- John! - krzyknęłam, kiedy wyszłam z pubu i zobaczyłam w oddali sylwetkę mężczyzny. Znałam ją naprawdę dobrze, więc nie było mowy o pomyłce. Widziałam, jak chciał wsiąść do czarnej taksówki, ale wcześniej jeszcze spojrzał w kierunku, z którego dochodziło wołanie.

Patrzył mi przez chwilę prosto w oczy, ale nie widziałam w nich zachwytu czy też pożądania, jak wcześniej tylko wściekłość. Niestety wiedziałam, że to była moja wina. Gdybym siedziała cicho to nic takiego by się nie stało, a teraz będzie miał powód, żeby się na mnie mścić. Cudownie.

- John! - zawołałam go ponownie, ale on tylko pokazał mi środkowy palec i wsiadł do taksówki. Zabolało. Chciałam pobiec, ale było już za późno. Odjechał, nie zwracając na mnie uwagi. Myślałam, że podejdzie do mnie, nakrzyczy czy coś takiego, ale on po prostu odpuścił.

Zastanawiałam się przez chwilę, co powinnam zrobić. Pojechać do niego czy też olać to i nie wyjaśnić niczego. Oczywiste było, że wybrałam pierwszą opcję. Nigdy nie byłam u niego, ale znalazłam przynajmniej adres pod który powinnam się udać.

odetchnęłam z ulgą, gdy znalazłam się już w taksówce, co było ciężkim zadaniem, a już szczególnie o tej porze, kiedy każdy chciał wrócić do domu czy też hotelu.

- Jesteśmy - odezwał się taksówkarz, zatrzymując się przed nowoczesnym apartamentowcem. Od razu zapłaciłam mężczyźnie i opuściłam pojazd, stając przed budynkiem. Wahała się czy dobrze postąpiłam, przyjeżdżając tutaj, ale czułam wewnętrzną potrzebę, żeby to wytłumaczyć.

Spojrzałam ponownie na kartkę, znajdującą się w mojej torebce, upewniając się czy znalazłam się w odpowiednim miejscu. Rozejrzałam się za tabliczką z nazwą ulicy. Knightsbridge, więc byłam na miejscu.

Na chwiejnych nogach podeszłam do mężczyzny, który siedział w małej budce. Nie wiedziałam za bardzo, jak miała dostać się do środka, więc musiałam kogoś poprosić o pomoc.

- Dobry wieczór - powiedziałam, podchodząc do małego okienka w szybie. Zdziwiłam się, widząc mężczyznę w eleganckim stroju, bo zdecydowanie liczyłam na kogoś normalnego. Z drugiej strony czego innego mogłam się spodziewać po One Hyde Park.

- To nie jest obiekt turystyczny - stwierdził, nawet nie spoglądając na mnie. Czy ja naprawdę wyglądałam, jak turystka?

- Wiem, ja - zaczęłam, a mężczyzna od razu spojrzał w moją stronę wyraźnie zaciekawiony moimi słowami. - Przyszłam kogoś odwiedzić, ale jestem po raz pierwszy i nie mam pojęcia, jak się dostać do środka - oznajmił i czekałam na jego odpowiedź.

- Pójdzie pani w prawo i tam znajduje się bramka z domofonem. - Wzruszył ramionami, dając mi tym samym znak, że powinnam stamtąd odejść.

Przeszłam kawałek, szukając miejsca, które wskazał mi mężczyzna. Było ciemno, ale latarnie oświetlały mi drogę, przez co bez problemu odnalazłam swoje miejsce docelowe.

Serce biło mi, jak oszalałe, gdy wcisnęłam odpowiedni numer mieszkania. Miałam nadzieję, że Backett był już w swoim apartamencie i nie będę tutaj stała, jak idiotka, bo chyba bym się poddała i po prostu wróciła do domu.

- Tak? Usłyszałam głos Johna i naprawdę miałam ochotę uciec, ale zdawałam sobie sprawę, że on doskonale mnie widział na małym monitorze w swoim mieszkaniu.

- Wpuścisz mnie? - zapytałam. - Musimy porozmawiać - powiedziałam cicho, ale byłam pewna, że mnie usłyszał.

- Mów. - Jego głos był chłodny, przez co się odrobinę wystraszyłam. Był zły.

- U ciebie? - zaproponowałam. - Zimno jest - dodałam, mając nadzieję, że się zlituje nade mną. Musiał przecież mieć serce skoro leczył ludzi.

- Wchodź. - Po chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwieranej bramki.

- Przyjedziesz po mnie, bo nie wiem gdzie mam iść - stwierdziłam zgodnie z prawdą. Nigdy tutaj nie byłam, więc ciężko było mi się odnaleźć i byłam przekonana, że od razu bym się zgubiła. Nie miałam zbyt dobrej orientacji w terenie.

Mężczyzna mruknął tylko, że zaraz będzie i miałam na niego czekać, nie ruszając się z miejsca, bo jak to on stwierdził, nie będzie mnie szukał po całym Londynie. Miałam nadzieję, że się pośpieszy, ponieważ było już strasznie zimno.

- Chodź. - Usłyszałam głos Backetta. Nie spodziewałam się go tak szybko, przez co podskoczyłam. Zaskoczył mnie.

- Musisz tak biec? - zapytałam praktycznie niesłyszalnie, gdy szłam za mężczyzną, który praktycznie biegł. Aż tak się mnie wstydził? Rozumiem, że mogłam nie pasować do tego miejsca, ale było ciemno, więc chyba nikt mnie nie mógł zauważyć.

- Ciesz się, że cię wpuściłem - odpowiedział, a mnie zamurowało. Byłam przekonana, że nie słyszał moich słów. Zrobiło mi się głupio jeszcze bardziej. Czułam, że ciężko będzie mi się z nim dogadać. Niestety musiałam się z tym zmierzyć.

- Ładnie tutaj - powiedziałam z ogromnym zachwytem, podziwiając każdy, nawet najmniejszy szczegół. Wszystko było urządzone w eleganckim, nowoczesnym stylu. Nie sądziłam, że będę kiedykolwiek przebywać w tak drogim apartamencie.

- Więc, o czy chciałaś pogadać? - zapytał, siadając na dużej jasnej sofie, znajdując się po środku solanu.

- Nie zaproponujesz mi czegoś do picia? - Chciałam odwlec tę rozmowę, jak tylko się dało, ale wiedziałam, że John mi nie ulegnie i będzie dążył do tego, aby wszystkiego się dowiedzieć i to, jak najszybciej.

- Herbaty? - Kiwnęłam twierdząco głową. Widziałam, że mu to nie pasowało, ale jednak powinien zadbać o swoich gości. Westchnął głośno, a następnie wstał z kanapy i skierował się do kuchni.

- Pomóc? - zapytałam z grzeczności, mimo że doskonale wiedziałam, że on poradzi sobie sam.

- Usiądź i lepiej przygotuj dobre wytłumaczenie - oznajmił, a ja zamiast wrócić do salonu, stałam i przyglądałam się jemu. Nie sądziłam, że on aż tak dobrze znajdował się w kuchni. Chociaż to była głupia herbata to już po tym mogłam śmiało stwierdzić, że potrafił zrobić coś więcej.

Bez problemu znajdował wszystkie potrzebne przedmioty, nie zastanawiając się, gdzie one się znajdowały, a to musiało coś znaczyć. Gdyby gotowała mu kucharka, to przecież nie orientowałby się, gdzie co było. Przynajmniej miałam takie wyobrażenie. Swoją drpgą to by pasowało do niego.

- Dla ciebie. - Podał mi gorący kubek. Przyjrzałam mu się dokładniej. Niby zwykły biały, ale jednak był pozłacany, przez co robił niesamowite wrażne i zdecydowanie pasował do tego wszystkiego.

- Chciałam cię przeprosić - powiedziałam, wpatrując się dalej w naczynie. Bałam mu się spojrzeć w oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top