Ⅴ
- Wracajmy już. - Odsunęłam się po chwili od mężczyzny. Myślałam, że John również odejdzie kawałek dalej, ale nie przesunął się ani o milimetr. Trzymał swoje dłonie na moich biodrach i delikatnie je ściskał.
- Dlaczego? Przecież jest tak fajnie. - Uśmiechnął się do mnie, a ja doskonale wiedziałam, co miał na myśli.
- Jest mi już zimno - powiedziałam cicho, pocierając ręce, a następnie schowałam je do kieszeni.
- Trzeba się było ubrać cieplej, gdzie masz rękawiczki? - zapytał, kręcąc przecząco głową. Mężczyzna westchnął i ściągnął swój szalik, a następnie założył mi go na moją szyję. - Daj rękę. - Wyciągnął w moją stronę swoją dłoń, którą po krótkiej chwili wahania chwyciłam.
Mężczyzna schował nasz splecione dłonie do swojej kieszeni w czarnym płaszczu. Po krótkiej chwili zrobiło mi się już nieco cieplej.
- Lepiej? - zapytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Przybliżyłam się do niego i stykając się ramionami zaczęliśmy się kierować w stronę hotelu.
W ciszy mijaliśmy kolejne uliczki, które były jeszcze ozdobione iluminacjami świątecznymi. Dopiero po jakimś czasie wkroczyliśmy w ciemne alejki, ozdobione jedynie blaskiem ulicznych latarni. Nie było już niestety śladu po wcześniejszych pięknych widokach.
- Mogłem wziąć nam jeden pokój - stwierdził, kiedy znaleźliśmy się na odpowiednim piętrze w hotelu.
- Nie rozpędzaj się tak - zaśmiałam się, widząc jego minę, gdy wypowiedziałam te słowa. Mężczyzna tylko westchnął, kiedy znowu wyśmiałam jego plan. Nie ma tak łatwo.
- A kolacja? - zaproponował. - Zgodzisz się na to chociaż? - dodał, a mi się zrobiło głupio, słysząc jego ton.
- Tylko dlatego, że jestem strasznie głodna. - Przejechałam kartą i po chwili otworzyłam już drzwi do pokoju. Szybko powiesiłam płaszcz na wieszaku, a następnie wróciłam do Johna, który w międzyczasie zrobił to samo.
Zlustrowałam go od razu wzrokiem. Tak dawno nie widziałam go w takim wydaniu, że musiałam nacieszyć się tym widokiem. Czarny sweter oraz ciemne spodnie idealnie do niego pasowały.
- I tak wiem, że robisz to ze względu na mnie. - Uśmiechnął się szeroko w moją stronę. I tutaj mnie miał. PO tym spacerze chciałam spędzić z nim jeszcze więcej czasu. Jednak nie mogłam się do tego otwarcie przyznać. Ti za bardzo by podbudowało jego ego i w szpitalu byłby jeszcze bardziej nie do zniesienia.
- O czym myślisz? - zapytał, gdy wchodziliśmy do restauracji. Oczywiste było, że o nim, bo tylko jego postać siedziała w mojej głowie od rana.
- O niczym ważnym. - Wysiliłam się na uśmiech, aby pokazać mu, że naprawdę nic się nie działo złego.
- Zapraszam. - John odsunął mi krzesło, gdy jeden z kelnerów zaprowadził nas do wolnego stolika. - Brakowało mi takiego wyjścia - powiedział, a ja zmarszczyłam brwi ze zdziwienia.
- To znaczy jakiego? - byłam ciekawa jego odpowiedzi. Zawsze potrafił nieźle zbajerować kobietę, która po kilku jego słowach będzie mu jadła z ręki.
- Takiego z bardzo piękną kobietą - powiedział, a ja byłam skłonna uwierzyć w to, co powiedział przed chwilą.
- Nie przesadzaj, ja znam te twoje sztuczki - stwierdziłam zgodnie z prawdą. Miło było usłyszeć, że uważał mnie za piękną kobietę, ale wiedziałam, że to wszystko miało swoje drugie dno. Chciał coś tym osiągnąć, ale nie potrafiłam określić, co takiego.
- Jestem śmiertelnie poważny - dodał nieco ciszej. Zaśmiałam się cicho i wzięłam do ręki menu restauracji. Przyglądałam się z uwagą i zastanawiałam, co powinnam wybrać. Na szczęście nie musiałam się już katować sałatkami przy Johnie, bo ten etap mieliśmy już za sobą. Doskonale pamiętam, jak na naszych pierwszych randkach, o ile tak można to było nazwać, wybierałam niskokaloryczne posiłki, aby wypaść przed nim na osobę, która dba o siebie.
- Wybrałaś już coś? - zapytał po chwili, a następnie odłożył swoją kartę.
- Zdam się na ciebie. - Wzruszyłam ramionami. Wszystko brzmiało tak pysznie, że nie potrafiłam sama się zdecydować.
John złożył zamówienie i po chwili na naszym stoliku pojawiła się butelka wina, którą kelner otworzył przy nas, a następnie nalał do kieliszków.
- Zatańczymy? - zaproponował mężczyzna, wskazując gestem głowy na pary, które kołysały się w rytm muzyki na małym parkiecie.
- Nie potrafię tańczyć - powiedziałam cicho. Nigdy nie byłam w tym najlepsza, dlatego unikałam tego, jak tylko mogłam.
- Nie przyjmuję odmowy - zaśmiał się, a następnie wstał i stanął koło mnie. Wyciągnął do mnie rękę, którą po lekkim wahaniu złapałam. Miałam nadzieję, że go nie zdepczę za bardzo.
- Nie potrafisz przyjąć odmowy, prawda? - pokręciłam przecząco głową, ale mimo wszystko poszłam z nim na parkiet. Położyłam swoje dłonie na jego ramionach i dołączyliśmy do tańczących już par.
- Dobrze ci idzie - szepnął mi na ucho, a po moim ciele przeszły ciarki. Znajdował się blisko mnie, zdecydowanie nawet za blisko, ale nie potrafiłam się odsunąć. Nadal mnie coś do niego ciągnęło, a najgorsze było to, że nie potrafiłam tego zatrzymać.
- Nie czuję się komfortowo - stwierdziłam. - Mam wrażenie, że każdy na nas patrzy - westchnęła. Nie lubiłam być w centrum zainteresowania i zawsze tego starałam się unikać.
- Bo mają na co patrzeć. - Puścił oczko w moją stronę. - Ale niech ci będzie wracamy do stolika. - Widziałam, że nie był zbytnio zadowolony z takiego obrotu spraw, ale nie chciałam robić czegoś na siłę. Po skończonej piosence wróciliśmy do opuszczonego przez nas miejsca. Parę minut później kelner przyniósł nam nasze dania.
- Smacznego - powiedziałam i zabrałam się za jedzenie. Byłam strasznie głodna, więc cieszyłam się, że w końcu po całym dniu mogłam coś przegryźć. John się tylko uśmiechnął i kiwnął głową.
Atmosfera była naprawdę w porządku, biorąc pod uwagę fakt, że przez większość czasu siedzieliśmy w ciszy. Tak naprawdę tylko parę razy powiedzieliśmy cokolwiek, ale nie przeszkadzało mi to za bardzo.
- Masz ochotę jeszcze na deser? - zapytał mężczyzna, a ja pokiwałam głową. Byłam strasznie najedzona i już niczego bym nie zmieściła w sobie. Dopiłam jeszcze wino do końca, a następnie odstawiłam kieliszek na bok.
- Wracamy już? - miałam nadzieję, że w końcu pójdziemy do pokojów i będę mogła chociaż odrobinę odpocząć po ciężkim dniu. Do tego wszystkiego jutro czekał mnie ciężki dzień, na który musiałam się przygotować.
Mężczyzna poprosił, aby dzisiejszą kolację doliczył mu do rachunku. John objął mnie ramieniem i razem skierowaliśmy się w stronę windy, która zawiozła nas na odpowiednie piętro.
- Dziękuję za dzisiejszy dzień - powiedziałam, opierając się o drzwi swojego tymczasowego pokoju. - Świetnie się bawiłam - dodałam, uśmiechając się.
- Wiesz, że tak mogłoby być zawsze - stwierdził, ale ja nie potrafiłam odpowiedzieć na to.
- Dobranoc, John. - Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić. Pocałowałam go w policzek, w ramach podziękowania za miło spędzony czas, ale dla niego to było za mało.
Mężczyzna przyparł mnie jeszcze bardziej do drzwi, o które się opierałam i połączył nasze usta ze sobą. Z początku powolny, wręcz leniwy pocałunek zaczął się przeobrażać w bardziej namiętny, gwałtowny. Wplotłam palce w jego włosy i delikatnie za nie pociągnęłam. Mogłam usłyszeć cichy pomruk wydobywający się z jego ust.
- Chodźmy do mnie - powiedział, gdy udsunął się ode mnie, aby znaleźć w swojej kieszeni kartę do pokoju.
Otworzył drzwi i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć pociągnął mnie i już po chwili znaleźliśmy się w apartamencie.
- To będzie idealne zakończenie tego wieczoru - oznajmił z uśmiechem i ponownie zaczął mnie całować.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top