Siedziałam na wygodnym łóżku w moim tymczasowym pokoju. Musiałam przyznać, że był naprawdę ładny. Teraz zrozumiałam, dlaczego lekarze tak często wyjeżdżali na różnego rodzaju konferencje. W takich warunkach mogłabym cały czas mieszkać.

Pokój był urządzony w nowoczesnym stylu. Mała garderoba powodowała, że można było się poczuć, jak w najlepszym hotelu na świecie. Oczywiście ten również wydawał się luksusowy i temu nie mogłam zaprzeczyć.

Przebrałam się w zwykłe czarne spodnie dresowe oraz założyłam grubą bluzę z kapturem.

Korzystając z wolnego czasu, zadzwoniłam do mamy, żeby upewnić się czy wszystko było w porządku. Kobieta kazała mi się niczym nie martwić i skupić na sobie. Wiedziałam, że zależało jej na tym, abym zdobyła dobry zawód i przy tym spełniała swoje marzenia.

W połowie rozmowy usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Wystraszyłam się, bo szczerze mówiąc nie spodziewałam się nikogo.

- Mamo muszę kończyć - powiedziałam. - Jutro się odezwę i gdyby coś się działo to dzwoń.

- Baw się dobrze - usłyszałam jej słowa, a później się już rozłączyła.

Zeszłam z łóżka, a następnie skierowałam się w stronę drzwi, żeby sprawdzić kto był moim niespodziewanym gościem.

- John? - zapytałam zdziwiona. No tak, kto inny mógłby tutaj przyjść, jak nie on.

- Już nie pan? - uśmiechnął się do mnie i wszedł do pokoju, nie pytając wcześniej o pozwolenie.

- Co chcesz? - nie miałam ochoty spędzać z nim czasu.

- Zabieram cię na spacer - oznajmił, siadając wygodnie na łóżku. - Tylko może załóż coś innego - powiedział i zmierzył mnie wzrokiem. Od razu spuściłam wzrok, czując się głupio ze świadomością, że musiał na mnie patrzeć w takim wydaniu.

- Nie mam ochoty - westchnęłam na dworze było ciemno oraz ponuro, więc nie chciałam wychodzić z pokoju, a nawet z łóżka.

- Chcesz zmarnować czas na siedzenie w hotelu? Nie ma mowy, nie pozwolę ci na to. - Uśmiechnął się i uważnie zaczął mi się przyglądać. Czułam się przez to odrobinę skrępowana.

- Nie patrz tak na mnie - powiedziałam. - Daj mi pięć minut - dodałam i wzięłam rzeczy na przebranie. Szybko poszłam do łazienki, w której przebrałam się w bardziej wyjściowe ubrania, a następnie poprawiłam odrobinę makijaż, żeby nie straszyć nikogo.

- Gotowa? - zapytał, gdy wróciłam do niego. Mężczyzna od razu wstał z łóżka i w błyskawicznym tempie pojawił się przy drzwiach. Pokiwałam tylko twierdząco głową i zabrałam przed wyjściem jeszcze płaszcz i torebkę.

- Możemy iść - wyminęłam go, chowając do torebki kartę do pokoju, bo inaczej nie weszłabym do pokoju i zmuszona bym była do nocowania na korytarzu albo u Johna, a to mi się nie uśmiechało.

- Poczekaj tylko wezmę swój płaszcz. - Uśmiechnął się. - No co? Nie widziałem czy się zgodzisz - dodał, widząc moją minę.

Czekałam chwilę przed jego pokojem. Nie chciałam wchodzić do środka, bo bałam się tego, co mogłoby się tam wydarzyć. Już raz miałam podobną sytuację i nie chciałam powtórki z niej.

- Chodźmy. - Wyciągnął do mnie rękę, ale nie chwyciłam jej. To miał być tylko spacer, a nie żadna randka. - Kiedyś ci to nie przeszkadzało - mruknął cicho, ale usłyszałam jego wypowiedź.

- Nie wracajmy do tego. - Nie miałam pojęcia, dlaczego on chciał powracać do przeszłości. Ja nie widziałam w tym najmniejszego sensu. To, co kiedyś wydarzyło się między nami było błędem i starałam się wymazać to z pamięci.

- Było nam razem tak dobrze. - Mogłam usłyszeć kolejne słowa, które były nawiązaniem do naszej przeszłości. Krótkiej, ale za to burzliwej.

- Chyba tylko w łóżku - prychnęłam, spoglądając na jego wyraz twarzy, który niczego nie zdradzał.

- Nie tylko. - Od razu zaprotestował, ale doskonale wiedziałam, że to było kłamstwo. Może gdybym go nie poznała to liczyłabym na coś więcej niż teraz, ale aktualnie było za późno.

- Widywaliśmy się tylko na szybki seks w twoim gabinecie albo w pokoju hotelowym i nic więcej między nami nie było, a wiesz dlaczego? - zadałam pytanie, a on wzruszył ramionami. - Bo boisz się o swoją pozycję! Jakby to wyglądało, gdybyś się związał ze stażystką?! - podniosłam głos. Pierwszy raz miałam okazję powiedzieć mu, a wręcz wygarnąć to, co czułam od jakiegoś czasu i co dusiłam w sobie.

- Możesz chociaż na chwilę przestać mnie oczerniać skoro nic nie wiesz? - John sam podniósł głos i przyśpieszył krok, przez co zostałam w tyle.

- To bolało, wiesz? - zaśmiałam się, przypominając sobie swoją głupotę. - Poczułam się, jak nic niewarta rzecz, którą po skończonej zabawie można odstawić na bok - dodałam. Chciałam mu dowalić, żeby mógł poczuć się tak samo, jak ja parę miesięcy temu.

Na początku nie mogłam zrozumieć, dlaczego nasza relacja się rozwaliła, ale z czasem zrozumiałam, że on po prostu się wstydził. Nie osiągnęłam jeszcze niczego w życiu, chyba że wyczynem można nazwać dostanie się na medycynę i utrzymanie się na niej.

John był kimś ważnym w świecie medycyny i doskonale o tym wiedziałam, ale mimo wszystko łudziłam się, że mógł się we mnie zakochać. Marzyła mi się wielka miłość, o której czytałam w tych wszystkich romansach, ale niestety chyba musiałam jeszcze zaczekać, aby trafić na tego jedynego.

- Musiałem tak podstąpić - westchnął. - Może kiedyś ci to wytłumaczę, ale daj mi czas, - Objął mnie w talii, a ja się już nie odzywałam. Może miał rację i bez sensu robiłam awanturę o coś, co już dawno się skończyło?

- Konferencja odbywa się w tym hotelu, gdzie my jesteśmy? - zadałam pytanie, na które powinnam znać już dawno odpowiedź, biorąc pod uwagę, że to wszystko miało już się jutro odbyć.

- Nie, ale niedaleko, może półgodziny drogi stąd - odpowiedział, a ja czekałam na to, aż powie coś więcej na temat. - Sala konferencyjna mieści się na obrzeżach - dodała, a ja pokiwałam głową.

- W czwórkę jedziemy? - zapytałam o kolejną rzecz.

- Tak naprawdę to nie wiem. - Wzruszył ramionami. - Jeszcze tego dokładnie nie ustaliliśmy.

- Zobacz! Pada śnieg - pisnęłam, jak mała dziewczynka, która po raz pierwszy widzi takie zjawisko. Uwielbiam zimę. To był magiczny czas. W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech mojego towarzysza, który był wyraźnie rozbawiony moją reakcją.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top