32. Gdy są pijani
Kim Namjoon
— Namjoon? Co ty tu robisz? — wystraszyłaś się, to mało powiedziane. Chłopak nie zapowiadał, że wpadnie do ciebie na noc.
— Powiedzmy, że trochę z chłopakami sobie odpuściliśmy a, że zapamiętałem tylko twój adres, to taksówka przywiozła mnie właśnie tu — odpowiedział kładąc się na łóżku, obok ciebie.
— A co z chłopakami?
— Jakimi chłopakami? O co chodzi? — podniósł głowę rozglądając się na prawo i lewo, następnie tego żałując, gdyż trochę mu się zakręciło w głowie.
— Już nieważne idź spać, jutro będzie ciekawy dzień — mruknęłaś popychając delikatnie Joon'a w stronę materaca.
A co do chłopaków... Możliwe, że kogoś reszta interesuje.
Otóż wysiedli oni pod twoim mieszkaniem, gdyż Namjoon zamówił taksówkę na twój adres. I jakby... skończyły im się pieniądze, bo za kolację płacił lider, więc nie byli wstanie zamówić kolejnej taksówki. Tak więc piechotką przemierzali seulskie ulice, dopóki nie przyjechał znajomy Taehyung'a.
Kim Seokjin
— Już nigdy więcej nie piję — wymamrotał Jin, jakoś mniej–więcej, pół roku temu — kiedy miał to możliwość wyluzowania się, w towarzystwie swojego brata. Minęło trochę czasu i póki co Seokjin nie, że nie pił, ale nie upił się jakoś specjalnie mocno. Do czasu...
Seokjin uwielbia swoją rodzinę. I kiedy tylko jego brat zaproponował mu braterską kolacyjkę, oczywiście się zgodził. I jak to ich spotkanie, oprócz kolacji na stole pojawiło się też Soju. No i pojawiamy się przy dniu dzisiejszym.
— Mam ci przypomnieć, co było ostatnio? Co ostatnio mówiłeś? — spytałaś, kiedy Jin wszedł do mieszkania.
— Mhm...
— Co ,,mhm''?
— Mhm...
— Jin? Gdzie ty idziesz? — Kim chyba nie usłyszał, że go wołasz, bo rąbnął się na całe twoje łóżko, nie zostawiając ci przy tym żadnego miejsca.— Jinnie, musisz się przesunąć, jeśli chcesz tu spać, słyszysz?
— Mhm — i z twoją pomocą, przeturlał się na lewą stronę łóżka, finalnie utulając się już do snu.
[ oślepłam widząc tego gifa, za jasno, ale Seokjin ratuje tego gifa, więc wybaczam]
Jung Hoseok
Hoseok i alkohol to, jak już pewnie większość z nas wie, niezbyt dobre połączenie.
— A co mówiłam? — spytałaś, kiedy Hobi wtoczył się na tylne siedzenia twojego samochodu. Namjoon pomógł mu się zapiąć i zamknął po nim drzwi, machając wam kiedy odjechaliście. Hoseok nie dbał już oto czy jest mu wygodnie, czy nie. Po prostu walnął się na wszystkie siedzenia z tyłu i próbował jakoś żyć.
— Chyba zwymiotuje — odpowiedział, niezbyt zwracając uwagę na to, co przedtem powiedziałaś.
— Nie możesz sekundkę poczekać? Za chwileczkę będziemy— spojrzałaś, na niego ze współczuciem, przez lusterko. — Tam w kieszonce, za moim siedzeniem, masz torbę. Weź ją, tak na wszelki wypadek.
— Umieram — burknął trzymając torbę przy sercu, wpatrując się równocześnie w górę.
— Już zaraz będziemy, wytrzymasz — zapewniłaś.
— Nie, słuchaj, ja serio zaraz... zwymiotuję — nagle podniósł się, łapiąc się za usta.
— TORBA, HOSEOK! TORBA!
Ciekawa przejażdżka. Bardzo ciekawa.
[ jeden głos = jeden szczęśliwy Hobi abstynent]
Jeon Jeongguk
— Mogę wiedzieć, co cię tak bardzo śmieszy? — spytałaś, jak wróciłaś z łazienki do sypialni. Jeszcze przed twoim wyjściem ułożyłaś tam na wpół przytomnego Gguk'a i jeśli dobrze pamiętasz, to w tamtym momencie spał on głęboko. Teraz natomiast siedział on sobie chichrając się wniebogłosy. — Co? Co się stało?
— Zdjęłaś biustonosz — wskazał na rzecz, którą trzymałaś w ręku, aby schować ją do szuflady. W tej chwili żałowałaś, że go zdjęłaś i zostałaś w samej piżamie.
— Serio, Ggukie? Dobra, kończymy ten cyrk. Kładź się proszę, gaszę już światło.
— Moja dziewczyna nie ma biustonosza — szczerzył się dalej.
— Dobra, koniec.
I światło zgasło.
— [T/I]? Gdzie ja zniknąłem? A gdzie zniknęłaś ty?
— OOoooOo TUTAJ JESTEŚ! Nie ZauWażyŁem cię! DObrA! Teraz musimy być cicho.
— Jeon, proszę—
— Duch zabrał nam światło — powiedział, wręcz minimetr od twojej twarzy. — Obronię cię, nie lękaj się.
Park Jimin
Od dwudziestu minut otrzymywałaś od Jimina parę telefonów, gdzie nie usłyszałaś od chłopaka żadnej dopowiedzi.
— Halo?
Cisza
— NO HALO?
I są. Te ciche chichoty. Nie chichot, chichoty.
— Jimin jeszcze jeden raz tak zadzwonisz i serio coś ci zrobię.
I znowu się rozłączyłaś, ale już po pięciu minutach po raz kolejny, skubany do ciebie zadzwonił.
— Co. Ty. chcesz? — sarknęłaś odchylając się na fotelu w biurze.
— Kiedy wrócisz? — spytał Jimin, tym razem bez towarzyszących mu śmiechów.
— Nie wiem. Może za dwie, może za trzy godziny? Zależy jak szybko wszystko skończę — odpowiedziałaś.
— A możesz wrócić wcześniej? — spytał po chwili ciszy.
— To nie ode mnie zależy Jiminnie.
— Yhm... to my tu z chłopakami czekamy.
Oczywiście, że czekali. Kontynuując dzwonienie co pięć minut, gdyż Jeongguk stwierdził, że to niezły ubaw.
Kim Taehyung
— Jimin, co ty robisz? — spytał Tae kiedy Park zapiął przyjaciela, gdy wcześniej umiejscowił on go na miejscu pasażera, w twoim samochodzie. Przyjechałaś po swojego chłopaka, tylko z tego względu, że poprosił cię oto Namjoon w innym razie nie przyjechałabyś. Jakbyś miała przyjeżdżać za każdym razem, za którym Tae nie jest w stanie samemu prowadzić samochodu, to już dawno temu zbankrutowałabyś, ze względu na cenę za tankowanie.
— Dobra, to widzimy się jutro— pomachał wam Park, a następnie odjechaliście.
— Gdzie jedziemy? — spytał Kim opierając się o szybę.
— Do domu, a gdzie indziej mielibyśmy jechać?
— Przypominasz mi kogoś, tylko niezbyt mogę sobie teraz przypomnieć kogo — mruknął ignorując twoje pytanie. Spoglądał ukradkiem w twoją stronę.
— Okej. To nieźle musieliście dziś zabalować — zaśmiałaś się pod nosem, z drugiej strony myśląc o jutrzejszym poranku.
Oj będzie ciekawie.
— Dobra, już jesteśmy. Wyjdziesz sam?
— Taehyung? — najwidoczniej szyba musiała być dzisiaj bardzo wygodna, że zasnął na niej podczas pięciominutowej drogi.
Min Yoongi
Może zanim cokolwiek opiszę, to wspomnę, że coś tam Yoongi'emu mówiłaś o wyjściu wcześniej i nie zgadzaniu się na picie. Jednak Min uległ Jimin'owi, zapominając o twoich przestrogach i kiedy już wrócił do domu, cóż...
— Min Yoongi, co ja ci mówiłam? Matko, trzymaj mnie — westchnęłaś widząc chłopaka opierającego się jedną ręką o drzwi. Szczerzył się szeroko i wszedł posłusznie do mieszkania, kiedy otworzyłaś szczerzej drzwi.
— Dobra, więc w tym stanie to ty nic nie zrobisz. Idź się wykąpać i idziemy spać — zarządziłaś jednakże Yoongi chyba cię nie usłyszał, ponieważ rąbnął się on na sofę wraz z tobą, chichocząc przy tym. I mimo wyrywania się, warczenia czy grożenia, on trzymał cię przy sobie, jakby jego własne życie miało od tego zależeć. — Ile wypiłeś? — spytałaś, poddając się w końcu.
— Nic nie piłem — mruknął, a następnie czknął. — No może troszeńkę.
— Dobra, to już jest coś. Coś już mamy, a teraz powiedz mi, kto wpadł na ten wspaniały pomysł, aby w środku tygodnia sobie odpuścić?
Cisza.
— Yoongi?
Znowu zero odpowiedzi.
— HALO? Ziemia do Yoongi'ego.
Brak odbioru.
— Świetnie, wybornie wręcz. To dobranoc, ale nie waż mi się jutro błagać mnie o pomoc, ja idę jutro do pracy — burknęłaś do śpiącego chłopaka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top