|𝐡𝐨𝐥𝐝𝐢𝐧𝐠 𝐨𝐧𝐭𝐨 𝐞𝐚𝐜𝐡 𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫|

━━━━━━━━━━★━━━━━━━━━━

- I need you to tell me that everything will be alright.
━━━━━━━━━━★━━━━━━━━━━

Po skończonym pogrzebie wszyscy udali się do domu Starków, gdzie odbywała się stypa. Wszyscy oprócz dwójki chłopców, którzy mimo coraz silniejszego wiatru i chmur, które w coraz niepokojąco większej ilości pokrywały niebo, zostali na dworzu, siedząc w milczeniu na ławce niedaleko jeziora.

Mimo niewielu słów, które ze sobą zamienili cisza, która między nimi panowała była niezwykle komfortowa.

Obydwaj chłopcy stracili osobę, która była dla nich niczym ojciec, który sprawił, że ich życia obróciły się o sto osiemdziesiąt stopni. Pomógł w najgorszych chwilach, a teraz bez niego obydwaj czuli się zagubieni, jak małe dzieci, które w galerii odłączyły się od matki, a teraz nie mogą jej znaleźć.

Bo Tony był ich oparciem, osobą na którą zawsze można było liczyć, kimś kto wiedział co robić w nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji. Teraz przerażała ich wizja dalszego życia, a ciężar odpowiedzialności, który szczególnie odczywał Peter, sprawiał, że przyszłość jawiła się im jeszcze straszniej niż kiedyś.

Mimo słów pocieszenia, którymi każdy z nich dzisiaj został obdarowany jak i również sam kierował w czyjąś stronę, nagle traciły jaką kolwiek wartość,bo jaką moc maja słowa w obliczu czegoś takiego?

Żaden z chłopców nie chiał myśleć o tym, co się stanie, kedy przyjdzie im się zderzyć z rzeczywistością.

Peter oprócz spraw związanych ze szkołą bał się również swojej przyszłości jako superbohater, bał się, że teraz bez opiekuna, któy zawsze był gotowy mu pomóc, nie będzie gotowy udźwignąć odpowiedzialności, która była z tym wszytskim związana.

Harley myślał o rozmowie, którą przeprowadził z samym Nickiem Furym. Osobą, która samym wyglądem napełniała każdego respektem do jego postaci, dlatego kiedy podszedł on do chłopaka tuż przed pogrzebem, ten wiedział, że nie będzie to zbyt przyjemna dla niego rozmowa. Nie mylił się co do tego.

Świat potrzebował kogoś takiego jak Iron Man. Ludzie potrzebowali kogoś, kto zapewni im to tak łaknione przez wszystkich poczucie bezpieczeństwa, dzieki któremu mogą spać spokojnie.  Jednak ostatnią rzeczą, której spodziewał się chłopak, była informacja, że ostatnim życzeniem Starka było to, żeby on został jego następcą.

Fury nie pozastawił mu pola do jakiejkolwiek decyzji, ponieważ zaraz po poinformowaniu go o wszystkim, po prostu sobie poszedł, zostawiając chłopaka z mętlikiem w głowie. Harley wiedział, że odpowiedzialność, która się z tym wiąże jest tak duża, że pewnie prędzej czy później zejdzie ze stresu, ale fakt, że była to wola Tony'ego nie pozwalał mu rezygnować.

Żaden z chłopców dokładnie nie wiedział, o czym myśli te drugi, ale byli pewni, że w obydwu przypadkach chodzi o podobne problemy i dylematy.

- Proszę, powiedz mi, że wsztsko będzie w porządku - wyszeptał Peter, przerywając milczenie. - Potrzebuję tego.

- Nie chcę kłamać - odpowiedział cicho starszy chłopak, patrząc sie smutno na nastolatka. - Na razie jest chujowo, więc nie liczę na nic lepszego w przyszłości.

- Ja nie wiem jak sobie poradzę - powiedział słabo brunet, opierając się na ramienu blondyna. - Jak myślę o kontunujacji mojego podwójnego życia, to chce mi się wymiotować.

- A co ja mam powiedzieć? - westchnął ciężko niebieskooki. - Ten pirat zrzucił na mnie bombę, mówiąc mi że mam być kolejnym Iron Manem, jak ja nie wyrabiam się dosłownie ze wszytskim na studiach.

Peter odsunął się zdziwiony od wyższego chłopaka.

- Ty kolejnym Iron Manem? - zapytał się nastolatek.

- Tak, też wiem, że się nie nadaję - mruknął Harley, porząsając głową. - Ale podobno jest to ostatna wola Tony'ego, a ta Cholera zrobiła dla mnie zbyt wiele, żebym miał się teraz na to wszystko wypiąć i zwyczajnie olać sprawę.

- Nie chodzi o to, że się nie nadajesz, bo uważam, że jest wręcz przeciwnie, ale to po prostu jest mały szok - szybko zaprzeczył brunet. - Na pewno sobie poradzisz.

- Powiedziała osba, która sama nie jest pewna, czy wszystko udźwignie - prychnął blomdyn, odgarniając z czoła grzywkę. - Skończy się tak, że obydwaj spotkamu się w psychiatryku z załamaniem nerwowym i schizofrenią.

Peter miał coś odpowiedzieć, ale mocniejszy podmuch wiatru sprawił, że cały zadygotał. Harley przewracając oczami, przyciągnął młodszego chłopca do siebe, owijając go ciasno swoim ramieniem.

- Myślisz, że wsztsko się jakoś ułoży - Peter odwrócił spojrzenie w stronę jeziora, opierając się wygodniej na ramieniu starszego chłopaka.

- Szczerze to chuj wie - odpowiedział luźno niebieskooki. - Co będzie to bedzie, jak przetrwamy nastepne tygodnie, to jest nadzieja, że dotrwamy do jakiegoś porządnego wieku.

Brunet tylko przewrócił oczami na sarkastyczno-lekceważący ton Harleya, po czym wrócił do obserwowania małych fal na jeziorze, które stawały się coraz większe wraz z nasileniem się wiatru.

Milczenie sprawiło, że do jego głowy zaczęły wracać wspomnienia związane z Tony'm. Pierwsze spotkanie i walka, kłótnie, każdy nowy strój, a na koniec ostatni uścisk, którym został obdarowany niedaleko przed śmiercią starszego mężczyzny.

W jego oczach po raz kolejny tego dnia wezbrały łzy.

- No już nie płacz - westchnął blondyn, obracając twarz młodszego chłopca w swoją stronę. - Jak coś to zawsze możesz na mnie liczyć, wiesz, poprosić o pomoc, zwalić na mnie winę, czy coś takiego, w końcu jesteś dla mnie teraz kimś w rodzaju młodszego brata i muszę się toba opiekować, czy tego chcę, czy nie.

Peter uśmiechnął się smutno na te słowa.

- Dziękuję - powiedział cicho. - Nawet nie wiesz, ile to teraz dla mnie znaczy.

Niebieskooki odwzajemnił uśmiech, unosząc wzrok ku niebu.

- Teraz może lepiej się stąd zbierajmy, bo serio wygląda jakby miało zaraz na nas lunąć - stwierdził Harley, narszcząc brwi. - Nie wiem jak ty, ale ja nie mam ochoty zmoknąć.

- Posiedźmy jeszcze chwilę - mruknął nastolatek, chowając twarz w koszuli starszego chłopaka. - Jak wejdziemy do środka, to na pewno rzuci się na mnie moja ciocia, a ja nie mam ochoty znowu być osaczony.

- Ech, no dobrze - westchnął blondyn, opierając policzek na czubku głowy bruneta. - Niech ci będzie.

- Mhmmm - wymamrotał brązowooki.

Kenner tylko prychną w odpowiedzi, znowu zwracając wzrok ku niebu. Miał wrażenie, że jeste dosłownie obserowany przez Tony'ego, który przestrzega go, że jeśli nie zaopiekuje się tym chłopakiem, to lepiej nie myśleć, co będzie go czekało.

Harley po raz kolejny westchnął cicho, spoglądając na wtulonego w niego nastolatka. Może faktycznie przyszłość nie będzie taka zła, jak mu się jeszcze dzisiaj rano wydawało, może ten chłopak sprawi, że jego najbliższe zycie nabierze wiecej sensu, a rola która została mu powierzona, nie skaże go na tonę załamań nerwowych.

Fin.
━━━━━━━━━━★━━━━━━━━━━
Nie jestem w stanie policzyć ile razy usuwałam tego shota, po czym pisałam go od początku.
Nie podobało mi się cokolwiek co udało mi się napisać, ale ta wersja jest w miarę znośna, dlatego ją publikuję.

Może nie długo uda mi się tutaj na dobre wrócić i publikować rzeczy regularnie, tym bardziej że zdążyłam przygotować sobie parę projektów, co do przyszłych książek.

xxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top