14. Aleja Knocturnu

- Cyntia? - jasnowłosa kobieta poniosła głowę znad tosta. Severus patrzył na nią marszcząc brwi.

- Tak? - zapytała chłodnym głosem, ale Severus widział, że czuje się niepewnie. Od czasu tego epizodu w gabinecie, starannie unikała jego wzroku, powodując pojawienie się złośliwego uśmieszku na twarzy Mistrza Eliksirów. Severus lubił powodować u ludzi zmieszanie. Nie musiał się specjalnie starać, by być onieśmielającym, podobnie jeśli chodziło o bycie złośliwym. To były jego naturalne zdolności, które można powiedzieć, że uwielbiał.

- Po kolacji muszę iść na Pokątną. Pytam czy chcesz iść ze mną, czy wolisz zostać. - Cyntia przez chwilę milczała, rozważając jego propozycję.

- Po co tam idziesz? - Severus powstrzymał się od przywrócenia oczami. Wiedział, że rozpocznie przesłuchanie.

- Muszę wstąpić do Apteki po składniki do szkolnego laboratorium. Wieczorem ulica Pokątna nie jest tak zatłoczona. - Severus jak to Ślizgon podał jej tylko częściowy powód. Oczywiście uznał za stosowne, że nie musi wiedzieć o jego małym planie wycieczki do Alei Knocturnu. Musiał stamtąd odebrać pewną książę, której nie dostanie się w księgarni Esy i Floresy, na temat rzadkich mikstur. Nic związanego z Czarną Magią, ale tylko jeden sklep ją posiada, a mieści się on właśnie w Alei Knocturnu.

- Chcesz, by wszyscy się dowiedzieli? - nie musiał dokładnie formułować, o czym mają się dowiedzieć. Severus odłożył sztućce na talerz.

- To nieuniknione. A im wcześniej zaczną gadać, tym szybciej skończą. - Cyntia stwierdziła, że było w tym trochę sensu. Chociaż z drugiej strony o tej porze ulica Pokątna nie była zbyt zatłoczona. W zasadzie świeciła pustkami w porównaniu do tłumów za dnia. Dla tych, co mieli jakieś ciemne interesy, była to idealna pora doby.

- Możliwe. - mruknęła pod nosem. - Tylko to chcesz załatwić? - powiedziała, gdy ostatni kawałek jej kolacji zniknął z talerza.

- I jeszcze jeden drobny interes, ale to nie ważne. - Cyntię kusiło, by zapytać co to za "jeden, drobny interes", ale stwierdziła, że nie warto. I tak jej nie powie, a ona zmarnuje tylko tlen.

     Severus widział, jak Cyntia walczy ze sobą i walczył z chęcią uśmiechu. Doskonale wiedział, że jest ciekawa, o czym mówił. Nie był tym zdziwiony. Zawsze interesowała się światem. Jednak tym razem pohamowała się z pytaniem.

- Idziemy zaraz po kolacji?

- Tak. - Cyntia skinęła głową, zanim wstała od stołu. Severus nie kłopotał się z pytaniem, gdzie idzie. Domyślił się, że poszła do swojej sypialni przygotować się do wyjścia. Dawniej Mistrz Eliksirów po prostu by wstał i wyszedł, ale teraz musiał patrzeć także i na żonę, bo nie jest już kawalerem, dzięki uprzejmości dyrektora.

     Severus westchnął, ale nie zrobił nic poza czekaniem. Był nastawiony na dłuższe oczekiwanie, więc zadziwił się, gdy zaledwie kilka minut późnej Cyntia wróciła do jadalni. Trzymając płaszcz.

- Na co czekasz? - zapytała, gdy ten się nie poruszył. Severus odłożył filiżankę.

- Na nic. - mężczyzna wstał i wezwał swój płaszcz. Dzisiejszy wieczór nie należał do najcieplejszych. A ciemne chmury zwiastowały deszcz późną nocą. Severus minął ją w przejściu, a Cyntia podążyła za nim, wkładając po drodze swój czarny płaszcz, który lekko się odróżniał od długiej po kostki sukienki w kolorze butelkowej zieleni.

- Musimy iść do granicy antyleportacyjnej Hogwartu, zanim aportuję nas na Pokątną. - poinformował Severus, kładąc dłoń na klamce.

- Wiem. - odparła, trochę ostrzej niż zamierzała. Zaraz tego trochę żałowała. Sama nie wiedziała, dlaczego powiedziała to tak ostrym tonem, ale nie miała zamiaru przepraszać. Severus rzucił tylko na nią okiem, lekko marszcząc brwi, lecz nie odezwał się słowem. Zamiast tego po prostu otworzył jej drzwi. Cyntia wyszła na korytarz, a czarnowłosy mężczyzna podążył za nią.

    Gdy byli na korytarzu, Cyntia i Severus razem powędrowali korytarzem do wyjścia. Idąc obok siebie, milczeli. Portrety już nie zwracały na nich szczególnej uwagi. Namalowani czarodzieje i czarownice jak widać znudzili się plotkami na ich temat i szukali nowej sensacji. Severus nie wątpił, że za nie całe dwa miesiące, gdy znajdzie się rok szkolny, znajdą sobie nowy temat do ploteczek.

     Małżeństwo Snape'ów, nawet jeśli tylko na papierze, przemierzało w milczeniu korytarze zamku.

     Cyntia zastanawiała się, co to za "drobny interes" ma do załatwienia jej mąż. Tylko dla tego się zgodziła, by iść z nim na Pokątną. Nie ufała mu. Nie wiedziała, co za ciemne interesy miał do załatwienia o tej porze. Nikt nie udaje sie na magiczną ulicę wieczorem tylko po składniki do Apteki. Tego Cyntia była pewna.

     Gdy wyszli przez drzwi wejściowe na dziedziniec, natychmiast owiało ich chłodne powietrze wieczoru. Na dworze było jeszcze jasno. Mimo, że ciepłe promienie letniego słońca nie oświetlały błoni, pozostawiając otoczenie w bardziej ponurych barwach.

     Dwójka czarowników przemierzyła wybrukowany dziedziniec. Rytm ich kroków rozbrzmiewał cichym echem, gdy obcasy ich butów uderzały o bruk. Nikt ich nie zaczepił, bo niego nie było. Nawet Hagrid, który siedział w swojej chacie, a powiedziało im to ciepłe światło, widoczne przez okno.

     Severus szybkim krokiem przemierzał błonie. Dyskretnie obejrzał się za sobie, zauważając, że Cyntia została trochę z tyłu. Kobieta rzeczywiście szła około dwóch metrów za nim, ostrożnie idąc po trawie, by się nie poślizgnąć. Mężczyzna widząc to, zwolnił nieco kroku.

     Cyntia zetknęła na niego ukradkiem, zauważając jego zmianę tempa. Twarz Severusa nie wyrażała niczego, zupełnie jakby nawet nie zauważył, że zwolnił krok.

     Kilka minut późnej dotarli do granicy Zakazanego Lasu. Będąc na jego skraju Cyntia obróciła się, by spojrzeć na majestatyczny zamek, majaczący w oddali. Kobieta pomyślała, że ten widok nigdy nie przestanie być dla niej piękny. Choćby nie wiadomo ile razy go oglądała, za każdym razem będzie tak samo niesamowity. Zupełnie jak magiczny ósmy cud świata.

     Jasnowłosa czarownica odwróciła się z powrotem, zakładając kosmyk włosów za ucho. Severus w milczeniu stał kilka metrów dalej, czekając na nią. Patrzył jak jej piękne, zielone oczy z fascynacją obserwują budynki Hogwartu, zanim odwróciła się do niego. Z jej twarzy i oczu zniknął zachwyt, a jego miejsce zajął chłód. Severus zastanawiał się, czy kiedykolwiek będzie w stanie spojrzeć na niego inaczej. Nie. Nie liczył na miłość. Wiedział, że nie zasługuje, ale... Chciał, by chociaż nie patrzyła na niego jak na wroga. Nic więcej.

     Patrzył, jak Cyntia bez słowa dołącza do niego. Gdy była obok, Severus ponownie odwrócił sie w stronę Zakazanego Lasu, idąc w prost w jego głębie. Zielonooka czarownica podążyła za nim. Severus szedł wolniej, co ułatwiało jej trzymanie się blisko. Mogła być dorosłą i dobrze wyszkoloną czarownicą, ale przebywanie w tym lesie nadal przyprawiało ją o dreszcze. A biorąc pod uwagę, że Snape bywał tu częściej i wiedział czego może się spodziewać, wolała się trzymać bliżej niego. Dlatego szła obok. Jeśli zauważył jej niepewność, to nie skomentował tego, za co Cyntia była wdzięczna.

     Kobieta była tak zamyślona, że nie zauważyła wystającego z ziemi kamienia. Potknęła się i w nagłym odruchu złapał Severusa za rękę, nie chcąc upaść. Czarnowłosy czarodziej zatrzymał się, przytrzymując jej rękę, nie pozwalając na jej bliższe spotkanie z ziemią.

     Cyntia zetknęła na niego ukradkiem, zaraz potem odwracając wzrok, widząc, że ją obserwuje. Zabrała dłoń z jego, na co ten bez sprzeciwu pozwolił.

- Uważaj. - mruknął Mistrza Eliksirów, wznawiając wędrówkę przez las. Cyntia nawet nie zdążyła otworzyć ust, by podziękować. Szybko poszła za nim, nie chcąc zostać w tyle. Severus uśmichając się lekko drwiąco pod nosem. Mogła tego nie mówić, ale on widział po niej, że ani trochę nie chciała tutaj być.

     Na szczęście dla Cyntii nie musieli iść dalej, bo właśnie tu kończyła się granica antyteleportacyjna. Ona też to wiedziała, bo czuła pewne mrowienie, gdy przeszli przez barierę.

     Severus zatrzymał się w miejscu i wyciągnął do niej ramię. Miał zamiar ich aportować na Pokątną. Cyntia położyła ostrożnie dłoń na jego ramieniu, jakby bała się, że ją ugryzie. Rzuciła spiczaste spojrzenie Mistrzowi Eliksirów, który był lekko rozbawiony jej zachowaniem.

- Mimo, że uczniowie nazywają mnie "nietoperzem", gdy myślą, że nie słyszę, bądź uświadomiona, że nie wszystkie nietoperze żywią się krwią. - zauważył drwiąco mężczyzna. Cyntia  spojrzała na niego gniewnym wzrokiem, doskonale zdając sobie sprawę, że sobie z niej drwi. Lecz zanim mogła coś powiedzieć, Severus deportował ich z terenów Hogwartu.

     Cyntia poczuła się, jak wciągnięta w ciasną rurkę, a po kilku sekundach pojawili się na ulicy Pokątnej, która świeciła pustkami w porównaniu do tłumów, odwiedzających ją za dnia.

     Mimo że byli już na miejscu, kobieta nie zabrała dłoni z jego ramienia i nie otworzyła oczu. Zamiast tego skupiła się na uspokojeniu szalejącej wizji. Nigdy nie lubiła się aportować z kimś. Z jakiegoś powodu zawsze powodowało to u niej niepożądane skutki uboczne. Chociaż musiała przyznać, że aportacja Snape... Severusa działa na nią mniej drażniąco. Przynajmniej nie wylądowała na ziemi, ani nie musiała się zastanawiać, czy jej wnętrzności są na miejscu.

     Severus z uwagą i ukrytą troską obserwował, jak kobieta obok niego stara się uspokoić. Miała zamknięte oczy i dłoń ściśniętą na jego ramieniu. Mistrz Eliksirów zmarszczył lekko brwi, zastanawiając się czemu mu nie powiedziała, że ma problem z aportacją z kimś. Gdyby wiedział, zrobiłby to łagodniej. No, ale...

- W porządku? - zapytał cicho. Cyntia otworzyła oczy.

- Tak. - zapewniła, ignorując trzęsące się nogi, które były jak z waty. - Wszystko dobrze. - ponowiła zapewnienie, gdy czarnooki mężczyzna tylko uniósł brew. Severus skinął ostro głową.

- Więc chodźmy. - Cyntia puściła jego ramię, niezauważalnie odsuwając się o kilka cali. Kobieta rozejrzała się ciekawie po ulicy. Pokątna nie zmieniła się zbytnio od czasu, gdy była tutaj ostatnio. No może poza paroma nowymi sklepami, których ona nie pamiętała, by były tutaj przed dziesięcioma laty.

     Para idąc ramię w ramię, skierowała się w stronę Apteki, która nadal była czynna, ale już nie długo dobiegły końca godziny jej otwarcia. Nie musieli daleko iść, ponieważ Severus aportował ich nie daleko celu ich podróży, ale w wystarczającej odległości, by Cyntia mogła "zwiedzać".

     Gdy dotarli na miejsce mężczyzna otworzył drzwi i jak zwykle puścił ją przodem, zanim sam wszedł do środka. Apteka nie zmieniła się nic. Stara lada i półki pełne słojów, straszących klientów swoją zawartością. Cyntia doskonale pamiętała, jak przychodziła tutaj z nim kupować składniki na lekcje u Slughorna.

     W sklepie zionęło pustką. Mistrz Eliksirów podszedł do lady, przy której także nikogo nie było. Twarz miał wyczyszczoną z emocji. Cyntia dołączyła do niego.

- Co zamawiasz? - zapytała cicho z czystej ciekawości. Severus tylko rzucił na nią okiem.

- Składniki dla Hogwartu, by od września bachory miały, co marnować. - podszyte szyderstwo było oczywiste.

- Wciąż się uczą. - zauważyła uprzejmie. Mistrz Eliksirów wykrzywił szyderczo wargi.

- Rzeczywiście. Chyba tworzenia znakomitych eliksirów pirotechnicznych. - powiedział, mając na myśli wszystkie eksplozje, które wywołali studenci na zajęciach. - Szczególnie na zajęciach Slytherinu z Gryffindorem. - Cyntia lekko wygięła usta. Widziała, o czym mówił.

     Kobieta nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż z zaplecza przyszedł młody chłopak. Cyntia stwierdziła, że ma około 20 lat. Uśmiechał się, widząc czarownicę w sklepie, ale jego uśmiech znikł, gdy tylko zauważył stojącego przy ladzie Mistrza Eliksirów.

- Dobry wieczór, profesorze Snape. - przywitał się młodzieniec bardzo uprzejmie, siląc się na uśmiech. Ale Cyntia widziała, że był zdecydowanie bledszy niż przed sekundą. Po jego twarzy wywnioskowała, że raczej obawia się wizyty tego konkretnego klienta. Wyglądał zupełnie, jakby modlił się, by ta wizyta była bardzo krótka.

- Dobry wieczór. - odpowiedział Mistrz Eliksirów równie uprzejmie, co w jego ustach brzmiało drwiąco. - Terence Goldstein, Gryffindor, zgadza się? - zapytał od niechcenia.

- Tak jest, profesorze. - potwierdził szatyn z lekką obawą. - W czym mogę pomóc? - jego głos drżał, pod wpływem przeszywającego wzroku byłego nauczyciela.

- Fatalny z eliksirów, ale skończył sprzedając do nich składniki. Ironia czyż nie? - szyderstwo był słyszalne na odległość mili. - Z łaski swojej oszczędź mi dziś swojej niekompetencji, bo nie mam na to czasu, Goldstein.

- Tak jest, sir. - Cyntia prawie widziała, jak zmalał pod wpływem nagany. Zerknęła na Severusa, który wyglądał na zadowolonego z siebie. Wyglądało na to, że lubi teroryzować studentów, nawet tych, którzy ukończyli Hogwart. - Co mogę dla pana zrobić? - Severus położył na ladzie listę składników i dwa inne dokumenty.

- Tutaj jest lista ingrediencji na zamówienie Hogwartu, a tutaj potwierdzenia od Rady Nadzorczej. - Snape wskazał długim palcem dwa dokumenty. Terence chciał zabrać pergaminy, ale Mistrz Eliksirów przytrzymał je nagle całą dłonią. - Zgub cokolwiek z tego, a twoje życie przestanie być miłe. - Severus zawarł groźbę w swoim głosie, co nie było trudne, a wywarło pożądany efekt. Młodszy czarodziej pokiwał z przestrachem głową.

- O-oczywiście, profesorze. - Severus uwielbiał doprowadzać ludzi na skraj paniki.

- Zapłata będzie jak zwykle przy odbiorze. I jeszcze jedno. Jeżeli składniki będą takiej jakości jak poprzednia partia, to ty sam je zastąpisz. - Goldstein ponownie potaknął głową, doskonale wiedząc, że ten człowiek nie rzuca słów na wiatr. Gdy pewnego razu składniki wysłane do Hogwartu były niższej jakości niż zwykle, Hogwardzki Mistrz Eliksirów tego samego dnia zjawił się w Aptece. Po jego wyjściu młoda właścicielka, która miała nieszczęście akurat zastępować swojego sprzedawcę w tym dniu, wpadła w taką histerię, że uspokojenie jej zajęło dwie godziny. I wcale nie było to spowodowane krzykami Mistrza Eliksirów, bo na sam nawet nie podniósł głosu choćby o decybel.

- T-tak jest, sir. - Mistrz Eliksirów tylko skinął głową.

- Do widzenia! - profesor Snape odszedł od lady, zanim odwrócił się przez ramię z szyderstwem otynkowanym na twarzy. - Życzę miłego wieczoru! - dodał złośliwie mężczyzna na odchodne.

- Do widzenia! - Cyntia pożegnała się i podążyła za mężem. Nie zauważyła zaciekawionego spojrzenia byłego ucznia Severusa, który mimo przestrachu, jaki spowodował były nauczyciel, był ciekawy, kim była tajemnicza kobieta, towarzysząca Mistrzowi Eliksirów. Ale miał na tyle rozumu, by nie pytać.

- Zaczynam rozumieć, co miała na myśli Minerwa mówiąc o twojej strasznej reputacji. - stwierdziła, gdy znaleźli się na zewnątrz. Severus uśmiechnął się złośliwie.

- Wierz mi, jest ona bardzo przydatna. - powiedział mężczyzna rozbawionym głosem. Lecz kilka sekund późnej ono zniknęło. - Mam do odebrania książkę w Alei Knocturnu. - Cyntia otworzyła usta w małe "o". Już wiedziała, co to za "mały interes" miał do załatwienia.

- I nie mogłeś mi o tym powiedzieć wcześniej? - zapytała ukrywając wyrzuty, chociaż Severus i tak wiedział, że nie jest zadowolona, że nie powiedział jej wcześniej.

- Bo inaczej byś nie poszła. - Cyntia uniosła brwi.

- Jesteś niemożliwy, Severusie. - mruknęła cicho. Severus ukrył uśmieszek. Wiedział, że jeśli jej powie, co za "mały interes" ma do załatwienia, nie poszłaby, bo wiedziałaby. W innym wypadku pójdzie, bo będzie chciała dowiedzieć się, co kombinuje.

-  Dobrze zrobisz, trzymając się blisko mnie. - poradził jej cicho, zanim weszli do ciemnej uliczki.

- Potrafię zadbać o siebie. - jej ton sugerował, że jest trochę oburzona.

- Nie wątpię w to. - powiedział Severus. - Lecz mimo wszystko walałbym byś się nie oddalała ode mnie. - Cyntia nie odezwała się słowem, tylko skinęła delikatnie głową. Mimo, że potrafiła się obronić, nie była głupia by się od niego oddzielać. Nie w takim miejscu.

     Następnie para weszła do ciemniej ulicy, zwanej Aleją Knocturnu. Cyntia była tutaj raz, jeszcze w Hogwarcie, gdy przypadkowo tutaj weszła, ale nadal pamiętała złowieszcze uczucie podejrzliwości i dreszcze, które jej towarzyszyły. Tak samo było i tym razem. Atmosfera była złowroga i pełna mroku. Wszędzie było pełno podejrzanych czarodziejów, czarownice lekkich obyczajów, szmalcownicy, pijani mężczyźni. W zaciemnionych zaułkach czarodzieje spod ciemnej gwiazdy robili szemrane interesy. Niektóre wiedźmy zaczepiały przechodzących mężczyzn, szukając zarobku. Ale żadna nie odważyła się zaczepić Mistrza Eliksirów, nie szczędzącego im pogardliwych spojrzeń, które skutecznie je odstraszały.

     Cyntia czuła na sobie ciekawe, ale w negatywnym znaczeniu, spojrzenia. Wymalowane wiedźmy patrzymy na nią oceniająco lub z pogardą. Niektórzy przechodzący obok czarodzieje rzucali jej obrzydliwe spojrzenia, jasno mówiące o ich brudnych myślach. Mimo woli przysunęła się do idącego obok Severusa. Ten zetknął na nią krótko, ale nie odezwał się słowem. Nie dziwił się jej zachowaniu. Sam na jej miejscu zrobiłby podobnie.

     Nagle Cyntia została zatrzymana przez jakiegoś złowrogo wyglądającego czarodzieja, który mocno zacisnął rękę na jej nadgarstku, powodując ból, na który nawet nie zwróciła uwagi. Jasnowłosa kobieta czuła, jak jej serce zaczyna bić ze strachu, gdy zobaczyła obrzydliwe spojrzenie trzymającego ją czarodzieja, które łapczywie oceniał jej sylwetkę. I wcale jej się nie podobał ten wzrok.

- Taka piękna i niewinna. Lubię takie. To co, kochanie? Ile bierzesz za noc? A może wolisz szybką przygodę w zaułku? - zapytał ochrypłym głosem, oblizując wargi. Na jego oszpeconej bliznami twarzy pojawił się obleśny uśmiech. Cyntia nie widziała, co zrobić. Nagle poczuła się jak sparaliżowana.

- Jedyną przygodę jaką możesz dziś przeżyć będzie ze mną. - wysyczał Severus cichym, ale morderczym głosem, który obiecywał bardzo długą i bolesną śmierć. Jego hebanowa różdżka wbijała się w gardło drugiego czarodzieja. - A wierz mi, że będziesz krzyczeć i błagać o litość, zanim z tobą skończę. - jego głos nie zmienił się. Groźne nuty wcale go nie opuściły. Mężczyzna z oszpeconą twarzą spojrzał na różdżkę, wbijającą się w jego gardło, a potem na czarnowłosego czarodzieja z obawą. Po chwili namysłu doszedł do wniosku, że nie chce "przygody" ze Snape'em, bo puścił jej nadgarstek, unosząc ręce w geście poddania. Severus odsunął różdżkę, ale jej nie opuścił, dopóki tamten nie zaczął się oddalać, co jakiś czas zerkając za siebie. Mistrz Eliksirów, otoczył Cyntię ręką, kładąc dłoń na jej plecach, delikatnie pchając ją do przodu. Czuł jej spięcie i jakoś nie był tym zdziwiony. Jemu też nie podobało się to zainteresowanie jego żoną przez innych mężczyzn. Szczególnie to zainteresowanie.

- Nic ci nie jest? - zapytał cicho Severus, patrząc na bladą kobietę obok siebie. Cyntia potrząsnęła głową, pocierając nadgarstek, za który złapał ją tamten czarodziej. Bolało. Była pewna, że pojawi się tam siniak. Swoją drogą zdziwiłaby się, gdyby zrobił to delikatnie.

- Wszystko w porządku. - odparła równie cicho. Severus zerknął na jej dłonie, zanim pokiwał głową. Wiedział, że jak tylko wrócą do Hogwartu zajmie się jej nadgarstkiem. Był prawie pewien, że zobaczy tam ślady palców, co spowodowało, że krew się w nim zagotowała.

- Na pewno?

- Tak. - Severus zabrał dłoń z jej pleców.

- No to chodźmy. - Cyntia sama nie wiedziała, dlaczego miał coś przeciwko temu. Jego dłoń na plecach działa w jakiś sposób uspakająco. Jasnowłosa kobieta wsunęła rękę pod jego ramię, czując się w ten sposób bezpieczniej.

     Severus nic nie powiedział, gdy Cyntia złapała go za ramię. Wytłumaczył sobie to faktem, że czuje się bezpieczniej.

     Podczas dalszej drogi nikt ich już nie zaczepił, z czego oboje się cieszyli. Severus w głębi duszy zaczął żałować, że ją tutaj zabrał. Powinien był oszczędzić jej tego, ale z drugiej strony wcześniej czy później i tak z jakiegoś powodu by tu trafiła, a lepiej że była tu z nim niż sama. Pierwszy raz w Alei Knocturnu zawsze jest najgorszy, ale gdy już ludzie zaczynają kojarzyć, już jest lepiej.

     W końcu dotarli do księgarni... Znaczy, o ile tak można było nazwać sklep, gdzie jest mnóstwo książek, a także sporo ciemnych artefaktów. Para weszła do ciemnego sklepu. Słyszeli hałas na zapleczu, co powiedziało im, że sprzedawca właśnie tam jest. Nie musieli zbyt długo czekać, zanim za ladą pojawił się niski czarodzej o raczej krępej budowie ciała, brązowymi  włosami, przeplecionymi siwizną, a na nosie okulary.

- Dobry wieczór, profesorze Snape! Co cię do mnie sprowadza? - niski czarodziej wyszczerzył się w uśmiechu, ukazując rząd żółtych i krzywych zębów.

- Doskonale wiesz, Chester. - warknął Mistrz Eliksirów, nie siląc się na uprzejmości. Cyntia stwierdziła, że Severus nie lubi tego czarodzieja. Cóż, ona sam też go nie polubiła.

- Oczywiście... - czarodziej zwany Chester teraz dopiero zauważył, stojącą obok Severusa, Cyntię. - Dobry wieczór, droga Pani! Co mogę dla ciebie zrobić? - posiwaiły czarodziej próbował zdobyć się na bajerancki ton, ale tylko z połowicznym sukcesem. - Jestem Chester, chętnie...

- Nic chętnie nie zrobisz, bo ona jest ze mną. - Snape przerwał mu bezceremonialnie, sprawiając, że brwi Chestera podjechały w górę.

- To wy się znacie?

- Nie twój interes, Chester. - warknął Mistrz Eliksirów tonem, który jasno mówi, że jeżeli zapyta o coś jeszcze, to jego życie przestanie być miłe. Chester zatrzasnął usta, wyraźnie nie zadowolony, ale mądrze nie odezwał się słowem. Miał już wcześniej do czynienia z Severusem Snape'em i wiedział, że nie chciałby być po drugiej stronie różdżki u tego człowieka. - Masz tą książkę?

- Tak. - Chester schylił się, wyciągając średniej wielkości pakunek, owinięty szarym papierem i podał ją Mistrzowi Eliksirów. Czarnowłosy mężczyzna rozpakował papier, ukazując podniszczoną okładkę. Złote litery grawerunku tytułu były ledwo widoczne, a strony pożółkłe. Widać było, że księga się stara. Cyntia z ukrytą ciekawością przeczytała tytuł.

Rzadkie mikstury, których nie znajdziesz w Dziale Zakazanym.

Eloise Finder

- Trudno było znaleźć tę książkę. Musiałem użyć wielu kontaktów, by ją namierzyć. - Chester rzucił luźne stwierdzenie, które jasno mówiło swój cel. Liczył na dopłatę. Mistrz Eliksirów położy na ladzie mały woreczek z wcześniej odliczoną sumą galeonów. A pomniejszoną książkę schował do kieszeni.

- Zdaję sobie z tego sprawę. - odpowiedział Severus, siląc się na uprzejmość. Nie miał ochoty zadawać się z kimś takim jak Chester, ale czasem sytuacja wymagała prowadzenia z nim interesów. Co Severus niechętnie robił. 

- Wielu czarodziejów przed tobą jej pragnęło, ale przez wzgląd na naszą starą znajomość, Severusie, ty dostałeś ją pierwszy. - Chester westchnął sugestywnie. - Wiesz, co by zrobili, gdyby wiedzieli, że tak się stało? - Severus prawie przewrócił oczami.

- Oczywiście. Ale nikt się o tym nie dowie, prawda? - w tonie jego głosu była podszyta cicha groźba.

- Milczenie będzie kosztować. - na twarzy Mistrza Eliksirów zawitało szyderstwo.

- Jasna sprawa. - Chester uśmiechnął się zadowolony, sądząc, że coś ugrał. Nie wiedział tylko, że się myli. - Obliviate! - Ani Cyntia ani Chester ledwo usłyszeli formułę zaklęcia. Kobietą rozchyliła z zaskoczenia usta. Nie spodziewała się takiego posunięcia. W dodatku zrobił to bez różdżki.

     Natomiast czarodziej zwany Chester, zamrugał, a jego wzrok stał się metny.

- Do widzenia, Chester! - powiedział Mistrz Eliksirów na odchodne, zanim pociągnął delikatnie, Cyntię za sobą.

- Do widzenia, profesorze. - jego głos był dziwacznie pusty.

- Co? - zapytał Severus na zewnątrz, gdy zauważył dziwne spojrzenie żony. Cyntia potrząsnęła głową.

- Nic. - zaprzeczyła. - Chodźmy stąd. - poprosiła cicho, chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce. Severus skinął głową. On sam także chciał to zrobić. Chociaż raz się w czymś zgadzali.

     Para szła razem przez Aleję Knocturnu. Severus skręcił bardziej w prawą stronę ulicy, tak iż idący z przeciwka przechodnie oddzielili ich od zataczającego się czarodzieja robiącego nieprzyzwoite komentarze na temat przechodzących czarownic.

Nagle przed nim zatrzymał się pewien wysoki czarodziej.

- Witaj, Severusie! - Cyntia czuła jak Severus obok niej się napina.

~*~*~

Następny rozdział: "15. Zmiany i powiązania"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top