Rok 4, Rozdział 2

- Naprawdę wymykasz się już drugiego dnia pobytu w Hogwarcie!? - pół-krzyk Hermiony zaskoczył Harry'ego, który podskoczył, a potem najzwyczajniej w świecie zignorował słowa swojej przyjaciółki.  - A więc idę z tobą.

Na te słowa Harry odwrucił się i zobaczył szatynkę i Rona stojących za nim z zaciętymi minami. Zielonooki w myślach przewrócił oczami planując jak dosadnie powiedzieć im "nie".

- To nie jest dobry pomysł. - powiedział powoli. - Nie spodoba ci się osoba z którą się spotykam.

- Nie interesuje nas to! - w głosie Rona było słychać złość. - Od drugiego roku praktycznie z nami nie gadasz. Cały czas wychodzisz na noce przechadzki nic nam nie mówiąc!

- Dobrze. - Harry przewrócił oczami coraz bardziej zirytwoany. - Ale zanim pójdziemy muszę gdzieś iść.

- Gdzie? - spytali jednocześnie.

- Łazienka.

Harry wbiegł po schodach do dormitorium chłopców i szybko chwycił dziennik.

Ron i Hermiona chcą iść ze mną do komnaty. Co mam zrobić?

Mogą iść o ile potrafią dochowac tajemnicy.

Jeśli nie zejdę do nich w ciągu godziny i nie zaprowadzę ich do ciebie to napewno powiedzą komuś że coś knuje. Więc... Chyba im ufam.

Skoro im ufasz to ich przyprowadź.

Chłopak szybko schował dziennik i zbieg z powrotem do swoich przyjaciół. Harry spojrzał na nich badawczo.

- Potraficie dochować tajemnicy?

- Co? - zapytała Hermiona sceptycznie.

- Po prostu musicie mi obiecać, że dochowacie tajemnicy. Resztę opowiem wam po drodze.

Ron i Hermiona spojrzeli po sobie po czym przytakneli patrząc z zaciętymi minami na Harry'ego.

Zanim doszli do łazięki Jęczącej Marty ściśnięci w trójkę pod peleryną niewidką, Harry zdążył im wszystko opowiedzieć. Stanęli przed zlewem, a Ron spojrzał na niego ze strachem.

- Jesteś pewny, kolego?

- Tak. Bardziej pewny być nie mogę. - następnie chłopak otworzył przejście i zjechał w dół rury, a jego przyjaciele patrząc na siebie niepewnie zjechali zaraz za nim.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top