Letnie Gnębiwytryski

Letni spokojny dzień. Pogoda wręcz nie do wytrzymania. Jednak Ginny Weasley się tym nie przejmowała. Niestrudzenie wędrowała przez pola. Zmierzała ona bowiem do swojej najlepszej przyjaciółki. No może nie do końca była to przyjaźń... Przynajmniej według niej. Postanowiła jednak sobie już dość dawno temu, że swoich uczuć nie wyjawi dopóki nie upewni się, że tamta też myśli o niej w taki sposób. Postanowiła, że wysłuży się Harry'm by ten dowiedział się, co blondwłosa piękność, która już od ponad roku niezmiennie mieszkała w jej sercu, o niej myśli. 

Rudowłosa uśmiechnęła się do swoich myśli, przyspieszyła kroku i w podskokach pokonała schody dzielące ją od domu ukochanej. Szybko poprawiła włosy i delikatnie zastukała w drzwi. Po chwili otworzyły się one, a w drzwiach stanął wysoki blondwłosy mężczyzna. Jego twarz wyglądała na zmartwioną i zmęczoną jakby nie spał od dwóch dni. Na ten widok Ginny zaczęła się martwić, jednak mimo swoich uczuć postanowiła udawać radosną. Przynajmniej do czasu dopóki nie dowie się, co wprawiło pana Lovegood w taki nastrój.

- Dzień Dobry - powiedziała wesoło uśmiechając się szeroko jak zawsze. - Przyszłam do Luny, mam nadzieję, że nigdzie nie poszła.

- Niestety nie ma nawet jak gdziekolwiek pójść - powiedział ze smutkiem mężczyzna. Zmartwienie brązowookiej się jeszcze bardziej pogłębiło, a uśmiech zszedł z jej ust by ustąpić zmartwieniu.

- Co się stało Lunie? - zapytała ostrożnie.

- Dopadły ją Gnębiwytryski letniej odmiany - odpowiedział smutniejąc jeszcze bardziej. 

- Oh nie - powiedziała zmartwiona, co prawda nie wiedziała, co to jest, i nie mogła mieć pewności, że to w ogóle istnieje, ale brzmiało dość groźnie. - Mogę do niej wejść?

- Tak, tak - powiedział pan Lovegood i przepuścił Ginny. - Może tobie uda się je wypędzić. 

Rudowłosa wspięła się po schodach. Gdy dotarła pod drzwi blondwłosej wzięła jeden głęboki wdech i wydech, a następnie zastukała delikatnie w drzwi, po czym nacisnęła klamkę i wychyliła głowę przez drzwi. 

- Mogę wejść? - zapytała odwróconej do niej w tej chwili niebieskooką. Gdy ta usłyszała jej głos podniosła się ze swojego materaca i kiwnęła głową. Ginny weszła do środka zamknęła drzwi i usiadła na materacu koło Luny. Jej zmartwienie się tylko pogorszyło jak zobaczyła zmarnowaną minę blondynki. Wyglądała tak smutno, że łzy zaczęły napływać do oczu rudowłosej. Nie chciała jednak by starsza zobaczyła jej łzy, więc potrząsnęła głową i wymusiła na swojej twarzy uśmiech.

- Co to są gnębiwytryski odmiany letniej? - zapytała uznając przywitanie za zbędne, chciała dowiedzieć się jak najszybciej, co jej dolega i jak jej może pomóc. Luna spojrzała tylko na nią dziwnie, ale postanowiła udzielić odpowiedzi.

- Mówiłam ci już kiedyś o tym - powiedziała z wyrzutem. - Ale każdemu się zdarza zapomnieć, więc wytłumaczę ci jeszcze raz. Są to małe duszki wchodzące przez ucho do mózgu człowieka i pogarszają jego samopoczucie. Odmiana letnia jest najzłośliwsza i powoduje największy smutek, podobno jeśli szybko nie znajdzie się swojej drugiej połówki to zostanie się smutnym na zawsze. 

- Rozumiem - powiedziała udając jeszcze większe przygnębienie, w myślach już skakała ze szczęścia. Wreszcie mam swoją szansę! - krzyczał jej umysł już wymyślając najbardziej romantyczne scenariusze wyznania swojej miłości. - Pomogę ci znaleźć twoją drugą połówkę - oznajmiła rudowłosa gdy już trochę jej podekscytowanie opadło.

- Dzięki - powiedziała Luna uśmiechając się lekko. 

- Może zacznijmy od przeglądania zdjęć osób z Hogwartu, są tam zdjęcia wszystkich osób które uczęszczały do szkoły gdy my chodziłyśmy, możliwe że znajdziesz kogoś i poczujesz, że to on - powiedziała delikatnie rudowłosa, i wstała by wsiąść leżący na półce z książkami album.

- Albo ona - mruknęła niewyraźnie Luna okrywając się szczelnie kocem. 

- Coś mówiłaś? - zapytała brązowooka odwracając się z powrotem do dziewczyny, ta tylko pokręciła głową, na znak, że już nic ważnego. - Okej, najwyżej powiesz jak będziesz chciała - powiedziała rudowłosa wiedząc, że lepiej nie naciskać na drugą, bo może się źle to skończyć dla nich obu. Usiadła więc obok blondynki i otworzyła album na pierwszej stronie.  

Dziewczyny otworzyły album. Zdjęcia osób, które oglądały przywoływały masę wspomnień z czasów szkolnych. Na śmieszniejsze wspomnienia rudowłosa nie mogąc się powstrzymać śmiała się, w końcu przy którymś wspomnieniu spadła ze śmiechu z materaca na podłogę. Ta sytuacja musiała również rozbawić blondynkę ponieważ sama zachichotała lekko i pomogła przyjaciółce wstać. 

- Widzę, że powoli ucieka, może to jednak nie jest letnia odmiana - odparła rudowłosa gdy z powrotem usiadła na materacu.

- Nie... Chyba po prostu zbliżamy się do tej osoby, więc powoli mi się poprawia - odpowiedziała, a uśmiech zszedł z jej twarzy i od razu powrócił smutek, choć nie tak wielki i przygnębiający jak wcześniej.

- Rozumiem. Nie mogę się doczekać by go zobaczyć - powiedziała wesoło Ginny choć w głębi duszy rozpaczała ponieważ do jej zdjęcia była jeszcze daleka droga.

Wbrew słowom Luny, dziewczyny dalej oglądały zdjęcia aż skończyły przeglądać cały album, a Lunie humor wcale się nie poprawił. Wręcz przeciwnie pogorszył się, przynajmniej tak uważała Ginny. Blondynka zbladła a oddech jej przyspieszył. Jej oczy wędrowały od kąta do kąta jakby nie były w stanie patrzeć w jedno miejsce.


- Luna, wszystko okej? - spytała rudowłosa.

- Tak, tak wszytko w porządku - powiedziała Luna próbując wymusić uśmiech na swojej twarzy.

- Przecież widzę że nic, nie jest dobrze... Ty się trzęsiesz - powiedziała z przerażeniem brązowooka. - Czekaj zaraz pójdę po twojego ojca - powiedziała Ginny i już chciała wstać jednak w ostatniej chwili blondynka uczepiła się jej koszulki.

- Proszę zostań jeszcze chwilę, naprawdę nic mi nie jest - powiedziała próbując się uspokoić. - Ja tylko...


- Ty co? - zapytała Ginny gdy tamta nic nie mówiła przez dłuższą chwilę. 


- Bo... Zachowuję się tak, ponieważ boję się, że... - tu blondynka urwała i spuściła głowę w dół, tak że jej długie włosy, przysłoniły jej twarz. 

- Boisz się że...? - zachęciła delikatnie brązowooka Lunę do mówienia dalej. 

Cisza, która powstała po tych słowach, nie trwała długo, ponieważ po krótkiej chwili blondynka wzięła głęboki wdech i powoli podniosła głowę do góry, po czym spojrzała Ginny prosto w oczy. Jej oczy aż błyszczały determinacją, a wyraz twarzy z przerażenia zmienił się w powagę. Ten wyraz twarzy u przyjaciółki tak zdziwił rudowłosą, że aż sama zaczęła się bać tego, co chce jej powiedzieć niebieskooka. 

- Boję się, że ciebie stracę, boję się, że to jedno zdanie, które już od tak dawna chce ci powiedzieć, zniszczy wszystko, co budowałyśmy przez te wszystkie lata w Hogwarcie. - wydusiła w końcu z siebie. 

- Jak brzmi to zdanie? - wydusiła z siebie rudowłosa po chwili ciszy, gdy nie była w stanie nic powiedzieć. 

- Kocham cię - powiedziała blondynka i spuściła głowę z powrotem w dół, a jej determinacja, która jeszcze chwilę temu aż od niej promieniowała ustąpiła niepewności, a wraz z każdą kolejną chwilą milczenia drugiej dziewczyny, i niepewność zniknęła, by zrobić miejsce smutkowi. -Zrozumiem jeśli nie będziesz już chciała się ze mną przyjaźnić. Wbrew pozorom wiem kiedy odpuścić - oznajmiła w końcu, a do oczu napłynęły jej łzy. 

- Żratujesz? - rudowłosej udało się wreszcie otrząsnąć ze zdumienia, a Luna podniosła gwałtownie głowę na jej odpowiedź. - To najszczęśliwszy dzień mojego życia. Szczerze mówiąc, chciałam to powiedzieć pierwsza, ale i tak dziękuję, że zrobiłaś to za mnie, bo nie wiem czy dałabym radę to powiedzieć - powiedziała z uśmiechem na twarzy. Blondynka się w nią chwilę nie dowierzając, jednak po chwili jakby otrząsając się z transu, rzuciła się na rudowłosą.

- I gdzie podziała się ta gryfońska odwaga? - zapytała z uśmiechem Luna, po czym złączyła ich usta w namiętnym i pełnym tęsknoty pocałunku. 

- Ja też cię kocham - powiedziała Ginny, gdy już się od siebie odsunęły. - Dalej nie mogę uwierzyć, że to się dzieje na prawdę - dodała i przytuliła mocno blondynkę, która się tylko uśmiechnęła i odwzajemniła uścisk. 

Siedziały tak chwilę ciesząc się swoim towarzystwem. W pewnym momencie rudowłosa przybliżyła swoje usta do ucha blondynki i delikatnie szepnęła: 

- Już nigdy nie pozwolę, by dopadły cię letnie gnębiwytryski.

Po tych słowach ich usta złączyły się w kolejnym pocałunku, a Ksenofilius patrzył tylko na to z uśmiechem wiedząc już, że będzie to jedna z najszczerszych i najprawdziwszych miłości jakie istnieją.



xxx

Jak widać ja jeszcze żyję. Nie umarłam. Jeśli w ogóle się tym ktoś przejmuje. Miałam ochotę na napisanie czegoś z girls love, więc coś takiego wyszło. Mam nadzieję, że się podoba, a jak nie to nic na to nie poradzę, każdy ma inne gusta. Miłego dnia/ wieczoru <3

~ZoeVirdis

Może coś jeszcze kiedyś napiszę, bo tak w sumie ostatnio straciłam chęci do wszystkiego, a to napisałam trochę czasu temu, ale nie chciało mi się przepisywać. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top