𝟎𝟔 |↬ 𝐙𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐳𝐢𝐞𝐰𝐜𝐳𝐲𝐧𝐲
MJ i Tyler właśnie skończyli na siłowni, kiedy sprawdziła swój telefon i znalazła kilka wiadomości od Caroline. SMS'y sprawiły, że brzmiała na przerażoną, ale to poczta głosowa oznaczała, że MJ musiała się z nią skontaktować, sposób w jaki czuła, jak Caroline trzęsie się przez telefon, był wytrącający z równowagi. Na szczęście częścią wiadomości od Caroline było pytanie, czy MJ ma ochotę na nocleg.
Poszła na adres, do którego ją wysłano i ostrożnie zapukała do drzwi.
Otworzyła je szeryf Forbes, przecierając oczy i ubrana w szlafrok — Witam?
— Cześć, jestem MJ — przywołała swój najlepszy uśmiech, który sprawiał przyjemność rodzicom — Caroline zaprosiła mnie na nocleg? Przepraszam, jeśli ci nie powiedziała...mogę iść — MJ wskazała za siebie.
Szeryf otworzyła drzwi trochę szerzej — Jesteś nową dziewczyną, prawda?
— To ja.
— I Caroline zaprosiła cię do siebie?
MJ skinęła głową — Yep, a poza tym wiem, że wyszła wcześniej z myjni, więc chciałam ją sprawdzić?
Wydawało się, że spotkało się to z aprobatą szeryf, więc otworzyła drzwi prawidłowo, gestem wskazując MJ, aby weszła.
Interesujące.
Szeryf była osobą, która widziała wszystkie zwłoki i pumę, a następnie zatwierdziła historię z okładki, więc jeśli MJ właśnie nie spotkała największego idioty, to niewerbalne zaproszenie było sprawdzianem, czy ona była wampirem. Jeśli ktoś miałby dowiedzieć się o zjawiskach nadprzyrodzonych, miałbyś nadzieję, że byłaby to szeryf.
MJ przekroczyła próg.
Kobieta się uśmiechnęła — Mów mi Liz.
— Miło cię poznać Liz, czy Caroline jest na górze?
— Taa, wystarczy wejść na górę — Liz rozejrzała się — Ale, um, cóż, wydaje się trochę przygnębiona - czy dzieję się coś o czym powinnam wiedzieć?
— Ja, ja naprawdę nie wiem, wciąż jestem całkiem nowa.
MJ nie chciała okłamywać szeryf, ale nie mogła też po prostu przedstawić sytuacji Caroline ani sprawić, by wyglądało, że wie więcej, niż powinna. To umieściłoby ją na radarze jedynej osoby, która z łatwością mogłaby sprawdzić przeszłość, a MJ tego nie chciała.
Chciała tylko być przy Caroline.
— Jestem tu tylko po to, by być przyjaciółką.
— Cóż, dziewczyny jeśli czegoś potrzebujecie...
— Dzięki, przepraszam, że się wtrącam.
— Nie! Wszystko w porządku, po prostu cieszę się, że Caroline zyskała kolejnego przyjaciela.
MJ pokiwała głową po schodach, pukając delikatnie do jedynych drzwi sypialni, pod którymi paliło się światło. Nie było odpowiedzi, więc zapukała trochę mocniej.
— Odejdź, mamo.
— To nie twoja mama — MJ powoli je otworzyła i spróbowała się uśmiechnąć.
Caroline usiadła na łóżku, ubrana w piżamę, ale z otwartym laptopem. Jej oddech nieco przyspieszył, gdy podskoczyła i rzuciła się na MJ do uścisku.
— Bardzo przepraszam.
— Za co?
— Nie wiem dlaczego tam poszła, nie...— wtuliła się w ramię MJ, a ta pogłaskała ją po plecach.
— Caroline, wszystko jest okej — MJ zatrzasnęła drzwi nogą, popychając Caroline z powrotem w stronę łóżka.
— Nie pamiętam co się stało.
— Co pamiętasz?
Caroline usiadła z powrotem na łóżku, a MJ przesunęła krzesło przy biurku, aby mogła usiąść naprzeciwko niej i trzymać ją za rękę. Caroline zaczęła ściskać je coraz mocniej i mocniej, a MJ jej na to pozwoliła.
— Pamiętam, jak widziałam Damona, pamiętam, jak uciekałam, by ratować życie, pamiętam, jak cię zostawiłam...
— Jest okej, mam się dobrze.
— Jak ci się udało?
— Damon był poza tym, naćpany, pijany, czy coś, wymknęłam się.
— Gdzie on teraz jest?
— Ja - okej, nie mogę cię teraz okłamywać, nie wiem, po prostu uciekłam.
Caroline zacisnęła wargi, zagryzła je i wzięła kilka głębokich oddechów.
— Co powinnam zrobić? — jej ramiona opadły — Dlaczego mnie to spotkało?
— Shh, shh — MJ odsunęła krzesło, żeby ją ponownie przytulić — Nie zadawajmy tych pytań, po prostu zróbmy coś, żeby poczuć się dobrze.
— Jak co?
— Masz filmy na swoim laptopie?
Caroline pociągnęła nosem, potwierdzając.
— W takim razie obejrzymy film.
— Okej — wymamrotała, przesuwając się, żeby zrobić miejsce dla MJ na łóżku — Taa, film, film byłby dobry.
— Moje włosy są trochę mokre — MJ wzięła kolejny prysznic w ośrodku rekreacyjnym, więc nie cuchnęła potem — Postaram się nie dotykać nimi poduszki.
— Nie martw się oto, uh, dlaczego są mokre? — Caroline zaczęła oglądać ją od góry do dołu — I dlaczego jesteś w ubraniu sportowym?
— Byłam na siłowni, kiedy zobaczyłam twoje wiadomości.
— Oh — Caroline nagle wstała — Um, to znaczy, uh, jeśli śpisz u siebie, prawdopodobnie powinno być ci wygodnie.
Wyciągnęła z szuflady zapasową piżamę i jej ją podała.
MJ nienawidziła faktu, że Caroline drżała ręka.
— Jesteś pewna?
— Zdecydowanie.
— Kej — MJ skinęła głową i przebrała się tak szybko, jak tylko mogła, po czym wdrapała się z powrotem do łóżka, aby obejrzeć film.
Caroline ostatecznie zasnęła obok niej, z głową opartą na ramieniu MJ, a MJ po prostu kontynuowała oglądanie ekranu na wypadek, gdyby się obudziła. Nie wiedziała, czy Caroline jest typem osoby, która potrafi zasnąć tylko przy włączonym hałasie w tle, czy nie i nie chciała jej przeszkadzać, wyłączając urządzenie, poruszając się lub robiąc cokolwiek, co mogłoby sprawić, że poczuje się niebezpiecznie.
W końcu MJ też zaczęła zasypiać, nie bez zauważenia biżuterii wiszącej przy oknie Caroline. Wydobywał się z niego delikatny blask.
Zapytałaby oto następnym razem.
Kiedy MJ obudziła się następnego ranka, musiała spieszyć się z powrotem do swojego mieszkania, aby się przebrać. Zupełnie zapomniała, że ma pracę. Na szczęście wszystkie jej alarmy były ustawione wcześniej. Przybyła do księgarni, mając kilka minut wolnego czasu i szczęśliwego uśmiechu dla swojego szefa, Tobias'a Fell'a. Facet był przewodniczącym miejskiego towarzystwa historycznego i odegrał ogromną rolę w programie nauczania w szkole średniej, co oznaczało, że uwielbiał wypytywać ją o wszystko, czego się uczy. Teraz, gdy Tanner'a nie było w pobliżu, zdecydował, że będzie monitorował jej pracę, aby sprawdzić, czy wywiązuje się z zadania. Jego pasja do tego tematu była urocza, w nie przerażający sposób. Uwielbiała mieć pracę, była typem osoby, która potrzebowała zajęć, bo inaczej trochę oszalałaby, ale myślami była zupełnie gdzie indziej, ponieważ nie wiedziała, co stało się z Damonem.
Jej telefon ciągle dzwonił, ale ponieważ był zaskakująco pracowity dzień w sklepie, musiała wyciszyć go pod kasą.
Kiedy skończyła się jej zmiana i wychodziła ze sklepu, przeżyła lekki szok, gdy ktoś złapał ją za ramię. Obróciła się z ręką do przodu, wysyłając ich kilka metrów do tyłu, zanim zdała sobie sprawę, że był to Stefan i się wyluzowała.
— Nigdy nie jump scare'uj,. nie strasz czarownicy, gdy wampir jest na wolności.
— Dlaczego nie odebrałaś telefonu?
MJ na niego spojrzała — Wczoraj byłeś zaginiony, nie możesz się na mnie złościć.
— To ważne.
— Podobnie, jak zaginięcie Caroline i ja, która musiałam walczyć o życie.
Oboje niezdarnie się rozejrzeli, żeby sprawdzić, czy nikt ich nie obserwuje. Spuścili głowy i zaczęli spacerować po mieście, ściszając głosy.
— Damon zostawił mi twoją koszulkę z tym — Stefan podał notatkę.
MJ tylko westchnęła i przeczytała notatkę.
"Mądra, Sabrina. Zajmowało mnie przez dwadzieścia minut - Damon xoxo"
— Czy on myśli, że jest zabawny? — MJ włożyła ją do kieszeni.
— Tak — Stefan zmarszczył brwi — I jest zły. Zadzwonił do mnie wczoraj wieczorem.
— Więc jest na wolności, świetnie — sarkazm był jej domyślnym ustawieniem, kiedy była zestresowana — Dokładnie to, czego potrzebuję, aby pomogło mi spać.
— Mówiłem ci, żebyś trzymała się od tego z daleka — Stefan jej o tym przypomniał.
Podniosła ręce — A to nie ja narzekam, po prostu głośno myślę...Jak się masz?
— Mój brat jest na wolności i grozi mojej dziewczynie — uśmiechnął się, pokazując zęby. Przerażający uśmiech — Jestem spokojny.
— Miałam na myśli Zach'a.
Zatrzymali się.
— To moja wina — Stefan zamknął na chwilę oczy — Zach powiedział, że powinniśmy działać wcześniej, ty też to powiedziałaś, a teraz on nie żyje, bo nie wiedziałem, że mój brat jest potworem.
MJ bawiła się notatką w jej kieszeni.
— I kto wie, ilu innych ludzi zabił teraz, aby zwiększyć swoją siłę.
— Hej! — MJ uderzyła go w ramię, żeby na nią spojrzał — Nic z tego nie jest twoją winą. Damon nie musi nikogo zabijać. Możesz się złościć i nie popełniać morderstwa. To rzecz, którą robi reszta z nas.
MJ może lubi wytykać jej problemy i może mieć w przeszłości kilka podejrzanych momentów, z których nie była dumna, ale to nie było tak, że szła zabić, chyba, że ta osoba zaatakowała ją pierwsza.
— Był zamknięty i zażywał werbenę, ponieważ dokonał wyborów i wszystko, co teraz robi, tylko pogarsza sprawę. Nie. Twoja. Wina.
— To bardziej skomplikowane.
— Rodzina zawsze taka jest, ale to, że dzielisz to samo z kimś, nie oznacza, że podzielasz jego grzechy — nie mogła do końca uwierzyć, że odgrywa rolę doradcy wampira — Dokonujemy własnych wyborów, on dokonał swojego.
Stefan milczał, a ona rozważała pytanie, jakie to komplikacje, ale pomyślała teraz, że gdyby chciał się tym podzielić, już by to zrobił. MJ mogłaby kiedy indziej snuć teorie i zadawać konkretne pytania.
— Więc, po co dzwoniłeś?
— Elena to odkryła.
— Gratulacje dla niej.
— Nie jest z nią dobrze. Wczoraj wieczorem totalnie spanikowała, a teraz wysłała mi wiadomość, żebym się z nią spotkał, a ja nie wiem, co robić.
Stu sześćdziesięciolatek zmieniający się w siedemnastolatka.
— Jeśli powiem jej prawdę, będę musiał powiedzieć jej o Damonie.
— To powiedz jej o Damonie.
— Mówisz poważnie? — oczy Stefana były szeroko otwarte — Przestraszę ją.
— Wyraziłam się całkiem jasno, że uważam, że szczerość jest rozwiązaniem i przepraszam, że to podkreślam, ale Damon został już zaproszony do jej domu po waszej podwójnej randce — sytuacja niezbyt idealna — Musi wiedzieć, że jest w niebezpieczeństwie i musi móc ci zaufać. Powiedz jej.
—...Co jeśli ona w to wszystko nie uwierzy? Co powinienem powiedzieć?
— Nie jestem najlepszą osobą, która mogłaby ci w tym pomóc, dorastałam wiedząc, że zjawiska nadprzyrodzone to nie tylko straszna historia. To moja normalność.
Zamrugał i się wyprostował — Co to było?
— Po prostu, nie wiem, czasami sprawiało, że czułam się łatwowierna.
— Łatwowierna?
— Nie możesz nauczyć dziecka teleportacji, a potem powiedzieć mu, że Mikołaj nie jest prawdziwy.
Rzucił jej spojrzenie, które znała aż za dobrze — Wierzysz w Świętego Mikołaja?
— Widzisz! Dokładnie oto mi chodzi! — klasnęła — Ludzie patrzą na mnie, jak na wariatkę, kiedy po prostu żyję w świecie, w którym obowiązują inne zasady, niż ich. Większość licealistów musi posprzątać swoje pokoje, ja macham ręką i gotowe. Wszystko jest możliwe i niesamowite.
— Wampiry są niesamowite?
— Wiele wampirów jest do niczego, ale to nie znaczy, że wy wszyscy tacy jesteście.
— Myślałem, że nie ufasz wampirom?
— Jestem ostrożna, ale czy zabiłam cię od razu?
— Nie?
— Ponieważ nie jestem demonistką — rozglądała się po ulicach — Ostrożność zapewnia ci bezpieczeństwo - plus, co oznacza twoje istnienie, teraz jest to całkiem cool.
Stefan spojrzał na nią z lekkim uśmiechem na ustach — Mówisz poważnie?
— Nie wszystko musi być przez cały czas ponure. Jeśli Elena da ci szansę na rozmowę, upewnij się, że to widzi.
Zatrzymał się — Możesz przyjść? Spotykam się z nią w Grillu i...
— Nie ma mowy, nie przyprowadzasz innej dziewczyny, która pomoże ci rozwiązać problemy z twoją dziewczyną — skrzywiła się — Zostawię włączony telefon, napiszę SOS, jeśli pojawi się Damon, ale dopóki nie dowiemy się gdzie jest, idę do domu.
— Do zobaczenia później.
— Miejmy nadzieję.
Droga do domu była lekko nerwowa. Był dzień, Damon nie miał swojego pierścienia światła dziennego, więc logicznie rzecz biorąc, powinna być bezpieczna, z wyjątkiem tego, że to nie było tak, że jeśli wampir postawi stopę w słońcu, eksplodował, trwało to chwilę i ten moment zależał od tego, jak stary i jak silny był wampir. Plus, wampiry miały super szybkość. Mógłby skakać od cienia do cienia, obserwując, jaki będzie następny ruch przeciwko niemu i jak może ich powstrzymać przed zatrzymaniem go.
Weszła do swojego mieszkania i rozejrzała się, wyjęła kredowy długopis z przyborów do rysowania i stanęła przed zamkniętymi drzwiami. Miała amulety wiszące przed oknem ewakuacyjnym, a przed oknem w łazience dodatkowe środki bezpieczeństwa, ale ostrożności nigdy za wiele. Niebieską kredą narysowała dwie runy na odwrocie drzwi, a potem kolejną żółtą. Ochrona nordycka.
Wymamrotała słowa aktywacyjne, które zamigotały na biało, zanim powróciły do pierwotnego koloru. Żadne wampiry nie mogły dostać się do jej mieszkania, żadnego nie zaprosiła, ale teraz też nie mogły nic zrobić z tym miejscem.
Następną rzeczą, którą zrobiła było narysowanie tymi samymi dwoma kredami symboli na wierzchu dłoni, zdjęcie naszyjnika, położenie go na blacie kuchennym i spojrzenie na świece, które już rozłożyła.
— Huo.
Wszystkie zaczęły się palić.
Użyła scyzoryka, aby zrobić dwa nacięcia z przodu ramion, zebrała kilka małych roślin doniczkowych, które miała w kuchni i zaczęła intonować, przeczesując rękami wszystkie liście.
— Fantasma Despres Imagem, Fantoma — świat wokół niej zaczął migać, a w uszach szumiał zimn y wiatr — Apel Mie, Descanso Entre Vivos — była w lesie - nie, na cmentarzu.
Byli tam teraz inni ludzie.
— Fantasama.
Kolejna zmiana. Świat zimny, niebieskoszary, grająca muzyka, grupa ludzi leżących dookoła, szczęśliwych i palących.
— Despres Imagem, Fantoma Apel Mie.
Świat, który był jasny, wszędzie zielony i poruszający się ludzie. Szeryf i Logan Fell przeglądają zbiór spalonych ciał przykrytych żółtymi plastikowymi prześcieradłami.
— Nigdy wcześniej nie pachniało tak brzydko — Logan zakrył szmatką nos i odsunął się od ciała, podczas gdy Liz je zakrywała.
— Próbował zatrzeć ślady.
MJ miała rację, oni wiedzieli o wampirach.
— Jesteś pewna?
— Descanso Entre Vivos.
Damon też był w świecie duchów, stał przy samochodzie, gdy ktoś rozpoznany przez MJ z powrotem włączył muzykę. Skoczył na nią, mocno ugryzł, pozwolił jej upaść, a potem przeszedł do pozostałych.
— Fantasma Despres Imagem.
Pozostawił ich wszystkich martwych, polewając ich ciała alkoholem, który pili i zaczynając rozpalać ogień.
— Fantoma Apel Mie.
Wróciła do Liz i Logan'a.
— Jestem dobrej myśli. Pali się zwołki tylko po to, by ukryć przyczynę śmierci i nie ma łusek.
— Wiemy, kim oni są? — zapytał Logan, tupiąc stopą w pobliżu jednej z głów.
— Lekarz będzie musiał sprawdzić ich dokumentację dentystyczną.
— Jaką historię mam opublikować?
— Transakcja narkotykowa poszła źle — powiedziała niechętnie Liz — To nie jest duże naciągnięcie.
Nie, nie, nie.
Rozpowszechniając fałszywe historie i obwiniając ofiary, wampiry po prostu to akceptowały. Gdyby uznano to za morderstwo, Damon mógłby się przestraszyć lub zaniedbać z arogancji, a wszyscy byliby w stanie najwyższej gotowości i ryzyko śmierci byłoby mniejsze.
Wysyłanie wiadomości typu "Nie zapraszaj ludzi do domu" podróżowanie w grupach "noś gwizdki, aby ostrzec ludzi, że jesteś w niebezpieczeństwie", byłoby bardziej skuteczne.
Jasne, ludzie zignorują ostrzeżenia, zawsze to robili, ale przynajmniej wtedy mogłoby zmniejszyć liczbę zgonów lub przynajmniej ją spowolnić.
— Mam zegarek Gilbert'a — powiedział Logan, szczęśliwie zmieniając temat rozmowy.
Co?
Co Gilbert'owie mieli z tym wspólnego?
Logan Fell, Liz Forbes...i Lockwood'owie też zaznaczali w głowach niektóre z jej pudełek "oni wiedzą".
Miasto było stare i szczyciło się założycielami. Gilbert'owie też byli rodziną założycielską...może wszyscy założyciele wiedzieli o zjawiskach nadprzyrodzonych.
Ale Stefan powiedział, że Elena oszalała i będzie w stanie usłyszeć bicie jej serca, więc będzie wiedział, czy kłamie, a Jeremy nie wydawał się mieć czasu, aby być częścią jakiegoś nadprzyrodzonego klubu ochrony, który opuściłby Jennę. Słodką i miłą Jennę.
Przybył jeden z zastępców.
— Znalazłem to w zaroślach jakieś dziesięć metrów dalej.
Prawo jazdy.
— Vicki Donovan.
MJ się odwróciła, licząc ciała. W jej wizji widziała pięć osób, ale pod żółtym prześcieradłem znajdowały się tylko cztery ciała. Ktoś uciekł Damonowi, albo Damon zabrał kogoś ze sobą, a kim lepiej byłoby grozić Stefanowi niż siostrze jednego z najstarszych przyjaciół Eleny.
— Znasz ją? — zapytał Logan.
MJ musiała się obudzić. Musiała znaleźć Vicki, nawet jeśli oznaczało to znalezienie jej ciała i dowiedzenie się, że nie żyje. Jeśli udaje jej się znaleźć Vicki, może uda jej się znaleźć Damona, a jeśli będzie martwa, MJ może będzie w stanie ją uratować.
Miasto nie potrzebowało kolejnego zmarłego.
MJ podniosła jej ręce z dala od roślin i otworzyła oczy.
Zakaszlała kilka razy, sucho jej w gardle i biło jej serce, ale wszystko było w porządku. Zaklęcie nie było zbyt wysokie, nic jej nie będzie.
Wszystkie liście roślin czekały, co oznaczało, że była w stanie transu trochę za długo, ale naprawiła szybkim machnięciem ręki i połknęła magiczną mrożoną herbatę, którą miała w lodówce.
— To nie było mądre — głos jej mamy.
— Twoja obecność tutaj, nie pomaga.
— Jestem tu, ponieważ otworzyłaś bramę.
— Nie "otworzyłam bramy". Otwarcie bramy wymagałoby znacznie więcej znaków — MJ wskazała ręką, gdzie dwa narysowane narysowane przez nią symbole powoli blakły.
— Nie możesz tak po prostu tego robić MJ, duchy to nie jest coś, czym można się tak po prostu bawić.
— A gdybym się z nimi nie bawiła, gdzie byś była?
Cisza.
— Staram się zapewnić ci bezpieczeństwo.
— Wiem — MJ wzięła kolejny łyk herbaty — Ale jaki jest sens bycia wiedźmą, jeśli nie mogę wykorzystać tego, co wiem.
— Takie zaklęcia Floare nie są przeznaczone do rzucania tylko przez jedną wiedźmę — zastanawiała się jej mama.
— Cóż, nie mam innej czarownicy do pomocy, prawda? To co mam, to wampir na wolności.
Jej mama zauważyła, jak szybko znikają ślady na jej dłoniach — Duchy odnalazły spokój.
— Wtedy postąpiłam słusznie.
— Nie przepracuj się.
— Nie przepracuję!
— Hm — mama posłała jej spojrzenie i osądzającą minę — Powiedz bratu, co zrobiłaś, żeby nie wpadl w panikę, gdy nagle zacznie widzieć duchy.
— Nie jesteśmy aż tak połączeni.
— Nie znasz konsekwencji samodzielnego rzucania tak silnej magii, a on jest najbliżej ciebie. Będzie dotknięty.
MJ się poddała — Napiszę do niego SMS'a.
— Dobrze — jej mama się rozejrzała, kolory z niej blakły — Porozmawiam z tobą później.
— Pa.
MJ napisze SMS'a do swojego brata, ale później. Chciała zobaczyć, czy nadal jest pod wpływem jej potężnych zaklęć, a czekanie może zmusić go do odpowiedzi na SMS'y, które już mu wysłała. W tym momencie musiała znaleźć sposób na wyśledzenie Vicki.
Potrzebuje DNA Matt'a.
MJ miała szczęśliwy traf i udała się do Grill'a.
Był weekend, prawdopodobnie byłby w pracy, a jeśli nie, pomyślałaby o kolejnym kroku. Przybyła, gdy Elena i Stefan płacili rachunek i wstawali do wyjścia. Nie zatrzymała się, żeby cokolwiek powiedzieć, po prostu złapała wzrok Stefana i skinęła głową. Skinął głową i przełknął. MJ spojrzała na Elenę, która zauważyła jej spojrzenie i nie wydawała się pod wrażeniem. MJ nie wiedziała, co Stefan powiedział o niej Elenie, jeśli w ogóle jej coś powiedział, ale gdyby Elena był mądra, przesadnie analizowałaby wszystko, zwłaszcza dziwne spojrzenia między nową dziewczyną w mieście, a jej wampirzym chłopakiem.
MJ po prostu weszła do środka, zanim cokolwiek mogło się wydarzyć.
Matt stał przy barze, czyścił go szmatką i wyglądał na znudzonego. Uśmiechnął się, gdy zobaczył, że do niego podchodzi — Hej.
— Hej, Matt.
Jego oczy były tak niesamowicie niebieskie.
— Jak minął twój poranek?
— Wystarczająco dobrze — odłożył szmatkę — Vicki zniknęła mi zeszłej nocy, ale staram się o tym nie myśleć, pewnie znowu była z Jeremy'm.
Iiiiiiii poczucie winy się włączyło — Może.
— Jak twój poranek?
— Miałam pracę, a Stefan i ja mieliśmy się spotkać — rozglądała się dookoła bez przekonania — Ale nigdzie go nie widzę.
— Był na zewnątrz z Eleną...widocznie go przegapiłaś.
— Hańba — była taką hipokrytką.
Głosiła szczerość, a potem kłamała, jakby to był jej pierwszy język.
Matt niezdarnie postukał w ten zły element — Jak?
— Jak to się stało, że się spotkaliśmy?
Matt skinął głową.
— Coś budującego więź, o co prosiła nas szkoła, jako dwójkę nowych uczniów w ciasnym miasteczku.
— Robią takie rzeczy?
— Yep — kłaaaamcaaa — Gdyby chciał zanurzyć się, nie mam nic przeciwko, chociaż oszczędziłby mi pójścia do miasta, hej masz coś we włosach, pozwól mi — sięgnęła ponad ladą i musnęła je palcami. Potarła kciukiem dłoń i wypowiedziała w myślach słowa zaklęcia — Już — pokazała mu mały listek.
— Cholera! Jak nikt tego nie zauważył!
— Nie przejmuj się — zaśmiała się — Ubezpieczam cię.
— Dzięki.
— Do zobaczenia w szkole, znajdę miejsce, gdzie mogę odrobić pracę domową.
— Do zobaczenia.
Wzięła liść i ponownie wtarła go w dłoń, zamieniając go ze starego liścia w dwa małe włoski, których mogła użyć w zaklęciu lokalizującym.
MJ zdała sobie sprawę, że chyba powinna zacząć inwestować w mapy Mystic Falls, bo pożyczenie w księgarni czy bibliotece nie będzie trwało wiecznie, zwłaszcza jeśli pewnego dnia będzie musiała wyśledzić kogoś, kto nie chciał, żeby go odnaleziono i niechcący spowodował pożar.
Lub gdyby skończyło się z koniecznością kapania krwi na mapę.
Dodałaby to do listy "do kupienia"...
Modliła się, żeby Vicki była w domu Eleny, razem z Jeremy'm, albo w szpitalu, gdzie dochodzi do siebie, ale niestety na nieszczęście MJ nie było zbyt szczęśliwe i musiała ponownie udać się do domu Salvatore'ów.
Napisała SMS'a do Stefana, że się tam wybiera, ale wyraziła się na tyle niejasno, żeby nie martwił się zbytnio. Ostatnią rzeczą, jakiej chcieli było to, żeby Elena go śledziła, ponieważ dał słabą wymówkę, dlaczego musi zniknąć, a potem Damon zabił ją na miejscu.
Tym razem MJ nie musiała się spieszyć ze szkoły, więc wepchnęła kilka rzeczy do kieszeni kurtki, po czym podniosła głowę wysoko i ponownie weszła do rezydencji Salvatore'ów.
Weszła i zobaczyła Damona stojącego przy sofie z całkowicie rozpiętą koszulą i butelką bourbona w dłoniach oraz Vicki leżącą na podłodze.
— Zabiłeś ją! — krzyknęła MJ.
Vicki żyła, kiedy MJ rzuciła zaklęcie lokalizujące. Zaklęcie jej to powiedziało.
— Nie — Damon uśmiechnął się do niej sadystycznie — Odważyłaś się wrócić sama.
— Ostatnim razem cię przechytrzyłam.
— Pozwolę ci uciec.
— Czy ty w ogóle wiesz, co ja robię?
Zrobił pauzę i przyszła jej kolej na uśmiech.
MJ ponownie spojrzała na Vicki. Miała na sobie czystą koszulę i bieliznę, jęcząc i przewracając się na bok.
— Co jej wtedy zrobiłeś? — MJ zrobiła ostrożny krok do przodu.
Oczy Vicki się powoli otwierały.
— Co się stało? — spojrzała na Damona, osłaniając oczy przed słońcem wpadającym przez jedno z okien — Tańczyliśmy i wtedy...
— Wtedy cię zabiłem.
— Nie zrobiłeś tego?
Widziała, jak Vicki została zaatakowana, ale nie było na niej ani jednego śladu, co oznaczało, że została uzdrowiona wampirzą krwią. Damon ją zabił, ale w jej organizmie była krew wampira.
— Czego nie zrobił? — Vicki położyła rękę na sofie, żeby się podciągnąć.
— Jesteś martwa — Damon powiedział niedbale.
— Jestem martwa?
— Taa, cóż, nie róbmy z tego wielkiego halo — szczęśliwie poruszał się po pokoju, omijając podwiązki — Wypiłaś moją krew, zabiłem cię, a teraz musisz się nakarmić, by ukończyć proces.
— Jesteś nawalony.
— Vicki — MJ mówiła cicho, podchodząc do niej bardzo powoli — Musisz go posłuchać, choć to szalenie brzmi, musisz zachować spokój, zostać tutaj i pozwolić mi pobrać ci trochę krwi.
MJ starała się zachowywać skupienie i spokój, nie przyspieszając bicia serca, które mogłoby spowodować agresję Vicki.
Spojrzała na Damona — Masz gdzieś w domu zapas krwi, którym chcesz się podzielić?
— Nie takiej reakcji się po tobie spodziewałem — Damon zadumał się, gdy Vicki zaczęła zbierać swoje ubrania po całym pokoju — Ale ona ma rację, Vicki, nie chcesz być tam całkiem sama — przyspieszył przed nią — Zaraz zaczniesz naprawdę szaleć.
— Okej — Vicki próbowała go przepchnąć, chwiejąc się lekko — Naprawdę dobrze się bawiłam, ale chcę tylko wrócić do domu.
— Vicki — MJ ponownie próbowała do niej przemówić — Zaczniesz pragnąć krwi, wszędzie i dopóki jej nie dostaniesz, poczujesz, że nie masz jej już dość. Musisz być ostrożna.
Vicki tylko jęknęła.
Damon wciąż ją blokował, więc zaczęła go lekko uderzać.
— No dalej — minęła chwila, zanim nadprzyrodzona siła udzieliła jej pomocy — Rusz się.
W końcu go minęła, ale się potknęła.
— I już zaczynasz się rozpadać — Damon nie wydawał się zbytnio przejęty, ale przynajmniej w pewnym stopniu starał się ją tam zatrzymać.
— I już idę do domu.
— Okej, w porządku — Damon usiadł na kanapie — Po prostu cię ostrzegam.
— Vicki, nie możesz wyjść — MJ zamknęła drzwi przed twarzą Vicki ruchem ręki.
— Pozwól jej — Damon przewrócił oczami, zmieniając melodie — Powinna iść. Właściwie, gdybym był na jej miejscu, zatrzymałbym się w domu swojego chłopaka.
— Taa, cokolwiek — Vicki pchnęła drzwi i wybiegła.
— Powiedz Elenie, że mówię cześć — Damon zadrwił — I jeśli zobaczysz Stefana, powiedz mu, żeby do mnie zadzwonił.
MJ poszła za nią, ale tym razem Damon popędził przed nią.
— Myślę, że zauważasz, że mamy niedokończone sprawy.
MJ położyła dłoń na jego klatce piersiowej, robiąc się czerwona, a on upadł na kolana.
Puściła i przeszła obok — Sprawa zakończona.
— Tylko kim ty jesteś? — Damon powoli usiadł.
— Kimś, komu udało się po królewsku wkurzyć cię w krótkim czasie.
— Daj spokój, nie jestem taki zły.
— Trzecia próba zabicia mnie w ciągu ilu dni?
— Ciągle przychodzisz do mojego domu bez zaproszenia.
— W takim razie naucz się zamykać drzwi wejściowe.
Odwróciła się, żeby wytrzymać jego spojrzenie, gdy wstał. Czekała, aż wykona następny ruch. Chciała, żeby wykonał kolejny ruch. Chciała kolejnej walki.
— Powinnam cię teraz zabić — zmrużyła oczy.
— Nie byłabyś w stanie — Damon jednak nie atakował — Znam wystarczająco dużo czarownic, żeby to wiedzieć.
— Nie znasz, mierda.
— Wiem, że wszystkie robicie, co wam każą — Damon znał czarownice przodków — Nawet jeśli doprowadza cię to do wściekłości, a potem znajdujesz małe luki, aby płatać paskudne sztuczki, ale ostatecznie wszyscy po prostu kończycie martwe, ponieważ nikt z was nie ma odwagi wyrządzić krzywdy.
MJ wyciągnęła rękę do przodu, powodując pęknięcia naczyń krwionośnych w jego mózgu. Chwycił się za głowę z bólu.
— Zabiłeś niewinnych cywilów. Znęcałeś się nad Caroline. Już raz wysłałeś Vicki do szpitala, a teraz ona musi zdecydować, czy żyć, czy umrzeć! — MJ przyjęła to wszystko, strzelając — Wybór, o który n najwyraźniej nie prosiła. Zabiłeś swojego wuja; chcesz, żeby twój brat żył w ciągłym obwinieniu za twoje wpadki.
Za każdym razem, gdy naczynia się zagoiły, ponownie je łamała.
— Nie masz pojęcia do czego jestem zdolna, kiedy spotykam ludzi takich, jak ty.
Jego oczy zaczęły krwawić.
— Ona będzie się karmić — w jego oku błyszczała iskra, nawet gdy to on leżał na podłodze i przegrywał.
Nawet, jeśli Vicki nie da się zmusić, jeśli poczuje się, jakby miała wypadek narkotykowy, uda się do miejsca, w którym nie będzie się czuła, jak wariatka. Okazjonalnie chodziła do swojego narkomanowego chłopaka, a potem chciała się nim pożywić.
MJ puściła swoją rękę i wybiegła za drzwi.
Jej zaklęcie lokalizujące było nadal aktywne, więc MJ nie musiała nawet wysyłać SMS'ów do Eleny czy Jeremy'ego z prośbą o adres, a poza tym oznaczało to, że wiedziała, że idzie we właściwe miejsce. Vicki zawsze mogła ich zaskoczyć, udając się do Tyler'a lub z powrotem do swojego domu.
Biegnąc, MJ starała się nie myśleć zbyt intensywnie.
Przejściowy wampir.
Vicki była wampirem przejściowym.
MJ znała podstawy, które mogą w tym pomóc. Wiedziała, że emocje Vicki będą wszechobecne, wzmożone, a to może być zarówno dobre, jak i złe. Mogłoby to jeszcze bardziej wzmocnić jej uczucia do Jeremy'ego, sprawić, że będzie chciała go chronić i sprawić, że będzie w stanie zwalczyć żądzę krwi, ale może też sprawić, że będzie bardziej zła, jeśli na cokolwiek zareaguje źle.
Przybyła do domu Gilbert'ów kilka sekund po Matt'cie.
Jeremy musiał do niego zadzwonić.
— Gdzie ona jest? — Matt wpadł do drzwi, a ona poszła za nim ścieżką.
— Tą drogą — Jeremy wskazał na jadalnię, gdzie MJ wsunęła się przez otwarte drzwi.
— Jest tu Vicki? — zapytała.
Chłopacy w końcu zauważyli ją stojącą za nimi.
— Taa — Matt skinął głową.
— Skąd to wiesz? — zapytał ostrożnie Jeremy.
— Słyszałam, jak policja mówiła o jej dokumencie tożsamości — technicznie rzecz biorąc, nie jest to kłamstwo — Znaleziono go w lesie i teraz wszyscy jej szukają.
— Co?
— Taa, Liz zapytała, czy ją widziałam — MJ szczęśliwie pozwoliła im założyć, że była z Caroline czy coś — Myślałam, że może tu być, ale nie chciałam mówić, na wypadek, gdyby coś brała.
— Cóż, to na pewno tak — Mattt pokręcił głową, gestem wskazując MJ, żeby podeszła.
Vicki siedziała na podłodze, oparta plecami o szafkę i z osłonami przeciwsłonecznymi na oczach. Mierda. MJ nawet nie pomyślała o pierścieniu światła dziennego. Nie wiedziała, jak go zrobić i musiała się dowiedzieć, jak pomóc Vicki prowadzić półnormalne życie, jako wampir.
Stefan takie prowadził.
Może MJ mogłaby zdekonstruować zaklęcie rzucone na niego i dowiedzieć się, jak je stworzyć. To znaczy, jeśli pozwoli jej przyjrzeć się temu z bliska.
— Masz pojęcie, co mogła wziąć? — Matt zapytał Jeremy'ego.
— Ja.. nie wiem.
MJ wiedziała.
To nie były narkotyki.
I tak by jej nie uwierzyli.
Matt podszedł ostrożnie do niej, pochylając się tak, aby ich głowy znajdowały się na poziomie i zdejmując zasłony. MJ nie miała pojęcia, jak Vicki zareaguje, gdy ją tam zobaczy, ale miejmy nadzieję, że była zbyt wytrącona z równowagi, żeby widzieć kogokolwiek poza Matt'em.
— Hej, Vic — było jasne, że znajdował się już wcześniej w podobnych sytuacjach — Jak się masz?
— Nie za dobrze, Mattie — potrząsnęła głową i wtuliła się we własną szyję — Cierpię.
— Okej, gdzie cię boli?
— Moje dziąsła. Boli mnie szczęka. Moje dziąsła...coś jest w moich dziąsłach i to boli.
Włożyła palce do ust i macała zęby.
Jej kły.
To wyszyły jej kły i sprawiły, że wypiła całą ich krew.
— Okej, cóż... — Matt wyciągnął rękę, żeby odciągnąć jej ręce w dół.
— Nie! — krzyczała — Po prostu mnie zostaw.
— Daj spokój, Vic. Nie bądź taka. Zabierzemy cię do domu.
— Po prostu to wyłącz!
— Hej, Vicki — MJ też podeszła i uklęknęła przy niej.
— Wyłącz to! — brzmiało to tak, jakby płakała.
— Wyłączyć co? — zapytał Jeremy.
— Mówienie, gadanie, po prostu to wyłącz!
MJ rozejrzała się po pokoju i zobaczyła telewizor. Głośność była cicha, z pewnością tego nie słyszała, ale dla raczkującego wampira prawdopodobnie brzmiało, to jak krzyk.
— Telewizja — MJ poinstruowała chłopaków — Wyłączcie telewizor.
Obaj też nie zauważyli, że tak było aż do tego momentu.
— Vicki, musisz to zjeść — MJ wyciągnęła z kieszeni gumę do żucia.
Tylko, że to nie była guma do żucia. MJ nie próbowała ją oszukać, żeby się przemieniła, ale czarownicze substytuty krwi były i tak i one ją uspokoiły, a jeśli Vicki zjadła więcej niż pięć, wypaliła dziąsła.
— Nie! — Vicki odepchnęła się od podłogi, minęła ją i Matt'a i stanęła w miejscu, z którego mogła widzieć telewizor — Nie, nie, nie.
Jeremy dołączył do niej, podczas gdy Matt szukał u MJ jakichkolwiek wyjaśnień.
Jeremy nagle się odezwał — Tam byliśmy ostatniej nocy.
Logan Fell stał przed cmentarzem.
Matt także wstał, żeby obejrzeć raport — Co się stało, Vic?
— Vicki — MJ podniosła rękę, pokazując, że przyszła w pokoju — Weź gumę, daje trochę cukru, to pomoże.
— Mówiłaś, że Liz...dzwonię po policję — Matt poszedł wyciągnąć telefon.
— Nie — Vicki go złapała — Nie rób tego.
— Co się stało po moim wczorajszym wyjściu, Vicki? — Jeremy sięgnął do niej, ale odepchnęła go z taką siłą, że poleciał na tył kanapy i na podłogę.
MJ szybko go podniosła, podczas gdy Matt został przy siostrze.
— Jest okej — Jeremy klepnął MJ w rękę — Jest okej.
— Cholera, Vic.
— Vicki — MJ starała się, aby jej głos był tak nonszalancki i miękki, jak to tylko możliwe — Naprawdę myślę, że powinnaś się położyć.
Frontowe drzwi się otworzyły, Stefan i Elena weszli i rozejrzeli się, zdezorientowani. Stefan ponownie pochwycił jej wzrok i oboje wymienili spojrzenia.
"Wszystko okej?"
"Damon"
Bardzo krótka wymiana zdań, która powiedziała wszystko, co trzeba.
— Co się dzieje? — zapytała Elena, najpierw patrząc na Matt'a, potem na MJ i Stefana.
— Ona jest naprawdę naćpana — Matt pokręcił głową.
Elena zrobiła krok do przodu, żeby lepiej się przyjrzeć Vicki, ale Stefan stanął pomiędzy nimi i położył dłoń na twarzy Vicki — Vicki, spójrz na mnie. Skup się.
Uniósł jej podbródek, tak że musiał na nią patrzeć i przy każdym słowie obniżał głos.
— Nic ci nie będzie. Wszystko będzie dobrze.
Vicki skinęła głową w jego uścisku, więc cofnął się o krok i poprowadził ją w stronę Jeremy'ego i Matt'a.
— Zabierzcie ją do łóżka. Zasłońcie rolety. Nic jej nie będzie. No dalej — nikt się nie poruszył — No dalej.
MJ dała im znak, żeby się ruszyli i w końcu wkroczyli do akcji. Musiała porozmawiać ze Stefanem i prawdopodobnie z Eleną, bez podsłuchiwaczy. Matt przez cały czas trzymał Vicki za rękę, gdy Jeremy ich prowadził, a kiedy Elena poszła coś powiedzieć, MJ podniosła swoją rękę.
5
4
3
2
1
Koniec ze skrzypieniem desek podłogowych na stopniu. Pozostali byli poza zasięgiem i nie mogliby ich usłyszeć.
— Czy Jeremy cię zaprosił, bo ja tego nie zrobiłam — Elena wpadła w panikę.
— Nie jestem wampirem.
Elena zamarła.
— Nie jesteś?
— Nie — MJ zmarszczyła twarz — Obrzydliwe.
— Ale - ale wiesz o wampirach?
— Wiem o wampirach — MJ skinęła głową.
— Wiesz, co jest nie tak z nią?
— Taa — MJ skinęła głową i spojrzała na Stefana — Chociaż on będzie wiedział lepiej.
— Chcę tylko wiedzieć, jak to się stało — przeczesał dłonią swoje idealne włosy.
— O czym rozmawiamy? — zapytała Elena z napiętą twarzą i zdesperowanym głosem.
— O przemianie — MJ odpowiedziała.
— Przemianie?
— Tak się dzieje, gdy ktoś staje się wampirem — wyjaśnił Stefan.
— Co?
— Damon musiał do niej dotrzeć — Stefan się skrzywił.
— Atak zeszłej nocy, ciała na cmentarzu — MJ ich dogoniła — Oni wszyscy byli przez niego. Jakimś cudem przeżyła, uzdrowił ją odrobiną krwi, a potem zabił.
— Ale nie piła jeszcze ludzkiej krwi — Stefan sprawdził.
— Nie.
— Piła żadnej krwi? — zapytała Elena.
— Musi się żywić ludzką krwią — wyjaśnił Stefan.
— A, co jeśli tego nie zrobi?
— Umrze — wyraźnie nienawidził konieczności mówienia tego Elenie — Może mieć tylko kilka godzin.
MJ spojrzała na podłogę — My - ty musisz z nią porozmawiać, dać jej odpocząć, żeby mogła przypomnieć sobie, co się stało i zdać sobie sprawę z wyboru, którego musi wcześniej dokonać. Daj jej szansę na dokonanie wyboru.
— Wybór picia ludzkiej krwi — oddech Eleny przyspieszył i chwyciła się krawędzi sofy — Jest teraz na górze z Jeremy'm.
— Jest dobrze — zapewnił ją Stefan —Jak powiedziała MJ, ona jeszcze nie wie, co się z nią dzieje.
— Więc, kiedy się dowie?
— Eleno — MJ położyła dłoń na jej dłoni, ale została odepchnięta — Część Vicki jest nadal człowiekiem, człowieczeństwo wiąże się z emocjami, emocjami, które oznaczają, że troszczy się o Jeremy'ego, powoli wszystko, co kiedykolwiek wiedziała, co dotyczy wampirów, powróci i ona dokona wyboru, czy pić, czy nie.
Elena odwróciła się, żeby spojrzeć na Stefana — Dokonałeś sam tego wyboru?
Na schodach rozległy się kroki, Matt wracał na dół, żeby do nich dołączyć, zostawiając Jeremy'ego samego. Potem rozległo się ciche dudnienie i ktoś zbiegł po schodach.
— Vic..— Matt próbował ją powstrzymać przed wyskoczeniem przez drzwi, ale był za wolny — Vicki!
Wybiegł na podjazd, cała trójka wybiegła za nim, Jeremy praktycznie spadł ze schodów, próbując ją złapać.
— Było w porządku, a potem po prostu...po prostu spanikowała! — wyjaśnił, rozglądając się, żeby zobaczyć, dokąd poszła.
— Pójdę ją poszukać. Zadzwońcie do mnie, jeśli coś usłyszycie — Matt pobiegł do swojego samochodu.
— Mogę ją wyśledzić — wyszeptał Stefan.
Elena skinęła głową — Idź.
— Bądź bezpieczna — pocałował ją w policzek.
— Też jej poszukam — MJ poszła z nim do wyjścia.
— Jeśli nie jesteś...wiesz...jak możesz pomóc? — Elena nie chciała być niegrzeczna, była po prostu w bardzo stresującej sytuacji.
Cały jej pogląd na świat musiał się zmienić.
— Nie jestem taka, jak on, ale nie jestem też taka, jak ty — MJ stuknęła palcami — Stefan, postaraj się ją znaleźć, dopilnuję, żeby Damon nie mógł wejść.
Stefan skinął głową i pobiegł, aż zniknął im z pola widzenia, wampirzą szybkością odszedł.
— Jeremy, wejdź do środka — poinstruowała Elena.
— Chcę pomóc.
— Możemy pomóc, zostając tutaj, na wypadek, gdyby wróciła.
Jeremy zrobił, co mu kazano i wrócił do domu, a MJ wyciągnęła długopis z jej kieszeni.
— Obiecuję, że ślady same znikną i pomogą — zaczęła rysować te same symbole, które narysowała na swoich drzwiach, na ramie drzwi Eleny.
— Co ty robisz? — oczy Eleny się rozszerzyły.
— Urok ochronny — wepchnęła Elenę do domu — Damon został zaproszony, to go powstrzyma na kilka godzin, ale ciebie też zatrzyma. Jesteś człowiekiem, przejście przez granicę złamie zaklęcie i nie możesz przerysować, więc...
— Więc, mam tu po prostu siedzieć?
— Jesteś głównym celem Damon'a — MJ miała nadzieję, że Stefan wyjaśnił Elenie Damona podczas ich rozmowy — Chcesz spacerować, gdy robi się ciemno, a on może swobodnie biegać.
Elena wiedziała, że ona ma rację.
— Powiem ci, jeśli znajdziemy Vicki, ale do tego czasu bądź bezpieczna.
MJ odwróciła się, ale Elena zawołała ją z powrotem.
— Tamtej nocy powiedziałaś, że jesteś czarownicą.
— Powiedziałam.
— Babcia Bonnie zawsze jej powtarza, że jest czarownicą.
— Bo jest.
— Jak - jak to wszystko jest możliwe?
— Nie wiem Eleno, urodziłam się na tym świecie, to zawsze była moja rzeczywistość, ty - Vicki nie jest jedyną osobą, która musi dokonać wyboru tej nocy — MJ potarła czoło — Kiedy już tam wejdziesz, nie możesz dokładnie wrócić.
Mówiąc to, MJ zostawiła Elenę stojącą tuż w jej domu.
Musiała znaleźć Vicki, jej zaklęcie śledzące będzie na nią czekać w samochodzie i musiała przynieść zapasy. Potrzebowała worka krwi, fiolki z krwią czy czegoś innego, żeby Vicki nie miała przypadkowo dodać liczby ciał, które Damon gromadził w mieście.
Gdy MJ podążała za mapą do lasu, wpadła na Stefana. Miała trzy fiolki środków, które miały sprawić, że Vicki poczuje się trochę lepiej, po tym, jak nakręciła się w samochodzie i czuła się trochę oszołomiona. Trzymanie zaklęcia śledzącego przez cały dzień bardzo ją wykańczało.
Stefan położył rękę na jej ramieniu, kiedy zachwiała się na chwilę — Wszystko w okej?
— Taa, po prostu magia wykańcza — wcześniej rzuciła potężne zaklęcie, a potem wypiła trochę wspomagacza, ale potem rzuciła także zaklęcie śledzące i zaatakowała Damona. Zakładała, że użyła do tego tylko magii, którą wyssała z Damona, ale musiała wydobyć z siebie więcej, niż przypuszczała.
— Magia wykańcza? Czarownice tracą magię na niskim poziomie?
— Normalnym syfonom kończy się magia, normalnym czarownicom załamuje się po zaklęciu, ja zaczynam brakować.
Stefan przetworzył użycie słowa "normalny".
— Pewnego dnia będziesz musiała dać mi prostą odpowiedź, wiesz o tym prawda?
— Pewnego dnia — skinęła głową.
Spojrzał na nią surowo.
— W porządku, czy słowo Floare ci coś mówi?
— Nie.
— Okej, cóż to twoje pierwsze zadanie. Sprawdź to.
— Nie mam w domu książki o historii czarownic.
— W takim razie to rozmowa na inny czas, bo widzę Vicki — MJ pobiegła do przodu.
Vicki siedziała pod drzewem, niedaleko miejsca zbrodni, z kolanami przyciśniętymi do piersi i łzami spływającymi po jej twarzy. Spojrzała na ich dwójkę.
— Zaczynam przypominać sobie różne rzeczy.
MJ przykucnęła, żeby nie czuła się osaczona.
— Kim jest, co powiedział — wskazała na Stefana — Pamiętam cię...szpital...dach, wszystko wraca — spojrzała na MJ — Ty leczyłaś moją szyję, mówiłaś o wbiciu mu kołka.
— Wszystko będzie dobrze Vicki — była taką małą kłamczuchą.
— Tak bardzo mi przykro — zaczął Stefan — Damon nie miał prawa ci tego zrobić.
— Powiedział, że muszę się karmić — Vicki rozglądała się rozpaczliwie — Co się stanie, jeśli tego nie zrobię?
— Szybko znikniesz...I wtedy wszystko się skończy.
— Będę martwa.
MJ podała Vicki swoją rękę do potrzymania. Kontakt z człowiekiem zawsze pomagał w takich chwilach, chyba że dana osoba wpadła we wściekłość z powodu krwawej desperacji.
— Nie chcę tego — Vicki pokręciła głową.
— Wiem. Będzie dobrze — Stefan mógł wstać, bo wiedział, jak sprawić, by wyglądał przyjacielsko — Wszystko będzie z tobą okej. Mogę ci pomóc.
— Będzie lepiej?
Cóż, to trudne pytanie.
— Będzie lepiej? Czy będzie ze mną lepiej?
Brak odpowiedzi.
To nie było miejsce dla MJ, żeby się wypowiadać, biorąc pod uwagę, że tak naprawdę nie była wampirem, mogła tylko rozmawiać o rzeczach, które widziała, ale Vicki przyjęła ciszę jako odpowiedź.
— Chcę iść do domu. Zabierzecie mnie do domu?
— Okej — kiedy Stefan sięgnął do przodu, został trafiony maleńką kulą, a odgłosy wystrzałów wypełniły małą polanę.
Krzyknął i upadł na ziemię, podczas gdy MJ podniosłą Vicki na nogi i pchnęła ją za drzewo. Poza polem widzenia.
— Nie!
Następnie MJ położyła dłoń na ustach Vicki.
— Nie ma sensu się ukrywać, wiem że tu jesteście — Logan Fell do nich podszedł i oddał kolejny strzał w stronę Stefana.
Oddał dwa strzały, a MJ instynktownie stanęła przed Vicki.
Kiedy Logan stał nad ciałem Stefana, wyciągając kołek z kieszeni, pojawił się Damon i go ugryzł.
Gdy MJ patrzyła, jak życie uchodzi z Logan'a, ona również upadła na ziemię, jej ramię krwawiło z dwóch miejsc, dwie drewniane kule. Vicki ściskała ją śmiertelnie mocno i MJ nie wiedziała, czy zrobiła to z troski, czy z potrzeby wypicia jej krwi.
Damon pochylił się nad bratem i wyciągnął z niego kule.
— To drewno — spojrzał na MJ, jej oddech stał się ciężki — Wiedzą, ale jeśli ktoś ma cię zabić, to będę ja — zaczął przeszukiwać Stefana, podczas gdy on się leczył — Mój pierścień?
Stefan wyciągnął go z kieszeni i rzucił w niego.
— Mm-hmm.
— Krew — Vicki wciąż ją trzymała.
— Vicki — MJ zmusiła się do siedzenia — Porti — dwie kule wyleciały jej z ramienia, więc zmusiła się do zamknięcia ust, aby stłumić wydawany przez siebie krzyk.
— Nie - nie! — Stefan próbował dosięgnąć, ale nie mógł.
— Krew — Vicki pochyliła się do przodu.
— Vicki! — MJ próbowała ją odepchnąć, mrowienie w jej palcach naprawdę nie pomagało w tej sytuacji.
— Przepraszam — pojawiły się jej kły, żyły urosły pod oczami, a potem jej oczy zrobiły się czerwone — Tak bardzo przepraszam.
Wgryzła się w szyję MJ, a kiedy krzyknęła, udało jej się poruszyć rękami, splatając je za sobą, tak że na jej skórze pojawił się pewien wzór. Odepchnęła Vicki z nadprzyrodzoną siłą.
Szpilki i igły stawały się coraz silniejsze.
MJ nie chciała skrzywdzić Vicki, nie miała zamiaru jej wysysać, chyba że ona też to zrobiła, ale nie chciała też być jedyną osobą, która miałaby się dowiedzieć, czy Vicki była rozpruwaczem, czy nie.
Krew pokryła usta Vicki, gdy wstała i cofnęła się od nich. Wytarła ją, patrząc na krew na swoich dłoniach, a potem wróciła do rany, którą zadała na ramieniu MJ.
— Tak bardzo przepraszam — odwróciła się i uciekła.
MJ była zbyt słaba, żeby ją gonić, Stefan także, a Damon wydawał się zupełnie nie wzruszony.
— Oops.
— Ty dupku! — krzyknęła na niego MJ.
Spojrzał na nią leżącą na podłodze, spojrzał na Stefana, potem na niebo. Ugryzł się w nadgarstek i zaoferował jej swoją krew.
— Nie ma mowy.
— Wypij ją, a się uleczysz.
To był miły gest.
— Nie.
— Przestań narzekać — przewrócił oczami — Mógłbym cię teraz zabić.
— I dlaczego tego nie zrobisz?
— Jesteś wiedźmą, możesz się przydać — stał teraz nad nią i próbował przycisnąć jej usta do swojego nadgarstka. Wymknęła się, przez co zaczął krzyczeć — Dlaczego musisz być taka trudna?
— Nie piję krwi wampira — miała z tym pewne złe doświadczenia — Mogę się uleczyć i nie mam zamiaru pić, kiedy ostatnią dziewczynę, której dałeś, też przemieniłeś w to samo.
— W porządku — Damon się odwrócił. Wychodząc, zdawało się, że zauważył coś na ziemi, zatrzymał się, żeby to podnieść, po czym kontynuował, nie oglądając się drugi raz na swojego brata.
MJ zmusiła się do siedzenia, grzebiąc w kieszeniach w poszukiwaniu leczniczej pasty i zastanawiając się nad małym zaklęciem, które mogłaby wykonać w swojej głowie.
— Vindeca Cicatricle — powtarzała to zdanie, wcierając pastę w ramię. Stefan na nią patrzył — Chcesz trochę?
On też usiadł kręcąc głową — Powinnaś była wypić krew, mówiłaś, że masz mało magii.
Patrzył na nią z daleka.
— Powinnaś pić krew, weź, weź, weź trochę mojej.
— Nie — pokręciła głową — To sprawa Floare, nie piję krwi wampira, chyba że leżę na łożu śmierci.
— Zostałaś dwukrotnie postrzelona i ugryziona przez wampira, ale nie wystarczająco blisko dla ciebie?
— Przeżyłam gorsze.
To sprawiło, że znów na nią spojrzał, a potem zobaczył krew i wstał, odsuwając się powoli.
— ...Jesteś rozpruwaczem? — zapytała ostrożnie MJ.
Nie odpowiedział.
Wiedziała, że nie jest wampirem pożerającym ludzi, tyle powiedział.
— W porządku, Stefan, nie jesteś pierwszym, którego spotkałam.
— To skomplikowane.
— W porządku, wampirzy styl życia nie jest dla każdego — czuła, że czuje się coraz lepiej — Ufam, że mnie teraz nie zjesz.
— Nie powinnaś.
— Cóż tak, więc weź oddech, idź i powiedz Elenie, co się stało, a potem napisz do mnie, gdzie się spotkamy by polować na Vicki.
— Musisz odpocząć.
— Nic mi nie będzie.
— MJ.
— Damon odzyskał pierścień, reporter lokalnych wiadomości nie żyje, szeryf wie o wampirach, a my mamy nowicjusza na wolności — tego było dużo — Mogę odpocząć później.
Ponownie spojrzał na kobietę.
— Mam bandaże w samochodzie, pójdę po nie i spotkamy się po tym, jak umówisz się z Eleną.
— Okej — zniknął i prawdopodobnie desperacko pragnąc uciec od niej i ciała Logan'a Fell'a.
Przyjrzała mu się uważnie. Ten facet był reporterem wiadomości, członkiem rodzin założycielskich i łowcą wampirów. MJ spojrzała na pistolet w jego dłoni, ostrożnie go podnosząc, nie dotykając niczego innego. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała, były odciski palców, które znalazły się w raporcie kryminalistycznym, ale pistolet strzelający drewnianymi kulami? I wystrzelił z nich wystarczająco szybko, by trafić wampira...cóż, to mogło się przydać.
Rozdział posiada : 7020 słów
Damy radę dobić 10 gwiazdek?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top