Poradnik Studencki

Zauważyłam, że jest pewna część młodzieży Wattpada, której znudziło się już pisanie o gimnazjach i liceach, chętnie zabiera się za umiejscawianie swoich bohaterów na studiach.

Jak nietrudno się spodziewać, jest to bogato okraszone stereotypami, zgadywankami, generalnie nikt nie spodziewa się po osobach które nie studiowały wiedzy na temat tego, jak to wygląda, a jednak utrzymanie realizmu byłoby z pewnością czymś wartym uwagi.

Tak więc w punktach przedstawię, jak wygląda to całe legendarne studiowanie - i mam nadzieję, że komuś się to wiedza przyda, nie tylko tym, którzy chcą o tym pisać, ale także tym, którzy są ludzko ciekawi tego tematu, bo obstawiam że ten okres życia jeszcze ich czeka.

1. Kalendarz uniwersytecki

Generalnie każdy uniwersytet ustala sobie plan zajęć nieco inaczej, ale generalnie, semestr zimowy (ten pierwszy) zaczyna się w październiku i kończy w okolicy stycznia - lutego. Na początku jest wykład inauguracyjny - takie rozpoczęcie roku, na który uczęszczają tylko osoby z pierwszego roku, tak naprawdę nikogo innego tego typu wydarzenia nie interesują.

Semestr zimowy kończy się trwającą dwa tygodnie (z reguły) sesją egzaminacyjną. Na naszym uniwersytecie potem jest jeszcze tydzień sesji dla studiów niestacjonarnych ('weekendowych'), który dla nas jest tygodniem wolnym. Nie ma ferii zimowych (są ferie w trakcie świąt, majówka i wakacje).

Potem zaczyna się semestr letni, a kończy się on około czerwca, ponownie - sesją egzaminacyjną.

Poprawy egzaminów są ustalanie odgórnie w tzw. sesji poprawkowej. Każdy uniwersytet sam ją sobie wybiera, na naszym poprawa semestru zimowego trwa przez pierwsze półtora miesiąca semestru letniego, a poprawa semestru letniego - przez cały wrzesień.

2. Obowiązek uczęszczania

Teoria mówi, że ćwiczenia (coś jak zwykłe zajęcia w szkołach) są obowiązkowe, a wykłady są dobrowolne. W praktyce, wszystko zależy od profesora, no i nie spotkałam się jeszcze z sytuacją, by ktoś rzeczywiście sprawdzał obecność na wykładach.

Generalnie na ćwiczeniach obecność trzeba sprawdzać; wyglądają one dosłownie jak normalne zajęcia w liceum, tylko bardziej 'samodzielnie'. Tyle że niektórych nauczycieli (nie jest ich zbyt wiele, no ale są) nawet nie obchodzi, kogo uczą, więc generalnie nie sprawdzają obecności. Co nie znaczy, że frekwencja nagle upada. Zajęcia na studiach to zupełnie inny poziom niż w liceum i nie uczęszczając na nie regularnie, naprawdę ciężko jest ogarnąć co się dzieje.

Podczas gdy ćwiczenia są prowadzone w małych grupach, grupy wykładowe są stworzone z paru grup ćwiczeniowych. Obecności się nie sprawdza, a frekwencja zależy tylko i wyłącznie od tego, czy wykładowca jest na tyle zachęcający, by warto było chodzić (tudzież od tego czy przedmiot jest na tyle ciężki, by nie warto go było olewać). Niektórzy wykładowcy mają w zwyczaju raz - dwa razy w semestrze puszczać do obiegu listę, i generalnie krąży legenda, że jeśli ktoś się na tę listę wpisze, w rezultacie będzie miał z automatu zaliczenie. Chociaż często lista tylko straszy i nie wyciąga się z tego potem żadnych konsekwencji.

3. Zaliczenie

Oprócz wymienionych przedtem przedmiotów - wykładów i ćwiczeń - są jeszcze laboratoria i seminaria. Laboratoria działają podobnie jak ćwiczenia, natomiast seminaria przygotowujące do napisania pracy licencjackiej/magisterskiej mają miejsce generalnie raz w miesiącu. 

Tak naprawdę jest to godzina w miesiącu zajęć, natomiast kontakt z promotorem - osobą, która prowadzi seminarium - odbywa się w większym stopniu nieoficjalnie (przez maila/w trakcie konsultacji).

Generalnie, żeby móc przystąpić do egzaminu, trzeba zaliczyć odpowiadający mu przedmiot (chyba, że takiego nie ma). Znaczy to tyle, że jeśli mam wykład z matematyki i ćwiczenia z matematyki, to jeśli nie zdam ćwiczeń, nie przysługuje mi prawo do przystąpienia do egzaminu. W rezultacie przenosi się to od razu na sesję poprawkową, czyli muszę najpierw poprawić ćwiczenia, a dopiero potem przystępować do egzaminu. Proces ten może różnić się w zależności od polityki placówki.

Nie zaliczenie jakiegokolwiek przedmiotu w sesji poprawkowej może - ale nie musi - wiązać się z wydaleniem ze studiów. Na Jagiellońskim (z tego co wiem) tak się dzieje, u nas - przysługuje prawo do płatnego zaliczenia warunkowego. Przedmiot trzeba zaliczyć w następnej sesji.

Zaliczenie ćwiczeń to kolokwium - nie używa się tu pojęcia 'test' czy 'sprawdzian'. Kolokwium - w skrócie 'kolos' - to podsumowanie całego semestru lub też jego połowy (w zależności od nauczyciela/liczby zajęć są tu jedno lub dwa kolokwia na semestr). 

Forma egzaminu zależy od wykładowcy. Może to być test, opisówka, generalnie forma ustna jest obecnie wymierająca, ale też się zdarza (zależy głównie od liczebności grupy, no i przedmiotu). 

I nie łudźcie się, sławne indeksy (książeczki z ocenami) są obecnie również na wymarciu. Praktycznie wszędzie używa się już systemu elektronicznego, a indeksów nie ma wcale.

4. Zakwaterowanie

Zacznijmy od tego, że to nieprawda, że wszyscy studenci mieszkają w akademikach. W akademikach mieszkają ci z najmniejszym budżetem, którzy studiują z dala od domu rodzinnego. Generalnie nie ma czegoś takiego jak pokoje jednoosobowe, a jeśli są, to są najdroższe. Osobna łazienka (a nie dla np. paru pokoi) również podwyższa cenę. Cena akademika naszego uniwersytetu w Katowicach waha się w przedziale 250 - 500 za miesiąc. Nierzadko na weekendy wraca się do domu (uzupełnić zapasy pożywienia).

Niektórzy wynajmują mieszkania, chociaż najczęściej jest to wynajęcie 'na spółkę' w 2-4 osób. Z reguły samo zakwaterowanie jest opłacane przez rodziców, natomiast studenci nierzadko muszą wtedy pracować - najczęściej na pół etatu, w sklepach czy magazynach, bardzo rzadko na początkowym etapie jest to coś związanego z ich kierunkiem, dopiero z czasem, gdy kwalifikacje zawodowe nieco się podniosą, można sobie na coś takiego pozwolić. 

Praca na studiach - nie okłamujmy się - zabiera bardzo dużo czasu. Z doświadczenia wiem, że te osoby najczęściej mają problem z 'ogarnięciem' programu zajęć, z reguły nie przychodzą na większość wykładów i nierzadko mają problem z zaliczeniem.

Najwygodniejsze bez wątpienia jest mieszkanie z rodzicami, które wciąż nie jest jakimś minimalnym odsetkiem - wbrew pozorom najwięcej osób wybiera uniwersytety na tyle blisko domu, by nie musieć się przeprowadzać i móc nieco 'przedłużyć' dzieciństwo.

Inna rzecz, którą warto pamiętać - akademiki nie zawsze znajdują się blisko samego uniwersytetu. U nas jest to ponad pół godziny autobusem, a korki dodają jeszcze więcej. 

W akademikach mieszkają też obcokrajowcy z programu Erasmus i innych wymian studenckich.

No i nie można w nich mieć zwierząt (ale można próbować przemycić mrówki).

5. Życie studenta

Nie, nie każdy student pije i baluje całymi dniami. 

Ale OK, jest takich sporo.

Generalnie, akademiki są wylęgarnią alkoholików. Nie oszukujmy się. Właśnie one dają najwięcej luzu, a w porównaniu do mieszkań, nie wymagają jeszcze takiej dojrzałości.

Najwięcej szału jest na początku roku, gdy ludzie próbują się 'integrować', zaraz po sesji, no i przy okazji Juwenaliów - takiego jakby konwentu studenckiego, który polega na tym że dużo się dzieje, nikogo nic nie obchodzi, i generalnie na pochodzie w zeszłym roku łaził facet przebrany za krewetkę, a jacyś kolesie obudowali rower robiąc z niego czołg. No i ten czołg miał maskę ze zgniecionych puszek po piwie. Kiedyś pokażę wam zdjęcie.

Generalnie poziom nauki w liceum czy gimnazjum a na studiach to niebo a ziemia, tak więc na naukę rzeczywiście trzeba poświęcać sporo czasu i przygotowywać się samodzielnie (mówi wam ktoś kto przez 3 lata liceum zrobił w domu może jeden pełny rozdział zadań z matmy). Czas na życie osobiste jest - ale często trzeba niestety wybierać, a zły wybór wiąże się ze stresem i problemami w przyszłości. Wybierajcie mądrze. He. He.

6. Parę dodatkowych uwag

Poszczególne wydziały uniwersytetów nierzadko mają osobne budynki, które mogą znajdować się w skrajnie różnych miejscach na mapie (np. Wydział Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach ma siedzibę w Sosnowcu).

To, czy jest obowiązek uczenia się języków, zależy od polityki uczelni i kierunku. Ja mam dwa języki których uczę się przez dwa pierwsze lata. Niektórzy mają jeden, albo przez jeden rok, albo nie mają ich wcale.

Zajęcia z WF-u wypełniają lukę czasową. W sensie, nawet jak pójdziecie na co inne niż AWF, bardzo możliwe że dalej będziecie je mieć. Chociaż raczej nie przez cały okres nauczania. U nas był to tylko pierwszy rok.

W pewnym momencie nauczania wybieracie sobie promotora - wykładowcę z dużym doświadczeniem, który pomoże wam pisać pracę licencjacką (tudzież każdą inną, zależy od trybu czy stopnia studiów). Seminaria to zajęcia z tym promotorem, na których mówi wam co, gdzie i jak.

Temat pracy licencjackiej wybieracie sami, chociaż musi się wiązać z tematem studiów czy waszą specjalnością (to taka podgrupa kierunku studiów, wybierana z reguły w trakcie). Czasami macie listę i 'zapisujecie się' na dany temat. Praca licencjacka ma średnio 50-100 stron, i nie, nie jest to powieść obyczajowa. 

Przedmioty które możecie sobie wybrać, w porównaniu do tego jak to wygląda w USA na przykład, to naprawdę mały element wszystkich. Są to tzw. przedmioty swobodnego wyboru, ale jest ich - generalnie - niewiele. W zależności od specjalności, będziecie mieć kilka przedmiotów innych niż osoby z innych specjalności, ale tego też nie wybieracie sami.

Z reguły nie ma uniwersalnych podręczników do danego przedmiotu. Wykładowca/ćwiczeniowiec daje wam listę książek z których powinniście korzystać. Czasem musicie je kupić, czasem skserować, czasem wypożyczyć z biblioteki akademickiej. Generalnie nie szukacie ich w antykwariatach - prędzej na stronach jak olx lub grupy uniwersyteckie, gdzie starsi studenci chętnie się ich pozbywają.

Nie ma dzwonków. Wykładowca wypuszcza was, gdy uzna to za stosowne. Niektórzy mają tendencję do wypuszczania przed czasem, rzadko kiedy przedłużają. 

Tak zwany 'kwadrans studencki' nie zdarza się nie wiadomo jak często. Mi się zdarzył raz. Niektórzy wykładowcy na pierwszych zajęciach zapowiadają, że u nich on nie obowiązuje, i wtedy musicie czekać (dla niepewnych - jest to sytuacja w której wykładowcy nie ma przez 15 minut i wtedy teoretycznie możecie sobie iść do domu).

Czesne opłaca się tylko na studiach niestacjonarnych i na uniwersytetach prywatnych. Była podobno próba sprawienia, aby tylko część kierunków była fundowana z budżetu państwa (jakaś ustawa), ale szczerze mówiąc nie wiem, jak to się skończyło.

Liczebność na wykładach naprawdę waha się od 10 do 200. Naprawdę.

Rektor to taki dyrektor całego uniwersytetu, a dziekani odpowiadają za konkretne wydziały. Wydział składa się z iluś-tam kierunków.

Generalnie sprawy załatwiacie w dziekanacie, czyli takim sekretariacie podporządkowanym waszemu wydziałowi. 

Nie. Ma. Wychowawców.


Oczywiście starałam się, żeby ten opis był w miarę uniwersalny, ale tak naprawdę spora część uwarunkowań zależy od polityki konkretnego uniwersytetu. Jest tu znacznie większa dowolność niż na niższym szczeblu nauczania.

Jeśli tylko macie jakiekolwiek pytania - śmiało piszcie w komentarzach!

Zapraszam również do reklamowania waszych książek, jeśli tylko próbujecie pisać coś o uniwersytetach - chętnie zajrzę :3

Pozdrawiam~!

(i tak, tak, ja żyję)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top