𝐀𝐑𝐄 𝐓𝐇𝐄𝐘 𝐃𝐀𝐓𝐈𝐍𝐆?
James przechodził chwilowe załamanie nerwowe.
Działo się wokół niego za dużo, by mógł to przetrawić. Najpierw Syriusz trafił do szpitala. Potem jego drużyna straciła szukającego. Syriusz wyszedł ze szpitala. Ten chłopak z Gryffindoru, którego nazwiska James nie pamiętał, trafił do Skrzydła przez nich, ale o tym nie powiedzieli. Drużyna ćwiczyła ostro, ale żaden chętny szukający się nie nadawał.
A potem... Amy zaczęła spędzać czas z Regulusem Blackiem.
Z początku zaczęła po prostu znikać. Szybko to zauważyli. Nikt nic nie wiedział, a Carver wszelkie pytania ignorowała. Normalnie stwierdziliby, że chodzi do biblioteki się uczyć, ale 1) nie było jej często zbyt długo nawet na to, 2) sprawdzali tam, ale jej nie było (swoją drogą, mina pani Prince na widok Huncwotów była czymś, co Gryfoni będą pamiętać już do końca życia).
Zaczęli myśleć, że może się z kimś spotyka. Syriusz stał się bardzo wkurzający, a reszta miała ciągle szerokie uśmiechy, próbując zagadać do Amy, któż to jest.
Nigdy nie odpowiadała. Po kilku tygodniach dowiedzieli się, dlaczego.
Szli akurat do Wielkiej Sali na kolację, kiedy zza zakrętu wyszła Amy. Chcieli do niej zagadać, ale wtedy za nią pojawił się ktoś jeszcze.
Cała ich czwórka stanęła jak wryta, kiedy zobaczyli Regulusa Blacka, kroczącego dumnie w swoich szatach Slytherinu, uśmiechniętego nieznacznie. Szedł tuż za Carver, mówiąc coś do niej. Dziewczyna przewróciła na to oczami, jednak jej usta rozciągnęły się. I wyglądała na szczerze, całkowicie i naturalnie radosną.
Syriusz był chyba najbardziej niezadowolony i zdziwiony ze wszystkich Huncwotów. Choć właściwie 'niezadowolony', to mało powiedziane. Prawdopodobnie rzuciłby się ze wściekłości na Regulusa, gdyby nie jego przyjaciele. Zdążyli go powstrzymać, zanim pięści poszły w ruch. A właściwie to Remus zdążył.
Potter był na tyle zdziwiony, że przez chwilę nie potrafił się ruszyć. Nawet kiedy Syriusz zacisnął pięści i chciał zrobić krok w stronę swojego brata, prawdopodobnie w celu uderzenia go, nie mógł — albo też nie chciał — go powstrzymać. Pierwszy zareagował Lupin, łapiąc przyjaciela za ramię i ciągnąc go tyłu.
— Hej, Amy, co tu się dzieje? Czemu szlajasz się po Hogwarcie z nim? – Syriusz odezwał się do dziewczyny, zaciskając zęby.
— Co wy tu robicie? — zdziwiła się Amy, odsuwając się nieznacznie od Regulusa. Jej mina wskazywała na to, że nie jest zadowolona ze spotkania. Z twarzy młodszego Blacka momentalnie zniknął uśmiech.
— Może na przykład idziemy do Wielkiej Sali? Jest kolacja. Też na nią idziecie? Bo jeśli tak, to chętnie do was dołączymy — ironia i żal jakie słychać było w słowach Syriusza, wskazywały na to, jak bardzo jest zraniony i zazdrosny, choć tak na prawdę nawet nie wiedział, co dokładnie jest między tą dwójką.
— Syriusz — Remus spojrzał na przyjaciela ostrzegawczo, jakby chcąc mu przekazać, że przesadza. Łapa jednak go zignował, kontynuując swoją wypowiedź.
— Chociaż nie, czekaj, przecież Regulus może nie być zadowolony z towarzystwa tylu Gryfonów. Właśnie, Regulus, jak to jest? Nie przeszkadza ci, że tyle czasu spędzasz z osobą półkrwi? Jak wy, Śmierciożercy, to nazywacie? Zdrajcą krwi? — teraz niemal pluł jadem.
W oczach Regulusa zapłonęła wściekłość. James nie widział, co chodzi po głowie Ślizgona, ale na pewno nie było to nic przyjemnego. W pewnej chwili co prawda miał wrażenie, że chłopak jest zadowolony ze spotkania z Huncwotami, jednak nie rozumiał dlaczego. W końcu też stwierdził, że mu się przywidziało.
— Na pewno mniej niż wtedy, gdy marnowałem go na ciebie — Regulus szybko przybrał kamienną twarz, widocznie nie chcąc pokazać wściekłości, którą, według Pottera, kipiał wewnątrz.
— Uspokójcie się — przerwała braciom Carver, kiedy Syriusz, cały czerwony, nabrał w płuca powietrza. — Regulus, widzimy się jutro — skinęła mu, popychając go lekko w przeciwną stronę, po czym podeszła do przyjaciół. — Na prawdę? Możecie się ogarnąć?
Regulus prychnął i chciał wrócić do kłótni, jednak po chwili się zamyślił, odwrócił na pięcie, i odmaszerował szybkim krokiem. Carver odetchnęła.
— My?! — Black złapał Amy za ramię. — Co ty, do kurwy, wyprawiasz?!
Gryfonka wzdrygnęła się na przekleństwo.
— Nie wasza sprawa, okej? Moi znajomi to moi znajomi. Nie ważne z którego domu. Mam prawo mieć innych przyjaciół niż tylko was — zauważyła sucho, wyrywając ramię.
— Ale Regulus?! — Syriusz nadal drążył temat. — Może jeszcze dołączyłaś do Śmierciożerców, jak on, co? — złapał jej przedramię, ściągając z niego rękaw szaty. Skóra Amy była całkowicie czysta, widać było tylko kilka żyłek i kropek atramentu, które Carver miała w zwyczaju robić na nudnych lekcjach.
Prawdopodobnie teraz Black przelał czarę goryczy. Ostra wymiana zdań stała się kłótnią, która w jednej chwili zepsuła relacje Gryfonki z Syriuszem. I James o tym wiedział. Oskarżając o coś takiego Carver, okazał brak zaufania. A wszyscy bliżsi przyjaciele Amy wiedzieli, że bez zaufania Gryfonka nie traktuje kogoś jak przyjaciela.
Oczy dziewczyny zaszły łzami. Naciągnęła rękaw na rękę, po czym wciągnęła ostro powietrze.
— Naprawdę śmiesz mnie o coś takiego oskarżać? — zapytała, patrząc prosto w oczy Syriusza. James zastanawiał się, czy powinien interweniować, czy pozostać z boku. W końcu jednak zdecydował się na to drugie, nie chcąc również stracić przyjaźni dziewczyny.
Black nie odpowiedział. A po chwili rozległ się trzask. Amy odsunęła rękę od zaczerwienionego policzka Syriusza, wycierając ze zirytowaniem łzy cisnące jej się do oczu.
— Amy... — Black natychmiast się zreflektował, odruchowo jednak skrzywił się i położył dłoń na piekącym policzku.
— Zamknij się — Carver szybko odwróciła się na pięcie i odmaszerowała w stronę Wieży Gryffindoru.
Między Huncwotami zapadła niezręczna cisza. Remus spoglądał ze złością na Blacka, który zaciskał szczękę. Peter bawił się palcami, bojąc się, że zaraz ktoś zacznie na niego krzyczeć, a Potter... on po prostu próbował przeanalizować, co właśnie się stało. Westchnął.
— Oficjalnie stwierdzam, że spieprzyłeś — odezwał się James. Mimo, że był zły na Amy, to nie uważał, by Syriusz postąpił dobrze. Choć z drugiej strony wiedział, że on by zareagował podobnie w takiej sytuacji.
— Och, naprawdę? Nie wiedziałem — warknął Black.
— Chodźmy — odezwał się niespodziewanie Peter. — Jestem głodny.
Owszem, nie był to dobry czas na takie wyznania, jednak zarówno Remus, jak i James się z nim zgodzili. Syriusz natomiast był jednocześnie zły i rozżalony. Prawdopodobnie miał wyrzuty sumienia, że zareagował tak szybko i emocjonalnie. Nikt więc nie protestował.
Ruszyli więc w stronę Wielkiej Sali w ciszy. Remus i Peter próbowali nawiązać jakąś konwersację, jednak im się nie udało, dlatego zamilkli.
Kolację również zjedli w ciszy, ignorując wszystkich dookoła. W pewnym momencie dosiadły się do nich Lily i Marlene, które jeszcze o niczym nie wiedziały.
— Dlaczego jesteście tak przygaszeni? — zapytała Evans ze zdziwieniem, kiedy brała łyk soku dyniowego. — Coś się stało?
— Amy spędza czas z Regulusem Blackiem — wypalił James, czując, że musi się z kimś podzielić tymi niezwykłymi wieściami. Poczuł na sobie wzrok Syriusza, jednak go zignorował. Uważał, że dziewczyny mają prawo wiedzieć. W końcu z nimi też się przyjaźnili.
— Co? W sensie że spotykają się? — Marlene była zdezorientowana.
— Nie wiemy — Remus pokręcił głową, smętnie grzebiąc widelcem w swojej jajecznicy. — Nie udało nam się z nią normalnie porozmawiać, bo Syriusz... — Lupin spojrzał ze złością na przyjaciela. — Cóż, zachował się niedelikatnie.
— Niedelikatnie? — Lily rzuciła Blackowi ostre spojrzenie. — Co Syriusz odwalił? Przecież ma prawo mieć innych znajomych.
— To samo ona powiedziała — zauważył James. — Ale potem Syriusz oskarżył ją o bycie Śmierciożercą, ona dała mu z liścia i uciek...
— Chwila — Evans zerwała się do góry, rozszerzając oczy ze zdziwienia. — Co?! Ty idioto!
— Czy ty czasem myślisz? — Marlene również wstała, łapiąc za głowę. — Musimy do niej iść. Pewnie jest wkurzona.
— Powiecie mi potem, jak się czuje? — zapytał cicho Łapa.
— O nie, sam o to zapytasz. O ile ona będzie chciała z tobą gadać — stwierdziła ruda, po czym szybkim krokiem opuściła Wielką Salę.
Marlene przez chwilę stała. Potem odwróciła się do Huncwotów i zamyśliła się.
— Wiem, że to nie najlepszy moment, ale nie chcę mieć przed wami tajemnic. Zaczęłam chodzić z Andy'm — powiedziała szybko, odwróciła się i opuściła Wielką Salę.
Nikt nie był w szoku.
— Panowie — zaczął James. — Może czas zmienić nazwę z Huncwotów na 'Odrzuceni Przez Miłość'? W skrócie OPM. Prawie jak OPCM.
— Mnie nikt w kim się zakochałem nie olał — zauważył Peter.
— Fakt — Potter się zamyślił. — Szczęściarz z ciebie.
wiem, że zazwyczaj nie zawracam wam dupy moimi dopiskami, bo wszyscy wiemy że nie po to tu jesteście, ale chciałam wam powiedzieć dwie rzeczy.
po pierwsze, dziękuję wszystkim, którzy tu są! kocham was.
po drugie; to był ryzykowny rozdział. długo go nie wstawiałam, bo po napisaniu czytałam wiele razy i zastanawiałam się, czy wszystkiego mi nie popsuje. ostatecznie stwierdziłam, że przecież każdy ma swoje wady. osobiście prawdopodobnie zareagowałabym podobnie jak Syriusz. może i nim nie jestem, ale próbując wczuć się w jego charakter czułam, że on również był emocjonalny i wybuchowy. cóż, mam nadzieję, że nie jest tak źle. dajcie znać, czy lepiej usunąć ten rozdział i napisać nowy, bez tak wielkiej dramy, czy zostawić i pisać następny. przepraszam za zawracanie głowy i miłej dnionocy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top