𝐀𝐍𝐈𝐌𝐀𝐆𝐔𝐒

Regulus był niemal pewny, że nie może bardziej nienawidzić swojego brata i jego przyjaciół. Jednak, jak się okazało, mylił się. I dotarło to do niego dokładnie w momencie, kiedy wyszedł z Pokoju Wspólnego Ślizgonów, a na niego lunął śluz, od którego zapachu i konsystencji miał mdłości. Do tego był pomieszany z zielonym i różowym brokatem.

Młodszy Black przez chwilę stał w szoku, czując, jak obrzydliwa ciecz spływa po jego koszulce, spodniach, butach...

Obok Pokoju Slytherinu akurat przechodzili Huncwoci, Carver, jakaś blondyna i ta szlama Evans. Według Regulusa nie był to przypadek. Amy posłała mu dziwne spojrzenie, coś jakby chciała powiedzieć, że to zemsta. Poczuł, jak wściekłość go zalewa. Nie mógł nawet wrócić do dormitorium żeby wziąć prysznic i się przebrać przez zajęciami.

Potem do głowy przyszła mu myśl, że tym bardziej musi się zemścić. Poczuł frustrację oraz większą motywację do działania. Carver musiała zgodzić się udawać jego dziewczynę. A on musiał znaleźć na nią jakiś haczyk, coś, czym mógłby ją szantażować... Coś dostatecznie mocnego. Nie mogło to więc dotyczyć jej, albo nie tylko jej. Musieli w to być wmieszani jej przyjaciele. Głupi Gryfoni i ich powalona lojalność.

Młodszy Black w myślach zauważył, że niedługo ma zajęcia. Coraz więcej Ślizgonów wychodziło z Pokoju Wspólnego i obrywało śluzem, krzycząc i piszcząc. Regulus nie mógł tak pokazać się na lekcjach — och, jakże by ucierpiała jego duma i wygórowane ego!

Dlatego też wyjął różdżkę i szybko rzucił na siebie Chłoczyść. Ze złością zauważył, że zaklęcie nie działa. Przeklął i wrócił do dormitorium. Trudno, ominą mnie dziś zajęcia, pomyślał, wchodząc pod prysznic.

Śluz nie chciał się domyć. Na szczęście po około trzydziestu minutach obrzydliwa substancja razem z brokatem zeszła, pozostawiając po sobie tylko dyskomfort. Black zmarnował wyjątkowo dużo szamponu. Szybko wysuszył sobie włosy zaklęciem, a w jego głowie zakiełkował nowy plan na zemstę. Lepszy, ulepszony... Musiał teraz tylko czekać na odpowiedni moment.

Och, tak, zemści się nie tylko na bracie. Zemści się na Carver i jej przyjaciołach. Oni wszyscy go popamiętają. Powinni wiedzieć, że z nim się nie zadziera.

—————

Syriusz był niezwykle zadowolony z owej nocy. Kawał wypalił, a on miał okazję zbliżyć się choć odrobinę do Amy. Był tak szczęśliwy, że postanowił zapytać ją o bal.

Pierwsze były eliksiry. Mówili o Płynnym Szczęściu, a Black ani przez sekundę nie słuchał. Amy na zajęciach u Slughorna siedziała obok niego, więc co chwilę dźgał ją piórem. Nie reagowała, więc w końcu dał sobie spokój, chcąc napisać na pergaminie krótkie pytanie, czy pójdzie z nim na bal.

Nie udało mu się, bowiem przyszedł dzwonek.

Transmutacja. Carver była po drugiej stronie sali. Napisał liścik i zwinął go w kulkę; przymierzał się do rzucenia nim prosto w głowę przyjaciółki, kiedy usłyszał głos McGonagall.

— Panie Black, mógłby pan powtórzyć?

No oczywiście że to musiał być on. Westchnął w duszy.

— Mógłbym — zrobił dramatyczną pauzę. — Ale nie słuchałem — zakończył swą jakże wzruszającą przemowę.

Potter, który siedział obok niego, zaczął bić brawo, ocierając nieistniejące łzy wzruszenia.

— To było głębokie, przyjacielu — Rogacz poklepał go po plecach, ledwo powstrzymując śmiech.

Syriuszowi nie było do śmiechu. Zwłaszcza kiedy dostał razem z Jamesem kolejny szlaban od McGonagall. Do tego zabrała mu kartkę; rozwinęła ją, przeczytała i Black mógł przysiądz, że na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Nie oddała jednak krótkiego listu. Wyrzuciła go, a Gryfon miał ochotę krzyczeć z frustracji.

Potem miał Wróżbiarstwo, ale bez Amy — ona w tym czasie miała zajęcia ze Starożytnych Run, na które Black nie chodził.

Podczas przerwy na lunch nie złapał Gryfonki. Kiedy on miał okienko, Amy miała Numerologię.

Potem Zaklęcia. Carver siedziała przed nim, więc po prostu wpatrywał się w jej plecy, licząc, że odwróci się, czując na sobie wzrok przyjaciela.

Nic z tych rzeczy. Przez całą lekcję tylko prosił Merlina, żeby ta dziewczyna nareszcie przestała notować każde słowo profesora i na niego spojrzała.

Na obiedzie Gryfonka jadła swój posiłek jednocześnie czytając książkę. Syriusz usiadł obok Carver, machając jej przed oczami.

— Amy, hej, możemy pogadać? — zapytał szybko.

— Właśnie, mam pytanie — Carver zamknęła książkę i wyprostowała się, pakując do ust kilka pieczonych ziemniaków. — O co chodziło z tą animagią?

No jasne, nie mogła zapytać o bal. Przecież to byłoby zbyt piękne.

— Ee, no wiesz...

Nie zdążył dokończyć, bo dosiedli się do nich pozostali Huncwoci.

— Hej chłopaki... Remus? Wyglądasz słabo. Znowu — dziewczyna zmarszczyła brwi, myślami wracając do zeszłego miesiąca. I właściwie każdego wcześniejszego.

— Jutro wyjeżdżam do mamy — palnął Remus, patrząc na Amy niespokojnie. — Pogorszyło jej się.

Dziewczyna widocznie zauważyła, jak niepewny i zdenerwowany był Lupin. Nagle zmarszczyła brwi, jakby sobie coś przypominając.

— Tak co miesiąc? Zawsze wracasz z nowymi bliznami. Serio, jeśli ktoś cię bije, to powinieneś to gdzieś zgłosi... Zaraz... — otworzyła szeroko oczy, przypominając sobie kalendarz. — A jutro nie ma pełni?

Nikt nie odpowiedział. Huncwoci zmieszali się, a Remus gwałtownie zbladł.

Oczy Amy rozszerzyły się, kiedy dotarło do niej, co miny Huncwotów oznaczają. Zakrztusiła swoim kurczakiem tak, że Syriusz musiał poklepać ją po plecach. Dziewczyna szybko popiła, po czym spojrzała na Remusa oskarżycielsko.

— Czy to to co myślę?!

— Ciszej, Am...

— Nie wierzę! Ukrywaliście to przede mną?!

— Amy, zamknij się — syknął Black, zatykając jej usta.

Dziewczyna ze zdenerwowaniem zdjęła jego dłoń ze swoich warg, po czym rozpoczęła kazanie.

— Co wyście sobie myśleli?! — teraz krzyczała na nich szeptem. — Tyle czasu razem, a wy nawet słowa nie pisnęliście! Jak mogliście?! Jak-

— Bałem się, okej? — westchnął Remus, widocznie skruszony. — Nie chciałem, żebyście dowiedzieli się, jakim jestem potworem...

— Słucham? — zdziwiła się Carver. Jej ton gwałtownie przybrał łagodniejszą barwę. — Remus, Merlinie, nigdy bym tak nie powiedziała! Jesteś moim przyjacielem, nieważne, jakie masz problemy. Nic tego nie zmieni! Nic nie zmieni tego, jak cudowną osobą jesteś!

Huncwoci poparli Amy. Dziewczyna wstała, przeszła pod stołem żeby znaleźć się obok Remusa, po czym przytuliła go mocno. Chłopak niepewnie odwzajemnił uścisk, czując, jak łzy napływają mu pod powieki.

— I co ja bym bez was zrobił? — zapytał ze śmiechem, wycierając szybko oczy.

— Lepiej żebyśmy nie wiedzieli — odparła Carver, odsuwając się od przyjaciela z uśmiechem. — Jeszcze raz usłyszę, że twierdzisz, że jesteś potworem, i przysięgam, że nie usiądziesz przez tydzień.

Wszyscy się zaśmiali.

— No, a o co chodzi z tymi animagami?

Lupin zawahał się lekko i spojrzał na przyjaciół. Kiwnęli głowami, na znak, by odpowiedział. I tak już wszystko się wydało, a oni ufali Amy.

— James, Peter i Syriusz zostali animagami, żeby pomagać mi podczas przemian — chłopak uśmiechnął się lekko.

— Stąd wasze ksywki! — dziewczyna pstryknęła palcami. — Syriusz pewnie jest... Ej, zaraz, jesteście nielegalnymi animagami?!

— Tak. Ciszej, bo zaraz cały Hogwart się dowie — Potter złapał przyjaciółkę za ramię, ściskając je.

— Ale jak ci w tym pomagają? — zapytała niezrozumiale, wpychając do ust pozostałe ziemniaki. Na jej twarzy nadal malowało się zdziwienie i niedowierzanie.

— Wilkołaki wyczuwają ludzi, zwierzęta już nie. Nie atakuję ich, więc są ze mną cały czas...

— Też chce zostać animagiem — palnęła bez zastanowienia.

Lupin zakrztusił się swoim sokiem, Blacka i Pottera właściwie to nie zdziwiło, a Peter nie zwrócił na to uwagi.

— Nie, Amy, to niebez...

— Nie obchodzi mnie to, Remus! Chcę ci pomóc!

— Nie rozumiesz, że każdej pełni boje się, że ich ugryzę?! To nie jest takie proste, Amy! Jeśli chcesz pomóc, to proszę cię, nie rób tego. Nie chcę bać się o jeszcze jedną osobę.

Carver przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć. W końcu jednak westchnęła. Widocznie nie była z tego zadowolona, ale skinęła głową.

— Okej. Ale tylko i wyłącznie dlatego, że chcę pomóc — pogroziła mu palcem. Remus roześmiał się słabo.

Syriusz zacisnął pięści, wzdychając w duchu. Dlaczego dziś wszystko i wszyscy sprzysięgli się przeciwko niemu?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top