*33
Chłopak wyciąga resztę bagaży z samochodu, czyli tylko torbę i przerzuca sobie przez ramie i ciągnie w stronę w którą jechaliśmy samochodem. Trwamy w tej niezręcznej ciszy już od paru minut i ja nie wiem jak ją przerwać. Zaczyna mnie ona denerwować nie tylko z powodu, że sama w sobie jest denerwująca, ale również, że gdy cisza trwa...wspomnienia związane z Jonghyunem wracają.
-Co u V i Jaehe?- pytam nagle
-Hm?- mruczy chłopak i patrzy na mnie
-Co u nich?- ponawiam pytanie
-Ach tak... wszystko dobrze. Dzisiaj wylatują do Manchesteru- odpowiada nieobecnym głosem
-To dobrze- dopowiadam cicho i drapie się po karku.
O nie! Znów ta cisza. Chłopak wzdycha ciężko i ja robię to samo przez co znów dyskretnie na mnie spogląda. Nie wiem ile tak idziemy, minuty, godziny czy dni, ale wiem, że nie wytrzymam już tej ciszy.
-Minho do cholery! Mów coś do mnie!- krzyczę i się zatrzymuje
-Co ty ode mnie chcesz?- pyta
-Rozmowy- mówię cicho- cokolwiek byle nie ta cisza.
-Mi ta cisza nie przeszkadza - odpowiada- a teraz rusz się, bo musimy dojść przed zmierzchem. Sama chcesz dotrzeć tam jak najszybciej- warczy
Czy on naprawdę jest jakiś chory psychicznie? Jakieś rozdwojenie jaźni lub podobnego typu schorzenie? Po prostu ten człowiek działa mi na nerwy swoim zachowaniem. Ma większe wahania nastroju niż kobieta w ciąży. Gdy przez kolejne parę minut znów panuje ta cisza zaczynam mieć dosyć. Krzyczę więc z całych sił i najgłośniej jak potrafię.
-A tobie co się stało?- pyta Choi i odwraca się w moją stronę z zniesmaczoną mina
Jasne, ze chłopak może być na mnie zły o to co powiedziałam, no ale bez przesady. Minho zachowuję się gorzej niż dziecko w przedszkolu...
-Nie wytrzymam dłużej tej ciszy!- krzyczę
-Nie przesadzaj- mruczy- chodźmy.
-Nie, dlaczego nic nie mówisz? Wszystko rzez to co ci powiedziałam? Oszaleć można- mówię już spokojniej.
-Nie mamy czasu na gadanie o tym- chłopak chwyta mnie za nadgarstek i lekko ciągnie przed siebie, ale tak szybko jak chwycił moją dłoń tak szybko ja ją wyrywam-Soorim, nie mam czasu, a tym bardziej ochoty na jakieś durne humorki- warczy
-Durne humorki? Ja mam durne humorki?!- pytam
-No a kto?- odpowiada pytaniem na pytanie.
-No nie wiem. Ty!- krzyczę- to ty do jasnej cholery raz jesteś miły i opiekuńczy a za chwile wredny i chamski. Zdecyduj się, bo naprawdę nic w ten sposób nie osiągniesz!
-Zamknij się już i chodź- warczy i znów mnie ciągnie za sobą.
-Zostaw mnie- piszczę i wyrywam się.
Udaje mi się uwolnić z uścisku chłopaka, ale niestety tracę równowagę i upadam na twardy asfalt. Od razu czuje mocny ból w kolenie, siniak będzie na pewno.
-Rim nic ci nie jest?- pyta Minho i podbiega do mnie .Chce pomóc mi wstać, ale odpycham go od siebie i wstaje sama. Od razu prawie upadam z powodu bolącego kolana.
-Nic mi nie jest- warczę krzywiąc się, gdy próbuje wyprostować nogę. Dopiero teraz dostrzegam, że spodnie są trochę przetarte a z kolana sączy się krew- czemu tobie nic nigdy nie jest?- pytam, a chłopak lekko się uśmiecha.
-Ponieważ ty masz zerową koordynacje, jeżeli można tak powiedzieć- uśmiecha się- chodź, pomogę Ci- podchodzi
-Nie zbliżaj się! Nic mi nie jest- unoszę głowę do góry i kuśtykam przed siebie.
-Rim , zaczekaj! - chłopak podbiega do mnie i dotrzymuje mi kroku- na co jesteś obrażona?- nic nie mówię tylko idę dalej -no mała- chwyta mnie za ramie, ale strzepuje dłoń- przecież ty ledwo idziesz.
-Poradzę sobie- warczę.
-Tak, ale i tak muszę ci pomóc- wzdycha ciężko- sam nie wieże że to robię ...
-Co ty chce...- zaczynam- aaa! Puszczaj!- wrzeszczę, gdy chłopak bierze mnie na barana jak szmacianą lalkę- puszczaj!- walę pięściami w ramiona chłopaka, ale to nic nie skutkuje
-Spokojnie maluchu, zaniosę cię do hotelu, nie zostało nam aż tyle- wzdycha
-A ile zostało?
-Nie panikuj...- zaczyna- ale chyba musimy przenocować w lesie- mówi cicho
-Co?!- krzyczę
-Jest po trzeciej po południu, a do hotelu zostało nam jakieś sto kilometrów, tak przynajmniej mówi nawigacja...
-Chyba sobie żartujesz, nie dojdziemy w dwa dni- mruczę
-Właśnie- wzdycha ciężko, więc proszę cię , siedź sobie spokojnie, bo z kuśtykającą Rim będzie to jeszcze dłużej zajmowało.
Już nic nie mówię. Wole zostawić te sprawę, bo jeszcze dojdzie do kolejnej kłótni miedzy nami. Minho chyba wie na co sam się godził..po kilku kilometrach na pewno będzie mu ciężko i mnie zdejmie, ale jak na razie , chce się męczyć? no to niech tak będzie. Ja swoje warze ...
Podróżowanie z Minho jest całkiem ciekawe, ale czasem trochę trzęsie, chodź wiem, że robi to celowo. Jak tylko dojdziemy do hotelu oddam go do naprawy... A tak na poważnie. Ten chłopak musi być nieźle wysportowany skoro potrafi mnie tak nieść już dobre dwie godziny i na dodatek jeszcze iść. Nie zapominajmy o torbie, która cały czas się o mnie obija. Jestem pod wrażeniem, że nawet nie marudzi na mój ciężar i w ogóle...
- Minho , możesz mnie już postawić- mówię- już mnie nie boli.
-Jesteś pewna?- pyta i przystaje
-Po prostu mnie postaw, odpoczniemy chwilkę- mówię cicho
-Nie mamy czasu na przerwy- warczy, ale posłusznie stawia mnie na ziemi.
Ból w kolanie minął, a krew zatchnęła. Wiem, że będzie bardzo boleć przy ściąganiu tych spodni, ale staram się o tym nie myśleć.
-Jesteś zmęczony, niosłeś mnie przez spory kawałek, na dodatek od wczoraj nic nie jadłeś- powiedziałam i spojrzałam prosto w jego oczy.
-Nie jestem ani głodny, ani zmęczony. Musimy iść- zapiera się, ale gołym okiem widać, że daleko bez przerwy nie zajdzie.
W jego oczach widać było zmęczenie i inne cechy, które świadczyły o tym, że przyda mu się przerwa. Jednak jego duma była dla nich za silna i chłopak się do tego nie przyznawał
-Minho, nie udawaj, że nie mam racji. Jest ponad 23 stopni jeszcze dostaniesz udaru lub się odwodnisz. Idziemy usiąść tam w cieniu- pokazuje w stronę wielkiego drzewa- i bez gadania!- mówię stanowczo.
Usta chłopaka wyginają się w lekkim uśmiechu, ale wykonuje moją prośbę. Gdy orientuje się, że chłopak już siedzi pod drzewem postanawiam do niego dołączyć.
-Chcesz może wody?- podaje mi butelkę wyciągniętą z torby.
-Tak, chętnie, ale ty napij się pierwszy- mówię szybko
-Nie zatrułem jej- odpowiada lekko urażony. Wybucham śmiechem
-Nie pomyślałam nawet o tym, potrzebujesz bardziej niż ja. Tym się kierowałam- mówię z wielkim uśmiechem na ustach.
-No to w takim razie dzięki- mówi i upija łyk wody
-Za co?
-Troszczysz się o mnie. Już praktycznie nikt się mną nie interesuje -wzdycha ciężko.
-Nie mów tak- mówię automatycznie
Między nami zapada głucha cisza.
-Rim?- zaczyna nieśmiało chłopak
-Tak?- pytam i odwracam głowę w jego stronę
-Jak myślisz, mogłabyś mnie nie nienawidzić?- pyta chłopak.
Zamieram. Skąd przyszło mu do głowy takie pytanie?Przez chwile patrzę się na chłopaka nie wiedząc co mam powiedzieć i jak się zachować. Co on rozumie przez to pytanie? Nie mam pojęcia co mu odpowiedzieć. Jak powiem, że tak pomyśli, że jestem słaba i mu ulęgnę, a jak powiem, że nie, a on mnie lubi to go zranię.
-Żartujesz? Zostałam wciągnięta w jakiś durny pościg i ugrzęzłam z tobą sama w lesie i Bóg jeden wie co mi tu możesz zrobić. Jak ja mam cie nie nienawidzić?- kpie.
Mimo słów które wypowiadam i staram się by brzmiały szczerze to i tak pewnie nie jest. Już dawno przestałam go nienawidzić, teraz po prostu go toleruje, bo obiecał mi, że zostawi mnie w spokoju. Chłopak momentalnie wstaje i odchodzi kawałek by usiąść pod innym drzewem. Co mu jest? No nic.
Odwracam się w stronę drogi i patrzę przed siebie. Nic tam nie ma po za drzewami, ale nie wiem co mam ze sobą zrobić.
***
Gdy za sobą słyszę skrzypnięcie podskakuje i od razu się odwracam. W ciemności, ponieważ słońca zaszło parę minut temu dostrzegam ciemno ubraną postać.
Piszczę, ale mężczyzna zakrywa mi dłonią usta. Skąd wiem, że to mężczyzna? Jest wysoki i ma rozrośnięte barki, po za tym czuć jego wodę kolońską. Moje serce przyśpiesza i boleśnie uderza o żebra.
Gdzie do cholery jest Minho?
Zaczynam się wiercić, ale zaraz podchodzi i drugi mężczyzna mocno chwytając mnie za ramiona. Syczą z bólu, przecież wczoraj mnie postrzelono. Podnoszą mnie i prowadzą w stronę czarnego samochodu. Szarpie się ale na marne. Brutalnie wpychają mnie na tylne siedzenie samochodu i zamykają drzwi. Jakiś chłopak siedzący obok mnie łapie mnie mocno i wystrzykuje mi coś w szyję, później jest tylko ciemność.
***
Strasznie boli mnie głowa. Otwieram oczy i od razu uderza mnie jasne światło. Mrugam kilkukrotnie by przyzwyczaić się do ciemności. Po chwili widzę zarys jakiejś postaci i chcę wstać, ale zdaje sobie sprawę, że jestem przywiązana do krzesła. Zaczynam się rzucać, ale nic nie puszcza i zwracam tylko na siebie uwagę owej postaci, z którą właśnie teraz wymieniam się spojrzeniem.Jest to chłopak po dwudziestce, ma kilkudniowy zarost . Jest brunetem o gęstych włosach i rzęsach, a wspomniany wcześniej zarost dodaje mu urody.
Jest przystojny, a nawet bardzo. Lecz nie zmienia faktu , że nie wiem kim jest, gdzie jestem i dlaczego jestem związana.
-Witamy wśród żywych- odzywa się donośnym głosem chłopak.
Podchodzi do mnie i nachyla się lekko nade mną. Teraz dokładnie widzę jego piękne oczy.- pewnie zastanawiasz się kim jestem i co tu robisz,- prawda?- kiwam nieśmiało głową- już ci wszystko wyjaśniam. Jestem Jackson. Na pewno o mnie słyszałaś maleńka- głaszcze mnie po włosach.
Chce coś powiedzieć, ale uświadamiam sobie, że mam zakneblowane usta. Chłopak mówi dalej
-Znałem twojego chłoptasia , Jonghyuna, prawda? Co tam u niego?- pyta- ach no tak, nie żyje- odpowiada obojętnie, a do moich oczu napływają łzy- pech... zginął tak szybko, myślałem, że sprawi mi większą przyjemność umierając powoli i w bólu. No cóż, mam nadzieje, że chociaż z tobą będzie jakaś zabawa- zamieram, co on ma na myśli- oj nie bój się mnie. nie zamierzam cię zabijać. Na razie- dopowiada, a ja ponownie zamieram.
Ręce chłopaka zbliżają się do mojej twarzy i nie delikatnie odklejają taśmę z moich ust. Strasznie piecze więc i krzyczę z bólu.
-Nie krzycz maleńka, na razie nie dałem ci do tego powodów- uśmiecha się szyderczo.
-Czego ode mnie chcesz?- pytam słabo, ale mnie słyszy
-Od ciebie? Nic, ale od Minho już tak- mówi
Kręcę głową udając, że nie wiem o kogo chodzi
-Wiem, ze go znasz. Nie poniżaj się – wzdycha- chcę by przyjechał po swoją dziewczynę, bo chce go w końcu zabić, jak on to zrobił z połową mojego starego gangu. Zaczynam się śmiać nerwowo.
-Widocznie jesteś głupi na jakiego wyglądasz, bo Minho po mnie nie przyjdzie. Nikt po mnie nie przyjedzie Zmarnowałeś czas na marne...- znów się śmieje
-Słuchaj mała- chwyta mnie mocno za szyje i ściska ją- nie odzywaj się do mnie w taki sposób, bo nie będę już taki miły. Na twoim miejscu w ogóle bym nic nie mówił, chyba, że poproszą, bo możesz sobie przysporzyć tylko kłopotów, a w tym budynku jest pełno mężczyzn, którzy nie pogardzą dziewczynką na noc- uśmiecha się i poluźnia uścisk. Warga zaczyna mi drżeć, a serce zaraz wyskoczy i sobie ucieknie. Próbuje powstrzymać się od płaczu, ale łzy same uciekają z moich oczu.
Dlaczego ja? Dlaczego ja mam tak posrane życie? Dlaczego Boże nie dasz mi spokoju?! Straciłam rodzice, wpadłam w ręce Minho, a teraz Jacksona, który okazał się żywy i współpracuję z szefem gangu, który zlecił mu zabicie Jonghyuna....
- Co ja takiego zrobiłam, ze wpadam ciągle w kłopoty?- zapytałam a do moich oczu zaczęły napływać łzy
-Nie marz mi się tu- mówi twardo Jackson- tylko mów lepiej jak długo siedzisz w tym bagnie?
-Cco?- pytam
-Jak długo siedzisz w tym bagnie- powtarza
-Odkąd ich poznałam- warczę...
-Gdzie jest Minho?- zadaje kolejne pytanie
Podskakuje, gdy chłopak z tylnej kieszeni wyciąga scyzoryk i tępą stroną noża przejeżdża mi po policzku.
- Nie wiem - mówię ze strachem
- Nie kłam, bo nie będę miły !- krzyczy i przyciska nóż jeszcze bardziej do mojej skóry
- Proszę, zostaw mnie- błagam
-Jeszcze nie zaczęliśmy zabawy, a ty chcesz już wyjść? Śmieszna jesteś malutka- uśmiecha się- no dobrze inne pytanie. Co Minho robi w Anglii?
-Jja... ja nie wiem- zanoszę się jeszcze większym płaczem- ja naprawdę nie wiem- warga mi drży, i już nic nie widzę przez łzy.
-Malutka, nie płacz. Nie ma o co. Nie zrobię ci nic jak będziesz współpracować. Za ładna buźka by ją szpecić- ściera kciukiem niektóre z moich łez.
Posyła mi łobuzerski uśmiech i zjeżdża nożem z mojego policzka, po ramieniu przez brzuch i przecina linę, którą jestem przywiązana. Następne cięcia przy kostkach i nadgarstkach i mogę wstać.Jednak gdy to robię lecę do przodu i upadam prosto w ramiona chłopaka. Gdy próbuje sama ustać nie udaje mi się to, więc chyba jestem na niego zdana.
-Widocznie substancja paraliżująca jeszcze działa- mówi po czym niezbyt delikatnie prowadzi mnie do łóżka, którego wcześniej tu nie zauważyłam- śpij malutka i czekaj na swojego księcia- śmieje się i kładzie, a wręcz rzuca mnie na łóżko.
Ja znów piszczę, ponieważ upadam na chore ramie. Nie mam siły już nic mówić, więc po prostu zaciskam powieki i próbuje usnąć.
***-***
Nie mamy wieści od Minho już od dwóch dni, od dwóch dni także powinni być już w Manchesterze , razem z nami. Ale gdy przyjechaliśmy dzisiaj do domu nikogo nie było. Jaehe zaczyna się straszne martwić i nie ukrywam, że ja także. Nagle po całym domu rozchodzi się dźwięk dzwonka. Moja siostra wstaje z kanapy i idzie otworzyć. Nie wiem kto przyszedł, pewnie listonosz lub ktoś z uprzejmych sąsiadów.
Gdy drzwi się otwierają i widzę osobę w nich stojącą , prawie krztuszę się wodą, gdy moim oczom ukazuje się Minho . Cały zakrwawiony i posiniaczony.
-Minho.. co się st..- zaczynam, ale on mi przerywa
-Nie mamy czasu- przerywa mi- porwali ją. Porwali ją kurwa!- krzyczy wymijając wystraszoną Jaehe
-Co jak?- pytam szybko
-No po prostu ją zabrali, przedwczoraj w nocy, jak spaliśmy w lecie. Nie ma czasu, zbieraj się musimy ją odnaleźć- krzyczy chłopak
-Minho uspokój się- wstaje i podchodzę powoli do chłopaka- złość niczym nie pomorze. Wiesz gdzie są? Wiesz kto ją porwał? Wiesz cokolwiek?- pytam
-Nie wiem, ale jestem pewny, że za tym stoi Jackson...On nadal żyje i to on zabił Jonghyuna- mamrocze- nie może..., ona nie może przeze mnie cierpieć. Nie chce by było tak jak z Yunmin
-Nie będzie, znajdziemy ją. Rozumiesz?
-Ona jest taka jak Yunmin, jest do niej taka podobna, taka bezbronna- mówi dalej.
-Minho, idź doprowadź się do porządku. Znajdziemy ją. Przecież obiecaliśmy ją chronić, pamiętasz?- pytam
-Chronić, chociaż by na własne życie- odpowiada Minho- i co? Tak ją ochroniłem, że jej nie ma!- krzyczy
-To nie twoja win..
-To jest moja wina. To ja jej nie obroniłem jak ją zabierali w nocy, to wszystko przeze mnie, niepotrzebnie pojawiłem się w jej życiu.
-Chłopie, uspokój się- mówię
-Chce ją tylko znaleźć i zadbać, że będzie bezpieczna. Potem odejdziemy-mówi cicho
-Dokładnie tak jak mamy w planie- posyłam lekki uśmiech do chłopaka.
____________________________
Rozdział wyszedł naprawdę długi i mam nadzieję, że wam się spodobał. Jackson trafił do opowiadania i mam nadzieję, że niektórym to się spodobało :) Jeśli nadejdzie czas pojawią się także inni idole, więc zachęcam do dalszego śledzenia.
A teraz takie pytanie dla was :
Chcecie na wieczór rozdział z ASSISTANT ATEEZ, czy z LAST HOPE?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top