*25

-Schyl się- mówi Minho i pociąga mnie w dół, przez co prawie na nim leżę.

Już po chwili tylna szyba pęka, a o siedzenie zahacza pocisk. Delikatnie  chłopak mnie z siebie zsuwa i podnosi się z wyciągniętą bronią i zaczyna szczekać w czarny samochód. Nawet nie wiedziałam, ze ma przy sobie broń. Wszystko działo się tak szybko. Nie wyobrażałam sobie, ze kiedyś będę w takiej sytuacji. Jonghyun miał rację...powinnam trzymać się od niego z daleka. Gdyby nie moja głupota i nieodpowiedzialność , nie byłabym teraz w takiej sytuacji...

-Minho uważaj, bo może trochę trząść- mówi V i skręca w jakąś leśną drogę. Która nie wiem nawet dokąd prowadzi.

Minho  nie przerywa swojego ataku na tamten samochód. Cały czas jestem schylona i słyszę wystrzały. To jest przerażające. Szczególnie patrząc na twarz Minho... Po paru minutach pościgu chłopak przestaje strzelać a V zwalnia.

-Co się stało?- pytam ciekawa i lekko roztrzęsiona

-Złapali gumę i ich zgubiliśmy- odpowiada mi V spoglądając w lusterka

-Czyli już nas nie gonią?- pytam

-Oh, oczywiście, że gonią tylko mają małe opóźnienie - tym razem udziela się Minho, który lekko dyszy

Już się nie odzywałam.  Musiałam to wszystko przetrawić. Jedziemy tym lasem przez godzinę, by wyjechać na autostradę. Nie rozumiem co się dzieje i nie wiem gdzie jedziemy, nie wiem także po co ciągną mnie ze sobą. Ze zmęczenia po prostu usypiam, a gdy się budzę czuje jak moje nogi dyndają w powietrzu, więc gwałtownie otwieram oczy i pierwsze co widzę to piękne oczy Minho.  Zaraz, zaraz... piękne? Czy to możliwe, że on mi się podoba ?


Chłopak niesie mnie na rękach i niesie w stronę budynku. Postanawiam się nie odzywać, bo po co? I tak się niczego nie dowiem, więc wzmacniam uścisk na szyi chłopaka, chodź wiem, że i tak mnie nie upuści, chyba. Jednak po chwili czuje jak chłopak siada i delikatnie sadza mnie obok. Podnoszę się na krześle i dopiero teraz dostrzegam, że jesteśmy na lotnisku. Co do cholery?

-Co się dzieje?- pytam jeszcze zaspanym głosem- gdzie jesteśmy?

-Jesteśmy na lotnisku- odpowiada mi i drapie się po karku jakby bał się mojej reakcji

-Gdzie Jaehe i V?- pytam i rozglądam się po lotnisku, by ich gdzieś znaleźć

-Zaraz przyjdą, poszli kupić bilety.

-Bilety? Jakie bilety?

-Takie z papieru- odpowiada na co mierzę go wzrokiem

-Chodziło mi dokąd- wzdycham patrząc na niego 

-Do Londynu- odpowiada a ja przestaje oddychać

-Co?- krzyczę, a ludzie wokół spoglądają na mnie jak na idiotkę

-Ciszej- mówi chłopak zamykając mi dłonią usta - lecimy do Londynu- powtarza patrząc mi w oczy

-Poprzez „lecimy" masz na myśli siebie, V i Jaehe, prawda? Ja tu jestem, bo nie chciało wam się mnie odwozić- mówię wręcz błagalnym tonem. Sama nie wierze w te słowa. Z jednej strony chciałabym by mnie zostawili, ale z jakiegoś powodu boje się wrócić do domu..do Jonghyuna...

 -Nie. Mam na myśli nas wszystkich- mówi spokojnie, ale po jego zaciśniętych dłoniach mogę wywnioskować, że się denerwuje

-Dlaczego? Wypuść mnie. Nie jestem ci do niczego potrzebna. Sam widziałeś , że Jong nawet mnie nie szukał i nie potrzebnie mnie wszędzie ciągniesz- mówię smutno

Minho wzdycha i rozsiada się na krześle obok mnie. Widzę jak bije się z myślami. Kiedy przeciera oczy swoimi długimi palcami liczę na to, że powie coś w stylu : jasne możesz  tu zostać, ale on nawet nic nie powiedział. Spojrzał na mnie i sparaliżował mnie tym wzrokiem. 

-Mamy bilet- mówi nagle V, nawet nie zauważyłam, że stoi razem ze swoją siostrą  obok nas

-Kiedy lot?- pyta Minho totalnie zbywając mnie. Wolał zmienić temat i zapomnieć o mojej prośbie wypuszczenia mnie.

-Za dziesięć minut, chodźmy na odprawę.- odpowiada Jaehe z kamiennym wyrazem twarzy

Czy coś się stało, gdy spałam? Co mnie ominęło? Właśnie miałam takie wrażenie. Wszyscy zachowywali się jakoś inaczej, jakby nie chcieli mi czegoś powiedzieć.

-Nigdzie nie jadę - tupie nogą jak małe dziecko, a wtedy Minho łapie mnie za przedramię i ciągnie w stronę wejścia do odpowiedniego samolotu.

-Soorim , powinnaś nami lecieć- mówi  dziewczyna - zaufaj nam

-Zaufać wam? Przestępcą?- kpię- aż taka głupia nie jestem!- to już krzyczę.

Chcę uciekać, bo na co im jestem potrzebna, ale Minho chwyta mnie w swoje ramiona i przyciąga do ciebie.

-Wszystko ci wytłumaczymy, ale wsiądź do tego cholernego samolotu, Rim 

 Nie wiem co się ze mną wtedy stało. To było dość dziwne . Kiedy poczułam na sobie jego oddech i gdy słyszałam jego głos...Ulegam im, bo nie mam innego wyjścia. Na ucieczkę nie mam szans, bo moja koordynacja ruchowa jest gorsza niż u niemowlaka. Biegać za szybko też nie potrafię. Uległam im...uległam mu i weszłam do samolotu, który miał mnie zabrać do Londynu...

***

Nie odzywam się do nikogo przez całą podróż do Anglii . Lot minął spokojnie, mimo że trwał około kilkunastu  godzin nie zmrużyłam oka i jak wspomniałam nie odezwałam się słowem. Po wylądowaniu z całą resztą wychodzimy z lotniska i wsiadamy do czarnego BMW. To ich samochód, czy go ukradli? Nie ważne... I po parunastu minutach zatrzymujemy się przy wielkim domu na uboczu miasta. Teraz to nawet z widoków nie potrafiłam się cieszyć. Byłam w Londynie pierwszy raz, ale  wcale nie byłam z tego zadowolona...

-Soorim  chodź- łapie mnie za rękę Jaehe i wyciąga z auta

Przechodzimy przez wielki ogród po to by wejść do ogromnego domu. Nie powiem, że mi się nie spodobał. Byłam tylko ciekawa jak oni to wszystko tak szybko zaplanowali...Z tego co wiem Minho był komuś winny pieniędzy...Nie stać go raczej na to wszystko.

Siadamy  wszyscy w salonie, który jest ogromny. Pierwszy raz jestem w tak pięknym i dużym domu. Czuję się tu trochę zagubiona.

-V? Wiesz co robić?- pyta nagle Minho  

-Tak, mamy tu bić dwa tygodnie, a potem dołączamy do was- odpowiada niedbale chłopak

-Dokładnie, jakby coś się działo dzwoń- mówi patrząc na niego 

-Okej. A kiedy jedziecie?- pyta Jaehe

-Po jutrze, chce im trochę głowie namieszać- odpowiada chłopak.

-Okej, mam czas na zakupy - odzywa się dziewczyna patrząc na mnie z uśmiechem 

-Co? Wytłumaczy mi ktoś co chodzi? Zawlekliście mnie tu z Seulu  bez słowa wyjaśnienia  -odzywam się w końcu, ale przerywam widząc ich miny.- co jest?- pytam. Cisza- co jest do jasnej cholery?!- krzyczę

-Soorim...- zaczyna V i patrzy na mnie ze smutkiem

-Nie mówcie jej jeszcze. To nie jest dobry moment- odzywa się Jaehe i karci ich obu wzrokiem

-Mówcie- warczę i patrze na Minho

-Jonghyun nie żyje- dopowiada chłopak, a ja zamieram

Nie, to nie może być prawda. Nie! Osuwam się na podłogę i zwijam się w kłębek. Łzy wypływają z moich oczu strumieniami. Już po chwili czuje czyjąś rękę na ramieniu, potem na boku i czuję jak się unoszę.  Znaczy Minho  mnie podnosi i siada na kanapę ze mną na kolanach. Ja wtulam się w jego klatkę piersiową i wybucham płaczem. Dlaczego to właśnie mnie spotyka najgorsze?

-Nie płacz-mówi w moje włosy delikatnie mną bujając, dosłownie jak matka z niemowlęciem- znajdziemy ich- dopowiada, a ja już nic nie rozumiem

-Co?- wysilam się by na niego spojrzeć, lecz widzę tylko zamazany obraz.

-Mówię, że znajdziemy ich i zabijemy- odpowiada mi przytulając mnie mocniej do siebie. 

Jego słowa znaczyły tylko to, że ktoś zabił Jonghyuna...

__________________________

Mam nadzieję , ze rozdział się spodobał i będziecie ciekawi kolejnych. Obiecuję, że pojawią się już niedługo.

Jeszcze dziś postaram się napisać Assistant ATEEZ :)

Do kolejnego ! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top