**2
Pierwsza od dawna noc razem z Jonghyunem minęła mi bardzo miło. Brakowało mi jego bliskości, więc się często do niego tuliłam, a mu to raczej nie przeszkadzało. Powiedziałabym nawet, że mu się podobało tak samo jak mi.
Jonghyun często bawił się moimi włosami i delikatnie przejeżdżał palcami po moich ramionach. To sprawiało, że czułam przyjemne dreszcze i ciepło.
Kiedy rozmawialiśmy z sobą prawie zapomniałam o tym, że przez dłuższy czas byliśmy rozdzieleni. Zapomniałam o tym jakby to wszystko nigdy przedtem się nie zdarzyło... Kiedy patrzyłam w jego czekoladowe oczy zapominałam też o Minho i o tych uczuciach, którymi ostatnio zaczęłam go darzyć... Pomagała mi w tym myśl, że on to planował.
Kiedy znowu go zobaczę... Będzie miał nauczkę. Mam nadzieję, że Jonghyun poinformował go już o tym, że ich plan nie wypalił i Minho zachowa resztki rozumu i nie pokaże mi się na oczy...
- Tak właściwie to dlaczego nikt z nich nie uprzedził cię o tym, że wracam? - zapytałam już śpiącym głosem
- Powiedzieli, ale jakoś nie mogłem opuścić tego miejsca... Kiedy chciałem się już z stąd zbierać... Ty tu weszłaś - odpowiedział i ziewnął przeciągle... Było już grubo po północy, a wczorajszy dzień był dla nas obojga męczący.
- Czyli chciałeś odejść... Chciałeś dalej to ciągnąć? - zapytałam zawiedziona
- Do ostatniej chwili chciałem cię ochronić, ale... Chęć bycia z tobą i cieszenia się twoją bliskością tak jak teraz ,była większa- przyznał i czule pocałował mnie w usta.
Kiedy przestał westchnęłam i wtuliłam się w niego tak, że nasze ciała nie dzieliła żadna przestrzeń.
- Obiecaj, że już mnie nie okłamiesz
- Obiecuję, ale pod jednym warunkiem...
- Jakim?
Zapytałam i uniosłam głowę by na niego spojrzeć . Jonghyun zaśmiał się pod nosem i wyszedł z łóżka. Przeszedł kilka kroków do szafy i z szuflady w której trzymał swoje zegarki i inne akcesoria, wyjął jakieś pudełko.
Było małe i kwadratowe. Ukrywał je przede mną chowając je za plecami. Zamknął szafę i podszedł do stolika, na którym stały róże w wazonie. Z wrażenia i domysłami co on chce zrobić, podniosłam się do pozycji siedzącej...
Jonghyun wyciągnął jedną z piękniejszych róż i uklęknął przed naszym łóżkiem, wyciągając pudełko zaczął mówić
- Mój warunek jest taki, że za mnie wyjdziesz, że zawsze przy mnie zostaniesz i, że będziesz mnie kochać tak jak ja- powiedział i otworzył pudełko
Byłam zaskoczona tym co się tu teraz stało. Patrzyłam na niego i nie wierzyłam ,że pn to zrobił. Pierścionek , który wyciągnął teraz z pudełka był skromny, ale właśnie o takim zawszę marzyłam...
- Jonghyun... Ja nie wierzę.... Ty naprawdę chcesz? - zapytałam z wielkim uśmiechem
-Tak chce i to bardzo odpowiedział patrząc mi prosto w oczy
- Kocham cię - przyznałam i rzuciłam się w jego ramiona. Jonghyun obiął mnie i zaśmiał się gdy się przez to prawie wywróciliśmy na podłogę
- Czyli się zgadzasz? - zapytał zadowolony, bo już domyślał się mojej odpowiedzi
-Tak! - krzyknęłam szczęśliwa, a w oczach pojawiły mi się łzy...
Ta chwila była najlepsza w moim życiu. Naprawdę w tej chwili byłam naprawdę szczęśliwa do momentu aż nie poczułam okropnego bólu w plecach....
***-***
Kiedy Soorim wróciła do Korei ja postanowiłem sprawdzić, czy udało nam się zmylić tych debili, którzy chcieli skrzywdzić dziewczynę.
Plan Jonghyuna był dobry, więc mam nadzieję, że teraz będzie lepiej. Jedynie czego trochę żałuję to to, że Soorim mnie teraz nienawidzi... Mimo to jest teraz bezpieczna.
- Zrezygnowali... Nie szukają nas ani Soorim- powiedział V cały w euforii
- Dałeś znać Jonghyunowi? - zapytałem
- Tak, ale nic nie odpisał... Może później do niego zadzwonię - odpowiedział, a ja przytaknąłem - Jak się czujesz?
- Źle... Nie chciałem jej zranić... Chyba za bardzo się w czułem w te podrywanie
- Tak... Ona cie pokochała... Ale robiłeś to by tamci myśleli, że już nic was nie łączy... Dzięki temu oni uważają, że dziewczyna dla was obu już nic nie znaczy- wtrącił się Onew
- Może gdy za dwa dni się z nią zobaczymy ona nam wybaczy? - zapytał z nadzieją Taemin
- Ta i jeszcze nam podziękuje - prychnął Key
- Chciałabym do niej zadzwonić - powiedziała Jaehe
- Nie teraz... Ona pewnie jeszcze o niczym nie wie... - powiedziałem i postanowiłem ich zostawić.
Wyszedłem z salonu i udałem się do swojego pokoju... Kiedy spojrzałem na łóżko.... Miałem ochotę wybuchnąć i wywalić je przez drzwi balkonowe. Byłem zły na siebie za to co zrobiłem. Poniosło mnie wtedy... Być może to dlatego, że tęskniłem z Yooną, a Soorim mi ją po części przypominała...
-Wybacz mi to Rim...- szepnąłem i spojrzałem w stronę gwiazd
***-***
Usłyszałem jak okno w sypialni pęka. Otworzyłem oczy, ale nim zdążyłem cokolwiek zrobić, było już za późno... Na swoich dłoniach poczułem ciepłą krew Soorim. Dziewczyną krzyknęła z bólu i spojrzała na mnie przestraszona.
Nie mogłem uwierzyć w to, że ona w tym momencie została postrzelona...
- Soorim... Proszę nie zamykaj oczu! - powiedziałem do już półprzytomnej dziewczyny
- Co się dzieję? - zapytała słabo. W moich oczach pojawiły się łzy. Ona z każdą sekundą robiła się coraz bardziej blada...
- Nic, to nic.. - mówiłem i zacząłem ją podnosić
W pośpiechu wybiegłem na ulice i złapałem pierwszą lepszą taksówkę. Od razu kazałem mężczyźnie wieźć nas di najbliższego szpitala. Byłem przerażony i ja szczęście nie musiałem mu mówić by się spieszył... Od razu zauważył ,że moja Soorim została postrzelona...
- Jonghyun... Zimno mi- szepnęła z ledwością
Spojrzałem w jej śliczne oczy i przytuliłam ją mocniej by dać jej swoje ciepło. Dłońmi starałem się hamować jej ranę, ale to praktycznie nic nie dawało.
Nie mogłem jej znów stracić... Tyle razy udawało mi się ją uchronić przed samobójstwem... Nie może umrzeć przez kogoś... W dodatku to się stało gdy była w moich ramionach i czuła się bezpiecznie... Czułem się bezużyteczny....
- Przepraszam... - usłyszałem jej już bardzo cichy szept
- Soorim, Soorim! Nie! Nie zostawiaj mnie teraz!!. Błagam cie otwórz oczy!
Zacząłem krzyczeć w rozpaczy, ale ona nie reagowała... Nie otwierała oczu, a jej klatka piersiowa już się nie poruszała ...ona odeszła
Zbliżyłem swoją twarz do zagłębienia jej szyi i jak głupi zacząłem płakać. Byłem zrozpaczony... Trzymałem w ramionach swoją pierwszą prawdziwą miłość, która już teraz odeszła...
- Rim.... Kocham cię - powiedziałem zapłakany i wtulałem się w nią...
Nawet nie zauważyłem ,że taksówka się zatrzymała, a taksówkarz zawołał lekarzy , na których i tak już było za późno...
Soorim nie żyje... Oni ją zabili. Nie daruje im tego!
___________________________
Wiem, że rozdział was zszokował. Ja sama jestem zdziwiona tym co wymyśliłam... Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli...
Liczę na wasze komentarze, które zachęcą mnie do dalszego pisania 🙂
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top