9
Dalsza droga minęła nam bardzo długo. Nikt się nie odzywał , a ja ciągle bałam się, że Taemin znowu będzie miał atak tego czegoś. Nie miałam pojęcia dlaczego on może to kontrolować, ale z jednej strony się z tego cieszyłam. Cieszyłam się, że chłopak nie przepadł tak jak tamci.
-Jak myślisz uda nam się?- zapytał mnie szeptem Taemin. Chłopak siedział na miejscu obok mnie i ciągle zaciskał swoją pięść z nerwów.
-Nie wiem co zrobimy...Ta kwarantanna może nas wpędzić do grobu- przyznałam niechętnie
-Nie ciebie. Tylko mnie. To ja jestem zarażony , a ty nie masz z tym nic wspólnego.
-Taemin może nie będzie tak źle?- zapytałam i rozejrzałam się by zobaczyć czy nikt nas nie podsłuchuję
-A co jeśli nie będą chcieli mi pomóc...Oni zabijają ich bez zastanowienia- powiedział przerażony, a ja nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć przecież miał on rację...
Zwiesiłam głowę i przez chwilę starałam się wymyślić jakieś wyjście z tej sytuacji. Cięgle miałam w głowie myśl ucieczki , ale miałam do tego obawy. Zastanawiałam się czy powinnam uciec z chłopakiem. Przecież go nie znam nie mam pojęcia też czy chłopakowi uda się wiecznie panować nad wirusem. Co jeśli kiedyś przestanie? Nie wiem czy jestem gotowa na to by poświęcać swoje życie. Z drugiej strony nie chciałam też zostać z innymi i zostawić chłopaka samego. Miałabym wtedy wielkie wyrzuty sumienia. Nie zniosłabym myśli, że zostawiłam go samego.
-Szykujcie się zaraz będziemy na miejscu- odezwał się naglę Taeyong, który podniósł się ze swojego miejsca i przeszedł na środek wagonu by wszyscy dobrze go widzieli
-Boję się- usłyszałam tuż obok siebie głos blondyna
-Musimy ich przekonać do tego , że możesz się przydać. To nasze jedyne wyjście- powiedziałam i złapałam go za dłoń by go choć trochę uspokoić
Odwróciłam się do niego i zobaczyłam jak chłopak mi przytaknął. W ty momencie pociąg zaczął zwalniać i wszyscy zaczęli oglądać widoki za oknem. Miasto wyglądało bardzo smutnie. Nie było widać w nim ani żywej duszy. Wszędzie walały się jakieś śmieci o niektóre domy były pootwierane na oścież jakby domownicy uciekli nie zabierając nic ze sobą. Miałam takie wrażenie jakbyśmy przejeżdżali przez miasto widmo.
-Ciekawe jak wygląda teraz Seul?- zapytał ktoś z tłumu
-Zapewne gorzej niż te miasto- odpowiedziałam i odsunęłam się od okna.
Taemin ruszył moimi śladami. Stanęliśmy przy drzwiach gdzie stało już kilku ludzi i oczywiście Taeyong i Minho. Kiedy obaj mnie zobaczyli od razu podeszli do mnie bliżej i odgrodzili mnie od Taemina, który się tym trochę zaniepokoił.
-Jonghyun się odezwał?- zapytał czerwonowłosy, a ja w odpowiedzi pokiwałam mu głową na nie
-Kurdę- syknął pod nosem i uderzył jedną ze ścian pociągu
-Coś się stało?- zapytałam w stronę Minho
-Straciliśmy z nim kontakt. Mówił nam , że się ukrywają...Brakowało im ludzi i amunicji. Pytał o ciebie i kazał nam cie pilnować, a później krzyknął i ..- chłopak zamilkł i zwiesił głowę
-Nie- powiedziałam nie dopuszczając do siebie tego co chłopak chce mi przekazać- To nie może być prawda. On nie mógł tak umrzeć- zaczęłam panikować
-Nie umarł...połączenie nam się przerwało!- zaprzeczył Taeyong, a ja się trochę uspokoiłam
-Nie wiemy co z nim jest- dodał Minho
Wtedy od razu wyciągnęłam ze swojego plecaka swój telefon. Od razu zaczęłam próbować dodzwonić się do chłopaka, ale nic to nie dawało. Kiedy pociąg się zatrzymał przestałam i czekałam aż wszyscy wyjdziemy z pociągu. Jako pierwsi wysiedli członkowie BW. Wszyscy szybko sprawdzili teren i gdy pozwolili nam wysiąść od razu poczułam się bardziej nieswojo.
-I co teraz?- zapytał Jackson , który wyszedł z tłumu i zatrzymał się obok Taemina
-Idziemy do budynku. Tam ponoć mają na nas czekać- odpowiedział mu czerwonowłosy i ruszył przed siebie
Wszyscy ruszyliśmy za nim. Niektórzy z nas cieszyli się, że za chwilę będziemy w bezpiecznym miejscu. Ciągle słyszałam jakieś luźniejsze rozmowy, z oddali nawet dobiegały do mnie śmiechy dzieci. Ze mą było wręcz przeciwnie. Ja w porównaniu do nich się bałam...
Budynek od środka wyglądał tak jakby nienaruszony. Wszystko było czyste i stało na swoim miejscu. Jedyne czego brakowało to ludzi i charakterystycznego hałasu dworca kolejowego. Taeyong poprowadził nas w stronę schodów, które prowadziły na parter. Zaczęliśmy powoli schodzić i gdy obaczyłam tam ludzi poubieranych w białe ochronne uniformy od razu spojrzałam na Taemina, który nagle z bladł.
Po kilku minutach wszyscy staliśmy w kolejce czekając na swoje kolej do badań. Z tego co nam mówili sprawdzają tylko temperaturę i reakcję źrenic na światło. Widziałam też, że pobierają naszą krew i wymaz z jamy ustnej.
-Będziesz im musiał od razu o tym powiedzieć...Musisz ich przekonać, że nie do końca jesteś zarażony wirusem - odezwałam się cicho do chłopaka, który stał przede mną
-Wiem, już mam to wszystko poukładane w głowie- powiedział i uśmiechnął się do mnie jakby chciał mi powiedzieć, że nic mu nie będzie
-Twoja kolej- usłyszeliśmy nagle donośny głos mężczyzny, który zwracał się własnie do Taemina
Chłopak westchnął i ruszył w stronę od dzielonego pomieszczenia. Widziałam jak chłopak pozwala sobie zmierzyć temperaturę, a następnie odzywa się do lekarki, która po chwili woła mężczyzn z bronią. Zaczęłam się trząść słysząc przerażonych ludzi za sobą. Oni wszyscy byli w szoku, ze chłopak jest zarażony, ja bałam się, że zaraz zobaczę śmierć Taemina. Kiedy chciałam tam pobiec poczułam czyjąś dłoń na swoim przedramieniu.
-Puść mnie ja muszę mu pomóc on nie jest taki jak tamci!- krzyknęłam
-To nie jest dobry pomysł- usłyszałam głos Jacksona, a chwilę po tym zobaczyłam jak grupa wojskowych zabiera gdzieś Taemina.
Krzyczałam jego imię, ale on nawet nie mógł się odwrócić. Gdy zniknął mi z oczu od razu uroniłam kilka łez. Zaczęłam żałować tego, że nie zdecydowałam się na ucieczkę. Mieliśmy szanse uciec zaraz po wyjściu z pociągu....Dlaczego więc się na to nie zdecydowałam? Przeze mnie teraz on umrze..
-Ciii już dobrze, uspokój się
-Ty nic nie rozumiesz Jackson- powiedziałam i odepchnęłam chłopaka od siebie.
-Teraz ty- usłyszałam wezwanie strażnika i od razu przeszłam do miejsca kontroli.
-Imię i nazwisko twoje i osoby i osoba dzięki której tu jesteś- powiedziała bez emocji kobieta, która zaczęła mierzyć mi temperaturę
-Kim HaRim, Kim Jonghyun- odpowiedziałam
-Wiek?- zapytała
-22 lata....- powiedziałam nieco ostrzejszym tonem
-To wszystko, przejdź da lej do sekcji odkażania
-Co będzie z tym chłopakiem co był przede mną ?- zapytałam, a od razu spojrzała na mnie przenikliwym spojrzeniem
-Dlaczego pytasz? znałaś go?- zapytała, a ja w skrócie opowiedziałam jej historie jak poznałam chłopaka
Kobieta przez chwilę kręciła głową jakby czuła do mnie wstręt, bo pomogłam zakażonemu. Jednak dy powiedziałam jej o akcji , która stała się w pociągu kobieta od razu zapisała coś w swoim notesie, gdzie pewnie zapisywała nasze dane....Widziałam jak z każdym moim słowem kobieta robiła się coraz bardziej ciekawsza. Dzięki temu wierzyłam, że może nie zabiją chłopaka, ale zaczną go badać...
-Niesamowite...ale jesteś tego pewna, ze on potrafi nad tym panować?- zapytała
-Tak, sama to widziałam. Myślę, ze dzięki niemu uda wam się stworzyć lek na tego wirusa
-W takim razie nie musisz się martwić. Jeśli ten chłopak będzie z nami współpracował nic mu się nie stanie- powiedziała kobieta i z uśmiechem odprowadziła mnie do kolejnego pomieszczenia gdzie miałam oddać swoje wszystkie rzeczy i oddać się jakieś dezynfekcji ....
____________________________________
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Zaczęłam was do skomentowania tego rozdziału, bo nie wiem czy jest sens dalszego prowadzenia tej książki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top