17
Jonghyun westchnął ciężko i poczochrał sobie włosy jakby chciał dać mi znać, że jest trochę zdenerwowany. Zaczął chodzić w te i we w te , a ja patrzyłam na niego i nie wiedziałam co mam zrobić. Chciałam powiedzieć mu to co się działo z nami po ucieczce, ale coś mi mówiło bym tego nie robiła.
-Jonghyun nie wiem dlaczego tak się czujesz, ale ja przy Taeminie jestem bezpieczna- powiedziałam chcąc go zapewnić, że nie musi czuć się za mnie odpowiedzialny
-To ja na papierze jestem twoim mężem a nie on!- warknął, a ja przez chwile się go wystraszyłam
-Jonghyun to, że jesteśmy na niby małżeństwem nie znaczy, ze tak jest naprawdę. Nie zrozum mnie źle...Lubie cię i bardzo ci dziękuję za pomoc, ale ja chce pomóc Taeminowi...
-Dlaczego chcesz mu pomóc?Przecież ty go nawet nie znasz- zapytał i odwrócił się do mnie by spojrzeć mi prosto w oczy
-A dlaczego mam tego nie robić? Dlaczego mam zaufać tym ludziom z ośrodka? Ty nawet nie masz pojęcia co oni tam robią Jonghyun
-Ale tam będziesz bezpieczna! Zrozum to wreście
Gdy usłyszałam te słowa nie wiedziałam jak mam go przekonać. Czułam się bez silna. Chłopak i tak by mi nie uwierzył inni pewnie też nie, ale ja nie zamierzam z nimi wracać. Po tym co obiecałam Taeminowi, nie zrobię mu tego. Nie zostawię go samego na pastwę losu. Westchnęłam ciężko i z tej bezradności usiadłam na krawężniku. Jonghyun usiadł obok mnie i przez chwilę oboje siedzieliśmy w ciszy...
-Pamiętam jak się wprowadziłaś obok mnie...Miałaś ubraną taką czerwoną sukienkę i taszczyłaś pudła po schodach
-Ty wtedy wyjeżdżałeś na misje i mijając mnie na schodach jeszcze mi pomogłeś. To było szybkie zapoznanie- dokończyłam, a on przytaknął i się delikatnie uśmiechnął
-Wiele było takich sytuacji, w których ci pomagałem i teraz też chce ci pomóc
-W takim razie pomóż Taeminowi ... On naprawdę nie jest taki jak tamci. On, kiedy się zmienia jest w stanie nad sobą panować. Kiedy zarażeni nas znaleźli, Taemin mnie uratował...przemienił się , był bardo blisko mnie ,ale nic mi nie zrobił. Chronił mnie swoim ciałem. Proszę Jonghyun uwierz mi- powiedziałam i spojrzałam na niego błagalnym spojrzeniem
-A co jeśli ci się coś stanie? Co jeśli on ci coś zrobi?- zapytał mierząc mnie wzrokiem
-Wtedy...- zaczęłam , ale on nie dał mi dokończyć tego co chciałam powiedzieć
-Wtedy go zabiję- powiedział stanowczo
Patrzyłam na niego i czułam , że chłopak mówi prawdę. Czułam w środku, że Jonghyun naprawdę mógłby zabić Taemina gdyby ten mi coś zrobił. W jego oczach widać było tą pewność siebie, która w tej chwili dodawała mu charakteru...
-Dobra, jeżeli Tae coś mi zrobi..wtedy go zabijesz, ale uwierz mi , że szybko zmienisz zdanie i się przekonasz do moich słów
-Jeszcze zobaczymy- powiedział Jonghyun i podniósł się na nogi
Kiedy wyciągnął rękę i pomógł mi wstać od razu zaczęliśmy wracać do miejsca gdzie zostawiliśmy innych. Na widok Taemina i Juna otoczonych przez chłopaków z bronią od razu dostałam ciarek. Spojrzałam na Jonghyuna, a ten jakby czytał mi w myślach odezwał się do chłopaków...
-Opuście broń, pomożemy im- powiedział jakby od niechcenia
-Że co?- zapytał zaskoczmy Taeyong
-Ty na serio jej wierzysz?- zapytał Jackson i przez krótką chwilę spojrzał na mnie.
-Nie koniecznie, ale można tak powiedzieć- odpowiedział mu Jonghyun, a ja podeszłam do Taemina
Chłopak od razu delikatnie mnie przytulił i zapytał czy wszystko w porządku. Przytaknęłam i uśmiechnęłam się pod nosem, że w końcu mam kogoś kto się naprawdę o mnie martwi i wiem, że przy nim nie stanie się nic złego. Martwiło mnie tylko to , że nadal nie mamy żadnego planu. Nie wiemy co robić ani gdzie iść...
-Jak ich do tego przekonałaś?- zapytał mnie nagle Jun, który znalazł się nagle obok nas
-Pomogą nam, ale zabiją cie jeśli coś mi zrobisz- wyjaśniłam im bardzo skróconą wersję
-Czyli to jest ich warunek? Jeśli cie zabije, zranię czy coś to oni mnie zabiją?- zapytał z uśmiechem Taemin
-Tak- odpowiedziałam zgadzając się z jego słowami
-Czyli będą mnie obserwować 24/7 ?- ponownie zapytał i wyglądało na to, ze ta sytuacja zaczęła go bawić
-No raczej Taemin...Poczujesz się jakbyś ponownie wrócił na obserwację- powiedział Jun
Wtedy cała nasza trójka zaśmiała się cicho i na chwile zapomnieliśmy o chłopakach, którzy właśnie ze sobą gadali. Kiedy przestałam się śmiać odwróciłam się na chwile w ich stronę i wiedziałam, że o nas gadają. Byłam pewna, że Taeyong i Jackson nie są przekonani do pomocy nam, Minho może jakoś da się udobruchać, ale z tymi dwoma będzie gorzej.
-HaRim, ale my nadal nie mamy jakiegoś planu- odezwał się Taemin
-Może spróbujemy dostać się do Japonii? - zapytał Jun, a ja spojrzałam na niego z uniesioną brwią
-Dlaczego akurat tam?- zapytał Tae
-Jak jeszcze pracowałem w ośrodku słyszałem, że gdzieś na północy Japonii też robią badania zakażonym..- zaczął a ja już chciałam mu przerwać- poczekaj HaRim, oni mówili o nich jak o konkurencji i myślę, że to właśnie tam pomogą Taeminowi.
-Myślisz, ze to tam szukają leku?- zapytałam, a chłopak mi przytaknął
-Tylko jak się tam dostaniemy?- zapytał Taemin, a ja dokładnie o tym samym pomyślałam
-Cóż do wybrzeża mamy sporo kilometrów, więc na pewno po drodze coś wymyślimy- odezwał się Jun i zaraz po jego wypowiedzi obok mnie i Taemina pojawił się Jonghyun i Minho
-Więc jaki macie plan?Jak niby chcecie mu pomóc?- zapytał Minho, a ja przyjrzałam im się z uwagą
-Zabierzemy go do ośrodka w Japonii
-Tam gdzie pracują nad lekiem?- zapytał Jonghyun
-Wiedziałeś o nim?- zapytałam, a on przytaknął
-To taki sam ośrodek jak ten, tylko tam nie sprowadzają ludzi tylko zakażonych...Robią im badania, więc pewnie ci nie pomogą- zwrócił się do Taemina
-Ja jednak myślę inaczej- wtrącił się Jun
-W takim razie prowadźcie, my będziemy mieć was na oku- powiedział Jonghyun i razem z Minho odeszli do pozostałych
-Ruszamy jutro, a dziś musimy się przygotować na wędrówkę- powiedziałam, a oni przytaknęli
-W takim razie wezmę ich i pójdziemy poszukać jakiś plecaków, prowiantu i takich tam- powiedział Jun i odszedł ode mnie i Taemina
-Jakoś dziwnie to powiedział- zauważył Tae- Myślisz, ze słyszał naszą rozmowę za nim oni się tu zjawili?- zapytał, a ja przyjrzałam się Junhae, który gadał własnie z Jacksonem i Minho
-Być może...- przytaknęłam i ruszyłam w stronę grupy
-A ty gdzie?- zapytał blondyn, który do mnie dołączył
-Jonghyun nie zostawi nas tu samych, więc też pójdziemy po prowiant i takie tam- zacytowałam Juna i już po chwili wszyscy ruszyliśmy w stronę miasta
______________________________
Przepraszam, że ten rozdział wyszedł taki nudny...Trochę zaczyna mi brakować na niego pomysłu, więc jeśli chcecie mnie jakoś zainspirować nie oszczędzajcie w komentarzach. Następnym razem postaram się was nie zawieść :)
PS. CHCECIE JESZCZE NA DZIŚ ROZDZIAŁ DO JAKIEŚ MOJEJ KSIĄŻKI??
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top