Część 9


Po tym jak Jackson wyszedł cały czas myślałam o tym co powiedział. Usiadłam na leżaku i łapiąc za łańcuszek , który mi dał zastanawiałam się czy mu faktycznie przestało zależeć na tym zakładzie. Chłopak wiele ryzykował, bo jeśli faktycznie  naprawdę mnie kocha...może mnie naprawdę stracić. Nasz zakład przecież nie ma dla niego żadnej korzyści. Bo co on niby może mieć po tym, że ja się w nim zakocham...Gang ojca? Pierwszeństwo nad innymi gangami? nie nawet i bezemnie on by sam na to zapracował...Jestem pewna, że Jackson o tym wie. Wie, że mógłby już nawet w tym momencie pokonać mojego ojca i stać się królem wszystkich gangów. Czyli faktycznie może być tak jak mówi...Jemu już na tym nie zależy , nie zależy mu na zakładzie, bo on naprawdę mnie kocha i nagroda nie ma dla niego znaczenia. Ryzykuję tylko tym, ze jeżeli ja się w nim nie zakocham on będzie musiał odejść i zapomnieć o mnie... A co ja czuję? Co czuję do Jacksona?

-O co chodziło?- usłyszałam nad sobą głos Kaia, który powolnym krokiem podchodził coraz bliżej mnie

-Co ja czuję do Jacksona?- zapytałam nie patrząc chłopakowi w oczy

-Co czujesz?- zapytał jakby nie do końca rozumiem o co go pytam

-Pamiętasz mnie jeszcze jak go kochałam, prawda?

-Tak...ale o co ci dokładnie chodzi?- zapytał i usiadł tam gdzie wcześniej siedział Jackson

-Za co ja go tak kochałam...dlaczego zawsze to on mi mąci w głowie...Dlaczego nie mogę go po prostu nie lubić?- zapytałam, a Kai spojrzał na mnie wzrokiem , który mówił mi wszystko

Kiedy zobaczyłam te spojrzenie w końcu zrozumiałam. Zrozumiałam , że Jackson nie przestał być tym jedynym. Zrozumiałam , że  nie przestałam go kochać. Jackson był jaki był, ale on czuł do mnie to samo. Oboję przez jakiś czas ukrywaliśmy swoje uczucia, bo baliśmy się odrzucenia, wyśmiania i odejścia tej drugiej osoby. Oboje w ten sposób chcieliśmy trwać przy sobie. Wolałam znienawidzić Jacksona niż pozwolić mu odejść, a on wolał bym zaczęła podejrzewać go o coś co w ogóle by nie zrobił tylko po to by nadal móc mnie widywać...

-Sooyoung?- odezwał się Kai, a ja na chwile oderwałam się ze swoich myśli- Ja wiem co do niego czujesz...

-Co ?- zapytałam i spojrzałam na niego

Wtedy chłopak wytarł wierzchem dłoni moje łzy, które nawet nie wiem kiedy zaczęły wypływać z moich oczu. Nie wiem kiedy zaczęłam płakać, ale dopiero teraz Kai mi to uświadomił. 

-Wiedziałem, że ty nadal go kochasz. Czułem , że jestem tylko zabawką. - kiedy chłopak to powiedział poczułam się jakbym była potworem. 

Potworem bez uczuć, który myśli tylko o sobie. Kai miał rację , był on tylko zastępstwem Jacksona. Dzięki temu , że mogłam to z nim robić nie cierpiałam tak bardzo i przekonywałam się, że mnie i Jacksona nic nie łączy... Problem był tylko w tym, że ja wcześniej tego nie dostrzegłam. Wtedy nie myślałam o tym w ten sposób. 

-Ja wtedy tak nie myślałam, ja nie chciałam cie zranić..- zaczęłam czując się naprawdę głupio. Czułam się okropnie z myślą , że wykorzystywałam własnego przyjaciela

-Ja nie mam ci nic za złe. Nic się przecież nie stało- powiedział patrząc mi w oczy

-Ale ja..

-Sooyoung wiedziałem dlaczego to robisz, wiedziałem, że ty nadal go kochasz i pozwalałem ci na wszystko, ba na wet sam tego chciałem, bo wiedziałem, że nie mamy nic do stracenia- powiedział z dziwnym zadowoleniem

-Co masz na myśli? Ty powinieneś czuć się wykorzystany, zraniony...- zaczęłam, ale on mi przerwał zamykając mi usta dłonią

-Zawszę traktowałem cie jak przyjaciółkę i nadal będę cię tak traktować. Nie mam do ciebie żadnego żalu nie zakochałem się w tobie, więc nie martw się, że ranisz mi serce- powiedział, a mnie dziwiły te słowa

-Jak możesz nie być na mnie zły?- zapytałam stłumionym głosem

-Sam nie wiem, ale tak jest. Nie żałuję, że to robiliśmy, bo było miło- powiedział i zaśmiał się

Byłam w szoku gdy to usłyszałam, ale po chwili zrozumiałam ,że Kai faktycznie nie miał mi tego za złe. W końcu nie szantażowałam go niczym. Nie musiał się wcale zgadzać na ten nasz układ. Gdyby powiedział , gdyby chciał przestać ja nie miałabym pretensji...

-Jesteśmy dziwnymi przyjaciółmi - przyznałam i dołączyłam do niego. 

Chłopak obiął mnie i razem przez najbliższe 10 minut nie mogliśmy przestać się śmiać. Tak nasza relacja była bardzo dziwna. Inni pewnie by jej nie zrozumieli, ale na naszą obronę powiem tylko tyle, że wszyscy są choć trochę dziwni...My jesteśmy trochę bardziej...

-Czyli co teraz zrobisz?- zapytał mnie chłopak i poprawił mi włosy

-Chyba jeszcze trochę się pobawię z Jacksonem , a później przyznam , że wygrał- powiedziałam i z uśmiechem spojrzałam w jego stronę. Od razu zauważyłam to, że Kai posmutniał i odsunął się nieco ode mnie

-Szkoda, bo to znaczy, że to koniec ze wspólnymi nocami. A szkoda bo byłaś niezła w te klocki- powiedział to takim tonem, że od razu wiedziałam, że mam to potraktować jako żart

Zaśmiałam się i uderzyłam chłopaka w tył głowy. Kai szybko wstał z leżaka , złapał mnie w swoje ramiona i w szybkim tempie wskoczył ze mną do basenu. Byłam na niego tak wkurzona, ze od razu po wynurzeniu zaczęłam go chlapać, zatapiać i krzyczeć na niego. Chłopak nie był i dłużny i to zapoczątkowało naszą  przyjacielską bitwę, którą z rozbawieniem oglądał mój ojciec.

-Co za bachory- powiedział sam do siebie i z rozbawieniem pokręcił głową

-Panie musisz coś zobaczyć

-Co takiego?

-Ktoś nas obserwował. Jakieś auto podjechało pod teren posiadłości i wyglądali jakby kogoś szukali. Musi pan coś zobaczyć...

***

Kiedy to usłyszałem od razu ruszyłem za Lee Soohyuk. Mężczyzna prowadził mnie do pokoju gdzie mieliśmy podgląd na wszystkie kamery otaczające moją posiadłość. Od razu pokazał mi zrzuty z kamer przed bramą. Na nagraniach było tak jak mówił. Kiedy pojawiło się auto z początku nie rozumiałem o co chodzi... Spojrzałem na niego i zobaczyłem , że czegoś nie kminie

-Szefie te auto jest takie same jak te z tego wypadku, spójrz- powiedział i zaczął zbliżać kadr na numery rejestracyjne auta. Kiedy zobaczyłem te cyfry, moje serce na chwile stanęło.

-Znajdźcie ich- powiedziałem, a moi ludzie od razu wyszli z pomieszczenia i zostawili mnie samego. 

Usiadłem przed monitorem i tępo patrzyłem w ekran. Samoistnie zacisnąłem szczękę, palce i poczułem jak z moich oczu wypływają łzy, które tak długo w sobie dusiłem. Patrzyłem właśnie na auto, które spowodowało , że moje życie straciło sens. Prze te auto straciłem kochaną żonę i syna, których już nie odzyskam. Nie zostawię tak tego, zabije tych co za tym stali...

_________________________________

Przepraszam, ze tak dawno nie pojawiały się rozdziały, ale wróciłam. Mam nadzieję, że się ktoś z tego cieszy . Jeśli rozdział wam się podobał to zachęcam do zostawienia komentarza, będzie mi bardzo miło gdy go pewnie zobaczę i przeczytam :)

Jutro postaram się tez coś opublikować, ale chodzi mi tu o pozostałe książki, które również zaniedbałam. A jeśli chodzi o nowe książki...nie wiem czy wiecie, ale niedawno stworzyłam książkę o tytule  "ATEEZ " więc jeśli jesteście zainteresowani to zapraszam. Znajdziecie tam ONE SHOTY, TAKLSY, CIEKAWOSTKI itp. Oczywiście książka ta jest wolno pisana i jeżeli chcecie zamówić jakiegoś IMAGINA czy ONE SHOTA nie bójcie się pisać i prosić o nie :)

Do następnego! :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top