-6-
-Pamiętaj tylko jedno , jesteś moja ! Nikt inny nie może cie mieć- powiedział głośno i wyraźnie Jackson, a ja patrząc mu prosto w oczy czułam się strasznie dziwnie
-Nie jestem rzeczą!- powiedziałam mu prosto w oczy
-Nie , nie jesteś. Ale moje serce należny tylko do ciebie! Zrozum to wreście!!- krzyknął na cały głos
Pokręciłam głową i odeszłam od niego nic nie mówiąc. To co powiedział i to co zrobił było dla mnie nierealne. Nie spodziewałam się, że chłopak kiedykolwiek pozwoli sobie mnie pocałować. Zrobił to bez mojej zgody i nie pozwolił mi na jakikolwiek ruch. Nie pozwolił mi się odepchnąć ,ani uciec i to mnie bolało. Kris ma rację...dla Jacksona jestem tylko rzeczą. Rzeczą którą już sobie przywłaszczył...I tak też traktowali i widzieli mnie inni. Nie miałam znajomych, bo wszyscy się bali Jacksona.
-Co za palant !- warknęłam i skręciłam w korytarz , który prowadził do pokoju dyrektora.
Zsunęłam się po ścianie i usiadłam na szkolnej podłodze. Czekałam na Krisa by przeprosić go za to co się stało. To nie była moja wina, ale mimo to czułam się za to winna. Krisowi należą się przeprosiny,bo wiem jak to się dla niego skończy. Kiedy Jacksonowi dzieje się jakaś krzywda, dyrektor zawszę reaguję ze zdwojoną siłą. Wszystko tylko po to , by nie podpaść panu Wang.
-Kim Sooyeon, a ty czemu tu tak siedzisz?- usłyszałam głos nad sobą
Podniosłam głowę i zobaczyłam stojącego nade mną ojca Jacksona, o którym przed chwilą słyszałam. Podniosłam się z ziemi i szybko ukłoniłam się z szacunku do starszych.
-Pan Wang- powiedziałam
-Czyżbyś interesowała się losem mojego poszkodowanego syna?- zapytał z lekko uniesioną brwią, a ja mimowolnie zacisnęłam pięść w dłonie. Dobrze, że pan Wang tego nie zauważył
-Tato, co ty tu robisz?
Oboje usłyszeliśmy zdziwiony głos Jacksona, który wyszedł zza korytarza i ruszył szybkim krokiem w naszą stronę. Dzięki nie mu nie będę chyba musiała odpowiadać mężczyźnie na pytanie odnośnie tego co tu robię. Chłopak stanął przy nas i spojrzał na chwile na mnie , a później skierował wzrok na swojego ojca, który chyba nie był zadowolony, że tu jest. Zdziwiłam się trochę tym, że szkoła go wezwała do tej sprawy. Myślałam, że dyrektor załatwi sam i po cichu tą sprawę. Tak jak przeważnie to robił.
-Twój upierdliwy dyrektor mnie tu wezwał. Co ty znowu przeskrobałeś, głupcze?- zapytał jakby ze wstrętem
-To nie do końca była moja wina- skłamał Jackson, a ja słysząc to przewróciłam oczami
-Same z tobą problemy... Jeszcze trochę a nie przejmiesz po mnie firm i zostaniesz bez niczego- warknął w jego stronę i bez pukania wszedł do drzwi od pokoju dyrektora
-Kurwa zajebiście!- warknął Jackson i pod wpływem agresji uderzył w ścianę obok mnie
-Sam sobie szkodzisz Jackson, zrozum to w końcu- powiedziałam i odeszłam od niego by przypadkiem znowu nie zrobił mi nic podobnego do wcześniejszej akcji.
Jackson gdy to usłyszał i gdy zobaczył, że od niego odchodzę. Warknął pod nosem i opadł na kolana. Parzyłam na niego bez jakichkolwiek uczuć. Byłam pewna, że Jackson czuł teraz żal tego co zrobił. Pewnie teraz zadawał sobie pytania typu : Dlaczego mnie tak poniosło, dlaczego dałem mu się tak sprowokować? Prychnęłam pod nosem i po chwili słychać było zza drzwi uniesione głosy. Głównie było słychać głos Krisa, przez co zaczęłam się o niego martwić. Przez te kilka dni zdążyłam go dość dobrze poznać i wiedziałam, że chłopak nie odpuści i nie przyzna się do winny. Byłam pewna, że chce wszystkim tam udowodnić, że to wina Jacksona...
-Przyszłaś tu dla niego?- zapytał mnie nagle Jackson. Chłopak nadal klękał na podłodze i wyglądał jakby był teraz bezradny
-Tak, muszę go za ciebie przeprosić- odpowiedziałam i podeszłam do niego na tyle blisko by zobaczyć jego twarz.
Gdy to zrobiłam zauważyłam jego czerwone oczy i policzki mokre od łez. W tedy coś dziwnego poczułam w okolicy serca. Jackson chwile wcześniej musiał płakać, a mi teraz było jego żal...Tylko dlaczego czułam ten żal?. Przecież mu się to należało. Jego ojciec dobrze mu powiedział, ja też. Cieszyłam się gdy chłopak wkurzył się na słowa swojego ojca. Dlaczego było mi więc żal Jacksona...
-Nigdy nie widziałaś mnie w takim stanie, co?- zapytał Jackson unosząc głowę
-Nie- przyznałam zgadzając się z nim
-Ja w takim wydaniu widzę tak siebie na co dzień- powiedział w taki sposób jakby te słowa go śmieszyły- Codziennie płacze... Bo codziennie jestem poniżany. Raz przez ojca, a raz przez miłość swojego życia, czyli ciebie- dodał i spojrzał na mnie.
-Co ty gadasz Jackson?- zapytałam nie wierząc w to o czym mówił
-Zawszę tak było, że ojciec wyzywał mnie od najgorszych, kara mnie za wszystko co robię źle. Pewnie dlatego stałem się taki, a ty odpychając mnie uświadamiasz mnie w tym , że jestem potworem. Wiesz jak się czuję każdego dnia?- zapytał, a ja nie wiem dlaczego ale po usłyszeniu tego zaczęłam czuć, ze Jackson jest w tej chwili w 100% ze mną szczery - Jak śmieć...jak śmieć, który nigdy nie jest w stanie zaznać miłości od kogokolwiek...Nikt od dziecka mnie tak naprawdę nie kochał i ta władza tylko mnie jakoś pociesza
-Tylko , że władza czasami nie jest taka dobra- powiedziałam i po części zrozumiała dlaczego Jackson jest taki wredny
-Tylko, że ja wcale się o nią nie prosiłem powiedział smutnym głosem, a ja wtedy zaczęłam analizować sobie w głowie to co powiedział
Jako dzieciak faktycznie mógł nie być kochany..Ojciec i matka byli zapracowani i bardziej troszczyli się o prace niż o niego. Służba była dla niego miła, bo nie mieli wyjścia..Tak było też pewnie z nauczycielami w szkołach. A dzieciaki , z którymi się zadawał kolegowali się z nim tylko dlatego , że był bogaty . I tak samo jest do dziś..Teraz rozumiałam dlaczego Jackson był taki wredny dla wszystkich...Gdyby taki nie był ludzie by zaczęli go wykorzystywać, a wtedy nie wiadomo co by zrobił jego ojciec..
-Dlaczego nic nie powiesz?- zapytał Chłopak po dłuższej chwili
-A co mam powiedzieć? Że teraz cie rozumiem i zacznę popierać to co robisz?- zapytałam patrząc na niego z góry
-Liczyłem tylko na to, że chociaż ty mi wybaczysz
-Przez ciebie cierpiało tyle osób...Ich tez powinieneś przeprosić
-Sooyeon...Wiesz co zrobiłby wtedy mój ojciec? Wtedy byłbym już w ogóle samotny- powiedział i zaczął się podnosić. Miał rację, ojciec wtedy byłby na niego wściekły
-W takim razie nigdy się nie zmienisz- powiedziałam, choć było mi ciężko wydusić z siebie te słowa.
Po tej rozmowie z Jacksonem naprawdę coś mi odbiło. Nie rozumiałam tego dlaczego było mi go teraz żal. Nie rozumiałam tego uczucia gdy patrzyłam mu w oczy , które wcześniej płakały. Czemu czuje smutek i czemu mam ochotę go przytulić. Nie wiem, nie wiem co mi się teraz stało. Czuję się tak jakby ktoś przeprał mi mózg i pozmieniał jakieś ustawienia...
Odwróciłam głowę od Jacksona i wróciłam na swoje wcześniejsze miejsce. W ciszy czekaliśmy na to, aż w końcu ktoś wyjdzie z pokoju dyrektora. Stało się to po około 15 minutach i tą osobą był wkurzony Kris. Poderwałam się z miejsca i ruszyłam do niego by złapać go za rękę i dopytać co się tam stało. Jednak nim zdążyłam Kris rzucił się na Jacksona.
-Ty kretynie, jeszcze pożałujesz- warknął Kris
Złapałam chłopaka za rękę i odciągnęłam go od smutnego Jacksona. Razem z chłopakiem zaczęliśmy odchodzić i gdy byliśmy przy końcu korytarza usłyszałam jak pan Wang uderza Jacksona. Odwróciłam się i zdałam sobie sprawę, ze faktycznie to się stało. Pan Wang patrzył na Jacksona ze złością i obrzydzeniem, a Jackson trzymał się za mocno czerwony policzek i powstrzymywał się od łez. Kiedy to zobaczyłam miałam ochotę płakać. Pokręciłam głową i odwróciłam od nich swój wzrok. By nie widzieć krzywdy chłopaka. Wtedy przypomniały mi się słowa Jacksona..
-Codziennie jestem poniżany, raz przez ojca, a raz przez ciebie- te słowa zaczęły odbijać się po mojej głowie echem
Jackson płakał i czasami była to moja wina. Zaczęłam się dziwnie czuć teraz z tą myślą. Nie spodziewałam się, że moje słowa go ranią...nigdy nie widziałam , żeby go raniły. Jackson zawsze był taki pewny siebie, a kiedy mówiłam mu, że jest świnią, idiotą itp. on reagował na to tylko i wyłącznie śmiechem, albo gniewem. Oczywiście nie pobił mnie, ale za to lubił pobić niewinne osoby... Nie mogę znieść myśli o tym, że on wtedy cierpiał...
-Puść mnie- odezwał się Kris, a ja spostrzegłam , że wyszliśmy już ze szkoły i staliśmy na parkingu przy jego motorze
-Co się stało? Jaką masz karę- zapytałam tylko po to by nie myśleć już o Jacksonie
-Wylali mnie. Musze przenieść się do innej szkoły- powiedział ze złością spoglądając na budynek za moimi plecami
-Co?! Jak to wylali?? Nie dali ci tylko jakieś kary czy zawieszenia?- zapytałam z oburzeniem
-Nie. Ten jego ojciec uważał, że to za mała kara- powiedział i wsiadł na swój motor
-Przykro mi ...to moja wina gdybym się tak z tobą nie ...- zaczęłam , ale chłopak bez słowa odpalił silnik i odjechał zostawiając mnie w pół zdania
___________________________
Jak wam się podobał rozdział? Mam nadzieję, że cieszycie się, ze w końcu go napisałam. Ostano straciłam wenę do pisania tych wielowydziałowych książek i przez ostano czas pisze głównie ONE SHOT'y, ale postaram się to zmienić :) Licze na waszą pomoc i wsparcie !
Do następnego :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top