Knight x Nura
Para szarobłękitnych oczu wpatrywała się w nią tak natarczywie, że nie sposób było je ignorować. Mimo to Knight robiła co w jej mocy, by skupić się na czytanej książce - jak gdyby nic innego nie miało znaczenia.
Obecność dziewczyny zdawała się jednak wręcz przytłaczać i w końcu kobieta rzuciła książkę na ławę, podnosząc wzrok i zdejmując z twarzy okulary jak gdyby w geście kapitulacji.
- ... Co.
- Obiecałaś. I znowu zapomniałaś. Knighty. Jesteś zjebana.
- Tak, wiem. To o czym zapomniałam?
- Miałyśmy iść do lasu. Nie pamiętasz? Wielkie sprzątanie świata~
Długi, głośny jęk jednoznacznie wskazywał na to, że Knight bynajmniej nie miała ochoty na sprzątanie czegokolwiek. Jak gdyby sprzątaniem jej własnego domu nie zajmowali się inni ludzie - czemu ona w ogóle obiecała coś takiego?!
- Nie możesz się sama sobą zająć...?
Nura wywróciła oczami, zakładając ręce.
- Za to ci płacą!
- Zdecydowanie za mało!
- I tak jesteś bogata!
- I ciężko na to zapracowałam! - Knight wstała, rozkładając ręce, jak gdyby prezentując wnętrze pomieszczenia. A rzeczywiście było na co patrzeć - biblioteczka była pomieszczeniem rozmiaru dwóch klas szkolnych i utrzymana w staromodnym stylu. W części, w której się znajdowały, stał stolik do kawy i dwie kanapy, a wszystko oświetlone było żarem z kominka i zawieszoną nisko, zwykłą żarówką, która umożliwiała czytanie, bo mało było tu innych źródeł światła.
- Nawet cię na porządną lampę nie stać - zauważyła Nura.
- Ale mam większy dywan niż ty - odparła bez cienia wahania, wskazują puszystą imitację niedźwiedzia zajmującą prawie pół przestrzeni czytelniczej.
- I teraz zamierzasz się kłócić o to, kto ma większego?
Knight gapiła się tępo na dziewczynę przez parę długich chwil, jedynie utwierdzając się w przekonaniu, że dobór słów bynajmniej nie był przypadkowy.
Nie za bardzo wiedziała, jak odpowiedzieć na tego typu zaczepkę. Westchnęła, wstając.
- Dobra, idziemy sprzątać. Ale od razu mówię, jak zobaczę dżdżownicę, rzucę ci nią w twarz i pojadę do domu.
- A ja ją zabiorę i włożę ci do kawy.
Argument był zbyt silny, by był sens próby obronienia się przed tym atakiem. Dżdżownica w kawie to ostatnie, czego Knight chciałaby doświadczyć. Czy nie byłoby to iście traumatyczne?
I tak właśnie zaczął się ten pełen bólu i cierpienia dzień.
Wracając do domu parę godzin później, nawet przez pięć sekund nie było ciszy. Bo też całą ciszę Knight zastąpiła narzekaniem na rozmaite bóle, robaka we włosach, ziemię w bucie, kamyk w staniku i lejący się z nieba żar będący chyba najgorszą niedogodnością z ich wszystkich.
Nura nie wyglądała wcale lepiej, ale przynajmniej w milczeniu znosiła udrękę.
Aż do chwili, w której drzwi domu otworzyły się i ta wbiegła do środka, rzucając się od razu ku łazience.
Knight jęknęła cierpiętniczo.
- Nura, do cholery...
- Pierwsza! - zawołała radośnie dziewczyna, zajmując toaletę zanim Knight w ogóle zdążyła zdjąć buty. Choć trzeba było zauważyć, że sama wbiegła do środka nawet się tym nie przejmując.
- Będziesz zmywać tę podłogę! - krzyknęła za nią Knight, lecz chwilę potem z jej ust wydarł się jęk rozpaczy, gdy schylenie się do zdjęcia butów okazało się boleśnie nadwyrężyć jej obolałe plecy. Przy okazji ujrzenie podłogi w lepszym świetle umożliwiło jej odkrycie, jak bardzo usyfiła ją jej podopieczna, przez co kobieta jęknęła ponownie, opadając bez sił na podłogę i opierając się o ścianę, zbyt wycieńczona by choćby dokończyć zdejmowanie butów.
Zaledwie parę minut później z łazienki wyszła Nura, odświeżona i w wyraźnie wspaniałym nastroju. Miała na sobie już świeże ubrania - prawdopodobnie specjalnie zostawiła je już wcześniej w łazience - i, w porównaniu do Knight, nie śmierdziała potem i śmieciami, co samo w sobie stanowiło już powód do dumy.
- Zamorduję... - jęknęła opiekunka.
- No już, Knighty, wstajemy, wstajemy. - Dziewczyna podeszła do niej raźnym krokiem i włożyła ramię pod pachę, pomagając wstać. - Nie śpimy w przedpokoju jak śmierdziele, wstajemy. Ło jezu, ale ty mała jesteś.
- A dostałaś kiedyś solidny wpierdol od śmierdziela?
- No już już, nie denerwujemy się, ale ty śmierdzisz, Knighty.
Jakimś cudem dowlokły się do łazienki, w której następnie Knight zniknęła na następne dwie godziny.
Wychodząc - już odświeżona - w samym ręczniku, Knight pierwsze co, to przeanalizowała stan paneli na drodze do drzwi frontowych i z satysfakcją stwierdziła, że zostały wypolerowane do czysta. Komu jak komu, ale Nurze dwa razy powtarzać nie trzeba było... jak to już z tymi najbardziej uległymi bywało.
- Nura, śmieciu, jesteś tam? - zawołała Knight, wchodząc po schodach na wyższe piętro, gdzie usytuowana była sypialnia dla gości, z której chwilowo korzystała Nura. Byłoby trochę głupio, gdyby się okazało, że podczas jej kąpieli Nura gdzieś zniknęła. Na taki scenariusz Knight nie była przygotowana. Może i nie była najlepszym opiekunem pod słońcem, ale w życiu nie zaryzykowałaby nie otrzymania wypłaty bo przypadkiem zgubiła podopieczną.
Weszła do swojej biblioteczki i przeleciała wzrokiem całe pomieszczenie. Jednak robiło się już ciemno, a światło nie było nawet załączone, stąd wątpiła, by Nura wybrała to miejsce do spędzenia wolnego czasu.
Sprawdziła też pokój gościnny, ale i ten okazał się pusty. Weszła nawet do kuchni - i w niej panowała martwa cisza.
Dopiero potem poszła do salonu, choć w jej małej rezydencji znajdowało się nieco więcej pomieszczeń, w jakich można by się schować. Po prostu przypuszczała, że ktoś taki jak Nura nie byłby ani zbyt zainteresowany jej garderobą, ani wystarczająco zboczony, by spędzać czas w jej własnej sypialni. A do Pokoju Zabaw wstępu nie miała.
(Tak naprawdę był to tylko żart, bo Knight po prostu trzymała tam swoją kolekcję żab. Ale gdy Nura usłyszała nazwę, prawdopodobnie dla własnego dobra postanowiła nie zgłębiać wnętrza tajemniczej komnaty.)
W salonie siedziała grzecznie Nura, przełączając leniwie kanały w telewizji. Było to tak niewinne i niepozorne zajęcie, że Knight poważnie zastanawiała się, czy dziewczyna czegoś nie popsuła i nie próbuje teraz po prostu zatuszować zbrodni. Zmrużyła oczy, wpatrując się w Nurę przenikliwie. Ta jednak nie obdarzyła jej nawet pojedynczym spojrzeniem, w końcu zatrzymując się na jakimś wątpliwie przyjaznym dla dzieci kanale, co Knight skwitowała wywróceniem oczu bez większego przejęcia.
- Ubierz się, zboku - mruknęła Nura, sięgając po chrupka z do połowy już pustej miski.
- Jestem u siebie - parsknęła Knight.
- Przed Shiru też byś się tak rozebrała?
W pomieszczeniu zapanowała bardzo niezręczna i pełna napięcia cisza. Przez parę chwil nie działo się nic, a Knight w milczeniu analizowała to, co właśnie usłyszała.
W końcu Nura odważyła się podnieść wzrok znad chrupków i obdarzyć nim opiekunkę.
Spodziewała się spojrzenia przepełnionego wolą mordu. Albo chociaż chęcią skąpania się w krwi Nury. Ale tego, co ujrzała, z całą pewnością by nie przewidziała. Był to bowiem... najszczerszy uśmiech, jaki Knight kiedykolwiek miała na twarzy.
Z krokiem wykonanym w jej kierunku, Nura instynktownie skuliła się, unosząc miskę chrupków w geście obronnym.
Natomiast Knight spokojnie podeszła do niej i usiadła u jej boku, kładąc dłoń na jej udzie w geście niezdrowo przyjaznym i co najmniej niejednoznacznym. Szeroki uśmiech nie zniknął, wręcz przeciwnie - jej twarz wręcz rozpromieniła się tak, jak nigdy. Nie było na niej nawet ani śladu zmęczenia.
- Wiesz? Być może - przyznała Knight, delikatnie masując jej skórę na nodze. Nura aż się wzdrygnęła. - Ale wiesz... nawet wtedy... - zaśmiała się cicho - ...i tak to JA byłabym na górze.
Po czym wstała i opuściła pomieszczenie.
Siedząc na kanapie z wyrazem szoku i niedowierzania na twarzy, Nura usłyszała, jak piętro niżej przy akompaniamencie tłuczonej wazy rozlega się głośne i soczyste "NOSZ KURWA NO."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top