𓆩 2 𓆪

– Kim ona tak naprawdę jest? – zapytał. Wzrokiem śledził ubierającego się właśnie Astarotha. Niższy demon był w trakcie zapinania guzików swojej czarnej koszuli. To zdecydowanie jego kolor, ale jeszcze lepiej wyglądał zanim w ogóle zaczął się ubierać, a zamiast tego leżał w łóżku obok niego. Na prawie dwie godziny porzucili temat zmian, jakie zaszły tutaj, gdy go nie było, aby móc zająć się sobą nawzajem.

– Tylko kilka demonów zna jej prawdziwe imię – oznajmił. Zaczął z podłogi zbierać porozrzucane ubrania, które musiały iść już do prania. – Większość w ogóle obawia się o niej wspominać w jakikolwiek sposób. Jeśli jednak już o niej mówią, tytułują ją Postrachem Piekieł.

– Dlaczego w ten sposób?

Myśląc zupełnie logicznie, ona była tylko człowiekiem. Nie zależała przecież do demonów ani nawet aniołów, była śmiertelniczką. Dlaczego więc budziła aż taki strach? Jakim cudem udało jej się w tak krótkim czasie zyskać władzę? Pozostawała jeszcze sprawa z odesłaniem ja z Nieba przez Archanioła. Musiał istnieć jakiś powód, dla którego została wyrzucona z Niebios.

– Bo się jej boją – wyjaśnił Asta, jednak to prawie wcale nie rozjaśniło nic w tej kwestii. – Ona sama przyjęła potem tytuł Lady Kadilen albo Kad w skrócie. Początkowo jednak nazywali ją Postrachem przez to, co się tu działo.

– Więc jest aż tak okropna?

– Poczekaj. – Wyszedł na chwilę z pokoju, żeby pozbyć się brudnych ubrań.

Zaraz po powrocie usiadł na fotelu przy oknie. Zaczął obserwować to, co działo się na zewnątrz. Po raz pierwszy panował tam prawie całkowity spokój. To zdawało się być tak okropnie nierzeczywiste. Taka sytuacja nawet w świecie ludzi była czymś rzadkim. Zero tłumu, żadnych awantur, a jedynie cisza przerywana stłumionym wyciem i jękami z Kręgów, w których odbywały się tortury.

Belial obserwował go z radością. Przez kilka długich dni nie mieli okazji widzieć się nawet przez chwilę, a rozłąka z nim zawsze była niczym tortury. Wolałby raz dziennie dostawać karę, niż musieć go opuszczać na dłuższy czas. Bolało tym bardziej, że Asta został zupełnie sam, podczas rewolucji w Piekle. Żałował, że nie mógł być wtedy z nim, wspierać go i uspokajać. Wiedział doskonale, że mniejszy demon martwił się tym wszystkim, nawet teraz wyczuwał jego niepokój.

– Ona w gruncie rzeczy nie jest zła – przemówił Asta wciąż wpatrzony w okno. W umyśle na nowo przeżywał zdarzenia z ostatnich dni. – Pasowałaby bardziej do aniołów, niż do nas, gdyby tylko nie pewna rzecz, którą oni szybko odkryli.

⋆⭒˚.⋆ ★ ⋆⭒˚.⋆

~Niebo: Dzień 1~

Wiedziała tylko tyle, że najprawdopodobniej zginęła w wypadku samochodowym. Wszystko to działo się tak szybko, że niewiele z tego pamiętała ani rozumiała. Miała tylko mgliste wspomnienie o tym, że była w drodze do pewnej osoby. Jechała spokojnie samochodem, gdy nagle uderzyła w nią ciężarówka. Potem był tylko ból, który zdawał się rozrywać każdy jej mięsień i ciemność, w której tonęła. Aż ostatecznie to wszystko ucichło, a ona pojawiła się w jakimś mrocznym i okropnie zimnym miejscu. Tak naprawdę nie czuła chłodu, ale miała wrażenie, że powinna go odczuwać. To miejsce wyglądało na zupełnie martwe, wyssane z jakiegokolwiek życia. Kompletnie nie wiedziała, gdzie się właśnie znalazła i dlaczego. Odczuwała tylko ogromny strach, a do tego towarzyszyło jej poczucie niesprawiedliwości. Miała za złe wszystkim bytom wyższym oraz swojemu losowi za to, że zginęła tak młodo. Przecież przed nią rozciągało się całe życie, długie lata, które mogła spędzić u boku ukochanej osoby. Powinna w tym momencie być u siebie w mieszkaniu, odpoczywać po pracy, a zamiast tego znalazła się w miejscu, które ewidentnie były zaświatami. Uważała to za okrutnie bolesne i niesprawiedliwe. Ona nie powinna umrzeć! Musiała wrócić tam! Nie miała nawet okazji pożegnać się z bliskimi, zobaczyć ich po raz ostatni przed odejściem!

Załamana tym faktem prawie zaczęła płakać. Nie była w stanie pogodzić się ze swoją śmiercią. Nie w takim momencie. Miała przecież plany na przyszłość. Nie spodziewała się nawet, że koniec mógł przyjść tak szybko i nagle. Zawsze myślała, że miała przed sobą jeszcze całe życie, że uda jej się osiągnąć coś niezwykłego, może nawet jakoś zmieni świat na lepsze. Bardzo chciała dostać taką szansę, żeby na starość móc wspominać, że żyła pełną piersią i brała ze swojego istnienia pełnymi garściami. Tak bardzo pragnęła spędzić swoje życie u boku osoby, do której jechała tego dnia. Wcześniej cały czas sądziła, że sama była kowalem własnego losu i mogła kształtować go według własnego uznania, że była w stanie coś zmienić. Teraz już wiedziała, jaka była prawda. Spotkanie z okrutną rzeczywistością było jak upadek z wysokości i bycie przytomnym przy roztrzaskiwaniu wszystkich kości, a także później przez cały czas, oczekując na pomoc, która nigdy nie przybędzie.

Nie przestraszyła się nawet, gdy przed nią ktoś się pojawił. Była zbyt wściekła w tym momencie, żeby czuć cokolwiek innego. Podniosła się z ziemi, żeby stanąć twarzą w twarz z Kostuchą. Istota z pewnością nie była żywa, ale nie wyglądała także na całkiem martwą. To był po prostu szkielet, same kości wprawione jakimś cudem w ruch i okryte czarną szatą. Nie widziała jednak nigdzie atrybutu Śmierci – kosy. Więc to nie była prawda?

– Ból jest normalną reakcją na takie zdarzenie – usłyszała, jakby w swojej głowie. To nie były normalnie wypowiedziane słowa. Kostucha nie poruszyła się nawet, jej szczęka nie drgnęła o milimetr.

– Da się wrócić? – zapytała. Nadzieja to wszystko, co w tej chwili miała.

– Nie w tym momencie. Przykro mi.

– Ale jest taka możliwość?

– Reinkarnacja – wyjaśniła Kostucha. Nie było to jednak wystarczające dla niespokojnej duszy.

Chciała zapytać, jak dokładnie można było wrócić do żywych, co trzeba było zrobić, aby się zreinkarnować. Dopytałaby, gdyby tylko Śmierć nie wyciągnęła w jej stronę swojej kościstej ręki i nie położyła jej w miejscu, gdzie powinno być serce kobiety. Była zbyt zdezorientowana, aby zadać kolejne pytanie.

– Trafisz do Nieba – oznajmiła Kostucha, zabierając od niej rękę. – Wskazała na niewielkie jeziorko, które znajdowało się przed duszą zmarłej. – Wejdź do niego.

– Ale... ja muszę...

Zanim zdołała powiedzieć coś jeszcze, Kostucha popchnęła ją w stronę wody. Wpadła prosto do niej, ale nie było nawet tego słychać. To tak, jakby upadła na łąkę pełną zielonej trawy i kwiatów. Zdawało się to być jedynie położeniem się na miękkiej i świeżo wypranej pościeli. Tak bardzo przyjemne i kojące jej nerwy, choć początkowo sądziła, że zacznie się od razu topić.

Gdy uchyliła powieki, znajdowała się w wodzie jedynie po kostki. To nie był ten sam zbiornik wody, co tam. Ten, w którym stała teraz, był krystalicznie czysty i niezwykle błyszczący. Tu było tak pięknie i spokojnie. Wszystko wokół było bardzo jasne, takie świetliste i napełniające nadzieją. Podziwiała widok, nie mogąc oderwać od tego wzroku. Widziała, że obok znajdowało się kilka identycznych jeziorek, z którego również wychodziły duchy. Każdy z nich reagował prawie tak samo, jak ona. Szok spowodowany znalezieniem się w całkiem innym miejscu. Fakscynacja pięknem wszystkiego wokół. Dostrzec dało się również kilka innych dusz, które podążały w stronę wielkiej złotej bramy, znajdującej się w oddali. Sama zachciała udać się właśnie tam, przejść na drugą stronę i zyskać całkowity spokój. Zapomniała już o swojej złości, skupiła się na teraźniejszości. Całą jej uwagę pochłonęło myślenie o pięknie tego miejsca.

Ruszyła kamienną ścieżką przed siebie. Niebo nad nią było w takim odcieniu błękitu, jakiego nigdy nie spotkała na Ziemi. Białe obłoczki leniwie frunęły przed siebie. Wokół niej była bardzo piękna trawa usiana białymi kwiatami. Nie widziała tutaj żadnych drzew ani nawet nie udało jej się usłyszeć ćwierkania ptaków. Zdawało się być tu odrobinę pusto i zbyt cicho, ale za to jak bardzo pięknie...

Nie miała nic przeciwko temu, żeby tu zamieszkać. Uśmiechnęła się i szła dalej w stronę bramy. Naprawdę chciała zostać, a z jej głowy całkowicie wyparowała potrzeba powrotu na Ziemię. Teraz wiedziała już, że nigdzie nie będzie jej lepiej, niż tutaj. To było jej miejsce.

Ustawiła się w kolejce. Nie rozmawiali między sobą, a zamiast tego większość rozglądała się dookoła, wciąż podziwiali krajobraz albo denerwowali się, że zaraz będą musieli podejść do aniołów-urzędników. Żadne z nich nie wiedziało, co będzie dalej, więc stres nie zdawał się być niczym niezwykłym. Może to dlatego było tutaj tak pięknie? Żeby odwracać uwagę od nerwów i uspokajać?

Gdy w końcu nadeszła jej kolei, stanęła przy biurku, za którym siedziała anielska istota. Nie była w stanie dokładnie określić płci tej osoby, ale bardziej skłaniała się ku temu, że była to kobieta. Biorąc pod uwagę dość długie włosy, a także delikatne rysy i bardzo uroczy uśmiech, nie sądziła, że była w błędzie. Nie zamierzała jednak pochopnie stawiać ostatecznych wniosków.

– Połóż tutaj rękę – poprosił anioł, spoglądając na nią zza okularów.

Została jej podsunięta pusta kartka papieru. Nie było na niej ani jednego słowa, również nie dostrzegła nawet maleńkiej plamki. Z lekkim zawahaniem przyłożyła dłoń do papieru i niepewnie spojrzała na anioła, który wciąż się uśmiechał. Gdy zabrała rękę, zauważyła, że teraz kartka była zapisana. Dostrzegła wszystkie najważniejsze informacje o sobie, a także własne zdjęcie. Była zaskoczona tym zdarzeniem, ale to przecież były zaświaty, tutaj pewnie duża ilość dziwnych rzeczy była normą.

– Strefa 3 – powiedział anioł po przejrzeniu zapisków z kartki. – To po twojej lewej.

– Są tu strefy? – zapytała, przezwyciężając gulę, która urosła jej w gardle. Spojrzała przed siebie i rzeczywiście zauważyła, że nie wszyscy szli w tę samą stronę.

– Oczywiście – potwierdził anioł. Zdecydowanie nie był, jak większość osób, które pracowały w urzędach. Nie było u niego słychać ani grama złośliwości czy niechęci do rozmowy, anioł mówił cierpliwie i miał bardzo przyjemny głos. – Wszystko działa tu jak trybiki w zegarach. Gdyby nie panował porządek, nie bylibyśmy w niczym lepsi od Piekła. Mamy tutaj trzy Strefy, do których mogą trafić ludzie.

– Dlaczego tylko trzy?

– To najbardziej ogólny podział. Na lewo znajduje się Strefa 3, do której trafiają najbardziej otwarci i życzliwi ludzie. Tam też znajduje się tęczowa społeczność. Na środku jest Strefa 2, gdzie przebywają ci najbardziej wierzący oraz ateiści. Oczywiście wyznawcy każdej z wiar są w innej Podstrefie, aby uniknąć konfliktów między nimi. Po prawej jest Strefa 1 dla zwykłych, niczym się nie wyróżniających osób.

Przez chwilę chciała zapytać, dlaczego jej przypisano akurat Strefę 3, ale szybko się domyśliła bez niczyjej pomocy. Tęczowa społeczność wiele wyjaśniała i nie pozostawiała żadnych pytań w tej sprawie. Wszystko było jasne i klarowne. Do tej drugiej grupy nigdy w życiu by nie trafiła, bo przez samą jej obecność, nastąpiłaby tam rewolucja i prawdopodobnie palenie wiedźmy (czyli jej) na stosie. Tak naprawdę nie była jakoś szczególnie wierząca, ale nie nazwałaby się również ateistką. Nie mogła też należeć do grona "zwykłych" ludzi. Tęcza po prostu przyzywała ją do siebie silniej, niż cokolwiek innego. Szkoda tylko, że ona sama była ubrana cała na czarno... Cóż za ironia – zawsze była czarną owcą w rodzinie, choć zarazem była tam jedyną tęczową osobą.

– A gdzie wy mieszkacie? – zaciekawiła się.

– W Strefie 0.
[Czy ja napisałam "w Stresie 0"? Tak XD]

Kiwnęła głową na znak zrozumienia. Prawdodpobnie, gdyby stała tutaj choć trochę dłużej, miałaby jakieś jeszcze pytania, ale za nią wciąż byli inni ludzie. Nie mogła przecież torować kolejki, przeszkadzać innym i jedynie bardziej ich stresować. Bez zadawania kolejnych pytań, udała się we wskazanych kierunku. Anioł przed odejściem wręczył jej kartkę z informacjami. Nie wiedziała, po co jej to, ale przyjęła dokument.

Dotarła do kolejnej bramy, ale tym razem znacznie mniejszej. No kto by się spodziewał – tutaj również spotkała anioła, ale ten ewidentnie był płci męskiej. Przyjął od niej kartkę i przepuścił ją przez bramę. Nie zaszczycił jej ani jednym swoim słowem, tak naprawdę spojrzał na nią tylko raz, a potem zajął się następną osobą. Widocznie nawet pośród tak cudownych i czystych istot zdarzały się gburowate ewenementy.

Za bramą znajdował się... właściwie to nie wiedziała, jak to nazwać. Wszystko wyglądało tak, jakby było po prostu częścią świata ludzi. To miejsce bardzo przypominało Ziemię, z tą różnicą, że tutaj było o wiele jaśniej i zdecydowanie czyściej. Na dodatek każdy zdawał się być zadowolony i całkowicie pogodzony ze swoją śmiercią. Co to było, jakaś utopia?

Przeszła się zaledwie kawałek po okolicy, poznając choć trochę to miejsce. Obawiała się, że ta Strefa była okropnie rozległa i będzie cały czas się gubiła w tym labiryncie budynków. Z pomocą jednak przyszedł do niej kolejny anioł. Nie miała nawet zamiaru próbować określić jego płeć, bo równie dobrze mogłaby zawracać demona. To była po prostu istota obojnacza i tego się trzymajmy.

Anioł przysłowiowo wziął ją pod swoje skrzydła i zaprowadził do jej nowego miejsca zamieszkania. Wyjaśnione jej zostało, że życie tutaj nie różniło się zbytnio od pobytu na Ziemi. Były mniejsze lub większe zmiany, ale ogólnie wszystko zdawało się na pierwszy rzut oka być zupełnie takie samo. Mieszkanie, które otrzymała nie było zbyt wielkie, ale nie sądziła, aby była jej potrzebna ogromna willa. Była tu przecież całkiem sama, więc nie oczekiwała nic większego. Wystrój również nie robił wrażenia – to po prostu jedno z najbardziej popularnych wnętrz na Ziemi, przesadzona ilość bieli i jasnych mebli oraz dodatków. Wszystko jednak było tak bardzo czyste.

Dowiedziała się również, że mogłaby zmienić lokum, gdyby tylko przybyła tutaj jakaś bliska jej osoba. Nie ukryto też przed nią tego, że o śmierci bliskich informowano wszystkie duchy, więc gdyby taka sytuacja miała miejsce, dowiedziałaby się o tym prawie natychmiast i mogłaby czekać na rodzinę.

Potem została całkiem sama. Początkowo rozglądała się po mieszkaniu, sprawdzając każdy z pokoi i całe wyposażenie. Widocznie uwzględniono jej pasje i zainteresowania przy urządzaniu wnętrza. Zauważyła sporą ilość książek oraz przybory do rysowania. Ciekawiło ją, od jak dawna wiedzieli, że zbliżała się jej śmierć? Mieszkanie przygotowali z wyprzedzeniem? Z pewnością tak było, bo przecież raczej nie zdołaliby zrobić tego na ostatnią chwilę. Nie zgadzało się z tym tylko to, że było tu tak czysto, wszystko zdawało się być całkiem nowe i dopiero co wniesione do środka. Może tworzyli te mieszkania za pomocą magii?

Później przez jakiś czas szwędała się po okolicy, aby trochę ją poznać. Nie odchodziła daleko w obawie przed zgubieniem się. Niby anioł powiedział jej, że oni zawsze służą pomocą i można do nich podchodzić w każdej sprawie, ale teraz wolałby zostać sama. Tego dnia zdarzyło się już i tak zbyt wiele.

⋆⭒˚.⋆ ★ ⋆⭒˚.⋆

~Niebo: Dzień 2~

Tego dnia nauczyła się dość ważnej lekcji – Niebo nie przepadało za zbyt dużą ilością pytań. Sprawdziło się powiedzenie, że ciekawość to pierwszy stopień do Piekła...

Zaczęło się tak, jak prawie każdy jej dzień na Ziemi. Ten poranek różnił się tylko tym, że nie miała obok siebie najważniejszej osoby w swoim życiu i nie musiała wstawać wcześnie do roboty. Normalnie cieszyłaby się z dnia wolnego, ale dziś wolałby robić cokolwiek, żeby tylko nie siedzieć bezczynnie. Próbowała zająć się czymś w mieszkaniu. Chciała zacząć coś rysować, ale ołówek nawet nie dotknął do kartki, w której biel wpatrywała się przez dłuższy czas. Wzięła się za czytanie książek. Przejrzała wszystkie tytuły, jakie u siebie miała, ale żaden z nich nie zachęcił jej na tyle, żeby koniecznie musiała zacząć to czytać. Ostatecznie wybrała pierwszą z brzegu książkę. Próbowała czytać, ale zamiast tego po prostu przesuwała wzrokiem po zdaniach. Litery nagle nie miały dla niej najmniejszego sensu i nie składały się w słowa. Nie była w stanie skupić się na rozumieniu tekstu. Wszystkie przeczytane informacje zdawały się wyparowywać niczym obietnice polityków po wyborach.

Zirytowana tym wszystkim i załamana faktem, że prawdopodobnie będzie tu sama przez wieczność, rzuciła się na łóżko i owinęła się kokonem z kołdry. Chciała się ukryć gdzieś i chociaż przez chwilę poczuć się bezpiecznie, całkiem dobrze i szczęśliwie. Pragnęła pozbyć się bólu, który odczuwała na samą myśl o swoim minionym życiu. W tym momencie najbardziej na świecie chciałby, aby to wszystko okazało się tylko koszmarem.

Ale to nie był sen, to działo się naprawdę. Za każdym razem, gdy uchylała powieki, miała nadzieje, że może tym razem uda jej się obudzić we własnym łóżku i boku ukochanej osoby. Za każdym razem odczuwała ogromny zawód. Nie była w stanie uciec stąd w żaden sposób, choć bardzo tego pragnęła. Gdyby tylko istniała metoda na to...

Podniosła się gwałtownie i wybiegła z mieszkania. Musiała jak najszybciej znaleźć jakiegokolwiek anioła, który mógł z nią porozmawiać, odpowiedzieć na jej pytania i wyjaśnić pewne kwestie.

Udało jej się kogoś znaleźć. Początkowo nawet ten anioł zdawał się być bardzo chętny do rozmowy z nią.

– Potrzebujesz z czymś pomocy? – zapytał przyjaźnie.

– Chcę się czegoś dowiedzieć – wyjaśniła. – Mam kilka pytań.

– Oczywiście. – Wskazał na pobliską ławkę, więc usiedli tam. Był przyzwyczajony do tego, że nowe dusze były bardzo zdezorientowane i potrzebowały rozmowy, wyjaśnień jak działały zaświaty. Anioły zawsze były gotowe na takie pytania i chętne do odpowiedzi na nie. – Pytaj więc.

– Czy można zostać aniołem?

Po jego minie widziała, że zupełnie nie tego się spodziewał. Ona sama też nie do końca to miała w planach, dążyła do czegoś zupełnie innego, ale najpierw musiała lepiej poznać swoich gospodarzy.

– Tak, ale to trudne – odparł.

– Dlaczego?

– Tylko osoby o czystym sercu mogą nimi zostać. – wyjaśnił niezbyt chętnie. – Potem muszą przejść specjalne szkolenie, które trwa dość długo. To nie jest takie łatwe.

– Czy ja mogłabym zostać jedną z was?

To bez najmniejszych wątpliwości również nie należało do puli pytań przez nich chcianych i oczekiwanych. Czuła, że stąpała po cienkim lodzie i to zupełnie na nieznanym jej terenie.

– Raczej nie – oznajmił. Widać było, że chciałby jak najszybciej zakończyć ten temat i prawdodpobnie uciec jak najdalej od niej.

– Dlaczego? Nie mam czystego serca?

– Nie wiem, ale gdybyś się nadawała, dostałabyś na samym początku taką propozycję.

No cóż. Nie sądziła, że od razu po śmierci można zacząć "stawanie się" aniołem. Przecież to zdecydowanie było zbyt wcześnie. Może ona się po prostu na tym nie znała, ale to jej zdaniem była gruba przesada. Myśląc logicznie – umierasz nagle, towarzyszy ci poczucie niesprawiedliwości, chcesz powrócić do życia i... cyk! przyjmują cię jako nowego anioła. Nie wiesz nic o tym świecie czy cokolwiek to było, jesteś zupełnie zagubiony w tym wszystkim, ale oni nie zwalniają tempa i wrzucają cię do kolejnego, jeszcze większego kotła. Zrozumiałe, że dla niektórych taka opcja mogłaby być naprawdę kusząca, ale większość ludzi raczej ze swojej śmierci się nie cieszyła, nie mogła się z tym pogodzić i wolałaby wrócić do swojej rodziny, zamiast pchać się w jakieś skomplikowane gówno. To było bez sensu. Rozumiała, że pewnie po dostaniu propozycji, miało się czas na przyswojenie wszystkich informacji, dowiadywanie się różnych rzeczy i pogodzenie ze swoją sytuacją, ale wciąż nie sądziła, aby w ogóle proponowanie komuś, kto dopiero umarł, takiego stanowiska to dobry pomysł.

– A można wrócić do żywych? – dopytała.

Anioł zaczął rozglądać się w poszukiwaniu pomocy. Niestety żadnego innego takiego jak on nie było w pobliżu. Był skazany na siedzenie tutaj z nią, wysłuchiwanie jej i odpowiadanie na zadawane przez nią pytania.

– To... – zawahał się. Prawdopodobnie chciał zaprzeczyć, całkowicie zdeptać tę iskierkę nadziei, która się w niej tliła. Ją zaczęło ciekawić, czy oni mogli kłamać, skoro byli tacy "dobrzy". – Jest sposób – przyznał z westchnieniem.

– Jaki? – zapytała, mając nadzieję, że tym razem pozna odpowiedź na to pytanie i będzie mogła rozpocząć przygotowania do powrotu do żywych.

– Można się reinkarnować. – Unikał jej wzrokiem i ogólnie zachowywał się, jakby popełnił jakieś wykroczenie i teraz musiał się z tego spowiadać. – Trzeba jednak na to zasłużyć.

Westchnęła. Znów to samo? Po raz kolejny trzeba było "mieć czyste serce"? Albo coś równie głupiego? Może tym razem questem było poderwanie 100 aniołów i 100 demonów? Albo odwiedzenie innej Strefy w Niebie i nie wywołanie tam wojny domowej? Ewentualnie bardzo możliwe byłoby również wybudowanie nowego mieszkania dla jakiejś duszy czy nawet praktyki u aniołów albo demonów, a następnie zdobycie medalu pracownika roku. Serio by się nie zdziwiła, gdyby to było coś w tym stylu. Takie durne rozwiązania bardzo jej do tego miejsca pasowały.

– Najpierw jednak trzeba odczekać aż twoja najbliższa rodzina umrze – kontynuował. – Nikt z twojego rodzeństwa, twoi rodzice ani nawet dzieci nie mogą już żyć. Wtedy dopiero można spróbować odnaleźć Źródło Zapomnienia, a po napiciu się z niego, zapominasz o poprzednim życiu i odradzasz się w zupełnie innym ciele, w innym miejscu na Ziemi.

No i na tym skończyłaby się jej próba uwolnienia się stąd. W tym momencie nie było dla niej nawet najmniejszej szansy na powrót do żywych i kontynuację swojego życia. Nie mogła nawet skorzystać z reinkarnacji, bo najpierw cała jej rodzina i ukochana osoba musieli umrzeć. Gdyby to zostało już spełnione, nie miałaby powodu, żeby wracać na Ziemię. Ona potrzebowała, aby jej powrót miał miejsce na cito, a dodatkowo chciała, żeby można było pominąć ten cyrk z zapominaniem i odradzaniem się w innym miejscu. To drugie jeszcze jakoś by przeżyła, ale utrata wspomnień nie wchodziła nawet w grę. Chciała wrócić tam, żeby móc ponownie spotkać się ze swoją ukochaną. Mogłaby nawet jechać wiele kilometrów, żeby ją odnaleźć. Nawet, gdyby dostała inne ciało, wyjaśniłaby wszystko i udowodniła, że to wciąż była ona.

– Czyli nie ma dla mnie sposobu na powrót? – myślała na głos. Nie było to pytanie skierowane do niego,  zdecydowanie bardziej mówiła po prostu do siebie. Wszystkie informacje, które dostała, wstrząsnęły nią na tyle, że straciła jakąkolwiek nadzieję i chęć do dalszej walki. To był po prostu definitywny koniec.

– W tym momencie nie możesz stąd odejść – powiedział. – Musisz tu zostać.

– Mogę chociaż zobaczyć, co robią moi bliscy? – Ostatnia deska ratunku, która sprawiłaby jej chociaż trochę radości.

– Nie. – Pokręcił głową. – Nie ingerujemy w życie śmiertelników.

To był jakiś nieśmieszny żart.

Zamilkła, myśląc nad tym, co jeszcze mogłaby zrobić. Przecież musiało być jakieś jeszcze inne rozwiązanie. To niemożliwe, aby mogły się spotkać dopiero w momencie, gdy jej ukochana umrze. Nikt nie zmusi jej, aby życzyła komuś, kogo kochała, jak najszybszej śmierci i dołączenia do niej w zaświatach. Było pewne, że dziewczyna, którą zostawiła na Ziemi, trafi do Nieba. Nie miała ku temu żadnych wątpliwości, bo ona była po prostu aniołem, którego karano zajściem do tego okrutnego świata.

Anioł chyba uznał jej milczenie za koniec pytań. Stwierdził widocznie, że to dobry pomysł, aby zostawić załamaną dziewczynę samą sobie i po prostu odszedł. Nie wiedziała, czy wynikało to zwyczajnie z głupoty tej rasy, czy może jednak byli oni całkiem inni niż ludzie i nawet nie mieli w sobie grama jakichkolwiek uczuć. Jak można przekazać komuś takie wieści, po czym nagle sobie odejść, gdy tylko nadarzyła się okazja? Myślała, że tylko potwory niszczą cię swoim zachowaniem, słowami, a potem zostawiają w rozsypce...

Tak bardzo się myliła co do wszystkiego. Teraz już nawet nie byłaby zaskoczona, gdyby tak naprawdę to Piekło było tym lepszym miejscem. Większość rzeczy, które uznawane były za prawdę, ostatecznie okazały się kłamstwem. Wszystko inne też w każdej chwili mogło się takie okazać.

Żyła w Niebie na Ziemi, a po śmierci została zmuszona, aby trafić do Piekła, które tylko nazywało się Niebem. Odnosiła wrażenie, że była za coś karana w ten sposób. Być może tak było, a na dodatek udawali, że rzeczywistość malowała się zupełnie inaczej. Prawdziwe okrucieństwo – dawać nadzieję na lepsze życie, na spokój, a jednocześnie skazywać na cierpienie. Ranienie kogoś jest tym bardziej okropne, gdy wmawiasz tej osobie, że robisz to dla jej dobra i udajesz przyjaciela, podczas gdy tak naprawdę jesteś największym wrogiem.

Reszta tego dnia była po prostu upływającymi minutami. Wszystko zdawało się jej być jedynie zlepkiem zdarzeń, które widziała we śnie. Miała wrażenie, że to nie działo się naprawdę, a jedynie było wytworem jej wyobraźni. Przecież to nie mogła być rzeczywistość.

⋆⭒˚.⋆ ★ ⋆⭒˚.⋆

~Niebo: Dzień 3~

Niestety sen niczego nie zmienił. Według standardów ziemskich była nadal martwa. Nie posiadała ciała, a jej dotychczasowe pewnie leżało już pod ziemią. Nie wiedziała nawet, czy czas tutaj upływał tak samo jak na Ziemi. Równie dobrze dla jej bliskich mogły minąć już lata od jej śmierci albo dopiero minuty. Pewności w tej kwestii nie mogą mieć, a pytać nie zamierzała. Poprzedniego dnia spotkała się już z niechęcią, gdy zaczęła zadawać ewidentnie niewygodne dla nich pytania. Nie miała nawet siły, żeby znów szukać kogoś i próbować się dogadać w celu uzyskania jakichś informacji.

Zdecydowała się leżeć i dobijać własną osobę swoimi myślami. Potrzebowała odpoczynku i czasu, aby pogodzić się z tym wszystkim. Miała nadzieję, że to pomoże jej chociaż trochę.

Zaczęła się zastanawiać, czy w tym miejscu mogła cierpieć fizycznie. Co do bólu psychicznego nie miała najmniejszych wątpliwości. Ten świat wydawał się być całkiem podobny do jej poprzedniego, więc czy tu również dało się chorować albo zranić się? Niby to były zaświaty, żadne z nich nie posiadało już ciała, a było jedynie zbłąkaną duszą.

Musiała koniecznie się tego dowiedzieć. Trzeba było przezwyciężyć wszystko, co działo się teraz w jej głowie i spróbować bardziej poznać świat, którego wbrew swojej woli stała się częścią. Może przez przypadek uda jej się jakoś stąd uciec...

Zaczęła szukać w "swoim" mieszkaniu czegoś, co było ostre i nadawało się do jej planu. Nóż był w zupełności wystarczalny. Gdy trzymała go w prawej dłoni z ostrzem przystawionym do lewego nadgarstka, ogarnął ją lęk. Nie wiedziała, jakie było źródło tego uczucia, ale znikało, gdy tylko odsuwała od siebie ostrze. Coś tu było nie tak, a ona koniecznie musiała sprawdzić, co się stanie. Mimo paniki i tej niewidzialnej siły, która próbowała nakłonić ją do zmiany zdania, przesunęła ostrym końcem po swoim nadgarstku. Musiała przyznać, że było to dość przyjemne uczucie, mimo że w gruncie rzeczy było normalnym bólem. Nigdy wcześniej się nie cięła, choć wielokrotnie była w takim stanie, że patrzyła na ostre przedmioty jak na wybawienie. Zawsze jednak coś albo ktoś ją od tego odwodził. Dziś w końcu udało jej się spróbować i to było lepsze, niż sądziła. Ból fizyczny odwracał uwagę od tego psychicznego, dawał chwilę ulgi. Mimo wszystko nie ujrzała ani kropli krwi, a zamiast niej jakąś białą ciecz. Nie zdążyła się przyjrzeć, bo rana po kilku sekundach się zasklepiła i nie pozostał po niej nawet ślad. Powtórzyła czynność, ale znów stało się to samo.

Była wściekła. Wiedziała już, że nie mogła tutaj zrobić sobie krzywdy. To tylko bardziej utwierdzało ją w przekonaniu, że była całkowicie martwa, a powrót był niemożliwy. Miała ochotę obrócić w popiół całe to miejsce i spłonąć razem z nim. Chciała patrzeć jak ogień pożera to wszystko, trawi przez długie minuty przedmioty wokół, aż w końcu dotrze do niej samej. To byłby taki satysfakcjonujący widok...

Na dźwięk dzwonka do drzwi, nóż wypadł jej z ręki. Nie zdawała sobie sprawy, że przez ostatnią chwilę palce miała mocno zaciśnięte na rękojeści i ze wściekłością wpatrywała się w okno. Gdy już oderwano ją od jej myśli, była przerażona swoim własnym zachowaniem.

Podniosła nóż z podłogi i odłożyła go na blacie kuchennym. Byłoby dziwnie zostawiać go na podłodze, pozwalać, aby ktoś wysnuł jakiś chory wniosek. Nie była morderczynią, tak naprawdę nie chciała zobaczyć, jak to wszystko płonie.

Poszła do drzwi i bez większego zastanowienie je otworzyła. Była przecież w Niebie, więc nic złego nie mogło jej tu spotkać, prawda? Nie mógł tutaj trafić nikt, kto byłby jakimś włamywaczem lub, co gorsza, mordercą, racja?

Nie myliła się, ale zamiast tego spotkała kogoś chyba jeszcze gorszego.

Dwa widocznie niezadowolone z jakiegoś powodu anioły stały na korytarzu. Bez słowa weszły do środka i od razu udały się do salonu. Zdezorientowana poszła za nimi, aby dowiedzieć się, co dokładnie się stało, że kopnął ją zaszczyt goszczenia kogoś takiego...

– Coś nie tak? – zapytała, krzyżując ramiona. Zdawała sobie sprawę, że oni mogli wiedzieć o wszystkim, co się tu stało przed chwilą. To było bardzo możliwe, ale wcześniej przez nadmiar emocji nie brała nawet tego pod uwagę.

– Zauważyliśmy, że nie czujesz się tu dobrze – powiedział jeden z nich, siląc się na uśmiech. To wyglądało tak bardzo fałszywie, aż dziwiła się, dlaczego wcześniej tego nie zauważyła. – Chcemy ci pomóc.

– W jaki sposób? – spytała z lekką kpiną. Co oni niby mogli zrobić? Byli tylko zwykłymi, durnymi pachołkami i to dodatkowo okropnie fałszywi. Tylko dlaczego nie widziała tego wcześniej? Co było nie tak z tym miejscem? Dopiero teraz miała wrażenie, że oczy zaczynały jej się otwierać. Czyżby jakiś urok?

Jeden z nich podszedł do niej i przyłożył dłoń do jej czoła. Spojrzała na niego spod byka.

– Śpij – wyszeptał.

Ups. Jakimś cudem to nie zadziałało i nie chciało jej się spać ani trochę. Udawała jednak, aby zobaczyć, co się stanie. Zamknęła oczy i osunęła się na podłogę, a przed spotkaniem z nią uchronił ją ten anioł i położył ją na kanapę. Wciąż była wszystkiego świadoma, ale nie wiedziała, czy będzie tak cały czas. To jego "cudowne" zaklęcie mogło jednak zacząć działać, ale z opóźnieniem. Tego teraz obawiała się najbardziej.

– Co z nią zrobimy? – usłyszała tego drugiego.

– Trzeba będzie usunąć wspomnienia, żeby już nie chciała wrócić do żywych. Dodatkowo musimy jej kogoś znaleźć. Najlepiej faceta, żeby ją ustawił do pionu.

Oj, tak się bawić nie będziemy! Jakiego, kuźwa, faceta? Ona była w 100% homo i nic nie było w stanie tego zmienić. Nawet jej homofobiczni rodzice-debile nie mogli nic w tej sprawie zrobić. Również ich sugerowanie terapii na nic się zdało, a jedynie raz na zawsze utracili swoją pierworodną. Od tamtej pory nawet ich nie widziała. A teraz jakieś małe gnojki ubrane na biało i z tycimi skrzydełkami chciały wymazać jej wspomnienia i tak po prostu zmusić do zmiany orientacji? No chyba ich ostro pogięło! Lepiej niech uciekają, gdzie pieprz rośnie!

Poczuła jak jeden z nich po raz kolejny dotyka do jej czoła. Nie dość, że wyrażali się o niej w bardzo obleśny sposób i sugerowali, że chłop powinien mieć nad nią władzę, chcieli wymazać jej wspomnienia, to jeszcze próbowali ją obmacywać, gdy była "nieprzytomna". Przegięli pałę i już nie było odwrotu!

Otworzyła oczy i wlepiła w niego swoje wściekłe spojrzenie. Czuła, jakby płonął w niej ogień i wypełniał jej naczynia krwionośne. Miała wrażenie, że cały świat leżał u jej stóp i jej zadaniem było po prostu sięgnąć po całą władzę, jaka się jej należała. To jej obowiązek skorzystać z tego i pokazać wszystkim, na co ją stać. Po raz pierwszy w życiu poczuła się silna, wręcz niepokonana.

Złapała za jego nadgarstek, a on zaczął wrzeszczeć z bólu. Widziała strach w oczach tego anioła, gdy jego własna skóra zaczęła skwierczeć pod jej dotykiem. Ten lęk, który tylko wzmagał w niej apetyt na zemstę i dodawał jej siły do działania.

Gdy usiadła, tego drugiego już nie było w pobliżu. Nie zarejestrowała, w którym dokładnie momencie zniknął stąd, ale prawdopodobnie uciekł z przerażeniem, żeby się komuś poskarżyć. Mały dzidziuś poszedł na skargę do innego anioła i wróci tu z nim... a ona będzie miała jedynie lepszą zabawę.

Ten, który odważył się ją dotknąć, odsunął się od niej najdalej jak mógł i teraz siedział skulony przy ścianie. Nadal jęczał z bólu, a jego skóra wciąż zdawała się topić. Nie uszło jej uwadzę, że również pióra z tych debilnych skrzydełek kurczaka mu zaczęły wypadać.

Czy żałowała czegokolwiek? Nie. Jeśli miała być całkiem szczera – rozpierała ją duma. Wzgardzona za życia, teraz mogła odebrać swoją zemstę, w końcu była w stanie to zrobić. Wiedziała, że mogła wiele, ale nie wiedziała, dlaczego była tego taka pewna.

Nie trzeba było czekać wiele aż zjawił się tu ktoś, kto przynajmniej w teorii powinien ją powstrzymać. Trzy kolejne anioły, ale jeden z nich był inni – trochę wyższy, względnie ładniejszy i prawdopodobnie mający robić wrażenie ważniejszego, lepszego od reszty. Dla niej był jeszcze większym debilem, niż ci dwaj, którzy stali przestraszeni za nim.

Podniosła się z miejsca, a kpiący śmiech wstrząsnął jej ciałem. Tylko trzech? Słabe to ich wsparcie. A może nikt inny nie chciał? Czy bali się jej aż tak bardzo? Bardzo chciała się tego dowiedzieć i to jak najszybciej.

– Poddaj się – rozkazał ich "przywódca". Gdyby spytać homofoba, wyglądał jak typowy, bardzo stereotypowy gej. Nie jej oceniać takie rzeczy, bo jednak była po drugiej stronie tej barykady i wiedziała, że osoby homo też były "normalne".

Poczuła lekki powiew na swojej twarzy, który wywołały jego słowa. Prawdopodobnie był to jakiś kolejny ich urok, ale nie zadziałał. Zamiast wykonać polecenie i pokazać, że kobiety zawsze muszą ulegać tym dupkom, zastosowała kontratak. Nie do końca to kontrolowała, ale widocznie wściekłość ją napędzała. Niewiele z tego rozumiała, jednak wcale jej to nie przeszkadzało. W tamtym momencie była zaślepiona swoją złością i bólem, który trzymała w sobie. Udało jej się coś zrobić, choć sama nie potrafiła wyjaśnić, jak to osiągnęła i co dokładnie zrobiła. Tamte dwa kurduple zaczęły uciekać jak poparzone, jednak ten trzeci został nietknięty.

– Masz przestać – wydał kolejny rozkaz, na co ona wybuchnęła śmiechem.

Jakiś facecik od siedmiu boleści śmiał jej mówić, co ona powinna robić? Chyba prędzej jej dusza zakończy swoje istnienie, niż ona dobrowolnie ugnie kolana przed kimkolwiek. Żałosne, że on chciał zmusić ją do zaprzestania jej działań, ale nie miał na tyle odwagi, żeby podejść bliżej i spróbować ją zmusić. Czyż to nie był ich ulubiony sposób załatwiania sprawy? Robienie tego siłą. Pokazywanie swojej "dominacji" i "władzy". Krzykiem i groźbami wymuszanie na innych posłuszeństwa.

– A jeśli nie, to co? – zakpiła.

– Dostaniesz surowszą karę.

– Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno! – zaśmiała się. – Co może być gorszego od pobytu tutaj?

Widziała, jak bardzo starał się udawać opanowanego, jak bardzo walczył ze swoją chęcią pokazania "gdzie jej miejsce". Pewnie gdyby tylko nie była w stanie w jakiś sposób władać magią albo czymś tego pokroju, już dawno ujawniłby przed nią swoją prawdziwą twarz. Teraz nie mógł, bo nie była tylko słabą, bezbronną kobietą i była w stanie się bronić. Udawał takiego "dobrego", spokojnego i niezwykle miłosiernego, żeby łatwiej ją zmanipulować i zmusić do poddania się.

– Możemy to załatwić pokojowo – oznajmił. Wyciągnął w jej stronę dłonie, aby dać jej do zrozumienia, że nie było potrzeby bardziej się denerwować. Próbował poskromić jej gniew, ale nie wiedział, że był on jak lew, gotowy zaatakować w każdej chwili.

– Niby jak? – zapytała, udając zainteresowanie. Chciała wiedzieć, jakimi jeszcze kłamstwami będą ją karmić.

– Będziesz mogła tu zostać. Pod warunkiem, że dasz sobie wymazać wspomnienia.

Bardzo interesujące. Chcieli, żeby zapomniała o wszystkim, żeby nie wiedziała nawet, kim była i co potrafiła. Próbowali zrobić wszystko, żeby stała się bardziej bezbronna i podatna na manipulacje. Czuła, że on się jej obawiał. Budziła w nim strach – i prawidłowo. Tak bardzo nie chcieli, żeby była chociaż trochę silniejsza, żeby zadawała pytania, wiedziała więcej i była w stanie się buntować. Poza tym, z jakiegoś powodu wiedziała, że on kłamał. Nie pozwoliliby zostać tutaj komuś takiemu, bo nie chcieliby ryzykować, że to stanie się znów.

W tym momencie miała miejsce kolejna ważna lekcja – anioły nie zawsze były dobre i potrafiły kłamać.

– Widocznie inteligencja próbowała cię znaleźć, ale ty zawsze byłeś dobry w ukrywaniu się – stwierdziła. – Albo po prostu gdzieś zgubiłeś mózg. O ile oczywiście posiadasz coś takiego, bo wcale bym się nie zdziwiła, że jest inaczej.

Te słowa ugodziły w jego dumę. Prawie widziała, jak ogromny miecz wydobywa się z jej ust i wbija się prosto w niego. To było bardzo satysfakcjonujące.

– Wiesz, że możesz się poddać albo zostać strącona do Piekła. – Kolejna próba manipulacji i zastraszania, zwykłe granie na emocjach, do którego się zniżył.

– Albo pokażę ci coś pięknego – powiedziała uradowana. Bardzo chciałaby wytrzeć nim podłogę, kazać mu jeść piach z ziemi, żeby w końcu pokazać mu jego własny poziom.

Gdyby tylko nie pewne zdarzenie, które w bardzo okropny sposób pokrzyżowało jej plany, wszystko byłoby wspaniale. Miała wrażenie, że teraz uda jej się go zaatakować i spowodować większe szkody, ale pewnej rzeczy nie przewidziała. Nigdy by nie podejrzewała, że tamten, którego poparzyła wcześniej, teraz z własnej woli dotknie się do niej. Co gorsza on złapał ją za kostkę u nogi i nie chciał puścić, pomimo bólu, jaki to zachowanie u niego powodowało. Co to znaczyło dla niej? Przede wszystkim odwrócono jej uwagę, przez co stała się bardziej bezbronna i łatwiejsza do zaatakowania. Kolejnym faktem było to, że jej moc skoncentrowała się na nim i ochronie jej nogi z jego uścisku. W ten sposób pozwoliła temu drugiemu się zaatakować, a on bez wahania wykorzystał chwilę jej słabości.

Wiedziała, że miała konkretnie przewalone, gdy na jej rękach i nogach pojawiły się kajdany, a część twarzy została zakryta czymś w rodzaju maski, ale wykonanej z metalu. Była uwięziona i nawet nie mogła być pewna, jak bardzo stała się w tym momencie bezbronna. Mimo wszystko wciąż nie żałowała niczego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top