ROZDZIAŁ 6

- Wyglądasz pęknie.. - szczęśliwy głos Echny rozszedł się po Igloo nastoletniej Kinnat

Osiemnastolatka stała w swoim odświętnym stroju oraz rozpuszczonych włosach. Dziś był ostatni dzień jej wolności, jutro już nie nadejdzie świt a ciągnąca się łuna kolorowych świateł rozpocznie Święty Tydzień. Kinnat nie była zadowolona, to ostatni tydzień jej wolności w następny poniedziałek odbędzie się ślub jej oraz Acaira

- Co taka smutna? - Tsireya dopytała przeczesując palcami białe oraz miękkie włosy przyjaciółki 

- Nie podoba mi się to.. Mój ojciec zaplanował każdy szczegół, przed śmiercią chce zobaczyć chociażby trójkę wnuków.. - Kinnat zgarbiła się chowając twarz w dłonie - A ja go nawet nie kocham! - dodała gdy po jej policzkach poleciały łzy 

- U mnie jest na odwrót.. Marzę o związku z Teca, a on na mnie na patrzy.. - Echna spojrzała na swoje chude, długie palce i  zaczęła się nimi bawić 

- Ja się zbieram na to by powiedzieć Lo'akowi co czuje.. Ale to za wcześnie, i ciągle się blokuje.. Nie wiem co zrobić.. - najmłodsza z przyjaciółek usiadła na lodowym łóżku Kinnat i głośno westchnęła 

- Łatwiej by było umrzeć niż cokolwiek mówić.. - Kinnat oraz Tsireya spojrzały zaniepokojone w stronę Echny

- To dlatego że mój brat jest z Aonung'iem? Chcesz się poddać? - Kinnat podeszła do nastolatki i kucnęła obok niej, kładąc swoje dłonie na jej kolanach 

- Myślałam że on jest mi pisany.. A jednak nie.. - szepnęła 

- Kochanie.. - Kinnat przyłożyła swoją dłoń do jej policzka i kciukiem wytarła spływającą łzę - Znajdzie się ktoś inny, jesteś przepiękna, będą się o ciebie zabijać zobaczysz.. 

Parę chwil później dziewczyny wyszło z domku nastolatki i każda rozeszła się w swoją stronę. Kinnat ukrywając przed przyjaciółkami udała się w kierunku Lodowca Matki, podróż nie była długa. Dziewczyna schodząc ze swojego zwierzaka podeszła do ogromnego łuku wydrążonego w lodowej górze, tam już nieco węższym korytarzem doszła do głównego miejsca gdzie znajdowało się Drzewo Dusz

Dziewczyna stanęła na skalnej półce i przetarła mokre od łez policzki. Zaczęła schodzić na dół, po nieco stromych kamiennych schodach aż dotarła na sam dół. Omijając korzenie dotarła pod sam pień Drzewa i kucnęła, nie wiedziała co zrobić ani z kim porozmawiać. Nie chciała prosić Wszechmatki o pomoc, wolała to sama rozwiązać - jednak nie wiedziała jak. Sięgnęła po swój biały warkocz i połączyła się z jedną z oblodzonych gałęzi

- Wszechmatko.. Nie proszę o wiele, albo przynajmniej tak mi się wydaje. Jutro rozpoczyna się Święty Tydzień, a zaraz po nim mój ślub.. Boje się, nie jestem gotowa na takie zmiany w moim życiu, ale ufam mojemu tacie bo przecież on chce dla mnie dobrze.. Acair jest dzielny, i będę przy nim bezpieczna.. - westchnęła przecierając twarz dłońmi - Ale ja nic do niego nie czuje.. On do mnie też, U'la ostatecznie go nie wybrał.. - Kinnat podniosła głowę i spojrzała prosto na emanujące drzewo - Dlaczego? - spytała marszcząc brwi - Przecież one.. - Dziewczyna urwała swoją wypowiedź i wstając rozłączyła się z Eywą

Wyszła z jaskini, która znajduje się w samym sercu Lodowca Matki i wskakując do przejrzystej wody przywołała do siebie swoją Ilu - Rutt. Białowłosa dopłynęła do wioski i w mgnieniu oka podbiegła do pierwszych lepszych Na'vi, które prały nad ciepłym źródełkiem brudne ubrania 

- Nita, Rita.. - zaczęła podchodząc do kobiet - Wiecie gdzie znajdę moich braci? - spytała rozglądając się dookoła 

- Kochanie, widziałam jak Rian gdzieś szedł z moją córką, a Teca nie jestem pewna, ale chyba z nowymi szli gdzieś w kierunku wodopoju 

- Dziękuje! - zawołała biegnąc w kierunku wodopoju U'la

 Gdy już tam dobiegła, nie zważając na obecność Na'vi lasu oraz przyjaciół znad oceanu, odciągnęła brata na bok

- o co ci chodzi? - Teca spytał wyraźnie podirytowany 

- Coś sobie właśnie uświadomiłam.. A raczej..

- Do sedna.. 

- Dlaczego Kiran ostatecznie nie wybrał Acaira? - spytała unosząc brwi 

- Matko.. Nie wiem. - białowłosy przymrużył oczy chcą jak najszybciej skończyć tą rozmowę

- Też do końca nie wiem, ale podejrzewam tylko nie chce mówić głośno, żeby nie było że zmyślam na niego.. - odpowiedziała ściszonym głosem

- Na prawdę? Przyszłaś, zadałaś głupie pytanie, typu "dlaczego", po czym powiedziałaś że coś podejrzewasz, ale nie powiesz bo nie jesteś pewna? - młodszy bliźniak spojrzał na nią spod byka - Wariatka.. - dodał z lekkim uśmiechem wymijając ją, wrócił do nowych przyjaciół


- Nie jestem wariatką.. Ja tylko szukam mocnego argumentu, by nie doszło do ślubu.. - westchnęła siedząc obok Echny w miejscu, gdzie ląd łączy się ze Świętymi Wodami 

- Trochę to jesteś.. - blondwłosa szepnęła bawiąc się śniegiem - Będziesz miała cudownego partnera, napewno z czasem się przyzwyczaisz do niego. Bo przecież ta cała miłość, to przyzwyczajenie się do czegoś.. - dodała spoglądając na nocne niebo, które wcale nie było takie jasne - Piękne.. - westchnęła dostrzegając zarysy przeróżnych kolorów - Mówią, że nasi przodkowie na nas patrzą.. Przez te światła.. Nie wyobrażam sobie, że kiedyś nie będę mieć rodziców.. 

Kinnat nic jej nie odpowiedziała, jedynie oparła głowę o jej ramie patrząc przed siebie. Nie wiedziała już co myśleć, z godziny na godzinę miała w sobie coraz większy lęk. Pierwszy raz była w takiej sytuacji, ale musiała iść do przodu.. Echna ma racje - z czasem się przyzwyczai i ułoży swoje życie z Acairem 

W tym samym czasie Merritt przechadzał się po wiosce, obserwując tym samym jak idą przygotowywania do Świętego Tygodnia. Był tak pogrążony w swoich myślach, że nawet nie zauważył kiedy dołączyła do niego Sile

- Nad czym tak myślisz? - spytała delikatnie obejmując jego ramie 

- O przyszłości moja droga.. O przyszłości.. - odpowiedział smętnie zerkając w stronę Acaira, który właśnie wyruszał na zwiady 

- Rozumiem.. - westchnęła delikatnie spoglądając w niebo - Czasami żałuje, tego że tak szybko odeszli.. Mój tato zawsze chciał dużą rodzinę, jednak moja mama nie mogła mu dać więcej dzieci.. Dlatego zapragnął mieć jak najwięcej wnuków.. Tak mało brakowało.. - szepnęła zaciskając usta, próbując tym samym powstrzymać się od płaczu - Parę tygodni, a by spotkali nasze pierwsze dzieci.. Rian jest do niego podobny.. Jak chwilami na niego spojrzę, to widzę mojego ojca.. - dodała, widząc jednak minę swojego partnera odeszła z opuszczoną głową

Wódz klanu U'labu szybko jednak wybiegł z wioski. Biegł tak żeby nikt go nie widział, gdy miał pewność , że jest sam, oparł się rękoma o nogi i zaczął głośno oddychać. Wciąż przed oczami miał ten okropny widok, a zaraz po nim słyszał płacz swojej ukochanej 

- Przepraszam Wszechmatko.. - zaczął czując ukłucie w sercu - Ja naprawdę nie chciałem.. - dodał ze łzami w oczach - Chciałem tylko.. Ja.. Przepraszam.. 




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top