𝓿𝓲𝓲𝓲
— 지금 나를 사랑해
⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🍑⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯
— Jaehyun! — szepnął do niego siedzący z nim chłopak, niewiele starszy, czarnowłosy przyzwoitek, kujon i ciamajda, z którym jednak lubił spędzać czas i siedzieć z nim w ławce, co robił na kilku przedmiotach — patrz. — Kolega pokazał mu swój telefon, na którym wyświetlał się elektroniczny dziennik, a konkretnie kategoria z uwagami.
— Minus piętnaście za palenie? — Zdziwiony był nie tylko samym faktem, że ten wyjątkowo grzeczny chłopak dostał ujemne punkty, ale najbardziej poruszyła go treść uwagi, gdyż Kim Doyoung jest największym przeciwnikiem wszelkich używek, palenia czegokolwiek, a nawet samego przebywania wśród palaczy.
— Cho Seunggun. On mnie nawet nie uczy — wspomniał nauczyciela, który wystawił uwagę. — O co mu chodzi?
— Wyjaśnimy to z nim, pójdę z tobą.
Na szczęście ich rozmowa nie została zarejestrowana przez nauczyciela prowadzącego obecnie trwającą lekcję. Doyoungowi już starczy problemów, chociaż ma ich bardzo niewiele, a szczerze mówiąc — ta uwaga jest jedynym z nich. Raczej by się nią nie przejął, gdyby ktoś bardzo konserwatywny nie miał dostępu do jego dziennika z włączonymi wszelkimi powiadomieniami.
ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ
— Mama mnie chyba zabije. Już minęły dwie godziny, na pewno to widziała! — histeryzował Doyoung, gdy razem z Jaehyunem szli do pokoju nauczycielskiego.
— Mama nadal sprawdza ci dziennik? Przepraszam, ale czy ona nie ma innych zajęć niż kontrolowanie ocen swojego osiemnastoletniego syna?
— Niestety, muszę być nienagannym prymusem przez całe życie — odpowiedział, pukając do drzwi pokoju.
Zaraz po tym wychyliła się z nich niska nauczycielka, która uczyła ich obu fizyki w poprzednim roku szkolnym.
Poprosili ją o rozmowę z panem Cho, jeśli był obecny. Na ich nieszczęście — niestety nie był, ale inni nauczyciele, pijący beztrosko herbatę wgłębi pokoju, pokierowali ich, gdzie może się znajdować. Wzięli nogi za pas, gdyż klasa ta znajdowała się na drugim końcu szkoły, a im zostało zaledwie siedem minut przerwy. Praktycznie biegli po korytarzu, przez co sprzątaczka zwróciła im uwagę, ale nie zastosowali się do jej ostrzeżenia, tylko pośpiesznie przeprosili i wspomnieli, że to pilne. Dla Jaehyuna nawet zabawnym był ten wyścig z czasem i poszukiwanie nauczyciela. W końcu coś dla niego ciekawego dzieje się na przerwach i nie musi siedzieć z kolegami, którzy ostatnio zaczynają go już drażnić. Podobało mu się więc ganianie za nauczycielem po korytarzach ze spanikowanym na punkcie pozornej błahostki Doyoungiem.
Jungwoo w tym czasie zwyczajnie przechadzał się po korytarzu, zmierzając do sali, w której niedługo miał mieć lekcje. Właśnie wyszedł z toalety, w której standardowo posilił swojego raka smakowym powietrzem, przy okazji wymieniając się sprzętem z przypadkowymi pierwszakami, którzy nagle po tym incydencie stali się jego nowymi przyjaciółmi z toalety. Jednak zapewne już więcej nie będzie miał z nimi styczności.
Poczuł wiatr na swoich plecach, gdy dwójka starszych chłopaków przebiegła obok niego w tym samym kierunku, w którym szedł. Zauważył, że jednym z nich był Jeong Jaehyun, przez co jego serce nagle podskoczyło.
„Tak nagle mnie minął i... nic” — myślał sobie — „ale w sumie, co miał zrobić? Widać, że gdzieś się spieszy. A ten chłopak...”
Zaciekawiony był powodem, dla którego Jaehyun z jakimś kolegą biegli po korytarzu, co nie tylko jest zabronione w szkole, ale i irytujące dla wielu uczniów oraz pracowników placówki. Jego ciekawość była zbyt silna, by nic w tym celu nie zrobić. Zaczął więc szybko maszerować w stronę, w którą pobiegli.
Tym razem serce mu stanęło, gdy zauważył rozmawiających ich z jakimś nauczycielem... tym samym, który przyłapał go tego samego dnia na schodach z papierosem. Gwałtownie się zatrzymał, a gdy już miał brać się do powolnego odejścia, usłyszał:
— Hej, ty! — krzyknął nauczyciel.
Ledwo, co skończył krótką wypowiedź, a Jungwoo już biegł w przeciwną do nauczyciela stronę.
Zbiegł ze schodów, a następnie pobiegł do toalety na piętrze niżej. Prawie potrącił kilku uczniów, ale ważne, że wymigał się od odpowiedzialności. Siedząc w zamkniętej kabinie, mocno dyszał i liczył na to, że osoby w łazience zwyczajnie go zignorują.
Tymczasem nauczyciel wrócił po krótkim marszu za Kimem do dwójki chłopków, z którymi wyjaśniał incydent.
— Wyglądał jak ten, co podał mi twoje dane. Wybacz mi, Doyoung. Zmienię to, ale znajdź mi tego, co to zrobił. Niewinny nie ucieka, więc jak go znasz...
— To był chyba Jun... — zaczął Doyoung, lecz nie dane mu było skończyć myśli, przez wtrącenie Jaehyuna.
— Dobrze, dowiemy się, kto to był i damy panu znać. Do zobaczenia. — Odciągnął następnie Doyounga od nauczyciela, a ten patrzył na niego, nie rozumiejąc, czemu tak się zachował.
— O co ci chodzi? — zapytał półszeptem, gdy już znaleźli się daleko od tamtego mężczyzny. — To był przecież ten Jungwoo! Jego mordę znam na pamięć, a tę pedalską torbę to tylko on nosi.
— Czy naprawdę tak ci przeszkadza ta uwaga? — zapytał, pomijając to, co powiedział Doyoung.
— Przepraszam bardzo, co? — Był całkiem zdezorientowany i nie był pewny, czy na pewno dobrze usłyszał.
— Nie wydawajmy go, i tak ma przesrane w tej szkole — próbował jak najbardziej neutralnie wypowiadać się o sytuacji Jungwoo, by ani nic złego o nim nie powiedzieć, ani nie urazić w żaden sposób Doyounga.
— Jaehyun, ty chyba nie wiesz, o kim my rozmawiamy.
Doyoung, tak samo, jak większość szkoły, nie darzył Jungwoo żadną sympatią.
— Wiem, ale...
— Idę do Cho — nagle zabrzmiał dzwonek, przez co delikatnie zmienił plan — za godzinę. — Odwrócił się na pięcie i poszedł na lekcję, na której akurat nie dzielił z Jaehyunem ławki.
Jeong nie wiedział, jak go przekonać. Potem nawet zastanawiał się, czemu tak mu zależy na tym, by Doyoung nie wydał Jungwoo nauczycielowi. Następnie jednak po treści uwagi zrozumiał, że to zapewne on wtedy był sprawcą tej chmury w toalecie. Tyle myśli przemykało mu przez głowę, że zapomniał o zaczynającej się już lekcji, na którą zaraz pobiegł.
ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ
— Głupi jednak nie ma szczęścia — zwierzał się cioci Jungwoo, podczas codziennego rytuału w kuchni. — Że też trafiłem z istniejącym nazwiskiem.
— To znak, żebyś nie palił — mówiła, przekładając pierś z kurczaka na rozgrzaną patelnię.
Ciocia Jihyun wiedziała o uzależnieniu Jungwoo i pozwalała na to, byleby nie palił przy niej, gdyż jej stan jak na zaawansowaną czterdziestolatkę był bardzo dobry i nie zamierzała go sobie psuć przez bierne palenie. Nie chciała również, by Jungwoo doprowadził siebie do stanu, w którym wykształci się u niego kaszel palacza, osłabiona kondycja, czy inne, gorsze dolegliwości, ale ufała mu, że palił z głową... jeśli miała na myśli określenie: „z głową w chmurach”, to nie była daleka od prawdy.
— Ciekawe, czy mnie sprzedali — zapytał sam siebie, by następnie sprawdzić dziennik elektroniczny, który nie wskazywał, by pojawiła się nowa uwaga. — Nie ma? — Był zdziwiony, gdyż był pewien, że Jaehyun na pewno zna jego nazwisko i wyjawi je na rzecz dobrego kolegi, z którym przecież rozmawia codziennie i łączy ich relacja. Nie to, co samego Jungwoo i Jaehyuna.
— Nie wydali cię? — pytała, przekręcając mięso na patelni. Jungwoo potwierdził słowa cioci ruchem głowy. — To chyba jednak cię lubi.
— Myślisz...? O mój Boże, serio tak myślisz?! — ekscytował się, podczas uświadamiania sobie, że tak naprawdę może być.
Jednak czy Jaehyun faktycznie w to zaingerował, czy sam Doyoung postanowił zostawić tę sprawę?
ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـᥫ᭡ﮩ٨ـﮩﮩ٨ـ
Jungwoo następne kilka dni szerokim łukiem omijał tamten korytarz, na którym prawie został złapany. Nie chciał przez kolejny tydzień uważać, by przypadkiem znów nie natknąć się na tego nauczyciela, aż po dłuższym czasie on sam nie zapomni o incydencie i o istnieniu Jungwoo. Postanowił, że teraz na papierosa już nie będzie chodził sam, a jak już, to upewni się, kto ma dyżur, czego wtedy pechowo zapomniał zrobić.
Wówczas siedział w klasie na swoim miejscu w ostatniej ławce przy oknie, gdzie słońce świeciło na bure kartki jego szkicownika. Kończył kreślić dużą czuprynę bez twarzy, gdy do klasy weszła ogarnięta czernią dziewczyna. Normalnie usiadłaby w ławce obok, tam, gdzie zawsze, lecz tym razem postanowiła podejść do Jungwoo, który tworzył szkice w swoim małym świecie.
— Co rysujesz? — spytała, a chłopak przestraszony zwinął zeszyt z ławki i przyciągnął go do swojej klatki piersiowej, patrząc na dziewczynę, której oczy przysłonięte były grzywką. — Spokojnie, i tak ledwo widzę te twoje bazgroły.
— Um, w sumie mogę ci pokazać — nagle zmienił zdanie i postanowił pokazać jej te obrazki, które mu się podobały.
Odsunął krzesło obok siebie, sugerując, by dziewczyna się przysiadła. Ta trochę nieśmiało zajęła miejsce i przyglądała się uważnie pokazywanym szkicom.
— Tu jakieś kwiatki, sam w sumie nie wiem jakie. Tu mi się nie chciało kończyć. Tu byłem głodny... — opowiadał, gdy przewijał kartki, nie dając dziewczynie zbyt dokładnie przyjrzeć się obrazkom.
— Powoli. W galeriach sztuki też tak biegasz? — zironizowała obojętnym, niskim tonem.
— Nie chodzę do galerii — wyznał i po prostu wręczył szkicownik dziewczynie, której nie ukrywał, że trochę się bał. — Chyba nigdy nie byłem w żadnym tego typu miejscu.
— Myślałam, że każdy artysta choć raz był. Ja często chodzę do różnych muzeów i na wystawy.
Konwersacja z tą dotąd dość cichą i wyglądającą na ponurą Bami zaczynała mu się podobać. Okazało się, że dziewczyna również specjalizuje się w tej dziedzinie sztuki i lubi szczególnie gotyckie klimaty, co widać po jej codziennej aparycji. Nie wyglądała ona jednak, by coś szczególnie ją interesowało poza samotnym siedzeniem i obdarowywaniem pustym wzrokiem innych ludzi. Ta tajemnicza postać jednak miała znacznie więcej do zaoferowania niż bezduszny wzrok i pogarda w najzwyklejszym słowie. Zaraz wyciągnęła swój zeszyt, który z zewnątrz wyglądał dość niewinnie, jednak w środku przepełniony był alternatywną sztuką, jaką dla zabawy wypełniała kratkowane kartki dzięki czarnemu tuszowi długopisu.
— Jakie śliczne. — Zachwycał się Jungwoo, oglądając, zdaniem wykonawczyni, niechlujne bazgroły. Widoczne były twarze, zwierzęta, rośliny, a najbardziej podobały się Jungwoo szkice sukien i warkoczy. — Chodzisz gdzieś na zajęcia?
— Nie, ale... — nagle przerwał jej głośny dzwonek, przez co zmuszona była na chwilowe umilknięcie — powiem ci później. — Zaczęła wstawać, by przejść do swojej ławki, jednak Jungwoo ją powstrzymał:
— Czekaj! Możesz zostać... jak chcesz — niepewnie zaproponował, bo obawiał się jednak odrzucenia, przypominając sobie nastawienie wielu uczniów do niego, lecz tym razem pozytywnie się zaskoczył.
— Jasne. Tylko wezmę swoją torbę i siadam z powrotem.
Poszła po dużą, czarną torbę z przypinkami różnych czaszek oraz stworków i przywiązanymi do paska od niej kryształkami. Jungwoo pierwszy raz zwrócił większą uwagę na tę dziewczynę i zaczęło mu się podobać, że tak nagle postanowiła podzielić się z nim swoim światem. Gdy lekcja już powoli się zaczynała, wróciła z torbą i usiadła tam, gdzie siedziała kawałek przerwy i zaraz po tym niespodziewanie wypaliła:
— Masz czas po szkole?
⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 🍑⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯
1665
Od czwartku już będą dłuższe rozdziały, I promise🙏 Szykujcie się😚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top