EPILOG
Anioł 💙: Kotek...
Pan Brokat: CO JESZCZE 😓
Anioł 💙: Bombki.
Pan Brokat: Na szafce leżą 😒
Anioł 💙: Teraz już pobite na ziemi 😝 Prezes pozdrawia 😛
Anioł 💙: Idź po bombki 💖
Pan Brokat: YGH.
Pan Brokat: Idę...
Anioł 💙: 💖
Pan Brokat: 💖
****
- Alexander?! - krzyknął Magnus, wchodząc do mieszkania.
Zakluczył drzwi i odstawił zakupy pod ścianą. Zdjął płaszcz, który był pokryty płatkami śniegu, lśniące, mokre buty i wilgotny szalik. Otrząsnął się, myśląc, że to go rozgrzeje, ale przecież jego prywatny grzejnik chodził gdzieś po domu.
Mężczyzna westchnął i ruszył do salonu. Kiedy zobaczył Prezesa Miau, który spokojnie drzemał sobie przy kominku, miał wewnętrzną potrzebę uduszenia tego kota, że przez niego musiał szukać cholernych bombek w cholernych sklepach w cholerny, zimny, wigilijny wieczór.
Spojrzał na zegarek na ścianie, którego wskazówki mówiły mu, że musi z mężem jechać już na wieczerzę do domu Lightwoodów.
- Alexander! - krzyknął ponownie. - No chodź żesz!
- Po co się drzesz?! - odkrzyknął czarnowłosy, a azjata dopiero teraz się zorientował, że jego mąż przez ten cały czas siedział przy ozdobionej choince, przed szklaną ścianą.
Miał zadartą głowę, więc Magnus nie musiał się długo zastanawiać, że jego ukochany wyczekuje pierwszej gwiazdki.
Alec wpatrywał się w ciemne niebo, jednocześnie podekscytowany i przerażony. Ze zniecierpliwieniem i dziecięcą radością czekał, aż ujrzy pierwszą gwiazdkę, ale też bał się patrzeć w niebo.
Minęło pół roku od przeżyć związanych z jego ślepotą, ale mimo to zachował się w nim lęk przed ciemnością, którą widział.
Dlatego też w każdą noc śpi przy zapalonej lampce, bo gdyby obudził się w nocy, dała by mu pewność, że prawe oko dalej pozostaje bez zmian.
- Musimy iść, bo się na kolację spóźnimy - powiedział spokojnie Magnus i kucnął za swoim mężem.
- Mhm - mruknął niezdecydowany Alec.
Z wielką chęcią został by w domu i spędził wigilijny wieczór z Magnusem, a rodzinę odwiedził by w święta.
- Nie chcesz spróbować ciast? - zaśmiał się azjata.
- Przecież wiesz, że bez słodyczy moje życie nie ma sensu. To po co się głupio pytasz? - czarnowłosy spoglądnął przez ramię na swojego ukochanego.
- Im szybciej tam pójdziemy, tym szybciej wsuniemy kolacyjkę i wrócimy do domu - przybliżył się do Aleca i musnął ustami delikatnie jego szyję.
Ciało czarnowłosego przebiegł przyjemny dreszcz, który wywołał uśmiech na jego twarzy.
- Ehh, jak sobie chcesz - powiedział i wstał, zanim jego mąż dotknął go tam, gdzie nie trzeba.
Znaczy, trzeba, ale nie w tej chwili.
- To chodźmy. Wyglądasz znośnie, więc nie musisz się przebierać - uśmiechnął się do Aleca, którego twarz ozdobiła naburmuszona mina.
Jednak obaj postanowili podroczyć się potem. Teraz czas ucieka z każdą sekundą i z tą każdą sekundą są coraz bardziej narażeni na ten wzrok Maryse, który przyprawia o dreszcze, a o którym Magnus śmiało mówi, że zalicza się on do bazyliszka.
***
Małżeństwo spędziło wieczerzę wigilijną w domu Lightwoodów. Był na niej również Lucas - teraz już oficjalny chłopak Maxa, obecny był również Ben i Lydia. Alec dziwił się, dlaczego te osoby nie spędzają tego wieczoru ze swoimi rodzinami, ale gdy zapewnili Lightwoodów, że odwiedzą swoich bliskich w święta, czarnowłosy wyczuł ostrą niesprawiedliwość.
Oni mogli spędzić wigilię z kim chcieli, a gdy on chciał zostać z Magnusem w domu, to już nikt mu nie pozwalał? "Przemoc w rodzinie" - pomyślał, lecz zachował to dla siebie. I Magnusa, któremu potem to powie, bo jakby inaczej.
Po kolacji wszyscy wymienili się prezentami. Rodzina Lightwoodów nabrała małżeństwo w ten sposób, że powiedzieli dwójce, co mąż chce dać mężowi. I tak oto wyszło, że Magnus i Alexander podarowali sobię nawzajem albumy z ich zdjęciami z ślubu, i niektórymi po prostu z życia.
Coś czuli, że pozostali maczali w tym palce, ale nie mieli ochoty bawić się w tamtej chwili w detektywów. Pobawią się w święta. Jeśli będzie im się chciało.
Po wigilii w domu rodzinnym Lightwoodów, małżeństwo odwiedziło Nino, a potem mieszkające razem Maję i Nicole. Następnie jakimś cudem Asmodeus zaciągnął ich na chwilę do siebie, i w odwecie zmęczona para była w swoim mieszkaniu około północy, bez chęci do życia. Najchętniej położyli by się spać, ale w świąteczną noc od kilku lat mają swoją tradycję.
Po prostu nie śpią. Zamiast tego jedzą ciasta, które zawsze daje im Maryse, rozmawiają, okazują sobie czułość wraz z kotami, siedząc przy choince.
Właśnie kończyli ubierać ją w bombki, które wcześniej zakupił Magnus i obaj przeciągle ziewnęli.
- Zrób kakao - rozkazał Alec, patrząc na Magnusa spół zamkniętych powiek. - A ja ułożę nam posłanie.
- Dodam Red Bulla, żebyśmy nie zasnęli - oznajmił ze śmiechem Magnus, kierując się do kuchni.
***
- I jak? - spytał azjata, obejmując od tyłu swojego męża.
Siedzieli na kocyku przed szklaną ścianą i przeglądali albumy leżące na kolanach Aleca.
- Ale co jak? - spytał Alec, nie bardzo rozumiejąc swojego ukochanego.
- Jak po dzisiejszym dniu. Bo już po północy, honey - odpowiedział azjata i ucałował policzek czarnowłosego.
- Męczący? Jak zwykle - wymamrotał znużony, jednak skusił się na jeszcze jeden kawałek sernika.
Tego sernika, o którym mówił Magnusowi, że dziś nie tknie. Ale Alec jak to Alec, w postanowieniach za dobry nie jest.
- Jesteś uroczy - oznajmił Magnus, rozczulając się nad swoim pół śpiącym mężem.
- Nie jestem - burknął Alexander.
I obaj już wiedzieli, że przyszedł czas na kłótnie w ich wydaniu.
- Jesteś uroczy jak króliczek wielkanocny.
- Jesteś głupi jak but od lewej nogi.
- To jest tak oklepane, że mogło by się zaliczyć jako kultowe.
- Kultowy jest twój strój Kindera.
- Kultowy, a nadal go uwielbiasz.
- Nie uwielbiam jego, tylko ciebie w nim. Wyglądasz jak idiota.
- Prędzej nazwał bym idiotą kogoś, kto do tego stroju Kindera rzuca się jak wygłodniała hiena na padlinę.
- Wygłodniała hiena na padlinę? - Alec uniósł brew do góry.
Zdał sobie sprawę, że ich sprzeczka doszła do tego stopnia, gdzie Magnus mówi jakieś rzeczy, których czarnowłosy kompletnie nie rozumie. Może to ze zmęczenia i zaprzestania pracy mózgu, może dlatego, że zjadł za dużo słodyczy, kto wie?
- Nawet nie wiesz jak rechoczesz, gdy nałożę tą durną szmatę - zaśmiał się azjata.
- Potrzebujesz tej durnej szmaty, kochanie.
- Ja potrzebuje swojego kochanka, którego kocham jak Mikołaj swoje elfy.
Alexander parsknął śmiechem. Tą część kłótni lubił najbardziej. Gdyż polegała ona na tym, kto wymyśli bardziej absurdalne porównanie do tego, jak mocno się kochają.
- Ja potrzebuję ciebie jak ptak skrzydeł - odpowiedział uśmiechnięty Alec.
- Ja potrzebuje ciebie jak wąż łusek.
- Ja potrzebuję ciebie jak ciastko mleka.
- Ja kocham cię... - zmienił temat Magnus. - Jak Bóg kocha ludzi.
- Ja kocham cię jak choinka swoje igły.
- Kocham Cię jak wattpad literki.
- Kocham Cię jak Bella Edwarda.
- Kocham Cię jak...
- Jak ty - dokończył Alec, odwracając się przodem do swojego męża.
Przez chwilę patrzyli sobie w oczy z miłością, która mogła zaprowadzić ich wprost do bram nieba, tak samo jak piekła.
A pobudzili to uczucie, łącząc swoje usta, które pasowały do siebie jak dwa elementy układanki naszego nienormalnego wszechświata...
BUM
:D
Oto koniec mojej Malecowej historii 💖
Dziękuję wszystkim którzy oddawali gwiazdki, komentowali, i po prostu - czytali te moje "coś" 😁💙
Moje pisanie na wattpadzie oczywiście się nie skończy 😁👌 po prostu będę próbować sił z innymi shippami 👌 nie wiem czy jestem zdolna do napisania czegoś innego, ale kto wie XD
Jeszcze raz serdecznie dziękuje, sprawiliście mi WIELE WIELE radości, nie wspominając ile razy przez was uśmiechałam się jak głupia do telefonu, a mama zaraz "co się tak szczerzysz?" XD
POZDRAWIAM WSZYSTKICH
KOCHAM
I mam nadzieję dozobaczenia.
💋💘❤💓💕💖💗💙💚💛💜💟💞💝❣💌
❤❤❤
❤❤
❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top