10#
~Alec~
- To ten bandaż, co masz na głowie... - zaczyna Maja. - To nie czapka?
- Jak można pomylić czapkę z bandażem? - pyta zdezorientowany Magnus.
- Skąd ja mam wiedzieć? Moda to jakiś dziki busz! - wykrzykuje, a ja wręcz widzę przed oczami jak wyrzuca ręce w górę. - Alec? Co się stało?
- Twoje oczy... - odzywa się Nicole ze współczuciem w głosie.
- Straciłeś wzrok? - Nino pyta prawie niesłyszalnie, a ja biorę wdech, by po chwili wypuścić powietrze...
- Tak. Miałem wypadek samochodowy i straciłem wzrok - odpowiadam.
Po chwili czuję trzy pary rąk, które mnie przytulają. Ze zlepku słów mogę usłyszeć tylko pojedyncze "przykro mi" "będzie dobrze" "współczujemy" a ja zamykam oczy owiele spokojniejszy...
Ta reakcja jest znacznie lepsza niż mojej rodziny... Ale nie byłem na ich miejscu, nie wiem jak bym zareagował, więc nie mogę ich obwiniać. Potem i tak zachowywali się normalnie.
- Nie przejmuj się tym tak bardzo - mówi Nino, kiedy razem z dziewczynami odklejają się ode mnie. - I tak będę cię męczył i chwalił się moimi grami - oświadcza radośnie.
- A dla mnie i Majki dalej będziesz doradzał jak możemy unikać pracy - chichoczę Nicole.
- Kocham was - oświadczam z szerokim uśmiechem.
Naprawdę ich kocham. Jestem im cholernie wdzięczny, że nie pytają o wszystko i nic, tylko po prostu są tacy jak zawsze. Czyli z brakiem piątej klepki.
****
~Magnus~
Po kolacji, która została zjedzona w mgnieniu oka, wszyscy siedzimy na łóżku w sypialni mojej i Alexandra. Nino siedzi w rogu łóżka po turecku i głaszcze koty, które się do niego przymilają, obok niego przytulone do siebie yaoistki, a uzupełnieniem kręgu jestem ja z Alexandrem, który siedzi między moimi nogami, opierając się o moją klatkę piersiową.
Na środku łóżka oczywiste jest, że leży kupa słodyczy. Mój Anioł aktualnie wcina orzechową czekoladę, dziewczyny pianki, a Nino żelki.
- Jak z pracą, Mags? - ruda patrzy na mnie.
- Ma dopiero jeden projekt - odpowiada za mnie Alexander, a ja się dziwię. Przecież nie mógł go zobaczyć.
- Skąd wiesz? - pytam.
- Szósty zmysł - chichocze. - No, i czułem kartkę na biurku, a zawsze jak już coś tam leży, to skończone pracę.
- Aj, za dobrze mnie znasz - mówię zadowolony i całuję go w policzek.
- Gdyby nie to, że jesteście małżeństwem... - odzywa się rozbawiony Nino. - To oskarżył bym Aleca o stalkerkę na twoim punkcie.
- Toć on już ma fioła na moim punkcie, Nino! Od jedenastu lat!
- Jedenastu lat i pięciu miesięcy, kotek - mamrocze pod noskiem czarnowłosy, a ja czuję, jak dostaję mocnej cukrzycy od jego słodkości.
- Kurwa... - Nicole kręci głową. - Jesteście za słodcy, by siedzieć z wami i jeść słodycze.
- Zgadzam cię - dopowiada Maja i całuje swoją dziewczynę w policzek.
- A co tam u was w ogóle? - pyta Alexander, teraz jedząc batona Liona.
- Ja tworzę grę o średniowieczu - mówi skośnooki, a zaraz po nim odpowiada Maja.
- A my w tej firmie w chuj się nudzimy. Musimy znaleźć inną pracę - wzdycha.
- Rysujcie komiksy o yaoi i yuri - oświadcza ze śmiechem mój mąż.
- Pf, nie chce nam sie rysować - śmieje się Nicole.
- Lenie - komentuje Alexander, a ja patrzę na niego podejrzliwie.
- Powiedziała leniwa wiewiórka, co przez kilka godzin udawała, że jestem jej koniem!
- Drzewem.
- Jedno i to samo, honey.
Na naszą mini sprzeczkę yaoistki zaczynają coś szeptać między sobą, a Nino kręci rozbawiony głową.
Siedzimy tak sobie do 22, aż w końcu żegnamy się i te zjeby wychodzą z naszego mieszkania. Zdążyłem posprzątać pozostałości po słodyczach, zanim Alexander rzucił się brzuchem na łóżko.
- Chodź się kąpać - oświadczam, podchodząc do szafy i wyciągając z niej ręczniki i nasze piżamy.
- Nie chce mi się... - mruczy w poduszkę.
- Nie obchodzi mnie to. Zadzwonie do lekarza i spytam, czy możemy ten bandaż zdjąć.
Rzucam na jego tyłek rzeczy, które wyciągnąłem z szafy i podchodzę do biurka, by wziąć telefon w rękę. Patrzę jeszcze na mojego męża i widząc, że nic nie komentuje ,tylko zaczyna zasypiać, dzwonię pod przed chwilą wybrany numer.
- Hallo? - pyta mężczyzna po drugiej stronie.
- Magnus Lightwood-Bane, dobry wieczór. Ja w takiej sprawie, kiedy będzie ściągany bandaż z głowy mojego męża?
- Minęło kilka dni, prawda?
- Dokładnie.
- Możecie państwo jechać teraz do najbliższego szpitala. Lepiej nie robić tego na własną rękę.
- To dobrze - uśmiecham się i rozłączam. Kładę telefon z powrotem na blat biurka i skaczę na łóżko obok mojego Anioła. - Wstawaj!
- Czego... - mruczy pół przytomny. Idiota.
- Ściągać bandaż.
- Jest po 22...
- A szpitale całodobowe. Chodź, pojedziemy i będziemy mieli to z głowy. Dosłownie - śmieję się, a mój mąż unosi głowę, ale "patrzy" w poduszkę przed sobą.
- Jeśli mnie zaniesiesz... - nie dane mu jest dokończyć, bo przewracam go na plecy i biorę na ręce. - Nie mówiłem poważnie! - krzyczy zaskoczony, ale już za późno.
- Co z tego? - uśmiecham się dumnie i idę z nim w stronę drzwi.
****
~Alec~
Gdy wchodzimy do szpitala, trzymając się za ręce, jasna poświata rozlewa mi się przed oczami. Dlaczego w szpitalach musi być nieskazitelnie biało? Mogłoby być różowo albo zielono. Było by OWIELE przyjemniej dla ludzi.
- Chodź - mówi Magnus i gdzieś mnie ciągnie.
*****
Siedzę na łóżku szpitalnym a jakiś lekarz zdejmuje mi bandaż z głowy. W końcu!
- Będą blizny? - pytam.
- Będą, ale jeśli włosy odrosną, to nie będzie ich widać - odpowiada męski głos.
- Niech pan mi nie mówi, że jestem łysy - jęcze niezadowolony.
- Nie jesteś - słyszę chichot Magnusa z boku. - Ale masz owiele krótsze.
Kiedy lekarz pozbywa się bandaża, dotykam swojej głowy. Wplątuje palce w krótkie włosy i gdzieniegdzie czuję szramy po operacji. Fuj.
Robię obrzydzoną minę, a Magnus postanawia skomentować sytuację.
- Jak ogolimy cię na łyso, będziesz wyglądał jak Frankenstein!
*****
Kiedy już wchodzimy do mieszkania, kieruję się od razu do sypialni, ale zatrzymują mnie ręce Magnusa, które nagle zaciskają się na moich biodrach, kiedy ich właściciel podchodzi do mnie od tyłu.
- Weź, chcę spać... - jęczę.
- Najpierw chcę się wykąpać z moją wiewiórką - mruczy mi do ucha, ochoczo liżąc moją szyję, na co zaczynam się śmiać.
- Jęzor przy sobie! - staram się ukryć rozbawienie i wydostać z jego objęć, ale on w efekcie obejmuje i moje ręce, więc zostają mi tylko nogi do dyspozycji...
Uginam kolana, chcąc paść na ziemię, ale ten skurczybyk mocno mnie trzyma.
- Wygrałem? - pyta po chwili.
Oczywiście, że wygrał. Ale nie przyznam mu tego.
- Może tak, może nie.
- Morze jest wielkie i głębokie! - oznajmia niczym kilku letnie dziecko.
- Wiesz co jest jeszcze wielkie i głębokie? A raczej puste? - poruszam biodrami, ocierając się o jego kroczę, a on mruczy z przyjemnością.
- Co takiego? - pyta z podniecającą chrypką, ale chyba nie wie, co chcę mu odpowiedzieć.
- Twój mózg.
Hejj 💖
Ostatnio zaczęłam zwracać więcej uwagi na dialogi w książkach które czytam, i stąd moje pytanko do wasss...co myślicie o moich dialogach? Proszę o szczerość! 👌😝💙💙
Miłego wieczoru 💖
Albo reszty dnia 👌💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top