*×20×*
Udało nam się dobiec do schronienia. Wielka Brytania zapukał do ciężkich, żelaznych drzwi, które po niedługim czasie się otowrzyły. Od razu wparowaliśmy do środka. Nawet nie zdjęliśmy kurtek i od razu padliśmy zdyszani na kanapę.
Spojrzeliśmy na siebie z uśmiechniętym wyrazem twarzy. Oboje byliśmy dumni z tego, co udało nam się zrobić i jak bardzo zgrani ze sobą byliśmy.
— Gonili was? — zapytał Rosja, podając nam szklanki z chłodną wodą.
— Tak... ale za to udało mi się połączyć z USA. Nie omówiliśmy wszystkiego, ponieważ dla bezpieczeństwa używałem skrótów. Tym razem ma do nas przyjechać Kanada. Jemu wyjaśnimy wszystko oraz dostaniemy nowy, lepszy sprzęt do komunikacji ze Stanami Zjednoczonymi, ale i również do walki. Z tego co zrozumiałem, ma być już jutro. USA przekaże mu nasze położenie, więc żaden z nas nie będzie musiał po niego wychodzić. — mówił Wielka Brytania, ciągle dysząc.
— W porządku. Kiedy wy wypełnialiście swoją misję, my również działaliśmy. Udało nam się namierzyć inne kraje, a Hiszpania dowiedział się paru interesujących rzeczy, dzięki zamontowanemu w bazie ZSRR podsłuchowi. — oznajmił Francja.
W tym momencie z pokoju obok wyszedł Hiszpania i usiadł na jednym z krzeseł, ustawionych na środku salonu.
— Podejrzewają, że chcemy wywołać niezłe zamieszanie, jednak nadal nie znają szczegółów. Usłyszałem też, jak torturują Węgry. — Popatrzył na mnie ze współczuciem.
Od razu posmutniałem. Z jednej strony - byłem przerażony myślą, co może teraz dziać się mojemu bratu, natomiast z drugiej - byłem z niego dumny. Jeżeli dalej go torturują, to znaczy, że nic im nie powiedział. On ciągle jest z nami. Wspiera nas i walczy, mimo, że go tutaj nie ma.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
— Odbijemy go. — powiedziałem pewnie.
Głowę miałem opuszczoną, więc nie widziałem, lecz czułem na sobie zszokowany wzrok reszty krajów.
Spojrzałem na nich z pełnym dumy uśmiechem.
— Nie poddam się, dopóki mojego brata tu ze mną nie będzie. — oznajmiłem.
— Skoro ty tak mówisz, to na pewno tak będzie. — Uśmiechnął się do mnie Rosja.
Szybko skończyliśmy naszą rozmowę i ułożyliśmy się do snu. Wszyscy już odpłynęli w głębie oceanu snu. Jedynie ja miałem z tym problem.
Przez moje ciało przechodziła fala adrenaliny, ale i również dumy oraz nadziei. Nie mogłem doczekać się dnia, w którym zaczniemy bunt. Będzie to coś, o czym III Rzesza, jak i ZSRR nie zapomną do końca swoich dni. Jestem niemal pewien, że ta myśl będzie ich nękać również w piekle, gdzie powoli i w agoni, będą gnić.
Z tymi pozytywnymi myślami, dołączyłem do reszty na szerokim oceanie.
Płyneliśmy w tym samym kierunku - ku wolności!
×××××××××××××××××××××××××××××××
Wiem, że króciutki, dlatego napiszę zaraz jeszcze jeden 💜
Baju (●´ω`●)
~Marcyś
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top