*×12×*

— W takim razie pozwól, że przyprowadzę Польша. — powiedział Związek Radziecki i odszedł.

Nie miałem pojęcia, co mam teraz zrobić. Zauważy, że mu uciekłem, a wraz ze mną Rosja. Narażam tego biedaka na niebezpieczeństwo...

Miałem teraz prostą drogę do wyjścia, gdyż wszyscy zebrali się na środku, a ja z Rosją w bardzo łatwy sposób mogliśmy prześlizgnąć się pod ścianą, ale nie. Nie zrobię tego. Przecież obiecałem sobie, że ich nie zostawię!

Spojrzałem na Węgry. Patrzył się na mnie dyskretnie. Kiedy zauważył, że mu się przyglądam, skierował swój wzrok na wyjście. Dobrze wiedziałem o co mu chodzi. Popatrzyłem na niego smutno, a oczy już dawno miałem zaszklone.

Rosja lekko pogłaskał mnie po plecach. Przyznam, że był to bardzo kojący dotyk. Popatrzyłem prosto w oczy brata i powiedziałem bezdźwięcznie:

— Wrócę po ciebie.

On jak gdyby mnie zrozumiał i uśmiechnął się ciepło. Nie miałem siły tego odwzajemnić. Nagle usłyszałem donośne krzyki. Był to ZSRR. Już zorientował się, że mnie i Rosji nie ma.

— Польша? — zapytał niepewnie Rosja.

— Chodź! — złapałem go za rękę i szybko zaprowadziłem do drzwi wyjściowych.

Jak przypuszczałem, bez większych problemów udało nam się wyjść. Byliśmy wolni. Niby powinienem się cieszyć, ale ja czułem pustkę, smutek, samotność...

Zacząłem nieco pokracznie biec w stronę bunkru. Wiedziałem, że było to jedyne miejsce, gdzie mogliśmy się teraz schronić.

Przez całą drogę płakałem. Łzy lały mi się swobodnie po policzkach. Nie mogłem przestać, choć chciałem.

Mój cały obraz był rozmazany. Jedyne, co zauważyłem, to to, że jesteśmy w lesie. Na ziemi znajdowały się różne patyki, gałęzie i korzenie. Niestety przez moją ograniczoną widoczność potknąłem się o jeden z nich. W międzyczasie puściłem ręke Rosji, aby on uniknął upadku.

Upadłem na brudną ziemię i nie miałem absolutnie żadnych sił, aby się podnieść. Byłem zbyt słaby oraz zmarnowany.

— Польша?! Wszystko ok? — Uklęknął przy mnie Rosja.

Podał mi ręke, a ja za nią złapałem. Próbowałem wstać, ale nagle poczułem okropny ból w nodze.

— A-ała... — jęknąłem z bólu.

— Boli cię noga? — zapytał zmartwiony.

— T-tak, ale to pewnie nic takiego. — Uśmiechnąłem się ze łzami w oczach.

Rosja bez słowa wziął mnie na ręce w stylu panny młodej.

— C-co ty robisz? Dam sobie radę. — Rosja nic nie odpowiedział. Poszedł tylko do przodu.

— Gdzie teraz? — zapytał.

— Tam, przed tobą jest widoczny bunkier. —
Pokazałem palcem.

— Oh, ok. — powiedział cicho i poszedł przed siebie.

Zaraz staliśmy tuż przed kamiennymi drzwiami. Rosja zapukał, a po chwili otworzył nam nie kto inny, niż Wielka Brytania.

— Poland? R-Russia? Co wy tu...

— Польша jest ranny! — krzyknął Rosja.

— Wchodź i połóż go na kanapie! — rozkazał UK.

Tak, jak Wielka Brytania kazał, Rosja położył mnie na miękkim meblu. Nie minęło dużo czasu, a przyszedł do mnie Francja.  Podwinął nogawkę moich spodni i zaczął obserwować nogę.

— I jak? — spytał Rosja.

— Na szczęście nie jest złamana, tylko stłuczona. Nie wygląda, to na nic poważnego. Musi tylko jej nie nadwyrężać i najlepiej odpoczywać. — powiedział poważnie Francja.

— Uff... — westchnął Rosja

— Tak w ogóle, to co się stało? —zapytał Wielka Brytania.

Ja tylko patrzyłem się pusto w ścianę. Rosja, widząc, że ja nie mam zamiaru nic mówić, sam zaczął.

— Byłem więziony przez Związek Radziecki. Nie wiem jak, ale Польша mnie znalazł i uwolnił. Mieliśmy już uciekać, ale spotkaliśmy Niemcy i Węgry, którzy byli otoczeni przez wojska ZSRR, a zaraz przyszedł jeszcze III Rzesza. Nie do końca wiedziałem co się dzieje, ale w końcu Польша złapał mnie za ręke i wyprowadził z tego strasznego miejsca. — wytłumaczył.

— Poland? — ukucnął przede mną Wielka Brytania. — Przykro mi... obiecuję ci, że go odnajdziemy.

Nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa. Wszystko ugrzęzło mi w gardle. Po moich policzkach znowu swobodnie spływały łzy. Czułem się tak bezradnie.

Nie mogłem już wytrzymać. Rozpłakałem się na dobre, a Wielka Brytania od razu zamknął mnie w uścisku.









××××××××××××××××××××××××××××××
Dzisiaj taki trochę smutniejszy, to znaczy...taki miał być, a czy wyszło, to inna sprawa '^^

~Marcyś

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top