☆ 05:30 ☆

—  Nigdy nie chodzę do kina sam. Po prostu przyjaciel wystawił mnie do wiatru...

—  Z tego wynika, że wcale nie jest twoim przyjacielem.

Wzruszył ramionami, nie chcąc myśleć o KiHyunie, który nawet nie podał powodu, dla którego nie pojawił się w kinie.

—  Tutaj mieszkam  —  oznajmił, zatrzymując się przy skręcie w prawo, w wąską uliczkę, przy której wynajmował niewielkie mieszkanie.  —  A ty? Daleko stąd?

—  Hm...  —  Zawahał się, zanim odpowiedział:  —  Troszkę.

—  To znaczy?

—  Drugi koniec miasta  —  roześmiał się, a HyungWon w jednej chwili poczuł się winny.

W kolejnej sekundzie podjął decyzję.

—  Chodź  —  rzucił tylko, po czym skręcił w uliczkę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top