21. вадим - Spodziewać się niespodziewanego.


     " Kochanie jestem w drodze do Moskwy. Mam do załatwienia kilka ważnych spraw związanych z interesami. Przepraszam, że ci nie powiedziałem wcześniej, ale to misja incognito i nie chciałem żebyś się denerwowała. Będę w domu za kilka dni, myślę, że do czwartku zdążę. Usuń tą wiadomość jak tylko odsłuchasz. Kocham Cię. " 

   Stałam zaspana, roztrzepana i jeszcze nie zorientowana, przy telefonie, z którego wydobywał się głos Vadima. Po cholerę on pojechał do tej Moskwy? Przecież wcześniej nawet nie wspominał, że ma jechać gdziekolwiek. Domyślałam się na czym miał polegać jego "interes" i o dziwo nie miałam ochoty nawet w to wnikać.

Na wysepce kuchennej leżała koperta z pieniędzmi i list. Vad zostawił mi trzy tysiące euro na zaledwie cztery dni. On sądził, że ja mam jakieś specjalne wydatki czy co? Lodówka była pełna, rachunki zapłacone, barek pełny więc nie rozumiałam po co zostawił ich aż tyle. 

W liście napisał, że te pieniądze powinny mi wystarczyć, że pod jego nieobecność mogę wydać je na co chce. To mnie zadziwiło, bo Vad był przeciwnikiem bezsensownego wydawania pieniędzy i zawsze skrupulatnie analizował, gdzie może oszczędzić, a gdzie nie. Nigdy nie zamawiał pizzy, nie stołował się na mieście, kiedyś zabierał mnie do restauracji, a teraz gotował sam. Lokale były tylko okazjonalnie i wcale mi to nie przeszkadzało, bo lepiej czułam się jedząc w domu z nim, niż wśród obcych ludzi. Dodał też, że pod białą szafką w łazience jest telefon, miałam dzwonić do niego tylko wtedy, kiedy coś by się działo.

Weszłam do łazienki i złapałam się za głowę. Zdałam sobie sprawę, że Vad nie przemyślał jednej rzeczy. W domu były trzy łazienki z łącznie ośmioma białymi szafkami, ważącymi po kilkanaście kilo.

I teraz taka myśl... O której łazience mowa?
I jak ja podniosę te szafki, skoro na nich są bardzo, ale to bardzo ciężkie, delikatne marmurowe blaty?

To było kompletnie nieprzemyślane.

  Znalezienie tego telefonu zajęło mi ponad godzinę, a najlepsze jest to, że był w łazience na samej górze, czyli w tej, którą przeszukiwałam jako ostatnią.
Myślałam, że to jakieś jaja.

Podnosząc ją doznałam szoku. Pod spodem był nie tylko telefon, ale i przezroczysta plastikowa torba, cała wypełniona pieniędzmi. Nie wiem, ile tam było, ale napewno sporo, bo pliki setek były grubo poskładane w kilko centymetrowe bloczki. W tamtym momencie wiedziałam, że nic mnie już nie zdziwi. Podejrzane wyjazdy, kupa kasy pod szafką, a gdzie pochował granaty i kałaszniki?
Postanowiłam dostosować się do jego słów i zostawić telefon na miejscu. Bardzo mu na tym zależało skoro napisał to DUŻYMI LITERAMI.

  Nie miałam ochoty siedzieć sama w domu więc pojechałam do mamy, od kilku dni nalegała bym do niej wpadła:

  - Skoro razem sypiacie, nocujesz u niego dzień w dzień, to dlaczego jeszcze nie zaproponował żebyś się wprowadziła? - zapytała mama stawiając na stół garnek z zupą. Znów wysuwała swoje podejrzliwe tezy dotyczące Vada. Miała rację, ale nie mogłam jej tego wyznać.

- Mamo, czy choć przez jeden dzień nie mogłabyś odłożyć swoich przypuszczeń na bok?

- Martwię się o ciebie, czy to źle? Czy to źle, że chcę dla ciebie dobrze i on mi nie odpowiada? Zobacz jak on wygląda, jak kryminalista...

  Vadim był kryminalistą. Siedział w więzieniu za morderstwo, pobił chyba setkę ludzi, okradał, napadał i groził, ale to nie oznaczało, że nie miał prawa poczuć miłości, że nie miał prawa poczuć się kochanym. Ja akceptowałam wszystko co robił, akceptowałam jego spokojny aczkolwiek groźny i stanowczy charakter, a także kryminalistyczny wygląd i chciałam z nim być.

  - Teraz już przesadzasz. - ojciec odłożył gazetę i podszedł do stołu. - Ona jest dorosła, on też i wiedzą co robią.

- Ty się nie odzywaj, bo ciebie to w ogóle nie obchodzi. Ty go lubisz, bo alkohole to wasz temat przewodni, a to nie o to chodzi... - mama usiadła, ojciec zaraz po niej. Czułam się niezręcznie wiedząc, że kłócą się przeze mnie, w dodatku o Vadima.

- Sugerujesz, że jestem alkoholikiem i jedyne o czym rozmawiam to alkohol?

- Nie, ale sugeruję, że facet mydli nam oczy, a ty dajesz się podejść jak dziecko...

  Nie wytrzymałam.

- Może ja już wrócę do domu, dziękuję za obiad. - podniosłam się z krzesła i szykowałam do wyjścia.

- Ale Aleška, gdzie ty wychodzisz...? - mama uniosła tyłek i szła za mną, ale ja nie miałam ochoty tam zostać, nie miałam ochoty słuchać jej gadania na temat Vadima. Było mi głupio tego słuchać i wstyd było mi się przyznać przed Vadimem, że moja matka ocenia go po wyglądzie.  Wróciłam do domu i zamówiłam pizzę, chciałam pobyć sama, by móc jakoś to przetrawić. Cała sytuacja mnie dobijała i z jednej strony chciałam płakać, a z drugiej się śmiać.

Vadim o mnie dbał, naprawdę się starał i naprawdę to okazywał. Mama to widziała, wiedziała o tym, ale nadal coś jej przeszkadzało. Nie mogłam się z tym pogodzić i za wszelką cenę chciałam jej udowodnić, że Vad to tak naprawdę dobry człowiek.

Moje zadręczanie się, przerwał telefon. Na ekranie wyświetliła się Sará.

   - Co się stało? Dlaczego płaczesz? - zapytałam odkładając pudełko z pizzą na szafkę nocną, którą miałam w zasięgu ręki. Sará zadzwoniła do mnie zapłakana i próbowała z siebie wydukać co tak naprawdę się stało. Przez dwie minuty wyła jak wilk do słuchawki aż w końcu ubrała to w słowa:

- Chyba jestem w ciąży... - zaszlochała.

- Ale jak to "chyba"?

- Okres mi się spóźnia dwa tygodnie... - dodała przerażona. Byłam w szoku, bo nawet nie wspominała mi, że z kimś się spotyka.

- Jak to? Robiłaś test?

- Boje się, nie zrobię go...

- No dobra, a co z ojcem domniemanego dziecka? Nie mówiłaś, że kogoś masz... - podniosłam się i usiadłam przyciszając telewizor.

- Bo nie mam... - znów zawyła rozpaczliwie. - Byłam na imprezie i... i przespałam się z dwoma facetami.

- Co!? Przecież to zupełnie w nie twoim stylu... Dobra, nie ważne. Kup dwa testy i wpadnij do mnie.

- Dwa testy? - zdziwiła sie wyjąc.

- Tak, dla pewności. - podniosłam się. - Jestem u Vadima i czekam na Ciebie. - byłam zszokowana tym wszystkim. Miałam ochotę krzyczeć i ryczeć jeszcze bardziej niż ona, ale wiedziałam, że muszę zachować trzeźwość umysłu. Musiałam być teraz dla niej wsparciem, bo to naprawdę ciężkie chwile, z drugiej strony jednak, byłam na nią cholernie zła, bo zachowała się nieodpowiedzialnie.

Po pół godziny była już u mnie. Wlazła zapuchnięta do przedpokoju i siadła na podłodze:

- Nie rycz, bo to jeszcze nie jest pewne. Okres może się spóźniać z różnych powodów. Ja zrobię herbatę, a ty idź do łazienki zrobić testy. - nastawiłam wodę, ale ona w ogóle nie miała zamiaru tam iść. Siadła na kanapie z reklamówką w ręku i gapiła się na mnie:

- Sądzisz, że jestem głupia, co nie? Spałam z dwoma facetami na raz i to bez gumki...

- Tak dokładnie myślę, ale nie będę Cię oceniać. Nawet nie pytam czy wiesz kim byli... - wsypałam herbatę do kubka.

- Gdzie Vadim? - zapytał rozglądając się.

- Wyjechał w interesach do Moskwy, a co? - odwróciłam się nagle w jej stronę. - Nie zagaduj mnie i nie zwlekaj tylko idź...

- Boje się... Chyba nie chce tego wiedzieć.

- Dobra, chodź zrobimy to razem. Ja zrobie jeden, a ty drugi. Najwyżej pojedziemy później po inny na potwierdzenie. - złapałam ją za rękę i zaciągnęłam do łazienki. Ona zrobiła to pierwsza, a ja druga. Nie chciałam, by czuła się w tym osamotniona więc zrobiłam test razem z nią. 

  Żeby czas nam się nie ciągnął, ja odłożyłam test na półkę przy lustrze, a ona na zlew i wyszłyśmy. Byłam taka ciekawa odpowiedzi na to czy jest w ciąży, że sama się denerwowałam, jednak nie okazywałam tego. Podałam jej herbatę i pocieszałam ją.

Po dziesięciu minutach, które zresztą ciągnęły się jak godzina, weszłyśmy do łazienki. Ja oparłam się o próg, a Sará podbiegła do testu i odetchnęła z ulgą:

- O jezu, ale dobrze... - uśmiechnęła się i pokazała test, na którym widniała tylko jedna kreska.

- No widzisz... mówiłam, że nie ma co panikować. Trzeba zrobić jeszcze jeden na potwierdzenie. - zaśmiałam się zadowolona. Ulżyło jej, mi zresztą też. Obie wiedziałyśmy, że ani dla mnie, ani dla niej ten czas nie był odpowiedni na zakładanie rodziny.

- A ty, nie spojrzysz na swój? - zapytała rozradowana.

Pokiwałam głową na nie, podniosłam kawałek plastiku przypominający termometr z okienkiem i zamarłam:

- O  k u r w a... - wydukałam i spojrzałam na nią.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top