róża
-Co podać?- Zapytał kelner, przerywając niezręczną ciszę między mężczyznami. Gilbert wyłonił nos spod menu i zamówił dla siebie karmelowe frappuccino i ciasteczko. Później krwistoczerwone oczy chłopaka spojrzały na Feliksa, który zamówił kawę mocha i to samo ciasteczko, ale nie o smaku toffi, tylko czekoladowe. Kelner ukłonił się i odszedł, pozostawiając nieznajomych samych sobie. Blondyn już przywykł trochę do przystojnej twarzy albinosa i chciał zacząć rozmowę.
-Jak wabi się twój piesek?- Zapytał, a było to pierwsze pytanie, jakie przyszło mu do głowy. Poparł się łokciami o blat stołu, nerwowo gryząc wargę. Próbował się uśmiechnąć, ale przez stres jego kąciki ust nie uniosły się szczerze. Mimo to jednak, przestał myśleć o Gilbercie, jak o pedofilu.
-Aaa, no tak - Wyjąkał albinos, wyraźnie zaskoczony nagłą śmiałością jego towarzysza. -Wabi się Ares. Kochany, ale dość nieufny w stosunku do obcych. A ty masz jakieś zwierzę?
-W sumie tak, ale jednak nie. - Odpowiedział blondyn, w pełni gotowy do wywodu o swoim kocie. -Nazywała się Lily. Miała takie śliczne zielone oczka i karmelową sierść. Bardzo lubiła się bawić, ale była dość kapryśna. Dostałem ją dawno temu, będąc jeszcze dzieckiem, więc niestety już zdechła. Nie chcę mieć kolejnego kotka, zbyt mocno kochałem moją Lily...
Gilbert zdziwił się po raz kolejny nagłym wyznaniem Feliksa. Bał się, że blondyn zacznie płakać, a nigdy nie potrafił pocieszać smutnych osób. Na szczęście, zielonooki chyba tak często opowiadał historię o Lily, że pozostał niewzruszony. Nawet się zaśmiał na wspomnienie swojej kotki, ale widać było, że chciałby zmienić temat. Gilbert to zrozumiał, więc zapytał:
-Czym się zajmujesz zawodowo?
-Jestem tancerzem baletowym. - Feliks, który wcześniej ułożył sobie listę tematów, pytań i odpowiedzi, wiedział, co chce odpowiedzieć. -Kochałem taniec od dziecka, a do baletu ciągnęło mnie najbardziej. Zawsze, gdy tańczę, czuję się lekki niczym piórko. Daje mi to tyle radości, że w tym przypadku praca, szczególnie ciężka, to sama przyjemność. Oczywiście, są ode mnie lepsi, więc rzadko mam główną rolę. Chociaż ktoś mi też powiedział - I tutaj chłopak parsknął lekkim śmiechem.- że jestem zbyt kobiecy, aby grać faceta i zbyt męski, aby grać kobietę. Może to dlatego, moją jedyną główną rolą było brzydkie kaczątko. I tak kochałem ten spektakl, podobno też moje solo było po prostu piękne. A ty czym się zajmujesz?
Może to zabrzmieć głupio, ale kiedy Feliks opowiadał o swojej miłości do baletu, Gilbert był wręcz zauroczony. Wiedział, że to ich pierwsze spotkanie dopiero, ale czuł się, jakby patrzył na swojego najlepszego przyjaciela, opowiadającego o czymkolwiek. Mógłby słuchać i słuchać, a w głowie rodziły mu się obrazy tańczącego blondyna.
-Ja pracuję na budowie. - odpowiedział albinos, ale z mniejszą pasją niż blondyn. -To może nie jest tak pasjonujące, jak balet, ale lubię moją pracę. Szczególnie, gdy przechodzę obok jakiegoś drapacza chmur z myślą, że to moje ręce go budowały. Często się przy tym męczę, nie zawsze praca w pocie czoła jest przyjemna, ale satysfakcja mi wystarczy.
O ile Gilbertowi podobała się delikatność drugiego chłopaka, mówiącego o pracy, Feliksa ujęła siła i zaangażowanie, które opanowały Gilberta. Wyobrażał sobie, jak czerwonooki raz podnosi ciężkie belki, po czym łagodnie głaszcze swojego psa. Podobno mało ludzi lubi swój zawód, ale u tej dwójki powodował on uśmiech na twarzy. Obydwoje zaśmiali się, widząc i drugiego rumieńce i czystą radość.
-Frappuccino karmelowe. -Przerwał ich rozmowę kelner, niosący na dłoni ładnie wyglądający napój na którego widok Gilbert się rozmarzył. Oto, co ulubiona kawa robi z człowiekiem. -I tu ciastko. -Podał czerwonookiemu, ale ten mimo podekscytowania, nie chciał jeszcze skosztować tego boskiego posiłku.
-Nie jesz? - Zapytał zdziwiony Feliks, widząc rozmarzenie chłopaka.
-Poczekam, aż ty dostaniesz. Wypijmy razem. -Powiedział Gilbert i znowu oboje się zaśmiali. Na szczęście, kawa Feliksa przyszła dosłownie chwilę później. - Smacznego!
Dotknęli się kubeczkami, po czym na raz zanurzyli swoje usta w kawie. Łyczek jednak wystarczył, aby z pełnymi policzkami popatrzyli na siebie, odsuwając kubki. I o ile Gilbertowi udało się kawę przełknąć, Feliks nie dał rady i dosłownie ją wypluł z powrotem do kubka. Bał się trochę, że zniesmaczy tym albinosa, ale ten zaczął się tak histerycznie śmiać, że inne pary w kawiarni na nich spojrzały. Żaden z nich się jednak nie przejął wzrokiem kilkunastu par oczu, więc i one zawróciły wzrokiem daleko od nich.
-Aż tak źle? -Zachichotał Gilbert, wycierając buzię chusteczką. -Mi również nie smakuje, ble. - I odsunął charakterystycznie kubek od siebie, wywołując kolejny uśmiech Feliksa. Ten uczynił ponownie, a rozmowa zeszła na temat okropności kawy. I tak później rozmawiali o herbatach, karmelu, balecie, ubraniach, filmach itp.
-Oglądałeś kiedyś Billy Elliot? - Zapytał Feliks, kiedy Gilbert skończył swój monolog o tym, że jego ukochany film nie dostał Oscara na którego zasługiwał. Jednak ja pytanie blondyna pokręciło przecząco głową. -Oh, szkoda. Kocham ten film! Jest również o balecie, musisz koniecznie obejrzeć!
-A gatunek jaki? -Dopytał czerwonooki, który mimo baletowej pasji Feliksa, nie zamierzał obejrzeć filmu, który możliwe, że go nie interesuje. -Bo ja tylko komedie lubię.
I wtedy Feliks westchnął, chcąc zmienić temat. Jednak nie zdarzył, gdyż ktoś go tracił w ramię.
-Przepraszam państwa bardzo, ale za pięć minut zamykamy nasz lokal.
-Chwila, która już jest godzina?- Poderwał się z miejsca Gilbert, a Feliks znowu się zaśmiał.
-Za chwilę dwudziesta trzecia.
-Kurde, Mały, trzeba uciekać. -Powiedział albinos, znów doprowadzając Feliksa do uśmiechu. Niby nic nie wypili, ale niższemu o tej godzinie już odwalało. Z racji, iż tegoroczny luty był chłodny, chwilę później byli już w czapeczkach, szaliczkach i innych uroczo zdrobnionych rzeczach. Blondynowi świeże powietrze bardzo dobrze zrobiło, trochę otrzeźwiał.
Było późno, a w sumie żadne z nich nie myślało, że może nie wrócić do domu przez dwudziestą trzecią. Cóż, jednak los napisał im lepszy scenariusz, każąc się im ze sobą użerać przez jeszcze dłuższy czas. Zgodnie z ustaleniami, udali się prosto do mieszkania Gilberta.
Dla tego bardzo nienowoczesnego chłopaka, kamienica praktycznie w centrum Krakowa była idealna. Stary piecyk, skrzypiąca podłoga, długie i zniszczone schody oraz inne detale, które ludzie uznają za wady, były wręcz perfekcyjne dla albinosa. Stali na mrozie dość długo, gdyż Gilbert podobno znowu zapomniał, które klucze służą do otwarcia wielkich drzwi. Kiedy już z tym się uporał, przywitało ich ciepło starej kamienicy.
Powoli zaczęli wchodzić po schodach, co było i tak nie lada wyzwaniem. W końcu się udało, a Gilbert zaczął się zastanawiać, który z kluczy pasuje do dziurki drzwi jego mieszkania. Gdy się tylko udało, obydwoje poczuli Starr drewno, a Feliks poczuł się, jak w domu rodzinnym, który również mieścił się w kamienicy. Albinos zapalił światło i poprosił blondyna o płaszcz, aby grzecznie go odwiesić.
-Ares śpi?- Zapytał Feliks, gdyż przyzwyczaił się do tego, że pies zwykle wita właściciela po przyjściu do domu, odrazu liżąc go po twarzy. Gilbert się uśmiechnął, odwiesił płaszcze, zdjął buty i zaprosił zielonookiego do salonu. Tam Feliksowi ukazała się psinka, smacznie śpiąca w swoim legowisku.
-Skubany jest stary. Nawet jakby nie spał, to by nie przybiegł. - Wytłumaczył czerwonooki, patrząc na głaszczącego Aresa Feliksa. -Nie łudź się, nie wstanie.
Zabrzmiało to strasznie, jakby Ares miałby się nie obudzić, ale Feliks zauważył jego otwierające się oczka, które wciąż chciały spać. Jako typowy śpioch, jasnowłosy zrozumiał potrzebę pieska i dał mu spokój.
Zaczął rozglądać się po kawalerce Gilberta. Była bardzo skromna, ale mu się podobało wewnątrz. Cieszył się, że zgodził si w przyjść. Jego spokój został wystawiony na próbę, gdy tylko zobaczył cukierki w misce przy stoliku.
-Mogę je zjeść, czy w środku jest pigułka gwałtu? - Zapytał Feliks nieodwracając wzroku od miski pełnej krówek.
-Nie, gdybym miał gdzieś dać jakieś środki, byłoby to raczej picie, a nie takie pyszne słodycze.
Feliksowi to wystarczyło, aby po dziesięciu minutach została ostatnia krówka. Nie śmiał jej zjeść, chociaż bardzo chciał. Gilbert jedynie się głucho śmiał na widok walczącego z samym sobą blondyna.
-Chcesz obejrzeć jakiś film? -Zapytał albinos, w Feliks popatrzył na niego z pełną, lecz smutną z powodu poczucia winy buzią. Przytaknął i usiadł na niewielkiej kanapie obok Gilberta.
Patrzył, jak wyższy szybko stuka palcami w klawiaturę, a w sumie to nie ma tym się skupił, a jego dłoniach. Były duże i żylaste, takie męskie. Automatycznie spojrzał i na swoją dłoń, która była przy jego o wiele mniejsza, a przynajmniej tak wyglądała. Feliks chciał to sprawdzić.
-Mogę pożyczyć twoją dłoń? Dziękuję. -Jak powiedział, tak zrobił, a sekundy później ich dłonie się złączyły na prosto. Feliks że smutkiem przyznał, że ma mniejsze i delikatniejsze dłonie, ale Gilbert zaaragował na to śmiechem.
-Czemu wzdychasz, to strasznie słodkie! - Podekscytował się i oboje przyglądali się przystawionym dłoniom. W końcu i Feliks się zaśmiał, czym potwierdził uroczyść tego kontrastu. I nawet jeśli wrócili do przeglądania filmów, oboje byli mniej zadowoleni, z powodu odczepienia od siebie dłoni.
-Skoro lubisz komedie, możemy obejrzeć komedię. - Zaproponował Feliks, choć żaden tytuł nie przychodził mu do głowy. -Najlepiej jednoczęściową, nie lubię maratonów. Zawsze zasypiam w połowie.
-Co powiesz na Dirty Dancing? - Zapytał nagle Gilbert, któremu znudziło się szukanie filmu. Feliks poderwał się jak nie wiem co, a uśmiech na jego twarzy mówił wszystko. Czerwonooki był zadowolony, że obejrzą coś, co sprawi radość obydwojgu.
Film trwał, zrobiono popcorn, a nawet napili się lampki wina. Raz się śmiali, a chwilę później któryś być wzruszony. Jednak największą radość sprawiło Gilbertowi, że Feliksowi zachciało się spać. Był jednak uparty nawet sam ze sobą, chciał dokończyć film, której i tak się zaczynał kończyć. Jeszcze tylko kilka scen i idę do domu, powtarzał sobie w myślach, ale skończyło się na tym, że nie wytrwał w swoim postanowieniu.
Głowa zaczęła się coraz bardziej pochylać, po czym Gilbert poczuł coś ciężkiego na ramieniu. Feliks zasnął, a jego jasne włosy okrywały teraz ramię wyższego. To był dla niego znak, że już bardzo późno.
Nie było mowy, aby go tak wypuścić na miasto, musiał tu zostać. Gilbert wyłączył film, bo i tak już prawie się skończył. Na nieszczęście, miał tylko jedno łóżko, a kanapa była zbyt mała dla któregokolwiek z nich. A więc odłożył laptop, wyprostował się i tak delikatnie, jak tylko mógł podniósł Feliksa. Ten spał już jak suseł, nie chciał się obudzić za nic, chociaż krwistooki nawet budzić go nie chciał.
Położył blondyna na swoim łóżku, które na szczęście było pościelone. Zauważył z uśmiechem, że Feliks śmiesznie wygląda jak śpi. Westchnął, wziął poduszkę, kocyk i sam położył się na za małej kanapie, niewygodnej strasznie. I on zasnął bardzo szybko.
***
Kiedy obudził się następnego dnia, widział, że coś jest nie tak. Nigdy z własnej woli nie spał by na tej cholernej kanapie, aż nagle jego głowę wypełniły wspomnienia z wczorajszej nocy. Wstał i chwilę siedział bez ruchu, że aż nie spostrzegł, iż jego łóżko jest puste. Wystraszył się nie na żarty, gdy zauważył, że reszty rzeczy Feliksa nie ma. Spojrzał w telefon, chcąc się skontaktować. Otrzymał jedną wiadomość.
cutie_sunshine:
mam nadzieję, że kolejne walentynki spędzimy też razem, ale obyśmy się spotkali do tego czasu ;))
a, no i dziękuję za różę 💛
I Gilbert uśmiechnął się tak szczerze i szeroko, że go później szczęka bolała.
***
Droga Furiee, mam nadzieję, że spędziłaś ten dzień tak miło, jak tylko można. Mam też nadzieję, że mój prezent, mimo dziwności, chociaż trochę ci się spodobał. Wiedz, że naprawdę baaardzo cię lubię i wiedz, że tak wspaniałe osoby jak ty, zasługują na radość każdego dnia. ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top