5 (MARATON CZ. 3)

Adrien siedział z otwartą buzią. Obserwował mnie tak z 10 minut może więcej, aż w końcu się odezwał.

- To byłaś cały czas ty? - pokiwałam głową na tak.- Jak mogłem  nie  zauważyć! Jak mogłem nie zauważyć, że dziewczyna, którą kocham siedzi ławkę za mną...

- To... Nie jesteś zawiedziony? - spytałam niepewnie.

- Nie skądże! Wręcz przeciwnie! Jestem szczęśliwy, że to ty a nie ktoś inny...

- Naprawdę?

- A ty jesteś zawiedziona?

- Nie nie jestem... - po chwili zwróciłam się do mistrza a Adrienowi powiedziałam, że wyjaśniamy sobie wszystko później. - Mistrzu w czym nam pomoże to, że znamy nasze tożsamości?

- Przyjdźcie jutro... Wszystko wam wyjaśnię a teraz wy musicie sobie pewne rzeczy wyjaśnić.

- Dobrze mistrzu. Do zobaczenia. - wstałam i podeszłam do drzwi po chwili Adrien do mnie dołączył i wyszliśmy.

Jeszcze może jedna lub dwie części maratonu. Mam nadzieję, że ten rozdział się podoba. Jak dobrze pójdzie jeszcze dziś lub jutro skończę maraton.

Bajo😉🖐️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top