1


WSTĘP


To mógł być zwykły ranek lecz nie dla pewnej dwójki. W sumie żaden dzień nie jest dla nich normalny. Ale ten jest szczególnie dziwny.

Zaczęło się od tego, że obudzili się rano do szkoły. Zresztą zapraszam do czytania. (ps. Ta książka będzie z perspektywy Marinette, Adriena i narratora)

MARINETTE
Rano obudziłam się jak zwykle niewyspana. Przetarłam oczy. Gdy je otworzyłam zauważyłam, że nie jestem u siebie. Ten pokój był duży, były w nim szklane okna na całej ścianie, miał różowe ściany. Usiadłam na łóżku i zauważyłam, że te łóżko jest duże. Obok łóżka był stolik nocny, trochę dalej duże biurko z dużym monitorem, zestawem do szycia i materiałami i szkicownikiem. Obok biurka stały manekiny. Na środku pokoju na dywanie stała mała szafeczka z telewizorem. Troszkę dalej kanapa. Na drugim końcu pokoju były schody prowadzące do jakiś drzwi. Wstałam żeby zobaczyć co za nimi jest. W środku była... garderoba z tysiącem ubrań. Podeszła do łóżka na którym spała jeszcze Tikki. Obudziłam ją.

- Tikki mamy problem - oznajmiłam gdy kwami się rozbudziło.

- Gdzie my jesteśmy? - spytała rozglądając się.

- Nie wiem. Ale ten pokój jest tak duży jak Adriena no może większy wliczjac w to ogromną garderobę. - stwierdziłam.

Po raz nie wiem który rozejrzałam się po pomieszczeniu. Brakowało też zdjęć Adriena na ścianach.

Podeszłam do okna. Na zewnątrz był wielki bilbord. Nie byłoby to nic dziwnego gdyby nie to, że byłam na nic ja.

- Tikki... Czy widzisz to co ja? - spytałam wskazując na bilbord. Na co kwami przytaknęła.

Poszłam do drzwi od garderoby i ją otworzyłam. Tikki jak tylko zobaczyła wnętrze pomieszczenia zaniemowiła.

- Ale ciuchów. - stwierdziła. - Musisz coś z tego ubrać. - zaśmiałam się na jej słowa i weszłyśmy do garderoby zamykają ją.

Gdy się przebralam rozejrzałam się za placakiem do szkoły. Wtedy do pokoju weszła kobieta w okularach.

-Dobrze, że już wstałaś. Śniadanie czeka na dole.

- Zaraz zejdę. - powiedziałam o kobieta wyszła. - To się robi coraz dziwniejsze.

- Czy to nie jest asystentka Pana Agresta? - spytała po chwili namysłu.

- Masz rację. Chodźmy na śniadanie. Mam nadzieję, że są ciastka dla ciebie.

Wzięłam torebkę i plecak i zeszłam na dół do jadalni. Na szczęście wiedziałam gdzie jest i się nie zgubiłam. Gdy usiadłam do stołu zobaczylam na talerzu ciastka. Dalam je Tikki a resztę zjadłam. W pewnym momencie do jadalni weszła Nathalie jak się nie mylę i jestem w domu p. Agresta.

- Dziś po lekcjach masz sesje zdjęciową koło wieży Eiffla. Potem szermierka. Potem możesz się spotkać z przyjaciółmi. A teraz chodź bo limuzyna czeka musisz jechać do szkoły.

Posłusznie poszłam na dwór a następnie wysiadłam do samochodu. Kierowca ruszył i po 10 minutach byłam pod szkołą. Szofer wysiadł pierwszy i otworzył mi drzwi bym wyszła.

- Dziękuję - podziękowałam mu i ruszyłam w stronę szkoły. Gdy weszłam na dziedziniec szkoły wszyscy na mnie popatrzyli.

- Hej Mari - usłyszałam głos Alyi - Jak tam wczorajsza sesja? - spytała a ja zrobiłam głupią minę. Ale odpowiedziałam.

-Dobrze. - odparłam.

- A dziś masz sesje czy możemy się spotkać? - na to pytanie jeszcze bardziej zgłupialam.

- Pa szermiece mam wolne - starałam się nie wzbudzać jakich kolwiek podejrzeń i powiedzieć to jak najbardziej naturalnie. I chyba mi się udało.

-Fantastyczne! Idziemy w takim razie z Nino i Adrienem. - powiedziała uradowana.

- Myślisz, że będzie mógł? - spytałam na co Alya się zaśmiała.

-Oczywiście, że tak. Jego rodzice to nie twój ojciec.

To się robi przerażające. Przecież Adriena matka nie żyje. O co tu chodzi?

Adrien
Obudziłem się i usiadłem na łóżku bo Plagg coś do mnie mówił.

-ADRIEN!

- Co chcesz Plagg?-dopiero po chwili zorientowałem się, że coś jest nie tak. Nie byłem u siebie. Ten pokój był mały lecz przytulny. Miał ściany koloru szarego. Były w nim też białe meble i drabinka prowadząca na górę. Poszłem to sprawdzić. Był tam balkon. Zeszłem z powrotem na dół. Na środku był czarny dywan a na biurku telewizor tego samego koloru. Przypominał trochę pokój Marinette z tym że winnych kolorach. - Co się stało i gdzie ja jestem? - spojrzałem na Plagga.

- Właśnie nie wiem. A poza tym jestem głodny.

Westchnąłem podnosząc się i rozglądając się za serem dla kwami.

Nagle klapa w podłodze się otworzyła. Zauważyłem w niej jakąś kobietę. Wyglądała jak mama Marinette.

-Już nie śpisz. To dobrze. Ubierz się zejdź na śniadanie. Tata zrobił świeże croissanty. - uśmiechnęła się i wyszła a ja podeszlem do szafy i wyciągnąłem z nie jakieś ciuchy. Przebrałem się i zeszlem do kuchni gdzie siedziała dwójka ludzi. Na stole był też camembert.

Gdy byłem w szkole szukałem wzrokiem Nina. Zauważyłem go jak gadał z dziewczynami. Postanowiłem do nich podejść.

- Hej wam. - przywitalem się z przyjaciółmi.

- Cześć Adrien. Rozmawiamy właśnie o wspólnym wyjściu. Zaraz po szermierce Mari. - oznajmił Nino.

-To Mari chodzi na szermierke? - spytałem zdziwiony.

-Tak od bardzo dawna. Nie pamiętasz? - spytała Alya.

-Już pamiętam. - spojrzałem na Mari. Wyglądała na zamyśloną. - Wszystko w porządku Mari?

- Tak - odpowiedziała szybko.

-To o 16 pod szkołą! - powiedziała Alya

-Pewnie. - zgodził się od razu Nino. Ja i Marinette tylko pokiwalismy głowami na znak że się zgadzamy.

Gdy zadzwonił dzwonek poszliśmy w stronę klasy.





Hejka! Witam was w tej o to książce. Obiecałam siebie że żadnej nie opublikuje dopóki nie skończę powstałych. Ale miałam pomysł na nową i tak powstał pierwszy rozdział. Pomyślałam sobie że jest dużo książek o zamianie ciał a żadnej o tym temacie nie znalazłam. Tak powstał pomysł na to.

Jak się podoba ten rozdział? Bo mi nawet bardzo. Myślałam że wyjdzie gorzej.

Kolejny pojawi się za niedługo.
Papapapa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top