2.

Właśnie wysiadłam z samolotu. UGH! to był męczący lot. Razem z moją mamą wsiadamy do taksówki i jedziemy do nowego domu, podobno mój motocykl już tam na mnie czeka. Już nie mogę się doczekać aż przejadę się po ulicach Sydney. 

Dojechałyśmy. Ładny dom, duży garaż. Wzięłam walizkę i wparowałam do garażu. TAK! mój skarb tu jest. Odstawiłam walizkę koło garażu i już miałam na niego weź gdy...

-Lily.. może jutro pojeździsz, możesz jechać nim do szkoły. Ale proszę, dziś nie. Musimy wszystko rozpakować- mimo tego, że trochę mnie to zirytowało to zgodziłam się. No cóż kochałam tę kobietę, nie pozwoliła bym jej robić tego wszystkiego samej. Wiem jak jej jest teraz ciężko. 

Weszłyśmy do domu i..

-WOW...- powiedziałam. Wszystko było w białych i beżowych barwach. Nieźle to wygląda. 

-Twój pokój jest na górze, o ile dobrze pamiętam ostatnie drzwi po lewej, masz pokój z balkonem.

-Dzięki- przytuliłam kobietę i razem z walizką udałam się do mojego pokoju. 

Otworzyłam drzwi i ujrzałam granatowe ściany i białe meble, parapet przy oknie jest tak duży, że można na nim usiąść. Po prostu WOW..

Zabrałam się za rozpakowywanie mojej walizki i kartonów, które były już w moim pokoju. Gdy wyjęłam już wszystko z walizki i poukładałam do szafy zabrałam się za pierwszy karton. Pierwsze co wyjęłam to ramka na zdjęcia, ze zdjęciem naszej całej rodzinki. Wyjęłam zdjęcie z ramki w wycięłam ze zdjęcia ojca. Zostałam tylko ja i mama. Kawałek na którym był mój opiekun wyrzuciłam do kosza, który stał przy biurku. Reszta poszła już sprawnie. Wszystko wypakowałam i zeszłam do mamy, która dekorowała salon, ja zabrałam się za kuchnię. 

Skończyłyśmy wszystko po dwóch godzinach. Szybko jak na nas. Spojrzałam na zegarek hm.. godzina 22:00 (będę tak podawała godziny XD) . 

-Idę spać-oznajmiłam. 

-Jasne skarbie. Jutro masz szkołę o 8:00, książki masz tutaj- podała mi stos "ksiąg"-W końcu to twój pierwszy rok studiów- ucieszyła się. 

Tak, wiem, wiem.. stara jestem. Zostałam posłana rok wcześniej do szkoły przez co, możliwe, że będę najmłodsza na roku. 

Co studiuję? hmm.. wybrałam coś związanego z motoryzacją i literaturą dodatkowe to fotografia i muzyka. Wszystko załatwione przez internet, dzień przed wyjazdem. 

Udałam się do swojego nowego królestwa i sprawdziłam zajęcia na jutro. Nie tak źle jestem tylko do 14:00 na uczelni, zdążę jeszcze pozwiedzać i może dowiem się o jakichś wyścigach, tak, ścigam się w NY byłam mistrzynią, taaa.. najważniejsza jest strategia, ale mojej wam nie zdradzę, jeszcze. 

Aaa.. na tak, nie mówiłam wam jeszcze, że śpiewam. Podobno mam głos. 

Poszłam do łazienki się umyć, myśląc jaka będzie nowa szkoła, mam nadzieje, że znajdę sobie jakieś towarzystwo. Nie chce przez całe lata na uczelni być sama. Wyszłam z łazienki. Założyłam dół od bielizny i męską koszulę na siebie. Tak, kupiłam sobie parę męskich koszul, bo uwielbiam w nich spać. 

Dobra, czas spać.

***

Gdy się obudziłam była godzina 6:30. Proszę niee.. . Nie jestem rannym ptaszkiem, uwielbiam spać, ale jak trzeba to trzeba. Wstałam i poszłam się umyć, rozczesałam włosy i podeszłam do szafy po jakieś ciuszki. Trzeba zrobić dobrze wrażenie, a raczej pokazać jaka jestem. Wybrałam:

(bez torebki)


Pomalowałam się, założyłam moją torbę. 

Zeszłam na dół, zjadłam przygotowane przez mamę śniadanie. Nie zastałam jej w domu ponieważ, na 6:00 ma pracę, którą znalazła w jakiś dziwny sposób, ale nie wnikam w szczegóły. Umyłam zęby po jedzeniu i na zegarku wybiła godzina 7:40. Mam nadzieje, że 20 minut starczy, żeby dojechać na czas. Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi, włożyłam kluczyki do torby i włożyłam ją na plecy. Otworzyłam garaż.

-No potworze, przejedziemy się, jak na razie do szkoły, ale potem...- wiem, że to głupie gadać do rzeczy, ale.. nie potrafię inaczej, no kocham tą maszynę. 

Wsiadłam na nią i pędem ruszyłam do mojej nowej szkoły. Zajęło mi to 10 minut bardzo szybką jazdą. Jak ja za tym tęskniłam. Wjechałam na parking i z pisakiem opon zaparkowałam obok jakiś czterech chłopaków. 

-Uważaj!- krzyknął jeden z nich, miał pofarbowane włosy na czerwono. 

Zeszłam z mojej maszyny i zdjęłam kask poprawiając przy tym włosy ruchem głowy. 

-Ups- powiedziałam i odłożyłam kask, uprzednio zabezpieczając ściga. (nie wiem jak to konkretniej ująć).

Weszłam do budynku i od razu zaczęłam się rozglądać. 

-Cześć, ty musisz być Lily- powiedziała jakaś wysoka brunetka- Jestem Ellie. (jej zdjęcie macie u góry)

-Hej- powiedziałam- wiesz gdzie jest sekretariat? mam się tam zgłosić po coś tam, w sumie nie wiem sama po co. 

-Jasne, że wiem, chodź.

Zaprowadziła mnie do pomieszczenia i powiedziała, że na mnie zaczeka. Okeyy.. dobra, jak na razie ta dziewczyna jest spoko. Wzięłam potrzebne papiery i wyszłam z pomieszczenia. 

-Do jakiej klasy masz się udać?- spytała Ellie.

-Ymm.. 13.

-Klasa do motoryzacji?! Dziewczyno ja też- Ellie zaprowadziła mnie pod klasę i okazało się, że inne zajęcia też mamy razem.

Weszłam do klasy i usiadłam na jednym z ostatnich krzeseł. Nauczyciel dziwnie na mnie spojrzał, nie wiedziała o co chodzi to puki nie zorientowałam się, że ja i Ellie jesteśmy jedynymi dziewczynami w klasie i wszyscy chłopacy się na mnie gapią. 

-Co?!- warknęłam. Wszyscy od razy odwrócili głowy w stronę nauczyciela- Ellie?- szepnęłam. 

-Hmm?

-Kim są ci czterej chłopacy, po prawej stronie przy ścianie?- To ci sami których o mało nie rozjechałam. Ellie spojrzała w tamtą stronę i wyszczerzyła oczy. 

-To nic dobrego- spojrzałam na nią pytająco- Ten blondyn to Luke ściga się w nielegalnych wyścigach, ten w loczkach to Ashton, najstarszy z nich, ten w farbowanych włosach to Michael, on to nic szczególnego, chyba najmilszy z nich, chociaż nigdy z nim nie rozmawiałam, a ten z ciemnymi włosami to Calum, jakby mechanik Luka i jednocześnie najlepszy przyjaciel. Taka paczka bad boy'ów- zaśmiała się Ellie, a ja razem z nią, aż cała czwórka chłopaków spojrzała w naszym kierunku. 

Lekcja przebiegła spokojnie, ale przez cały czas czułam na sobie czyiś wzrok, ale nie mogłam określić kogo. 

Reszta zajęć też była spoko. 

Ellie jest super. Wymieniłyśmy się telefonami i ruszyłyśmy każda w swoją stronę. Podeszłam do swojego motocykla i już miałam założyć kask kiedy ktoś mi przerwał. 

-Niezła maszyna- usłyszałam głos za sobą.

-Dzięki- powiedziałam nie odwracając się. Wsiadłam na ściga i założyłam kask. Ruszyłam w stronę domu. Kurde.. czuję się śledzona. Ale zignorowałam to. Zaparkowałam w garażu i ruszyłam w stronę domu. Mamy jeszcze nie ma w domu. Weszłam do swojego pokoju odrobiłam to co musiałam i zeszłam do kuchni. Napisałam kartkę, że idę się przejść. 

Tak, idę. Nie pojadę. Zachciało mi się spaceru. Szłam w stronę... parku? chyba tak. Nie znam Sydney. Szłam sobie powoli i usłyszałam czyjąś rozmowę telefoniczną.

-Będziesz dzisiaj na wyścigach?... jasne...na starym lotnisku o godzinie 23:00 są zapisy... okey czekam.. jasne, przecież nikt nie prześcignie mistrza Sydney. 

UhU.. wyścigi.. szykuj się mistrzu Sydney Lily nadjeżdża. 

***

Zaczęłam się szykować na wyścigi, nie mogę się doczekać. Ubrałam swój strój i pokierowałam się w stronę garażu. 

Najlepsze w mojej mamie jest to, że nie pyta gdzie jadę, wie, że się ścigam, bo raz zabierała mnie z komisariatu, ale jej to nie przeszkadza. I za to ją kocham. Wsiadłam na mojego drugiego ściga. A no tak... ma dwa motocykle jeden jest na przejażdżki na mieście lub do szkoły, a drugi na wyścigi, na tego zarobiłam sama w salonie samochodowym. I pojechałam w stronę starego lotniska taa.. mapa google zawsze pomocna. 

Dojechałam na miejsce, godzina 22:40. 

Zapisałam się w kasku na głowie, nie chcę, żeby jak na razie wiedzieli, że jestem dziewczyną, będą mieli taką niespodziankę, że przegrali z dziewczyną. 

Rozpoczęły się wyścigi. Ustawiłam się na linii startu, ja i sześciu innych. Na środek weszła skąpo ubrana dziewczyna i dała sygnał do startu. Potem dzieło się wszystko bardzo szybko. Cały czas byłam druga, a przy samej linii mety wyprzedziłam jak mniemam mistrza. 

-Kto to kurwa jest, żeby mnie prześcignąć, zabiję gnoja!- wyrywa się "mistrz". Zdjął kask. Luke. Podszedł do mnie. Ja nadal siedziałam na motocyklu w kasku i wpatrywałam się w byłego mistrza- Jak śmiesz mnie wyprzedzać!- warknął. 

-Ups?!- powiedziałam. Czerwono włosy na mnie spojrzał, a ja już wiedziałam, że On wie. To samo powiedziałam, gdy o mało Go nie przejechałam. Kuźwa. 

-Pokarz kim jesteś śmieciu, wpieprzę ci w tę ohydną buźkę- krzyknął. Wokół nas zebrała się masa osób.

-Jak zdejmę kask, to ośmieszysz się jeszcze bardziej, jesteś pewien, że tego chcesz?-zapytałam. Jestem wdzięczna, temu, że kask trochę tłumił mój głos przez co wydawał się trochę grubszy. 

-Luke, może lep...-zaczął o ile pamiętam Michael. 

-Zamknij się Michael- o dobrze zapamiętałam- zdejmuj ten kask! 

-Jak chcesz- zeszłam z motocyklu i zdjęłam kask strzepując włosy- Sorry mistrzu, a raczej były mistrzu, że cię wyprzedziłam. 

Luke jak i cała reszta zbiorowiska patrzyła na mnie z zaskoczeniem, z wyjątkiem jednej osoby Calum'a o ile pamiętam. On się do mnie uśmiechał, tylko dlaczego? własnie pozbyłam tytułu jego najlepszego przyjaciela, a ten się do mnie uśmiecha. Wysłałam mu tylko pytające spojrzenie, a ten tylko szerzej się uśmiechnął i wzruszył ramionami, że aż sama się uśmiechnęłam. 

Podszedł do nas organizator całej "imprezy".

-Wydaję się, że mamy nowego mistrza! Jak masz na imię złotko?- zapytał się mnie. 

-Lily i nie nazywaj mnie złotko po zostaniesz bez kutasa- powiedziałam. 

-Zadziorna- powiedział- oto nasz nowy mistrz Lily!

Rozniosły się krzyki i brawa, a Luke nadal stał i wpatrywał się w moją osobę, na jego twarzy nie było już złości tylko zaskoczenie. Podeszłam do niego. 

-Żyjesz?- zapytałam, ale nie złośliwe. 

-Jak ty.. mnie- zaczął się plątać. 

-Najważniejsza jest strategia- zaśmiałam się- Rozmawiasz z mistrzynią NY i od teraz Sydney, nie ma możliwości, żebym przegrała. 

-Odzyskam tytuł- warknął. A ja nadal byłam spokojna. 

-Nie musisz krzyczeć, ani mi tu warczeć- uśmiechnęłam się do niego, co go zbiło z tropu- próbuj a może dasz radę- powiedziałam, założyłam kask, odebrałam nagrodę i pojechałam w stronę domu, zostawiając tam osłupiałą trójkę. Nigdzie nie zauważyłam Calum'a, ale co mnie to interesuje. Jechałam spokojnie do domu, nagle zgłodniałam, gdzie ja o tej porze znajdę otwarty sklep. Jak na zawołanie zauważyłam stację benzynową. Zaparkowałam i poszłam kupić jakieś ciastko. Gdy wyszłam ze sklepu, zauważyłam obok mojego ściga jeszcze jednego, a obok niego Calum'a. 

-Ymm.. hej.. trochę blokujesz mi motocykl- powiedziałam podchodząc bliżej. 

-Wiem, jestem Calum- powiedział. 

-Wiem. 

-Skąd? 

-Wczoraj na korytarzy ktoś cie wołał-po części nie skłamałam, bo ktoś biegł i krzyczał jego imię. 

-A no tak- chwila ciszy- jedź za mną- powiedział siadając na swój motocykl. 

-Czy to ta część historii w której gdzieś mnie zaprowadzisz i zemścisz się, za odebranie kumplowi tytułu? 

-Nie- zaśmiał się-Nawet się cieszę, że ktoś go prześcignął, za bardzo się szczycił gdy wygrywał-powiedział. 

Tylko przytaknęłam i wsiadłam na ściga i pojechałam za chłopakiem. Mimo, że w ogóle go nie znałam, coś w nim takiego było, że musiałam mu zaufać. Jechaliśmy, a dokładniej ścigaliśmy się, co przysporzyło nam mnóstwo śmiechu. Dojechaliśmy pod jakiś budynek. 

-Ymm.. gdzie jesteśmy?-zapytałam. 

-U nas- powiedział. 

-Nas? czyli kogo?

-Ja, Ash, Mike, Luke. 

-Nie sądzę by mnie tam chcieli- powiedziałam. 

-Jak by co jesteś moją dziewczyną. 

-Że co ?!

-Wyluzuj, dzięki temu będziesz bezpieczna- powiedział. 

-Bezpieczna?! w jakim sensie. Przecież Luke nic mi nie zrobi, a jakby chciał to umiem się bronić. 

-Luke nie, On jest tylko na ciebie wściekły, ale mu przyjdzie, ale inni z tych wyścigów są niebezpieczni. Jesteś tylko nowym kąskiem dla nich. Z nami jesteś bezpieczna. 

-Czy tylko ja jestem "chroniona"- zapytałam robiąc w powietrzy cudzysłów palcami. 

-Nie, każdy z nas ma kogoś takiego, Luke swoją dziewczynę, Ash swoją, Ja ciebie, a Mike- zrobił przerwę- upatrzył sobie kogoś, ale boi się do niej zagadać- zaśmiał się- to ta twoja przyjaciółka. 

-Ellie? 

-Tak

-No nieźle, niech zagada, spoko dziewczyna, ale uważa was za nic dobrego.

-Jak każdy. 

Przez trochę było między nami cicho. 

-Wiesz co ja już będę jechała- założyłam kask i bez jego odpowiedzi ruszyłam w stronę domu. 

Gdy znajdowałam się już w pokoju, poszłam się umyć i założyć tą koszulę. 

Calum... o co kurka chodzi z tym chronieniem, kto chce mnie przez te wyścigi dorwać? Przecież nic nie zrobiłam, ja tylko wygrałam wyścigi. 

Położyłam się na łóżku, wzięłam do ręki telefon. Jedna nieodebrana wiadomość. 

Nieznany: Dobranoc. Do jutra w szkole. Niedługo dowiesz się wszystkiego ~ C. 

Skąd on ma mój numer. UGH! Dobra nie ważne. Poszłam spać myśląc co mnie czeka w tym Sydney, wiem jedno, na pewno będzie ciekawie. 

___________________________

Hejo.. witajcie w drugim rozdziale. Trochę się nad nim namęczyłam. To najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam. Mam nadzieje, że się podoba. Zapraszam też na inne opowiadania. 

U góry macie zdjęcie Ellie. 

Nie wiem jakie obecnie ma Michael włosy ale uznajmy, że czerwone. Jak ma inne napiszcie mi w komentarzu to poprawię. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top