Rozdział 9 - "Przygotowania"

- Raaargh!

Naruto krzyczał.

- Całkowicie schrzaniłem!

Naruto walił pięścią w drzewa.

- Jestem beznadziejny!

Naruto kopał i taranował wszystko na swojej drodze.

Minato i Kushina próbowali mu coś powiedzieć, ale za każdym razem chłopiec im przerywał.

- Naru, spokojnie, datteba-

- Nie będę spokojny, dattebayo!!! - krzyknął chłopiec lekko piskliwym głosem.

Ponownie walnął pięścią w pień, ale zaraz chwycił się za obolałą rękę. Była posiniaczona i zadrapana, tak samo jak i jego nogi, od ciągłych uderzeń w drzewa z całej siły. Świat mu się rozmazywał przed oczami przez czające się w kącikach jego oczu łzy. Próbował je powstrzymać od momentu, gdy wybiegł z gabinetu Hokage, ale ponownie chciały się wydostać. Łzy zawodu. Łzy złości i poczucia winy. Teraz w dodatku łzy bólu. Nie! Nie będzie płakał, nie będzie znowu płakał, nie będzie...!

Czwarty podszedł do syna, który na chwilę przestał taranować wszystko wokoło. Kucnął i położył mu dłoń na ramieniu.

- Naruto, posłuchaj...

- Nie!!

- Naru-

- Dajcie mi cholerny spokój!

- Naruto!

Blondynek w końcu zamilkł, słysząc swoje imię wypowiedziane trochę ostrzejszym i bardziej autoratywnym tonem niż zwykle. Patrzył na ojca z żalem, smutkiem, zawodem, przeprosinami i wieloma innymi emocjami w oczach. Warga zaczęła mu drżeć. Powstrzymywane łzy w końcu zaczęły płynąć. Uzumaki szybko zaczął je ocierać, ale Minato "chwycił" delikatnie jego dłoń. Kushina stanęła obok niego i ścisnęła drugą.

- Hej, Naruto, już spokojnie, dattebane...

- A-ale... ale... przeze m-mnie...

- Posłuchaj. - Minato patrzył na niego poważnie, ale i uspokajająco - To prawda, wygadałeś się. Ale nie możesz już tego zmienić.

- No-o ale... ja... ja nie chciałe-em...

- Wiemy, że nie chciałeś, Naruto. Niestety tak się zdarza. Czasem powiemy coś nieodpowiedniego. Tak to już jest.

- Gdybym... gdybym tak nie-e... nie wybuchł, to może... może n-nie...

- Chodź.

Kushina wystawiła ręce do przodu, zapraszając chłopca do uścisku. Mały załkał i też wyciągnął swoje ramiona. Czerwonowłosa objęła go delikatnie, żeby nie przeniknąć przez niego, choć i tak na próżno, gdyż chłopiec w przypływie emocji starał się ją ścisnąć. W efekcie jego ręce przeszły przez jej brzuch i dziecko objęło same siebie. Chłopiec upadł na kolana. Pochylił głowę, a kobieta uklękła przed nim i głaskała go po niej. Jego łzy kapały na jej sukienkę za każdym razem, gdy chłopiec kiwał głową po wypowiedziach rodziców.

- Już, już... Nie wszystko zawsze będzie dobrze. Poniosło cię i to zrozumiałe, dattebane.

- Musisz sobie trochę odpuścić. Jesteś dla siebie zbyt surowy. - Minato się dołączył, głaszcząc jinchuurikiego po dłoni. Dziecko jakby poderwało się lekko i zabrało ją, chcąc znów otrzeć łzy.

- A-ale nie mogę... nie mogę tylko siedzieć i pła-akać. Nawaliłem więc musi... musi być coś, co mogę teraz zrobić, dattebayo! - jego głos stawał się coraz bardziej zdesperowany ale i delikatnie rozpaczliwy z każdym wypowiedzianym słowem. - Je-jestem wychowankiem Trzeciego i synem Czwartego, musi... musi być coś, co mogę-!

Przerwał, kiedy Minato pokręcił lekko głową, patrząc swoimi błękitnymi oczami pełnymi troski, ale i doświadczenia i powagi w te drugie, wyglądające jakby z każdą sekundą traciły okruszek pewności siebie.

- Za bardzo starasz się myśleć jak dorosły, Naruto. Musisz pamiętać, że pomimo tego, kim możesz być ze statusu, wciąż jesteś dzieckiem. A w tym świecie są sprawy, których dzieci nie mogą na siebie brać.

- Tata ma rację, jesteś dla siebie zbyt surowy. - oczy chłopca przeskoczyły na Kushinę. - Pozwól sobie być dzieckiem, dopóki masz na to szansę, Naru. Im później nadejdzie moment, gdy będziesz musiał zachowywać się jak dorosły, tym lepiej. Dzieciństwo to czas, kiedy uczymy się o błędach i jak sobie z nimi radzić. Więc nie obwiniaj się tak bardzo, gdy je popełniasz. Nie wstydź się płakać.

- Nie oczekuj, że będziesz we wszystkim idealny. Nie staraj się powstrzymać łez. Błędy i emocje to to, co czyni nas ludźmi. Bez nich bylibyśmy tylko pustymi naczyniami, narzędziami bez własnych celów i marzeń.

Naruto spojrzał na ojca opuchniętymi oczami.

- A-le czy... czy nie tym są shinobi...?

Namikaze otworzył szerzej oczy słysząc to stwierdzenie, wyglądając przez chwilę jakby o czymś sobie przypomniał. Kątem oka zetknął na Kushinę, równie zamyśloną. Szybko jednak zwrócił się do syna i uśmiechnął się smutno.

- Może i tak. Może i tym właśnie są ninja. Ale ty musisz pamiętać jedno, Naruto.

Przybrał poważny wyraz twarzy, w którym czaiło się też coś innego, czego młody Uzumaki nie potrafił rozszyfrować.

- Musisz pamiętać, że ponad byciem shinobi, - położył mu dłoń na sercu. - jesteś przede wszystkim człowiekiem. Nigdy o tym nie zapominaj.

Ośmiolatek patrzył na mężczyznę bez słów, jakby przetwarzając to, co usłyszał, zapominając na chwilę o łzach spływających mu po policzkach. Wcześniejsze zaskoczenie i żal zostały zastąpione podziwem. Twarz Minato była poważna, co tylko podkreślało, jak ważne dla niego musi być to, co powiedział. Jego rysy, na które nie zwracał zwykle uwagi, świadczyły o jego doświadczeniu; o tym, że wiedział, o czym mówi. W tamtym momencie Naruto nie wiedział, czy patrzy na swojego ojca, który go "wychował", czy może na byłego, silnego Hokage, który przewodził kiedyś całej Wiosce i widział o wiele więcej, niż wydawałoby się na pierwszy rzut oka.

Przestał szukać odpowiedzi, gdy Minato ponownie się uśmiechnął, tym razem z troską, i położył mu dłonie na ramionach.

- Ale póki co, Naruto... póki co nie myśl o tym. Masz jeszcze całe cztery lata przed sobą, żeby się wszystkiego nauczyć. Żeby dorosnąć. Na razie po prostu skup się na korzystaniu z życia i byciu sobą.

Naruto znowu zadrżała warga; nie wiedział czy chciał się uśmiechnąć, czy płakać. Kushina przytuliła go, a Minato po chwili się dołączył. Nie trzeba było nic więcej mówić - uspokajała ich wzajemnie sama ich obecność.

Właśnie w takich momentach jak ten, chłopiec najbardziej dziękował niebiosom za swoją zdolność. Nie wiedział skąd, dlaczego ani po co ją miał. Wiedział tylko, że bez wsparcia rodziców mógłby być teraz zupełnie inną osobą. To niesamowite, jak wiele mogła znaczyć sama ich obecność.

Trwali jeszcze przez jakiś czas w tym uścisku, aż w końcu Naruto uspokoił się. Odsunął się i wytarł oczy i nos rękawem. Starsza Uzumaki skrytykowała to wzrokiem, ale postanowiła na razie o tym nie wspominać. Zamiast tego przybrała na usta pocieszający uśmiech.

- Już lepiej?

Chłopiec kiwnął głową i pociągnął nosem. Kobieta położyła mu dłoń na policzku.

- No widzisz. Nie musisz się tak bardzo przejmować. Zrobiłeś źle, ale zdałeś sobie sprawę z błędu i powinieneś być z tego dumny. Nie wszyscy są w stanie to zrobić. To bardzo odpowiedzialne z twojej strony. - pstryknęła go w czubek nosa. - A na razie wysmarkaj nos, bo ci z niego leci. I nie waż mi się więcej wycierać w rękaw!

Dziecko zaśmiało się lekko i wyciągnęło z kieszeni chusteczki.

- Mamo, tato...

- Tak, kochanie?

- Dziękuję... - uśmiechnął się najszerzej jak mógł. - Dziękuję, że jesteście tu ze mną.

- Co ty gadasz, Naru? - Kushina potargała mu włosy. - Nie masz za co dziękować. Przecież obiecaliśmy ci, prawda? Zawsze będziemy przy tobie, dattebane.

- Nawet śmierć nas nie powstrzymała, więc co innego może? - dodał Czwarty.

- Nie załamuj się tak już. Zawsze ci pomożemy, jeśli będziesz czegoś potrzebował. To obowiązek każdego rodzica.

- Ale wciąż... - Blondyn chciał coś jeszcze powiedzieć, ale kobieta dalej nawijała.

- Naprawdę powinieneś wyluzować, dattebane. Robi się z ciebie sztywniak. Przejmujesz się sprawami, które dla dziecka są po prostu przytłaczające. Jeszcze chwila i nam się tu załamiesz!

- Kiedy ja nic na to nie poradzę...

- Ma rację, kochanie. - włączył się Minato. - Prawdę mówiąc cały czas spędza na razie tylko z Trzecim i wśród innych dorosłych. My też się tu zaliczamy. Przez to też cały czas otaczany jest poważniejszymi sprawami. Trudno się w końcu nie przestawić.

- No właśnie, o tym mówię! Jego otoczenie źle na niego wpływa! Już i tak jest dojrzalszy niż inni w jego wieku. Potem będzie miał problem z nawiązaniem kontaktu z rówieśnikami!

Odwróciła się do syna.

- Naru, jak wrócisz do szkoły masz sobie w końcu znaleźć przyjaciół w swoim wieku, bez dyskusji! Bo naprawdę w końcu oszalejesz. Albo raczej to ja oszaleję. Nie chcę mieć dorosłego w ciele dziecka. Już wystarczy mi jedno dziecko w ciele dorosłego...

Naruto zadrżał, kiedy nagle zobaczył podejrzany błysk w oku ojca. Kiwnął głową w odpowiedzi matce, po czym cofnął się o krok, wyczuwając początek kolejnej draki.

- Mówisz o mnie, czy o sobie, kochanie? - Minato przytulił żonę od tyłu z niewinnym uśmieszkiem. Czerwonowłosa syknęła niczym rozjuszona kotka i próbowała się wyrywać, bijąc w ręce mężczyzny rękami.

- Oczywiście, że o tobie, dattebane! Puszczaj mnie, Namikaze!

- Jeju, nie da się z tobą bawić... Czy to nie ty właśnie mówiłaś żeby się tak nie spinać?

- Mam ci przypomnieć że to ja byłam również tą, co mówiła żeby oddać stokrotnie tym, co cię obrażają?

- Przecież cię nie obrażam...

- A kto mnie właśnie nazwał dzieckiem?

- To ty pierwsza mnie tak nazwałaś.

- Twoje obecne zachowanie tylko przyznaje mi rację! - znowu spróbowała się wyrwać, bez skutku. - Puścisz mnie w końcu? Czy wolisz żebym sama cię do tego zmusiła?

- Nie dałabyś rady.

Kushina uniosła brwi na to pełne pewności siebie stwierdzenie.

- Chcesz się założyć? Puszczaj mnie natychmiast, bo zaraz się wścieknę, dattebane!

- Ale wyglądasz tak pięknie, kiedy się denerwujesz~

Starsza Uzumaki odwróciła głowę tak, żeby mąż widział jej przebiegły, a zarazem żądny zemsty uśmiech. Zacisnęła jednocześnie dłonie mocno na jego rękach oplatających jej talię. Jej włosy wydawały się jakby unosić i falować w akompaniamencie jej zirytowania.

- Oh, myślisz że wyglądam pięknie, gdy jestem zła? W takim razie lepiej się przygotuj, bo zaraz będę wyglądać oszałamiająco!

Były Hokage w końcu się poddał. Szybko cofnął się, puszczając żonę. W ostatniej chwili uchylił się przed jej gęstymi włosami, które lada moment miały uderzyć go w twarz, będąc w ruchu po tym jak Kushina gwałtownie się odwróciła. Następnie począł słuchać jej okrzyków z pochyloną głową, niczym pouczane szczeniątko.

Naruto westchnął z rozbawieniem, widząc to przedstawianie. Szczerze mówiąc, wciąż nie mógł pojąć, że to właśnie jego ojciec tak lubił droczyć się z Kushiną. Normalnie stawiałby, że powinno być na odwrót. W końcu Minato był Hokage i raczej oczekiwało się od takiej osoby większej... powagi i rozwagi. Bo kto by chciał rozwścieczać Czerwonokrwistą Habanero, wiedząc, jakie są tego konsekwencje?

Chociaż... Uzumaki spekulował, że Czwarty robił to właśnie po to, żeby rozluźnić atmosferę. Żeby doświadczyć trochę życia jako "normalna" rodzina. Bez żadnych tytułów czy szacunku przez ich pozycję. Bez zbędnej powagi, której zaskakująco dużo było w ich codzienności. Po prostu zwykła, kochająca rodzina shinobi (nie licząc faktu że ⅔ jest martwe).

Albo po prostu lubił się bać. W końcu Kushina to jedyna osoba, której bał się Yondaime.

Po chwili postanowił zlitować się nad Czwartym i w końcu zainterweniować. Podszedł więc i rozdzielił rodziców, po czym postarał się uspokoić rozjuszoną matkę.

Gdy już mu się to udało (co kosztowało Hokage uderzenie w twarz włosami, po tym jak Kushina znowu obróciła się na pięcie), usiedli całą trójką na trawie ze śmiechem. Patrzyli chwilę na niebo, czekając, aż się uspokoją, aż w końcu pogrążyli się w ciszy.

Nie trwała jednak długo, bo Naruto pierwszy ją przerwał, wzdychając.

- Co powinienem teraz zrobić? Jak myślicie?

- Myśleć zanim coś następnym razem powiesz, dattebane.

- To ma chyba genetyczne po tobie, kochanie.

- Nie, nie, mam na myśli tą sytuację z Kakashim-san! - chłopiec szybko dodał, przerywając dorosłym, zanim ci znów zaczęli się gryźć lub kłócić.

- Moim zdaniem zostaw sprawę dorosłym. - przyznał Minato, ignorując czerwonowłosą mamroczącą pod nosem "Prędzej po tobie to odziedziczył". Jednocześnie mrugnął porozumiewawczo do syna. - I tak nic nie zdziałasz. Teraz możemy tylko czekać, żeby zobaczyć, co zrobią Trzeci i Kakashi i dostosować się do sytuacji.

- Powinieneś na razie skupić się na nauce. - dodała Kushina, widząc lekko zawiedzioną twarz chłopca. - Nie chcemy, żebyś był zacofany w materiale, prawda? Musisz dobrze nas reprezentować w szkole.

- Ale jak mam się teraz uczyć, skoro jestem zawieszony, dattebayo? Nawet nie wiem, co będą teraz omawiać w Akademii! A nie poznałem jeszcze nikogo na tyle blisko, żeby wiedzieli, gdzie mieszkam, więc nikt mi nie powie, co powinienem nadrobić...

- Spokojnie, wiemy mniej więcej, czego uczą was na początku roku, więc po prostu my będziemy ci wszystko tłumaczyć. Taka nauka w domu.

- O nie, czyli zamiast być pouczanym przez ciebie, mam pomagać ci uczyć? Nie wiem, które jest gorsze. - zaśmiał się Minato. Zanim jednak Kushina zdołała na niego nakrzyczeć lub się odgryźć, mężczyzna kontynuował.

- Ale odkładając żarty na bok, twoja mama ma rację. Pomożemy ci się uczyć, więc o to się nie bój. Jednak rzeczywiście, przydałoby się zaprzyjaźnić się z kimś w klasie. Nie chodzi mi tu głównie o pomoc w szkole, ale dzieci potrzebują mieć znajomych w swoim wieku do poprawnego rozwoju. Poza tym, przyda ci się jakieś inne towarzystwo oprócz samych wysoko postawionych dorosłych i duchów. Powiedziałbym że praktycznie obracasz się wokół samej elity. Jeszcze wyrośniesz nam na zarozumiałego szlachcica.

Trójka zaśmiała się na ostatni komentarz.

- Może macie rację... W takim razie jak wrócę, spróbuję kogoś nowego poznać, dattebayo! - oznajmił Naruto, wyrzucając w górę rękę z zaciśniętą pięścią. Dorośli uśmiechnęli się.

A po tym nastała cisza.

- ... No dobra, ale co teraz, dattebayo? - spytał głupio. Minato uśmiechnął się.

- Myślę, że powinniśmy pójść już do domu.

Naruto odwrócił głowę w bok..

- Ale... ale ja nie chcę wracać do domu, dattebayo...

- Nie chcesz odpocząć? - spytała Kushina, wciąż zmartwiona poprzednią... fazą destrukcyjną jej syna.

- No... tak, ale... Mam uczucie że staruszek przyjdzie później do mnie na rozmowę o tej całej sytuacji. Nie chcę już więcej o tym myśleć. Przynajmniej nie dziś. Chcę od tego wszystkiego na chwilę odpocząć, wiecie?

- Ale w końcu będziesz musiał wrócić. Gdzie masz zamiar spać, dattebane? Poza tym, Sandaime-sama będzie się martwił. Zacznie cię szukać.

Naruto wyszczerzył się.

- Znam miejsce, gdzie będę mógł spać, którego dziadek nie będzie podejrzewał. Poza tym, teraz mieszkam sam, nie? To znaczy, że mogę robić, co chcę!

Kobieta podparła się rękami pod boki.

- Nie, Naru... Wciąż jesteś pod opieką Trzeciego. Samodzielny staniesz się, gdy zostaniesz geninem.

- No ale nie zmienia to faktu, że mogę być w domu, kiedy chcę! Poza tym, kto mnie powstrzyma?

Posłał im zwycięskie spojrzenie, wiedząc, że nie mogą nic zrobić. Kushina stęknęła.

- Może i nie możemy nic zrobić, - przyznał Minato. - ale chcemy dla ciebie jak najlepiej, Naruto. Powiedz przynajmniej, gdzie masz zamiar iść.

Uśmiech blondynka się powiększył.

- Na kolację!

Odpowiedziały mu niezrozumiałe spojrzenia i uniesione brwi. Chłopak zachichotał.

- Zobaczycie. Zaufajcie mi. Poza tym, znacie ich, więc nie będzie problemu.

Para po chwili wzruszyła ramionami, nie wiedząc za bardzo, co w tej sytuacji powiedzieć. I tak nie przekonaliby syna, a nic nie mogli zrobić, więc nie było większej różnicy. A skoro Naruto twierdził, że mogli zaufać "im", to chyba było w porządku? Kushina założyła ręce na piersi.

- Niech ci będzie, urwisie. Zobaczmy, co znowu wykombinowałeś.

- Interesy z wami to sama przyjemność. - blondyn posłał im czarujący uśmiech, na co czerwonowłosa drgnęła.

- Nie nazywaj tego interesem, dzieciaku, nie mieliśmy zdania w tej sprawie, dattebane!

- Też cię kocham, mam- ej!

Przerwało mu lodowate uczucie rozchodzące się od góry do dołu głowy. Spojrzał spod byka na starszą Uzumaki, która zadowolona wyjęła zaciśniętą pięść z jego czaszki.

- To za droczenie się ze mną.

- Czasami zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby po prostu zostać uderzonym... - wymamrotał, masując głowę. - To jest nieprzyjemne. Jak po zjedzeniu lodów za szybko. Masz uczucie, jakby ci mroziło mózg.

- Należało ci się. - przyznał rozbawiony Hokage.

- Ty też przeciwko mnie, dattebayo?!

Namikaze wzruszył ramionami, podczas gdy jego syn opuścił je zrezygnowany.

- Zdradzony... Nie oczekuj ode mnie pomocy następnym razem. - wystawił język, po czym szybko się odwrócił i zmienił temat. - No dobra, niech wam będzie. Idziemy?

- Nas się pytasz? To ty prowadzisz. - przypomniała mu matka.

- Dobrze wiesz że nie o to mi chodził- Waaah?!

Ponownie przerwano mu jego wypowiedź, bo coś nagle skoczyło na niego od tyłu i wylądowało na jego głowie. Nagły dodatkowy ciężar kompletnie go zaskoczył, przez co upadł twarzą na ziemię. Jego rodzice patrzyli na to lekko rozbawieni. Zirytowany chłopiec wymamrotał coś w trawę i podniósł się na kolana po tym, jak to coś zeskoczyło z niego i stanęło przed nim. Blondyn nie zamierzał zostawić tego bez komentarza.

- Hej! Uważaj co robisz, tyyyyy... psie...? - dokończył niepewnie.

Rzeczywiście. Na ziemi przed nim siedział mały pies o brązowym futrze. Nosił granatową bluzeczkę z wyszytą białą twarzą oraz ochraniacz z symbolem Liścia na głowie. Jego znudzona mina wydawała się mówić, że raczej wolałby być gdzieś indziej.

- Pakkun? - zainteresował się Czwarty. Młody Uzumaki zmarszczył brwi i przybliżył twarz do kundla.

- Kto to jest, dattebayo?

Pies uniósł lekko przymrużone powieki na to pytanie, zadane jakby do kogoś innego i traktujące go niczym trzecią osobę, pomimo że niebieskooki patrzył prosto na niego. Nie zwracając jednak uwagi na dziwne zachowanie dziecka, spytał:

- Ty jesteś Naruto Uzumaki?

Zapytany gapił się na niego, nieco zbity z tropu przez głos zwierzęcia, o wiele głębszy i niższy, niż blondyn by się spodziewał. No i oczywiście fakt, że zna jego imię. Pakkun zmarszczył czoło, czekając na odpowiedź. Naruto otrząsnął się.

- T-tak, to ja... Dlaczego pytasz?

- Mam dla ciebie wiadomość.

Wystawił do przodu prawą łapę, na której zawiązany miał bandaż. Schowany pod materiałem był mały zwitek papieru. Blondyn zaskoczony wyjął karteczkę i spojrzał znów na psa.

- Dla mnie? Od kogo?

Pies nie był łaskawy mu odpowiedzieć, ale Minato się wtrącił.

- Pakkun to jeden z ninkenów Kakashiego i jego główny przyzwaniec.

Oczy Naruto się rozszerzyły. Spojrzał na papierek.

- Czyli to od Kakashiego-san?

Pies wydawał się coraz bardziej zmieszany zachowaniem chłopca, zastanawiając się, co Hatake mógł mieć z nim wspólnego. Chłopiec natomiast, nie zwracając na niego więcej uwagi, otworzył papierek i zajrzał do zapisanej na nim krótkiej wiadomości.

'Naruto,
Nie możemy się na chwilę obecną spotykać. Tak będzie lepiej. Postaram się wszystko ułożyć i załatwić sprawę z Hokage. Do tego czasu skup na Akademii.
Wybacz, że nie przyszedłem na dzisiejszy umówiony trening.
K.H.'

Mina Naruto natychmiast zrzedła. A więc jednak Trzeci widział się z jouninem. Świetnie, teraz to już na serio nabałaganił. Już się bał, co Hokage mógł powiedzieć Hatake. Nic dziwnego, że nie mogli się więcej spotykać.

- Cholera... - wymamrotał.

- Naruto, słownictwo! - upomniała go kobieta, patrząc mu razem z mężem przez ramię na karteczkę. Przewrócił oczami, szepcząc "Ty i tata mówicie tak samo..." i złożył wiadomość, wkładając ją do kieszeni. Westchnął i popatrzył na ninkena, który wydawał się być gotowy do odejścia.

- Skoro już przeczytałeś, to ja wracam.

- Cz-czekaj, chciałem, żebyś...! - pies zniknął w kłębie dymu, zanim zdołał dokończyć. Opuścił wystawioną rękę. - ... przeprosił go także ode mnie...

Przez moment nikt się nie odzywał, patrząc na miejsce, w którym przed chwilą stał Pakkun. Dorośli czekali na reakcję ich syna.

- Aaargh, wszystko wydaje się dzisiaj obracać przeciwko mnie, dattebayo! - Naruto wstał gwałtownie i kopnął trawę. - Mam tego dość, muszę coś zjeść! Nie mogę myśleć o pustym brzuchu!

Zaczął szybkim krokiem iść w stronę centrum Wioski. Hokage i jego żona prędko pospieszyli za nim.

- Chwila, Naru, ale gdzie idziesz, dattebane?!

- Do naszego noclegu!

- Czyli gdzie?

- Do 'Ichiraku Ramen'.

***

- Wysyłałeś jakąś wiadomość, senpai?

Kakashi odwrócił wzrok od znikającego w krzakach Pakkuna i spojrzał na idącego w jego stronę Tenzō. Podniósł się ze swojej kucającej pozycji i zmierzwił włosy z westchnieniem.

- Można tak powiedzieć. Odwoływałem spotkanie.

- Z Gaiem-san, jak zgaduję?

Kakashi pozostawił pytanie bez odpowiedzi. Zwrócił twarz w stronę miejsca spotkania.

- Itachi już doszedł?

- Tak. Jesteśmy już gotowi.

- Dobrze. W takim razie chodźmy.

Dwójka ANBU skierowała się z granicy z lasem do centrum pola treningowego numer 5, gdzie czekali już na nich wspomniany Uchiha i Yūgao. Kakashi uśmiechnął się lekko, zadowolony.

Gdy przyszedł na miejsce około 5 minut temu, na miejscu zastał tylko Tenzō oraz kobietę, natomiast Itachiego nie było nigdzie widać. Gdy spytał o niego Uzuki, ta odpowiedziała mu, że gdy znalazła go w Dzielnicy Uchiha, prowadził właśnie konwersację z głową klanu. Fugaku Uchiha, ojciec Itachiego, poprosił o jeszcze chwilę rozmowy z synem i napisał dla niego wiadomość usprawiedliwiającą spóźnienie trzynastolatka.

Hatake nie miał zamiaru zmarnować takiej szansy. Kazał reszcie drużyny czekać, a sam odszedł trochę na bok i przyzwał Pakkuna, żeby dostarczył dla niego wiadomość dla Naruto, którą szybko napisał. Pies wymamrotał coś o używaniu Klonów Cienia, ale gdy Kakashi wytłumaczył mu, że idzie na misję i nie chce wykorzystywać chakry, przestał narzekać. Opisał ninkenowi, jak wyglądał chłopiec i gdzie mógł go znaleźć, po czym Pakkun odbiegł, a on wrócił do swojej grupy.

Gdy dołączył razem z Tenzō do reszty, Itachi podszedł do niego i pochylił zamaskowaną głowę.

- Przepraszam za komplikacje, Hatake-san. Nie miałem na celu się spóźnić.

- Nic się nie stało, Itachi. Rozumiem, że jako przyszła głowa klanu masz jeszcze inne obowiązki. To ja przepraszam, że musieliśmy cię tak nagle i bez ostrzeżenia wyciągać. - położył mu dłoń na ramieniu. - Poza tym, to tylko pięć minut. Nie masz się o co martwić.

Czarnowłosy podniósł głowę i stanął obok Tenzō. Kakashi przyglądnął się całej grupie.

- W porządku. Wszyscy gotowi? - odpowiedziały mu kiwnięcia głowami. - W takim razie ruszamy.

Skierowali się na północ od Wioski Liścia, w stronę granicy z Krajem Dźwięku.

___________________________

WITAJCIEE!! 

W końcu! Jestem, wróciłam, żyję! Przepraszam za tak piekielnie długą nieobecność! Wiem, że długo czekaliście i mam nadzieję, że było warto. 

Takie ogłoszenie - jeśli ktoś chciałby mieć ze mną kontakt między kolejnymi publikacjami (nie używając Wattpada, bo to niepraktyczne), to jestem bardzo często online na Discordzie. Założyłam serwer Naruto Fanfiction, na którym jest już kilka osób. Mamy tam ogłoszenia o nowo opublikowanych rozdziałach, dzielimy się pomysłami i fragmentami lub po prostu gadamy. Jeśli ktoś jest zainteresowany dołączeniem lub po prostu chce mieć kontakt ze mną, to może mnie znaleźć na Discord jako KeRiZaReT#1915 . Zaproszenia na serwer wysyłam na priv ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top