Rozdział 8 - "Konsekwencje"
- BWHAHAHAHAHAHAHAHAHA!!!
Na jednej z głównych ulic Konohagakure dało się słyszeć głośny śmiech. Kilku mieszkańców przerwało wykonywane właśnie czynności i spojrzało w miejsce, z którego dochodził głos. Gdy jednak ujrzeli, kto był sprawcą zamieszania, pokręcili zrezygnowani głową i powrócili do zakłóconej pracy.
Gai klepał swojego srebrnowłosego rywala po ramieniu, próbując uspokoić napad chichotu.
- Haah...! A to dobry żart, Kakashi! - otarł łzę z oka
Hatake patrzył na niego bez wyrazu, co jeszcze bardziej rozśmieszyło Maito. Dał Kopiującemu Ninjy kuksańca w bok.
- Nie rób już takiej miny, mój rywalu! Nie nabierzesz mnie na coś takiego! Wiem, że próbujesz mnie tylko rozproszyć, żebym przegrał nasz kolejny pojedynek! Ale ja się nie dam tak łatwo! Siła młodości zawsze zwycięża, a nawet jeśli tym razem wygrasz, zrobię 500 okrążeń wokół Wioski na rękach!!
Pokazał kciuk w górę, błyskając swoim nieskazitelnym uśmiechem. Kakashi pozostał niewzruszony.
- Gai, to nie jest żart.
Czarnowłosy popatrzył na niego dziwnie, ale zaraz znowu się zaśmiał, tym razem jednak mniej pewnie.
- Hej, no dalej, Kakashi! Przestań już udawać! Nie nabrałem się, słyszysz? Twój żart nie wypalił! Nie-wy-pa-lił!
Przestał mówić, gdy został uderzony z liścia w policzek. Srebrnowłosy patrzył na niego zdenerwowany swoim jednym widocznym okiem.
- Mówię do ciebie, Gai! Wydaje mi się, że nie jesteś jeszcze głuchy! To nie jest żaden cholerny żart, rozumiesz?!
Gai przestał się śmiać. Patrzył w szoku na Hatake. Kakashi prawie nigdy na niego nie krzyczał. Czasem tylko dla żartów lub z lekkiej irytacji, ale nigdy nie wybuchał tak gwałtownie. Zwykle zachowywał on stoicki spokój i nic nie mogło go wyprowadzić z równowagi. Dlatego jego głos, przepełniony złością i bezradnością, wprawił go w osłupienie.
Do tego wszystkiego dochodziło jeszcze uderzenie w policzek. Kakashi NIGDY go nie bił poza pojedynkami. To tylko go utwierdziło w prawdomówności mężczyzny.
- N-naprawdę tam wracasz?
- W końcu to do ciebie dotarło? - westchnął. - Tak. Wracam od dzisiaj do ANBU.
Maito potrząsnął głową i niekontrolowanie machał rękami.
- Nie, nie uwierzę w to! Nie możesz się na to tak po prostu zgodzić! Hokage-sama powinien cię wysłuchać, jeśli powiesz mu, że nie chcesz wracać!
- Gai, czego ty tutaj nie rozumiesz? Hokage był cholerną osobą, która kazała mi tam wrócić! Myślisz, że gdyby ktoś inny mnie do tego zmuszał, to bym posłuchał?
- Musi być coś, co można zrobić!
- Gai, musisz zrozumieć, że czasem nie wszystko da się zmienić. - warknął.
- Nieprawda! Zawsze jest jakieś wyjście!
Hatake westchnął.
- Gai, ty nic nie rozumiesz. - oznajmił już spokojniej. Krzyczenie na siebie nic tu nie dawało - Tu chodzi o coś więcej niż tylko o bycie w ANBU.
- W takim razie wytłumacz mi! Jaki jest problem? Chcę cię wspomagać, Kakashi! Jesteś moim odwiecznym rywalem i przyjacielem! Taki jest mój obowiązek! Jestem pewien, że wraz z moją siłą młodości nic nas nie powstrzyma!! - uniósł pięść w górę, żeby podkreślić swoją wypowiedź.
Szarowłosemu miło było patrzeć, jak zmotywowany jest czarnowłosy, żeby mu pomóc. Jak bardzo pragnie dla niego jak najlepiej. Ale nie chciał, żeby mężczyzna był zaangażowany w tą sprawę. To było coś, czego nie mógł mu zdradzić. Maito mógł, w swojej gwałtowności i bezpośredniości, pogorszyć jego sytuację.
Hatake zdawał sobie sprawę, że z początku przebywanie w ANBU nie działało na niego dobrze. Bardzo surowo i stanowczo przestrzegane ścisłe reguły, które tam panowały, potrafiły zmienić każdego. Wydane rozkazy miały być tam realizowane bez protestów i zawahania; postąpienie inaczej groziło bolesną karą.
Po służbie tam, zaszło w nim kilka zmian, których nie uważał za dobre. Stał się wtedy chłodniejszy i bardziej obojętny. Zyskał nawet przydomek "Zimnokrwisty" przez jego brak emocji okazywany przy zabijaniu przeciwników, co robił nadzwyczaj często. Cholera, w pewnym momencie nawet prawie zdradził Trzeciego i chciał wstąpić do Korzenia!
Jednakże, pomimo tego wszystkiego, Hokage myślał inaczej. Zwrócił mu uwagę na inne rzeczy. Dzięki przebywaniu tam pozbył się swojej fobii związanej ze śmiercią Rin i mógł bez strachu używać Chidori. Był bardziej stanowczy i opanowany. Jako kapitan Drużyny Ro zdobył zdolności przywódcze i uczył się odpowiedzialności. Misje pozwalały mu odwracać uwagę od śmierci bliskich i nie pogrążać się w żałobie.
Ale poza tym wszystkim, Trzeci miał jeszcze inny powód, dla którego znowu został tam wysłany. I pomimo, że powyższe argumenty mogły go jeszcze przekonać, to ten go zniechęcał i frustrował. Chociaż wiedział, że Hiruzen ma trochę racji...
- Nie mogę ci nic powiedzieć - odpowiedział rywalowi. - To sprawa tylko między mną i Hokage. Tym razem nie możesz mi pomóc.
- A właśnie, że mogę! Zobaczysz! Sam pójdę do Trzeciego i przekonam go! Nie pozwolę twojej sile młodości zmarnować się w takim miejscu jak ANBU!!
- Gai, jestem wdzięczny za pomoc. Ale proszę cię, nie wtrącaj się w to. I tak nic nie zrobisz.
- Więcej optymizmu, mój rywalu! Jeszcze się przekonasz, do czego zdolna jest Zielona Bestia Konohy!
Kakashi widział, że nie ma szans, żeby Maito zmienił zdanie. Nie miał już siły się kłócić, więc po prostu odwrócił się, żeby odejść.
- Nie mów mi potem, że cię nie ostrzegałem - mruknął bez entuzjazmu i ruszył przed siebie.
Gai za to zacisnął trzymaną przed twarzą rękę w pięść, po czym wystrzelił nią w górę, krzycząc:
- Dobra! Jeśli nie uda mi się przekonać Hokage-sama do zmiany zdania, do końca dnia będę musiał stać na jednej ręce bez ruchu! Na kamiennej twarzy Drugiego!
Po tym oświadczeniu odbiegł w stronę Budynku Administracyjnego. Zamaskowany obserwował go jeszcze przez ramię, nie mogąc powstrzymać kącików ust od uniesienia się nieznacznie. Gai potrafił być bardzo dobrym przyjacielem, gdy tylko nie skupiał się wyłącznie na ich pojedynkach. Był najbardziej wspierającą go osobą w jego trudnym okresie. Pomimo, że nie stracił w swoim życiu tak wiele jak on, zawsze starał się pomóc mu jak najlepiej mógł. Nigdy się nie zniechęcał, nawet pomimo jego dogryzania i odpychającego nastawienia. Jako jedyny z ich grupy wiekowej starał się mu jakoś pomóc. Kakashi nigdy się do tego nie przyznał, ale był wdzięczny, że poznał Gaia i że miał szansę z nim rywalizować.
Ale wiedział, że w tym momencie nawet on nie był w stanie zmienić zdania Hokage.
Szedł wolnym krokiem w stronę Głównej Siedziby Sił ANBU, zastanawiając się nad rozmową, którą odbył jeszcze przed kilkunastoma minutami z Trzecim.
~~~
- W końcu jesteś, Kakashi.
Srebrnowłosy wszedł do gabinetu przywódcy Wioski drapiąc się po karku. Chciał znowu rzucić jakąś wymówkę, usprawiedliwiającą jego spóźnienie, ale poważna twarz Hiruzena go od tego powstrzymała. Skinął głową na przywitanie.
- Dlaczego chciał pan, żebym tu przyszedł, Hokage-sama?
Trzeci westchnął i złączył palce obu dłoni przed twarzą.
- Przyznam, Kakashi... że jestem tobą zawiedziony.
Hatake spodziewał się różnych rzeczy, ale nie tego. Posłał starcowi zmieszane i zaskoczone spojrzenie, ale wewnętrznie spiął się. Nie podobało mu się to. Miał uczucie, że wiedział, do czego zmierza Sarutobi.
- Co ma pan na myśli? Czy coś zrobiłem?
- Tak. Tak, zrobiłeś. - zmierzył go poważnym spojrzeniem - Chciałbym wiedzieć, dlaczego nie posłuchałeś moich rozkazów i spotykasz się z Naruto.
Zapadła cisza. Kakashi przygryzł dolną wargę, widząc, że został nakryty. Otwierał już usta, żeby coś powiedzieć, ale Trzeci go uprzedził.
- Tylko nie próbuj udawać, że tak nie jest.
- Nie zamierzałem - odparł jounin zrezygnowanym głosem - Jeśli można spytać, skąd pan wie?
- Miałem dziś pewną... rozmowę z Naruto. Wspomniał wtedy o tobie. W dodatku stwierdził, że ma do ciebie zaufanie. - Hiruzen specjalnie omijał szczegóły wybuchu chłopca. Lepiej, żeby Kakashi nie dowiedział się jeszcze o bójce, ani o Itachim.
Tymczasem Hatake przygnębił się nieco. To prawda, cieszył go fakt, że zyskał trochę zaufania ze strony Uzumakiego. Jednakże fakt, że chłopiec wspomniał Hokage o ich znajomości całkowicie temu zaprzeczał. Skoro mu wierzył, dlaczego go zdradził? To nie miało sensu. Albo blondynek kłamał, mówiąc to, albo... albo co? Czegoś tu brakowało. Ale czego?
Został jednak wyrwany ze swoich myśli pytaniem Hokage.
- Mógłbyś mi powiedzieć, czemu nie pozostałeś ukryty, tak jak ci kazałem?
- Bo zostałem nakryty.
- Mógłbyś wyjaśnić?
- Na jednym z jego treningów. Ćwiczył rzuty shurikenami i przypadkiem cisnął w moją stronę. Odbiłem go i to usłyszał.
- Kiedy to było?
- ...Około dwa tygodnie temu...
- Czemu wtedy nie uciekłeś?
Kakashi milczał.
- Więc? - wciąż bez odpowiedzi. - Kakashi, dlaczego złamałeś rozkaz i pokazałeś się Naruto? W dodatku robisz to już od dwóch tygodni, w tajemnicy przede mną. Wytłumacz się.
- Przepraszam, Hokage-sama, ale nie mogę czegoś zrozumieć. - Hatake zwrócił się do Sarutobiego oschle - Czemu w ogóle nie mogę się z nim spotykać?
Staruszek westchnął.
- Już o tym rozmawialiśmy, Kakashi. Rada i ja uważamy, że to nie jest dla niego dobre.
- Dlaczego? - nie mógł tego pojąć. To wszystko nie miało sensu.
- Robię to dla jego bezpieczeńs-
- W jakim sensie, "dla jego bezpieczeństwa"? - przerwał mu szarowłosy starając się mówić spokojnie, pomimo, że ten temat go lekko irytował - Chodzi o jego pochodzenie? Przecież oboje wiemy, że już zdaje sobie z tego sprawę. Nie wydaje się chętny zdradzać tego innym. Jaki więc jest z tym problem?
- Kaka-
- O bycie jinchuurikim? - posiadacz Sharingana kontynuował - Przecież mu tego nie zdradzę. Zdaję sobie sprawę z wagi tej tajemnicy i wpływu, jaki mogłaby ona mieć na niego. Nie rozumiem więc, co takiego niebezpiecznego jest w mojej relacji z nim?
- Kakashi, posłuchaj mnie. Tu problemem nie jest Naruto ani nic z nim związanego.
- Więc co?
- Ty.
Hatake zamilkł, zaskoczony. Hokage patrzył na niego poważnie.
- Kakashi, chodzi mi coś, co wynika z moich obserwacji i o czym nawet Rada nie wie. Oni nie zdają sobie sprawy, że Naruto wie o swoim ojcu, a ja nie mam zamiaru ich o tym informować. Część z nich sama nie wie, czyim jest dzieckiem. każdy z członków Rady obstaje przy jednym z tych dwóch argumentów, które wspomniałeś. Ale ja mam inny powód, dla którego uważam, że nie jesteś dobrym towarzystwem dla Naruto.
- Jaki?
Trzeci zmierzył go krytycznym wzrokiem.
- Naruto jest jeszcze dzieckiem. Obawiam się, że przebywanie z mentalnie niestabilnym ninją nie jest dla niego korzystne.
Jounin drgnął i zmarszczył brwi niespokojnie.
- Mentalnie... niestabilnym?
- Jak inaczej uważasz, że mam nazwać kogoś, kto próbował ponad trzy razy popełnić samobójstwo? Zdrowym?
Jedyne widoczne oko Kakashiego rozszerzyło się, a on sam cofnął się o krok.
- S-skąd...
- Kakashi, jesteś dobrym ninją - jednym z najlepszych, tak naprawdę - ale jesteś też trudnym przypadkiem. Twoje... doświadczenia życiowe mają na ciebie zły wpływ. Już sam fakt, że twój ojciec, Biały Kieł, odebrał sobie życie, gdy miałeś tylko 5 lat, drastycznie zmienił twoje nastawienie. Po nieszczęsnych śmierciach Obito Uchihy i Rin Nohary, razem z Minato zauważyliśmy, że nie jest z tobą dobrze.
Kakashi poczuł ból w sercu na wspomnienie imion całej czwórki jego bliskich zmarłych.
- Po ataku Dziewięcioogoniastego, twoja sytuacja tylko się pogorszyła i osiągnęła punkt krytyczny. Wiem dużo o twojej relacji z Czwartym i jak ważna dla ciebie była. Dlatego przekonałem cię do wizyt u psychiatry, przez te pierwsze dwa tygodnie.
Choć nie było tego widać przez maskę, którą nosił, Hatake skrzywił się na wspomnienie tych spotkań. Zawsze wydawało mu się, że po nich czuł się jeszcze gorzej. Hokage kontynuował, nieświadom myśli Kakashiego.
- Gdy to nie zadziałało, zdecydowałem się dać ci wolną rękę, ale byłeś pod moim stałym nadzorem. Zgadza się, - potwierdził, widząc spojrzenie jounina - poprosiłem kilku ANBU, żeby cię obserwowali. Dlatego wiem o twoich próbach odebrania sobie życia.
Kakashi odwrócił wzrok.
- Skoro pan wiedział... to czemu pan nie reagował?
- Szczerze mówiąc, za pierwszym razem bardzo mnie to zaniepokoiło, ale skoro sam z tego zrezygnowałeś, to nie interweniowałem. Dopiero po którymś przypadku z kolei myślałem, czy nie zwolnić cię całkowicie z obowiązków shinobi, ale zdecydowałem przeciw temu. Jesteś dla nas ważną jednostką, to byłoby niekorzystne cię stracić. Za to rozważałem możliwość, że to przez nadmierny stres jako kapitan ANBU dochodzi do takich sytuacji. Dlatego cię zwolniłem z tej pozycji.
- Więc to dlatego tak nagle... - zrozumiał srebrnowłosy.
- Dokładnie. Widocznie to nie było jednak to, patrząc na fakt, że twoja ostatnia próba była tylko pół roku temu.
Hokage patrzył, jak Kakashi spuścił głowę w dół po wspomnieniu tej sytuacji.
- Rozważyłem wszystkie te fakty i niestety obawiam się twoich spotkań z Naruto. Pomyśl, jeśli wasza relacja będzie bardzo dobra, a więź między wami się wzmocni... a ty nagle zdecydujesz się na kolejną próbę... Zdajesz sobie sprawę, jaki fatalny wpływ miałoby to na ośmiolatka, prawda? - odetchnął po swoim długim wywodzie - Rozumiesz już? Nie robię tego, bo Rada mi kazała lub dla siebie, bo tak mi się podoba. Robię to tylko i wyłącznie dla Naruto.
Zapadła cisza. Atmosfera była napięta. Ciężar rozmowy spadł na srebrnowłosego. Kakashi nie wiedział, co powinien powiedzieć. Nie chciał wierzyć w to, co mówił Hokage. Że jego znajomość z Naruto może być niekorzystna dla chłopca. Że może podjąć kolejną próbę. Przecież przysiągł sobie, że już nie będzie tego robił. Dla Naruto. Dla siebie samego.
Ale wiedział, że Trzeci ma rację. Nie mógł być pewny, czy nigdy nie spróbuje tego znowu. I, co najgorsze, może kiedyś rzeczywiście pozwoli swoim emocjom wziąć górę i skończy jak jego własny ojciec. Nie chciał tego robić, ale w tych chwilach nie panował nad sobą.
Miał zawsze nadzieję, że spotkanie Naruto go od tego odciągnie. Że wtedy przestanie to robić. Ale nigdy nie spojrzał na to z tej strony. Zdał sobie sprawę, jakie to było samolubne z jego strony. Myślał tylko o tym, co on sam wyniesie z ich relacji, a nie zastanowił się, jaki wpływ to może mieć na chłopca. Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby dziecko przez niego musiało przechodzić przez stratę bliskich.
Tym bardziej po tym, jak powiedział mu, że to on go zawsze ratował od popełnienia samobójstwa.
Cholera, jak mógł być tak głupi?! Przecież teraz, gdyby coś takiego zrobił, blondynek mógłby zacząć obwiniać o to siebie! Że nie był wystarczający. Że gdyby się bardziej postarał... Zdał sobie sprawę, jak bardzo mógłby złamać chłopca, którego poprzysiągł sobie chronić.
- Co ma pan zamiar zrobić? - Kakashi spytał Hokage, chcąc najpierw wiedzieć, co ten ma dla niego zaplanowane. Trzeci wziął jakieś papiery z biurka.
- Nie mam zbyt dużego wyboru. Ale nie będę tolerował twoich kolejnych spotkań z Naruto, przynajmniej dopóki nie uznam, że jesteś w stanie sam o siebie zadbać.
Srebrnowłosy przeklął w myślach. Miał przestać się widywać z Uzumakim? Przecież nie mógł go teraz po prostu zostawić. Co miałby mu powiedzieć, gdyby nagle go unikał i omijał ich umówione treningi? Nie zdradziłby mu prawdy, nie mógłby. Ale zrobienie czegoś takiego tak bez wytłumaczenia też nie było dobre.
- Dlatego - kontynuował Hiruzen, nieświadom mętlika w głowie Kakashiego - zostaniesz z powrotem wcielony do ANBU, do oddziału bezpośrednio pod moim rozkazem.
- C-co? - wydusił Hatake, otwierając szeroko oczy. Miał wrócić do pracy w Jednostce Specjalnej Liścia? Teraz? - Z całym szacunkiem, Hokage-sama, ale nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Pobyt w ANBU jeszcze mi dobrze nie zrobił.
- Wręcz przeciwnie, Kakashi, uważam, że bardzo ci pomoże.
- Skąd ten pomysł? Z mojej perspektywy, nie wyniosłem stamtąd wiele dobrego.
- Czy Czwarty kiedykolwiek mówił ci, dlaczego w ogóle przydzielił cię do swojego osobistego ANBU?
- Minato-sensei? - zaskoczony nagłym pytaniem, Kakashi potrzebował dłuższej chwili na zastanowienie się. - Powiedział mi, że chce, żebym został jego prawą ręką.
Hiruzen pokiwał głową.
- To prawda, ale z tego co wiem, zrobił to także dlatego, że chciał móc cię stale obserwować. Martwił się twoim stanem. Tak samo jak ja, uważał, że ANBU to dobre miejsce, żebyś przestał myśleć o Rin i Obito. I spójrz, miał rację. - wymienił mu wszystkie korzystne umiejętności i cechy, które zdobył podczas służby w Siłach Specjalnych i jako tamtejszy kapitan - Jestem pewien, że gdyby nie tragiczna noc prawie osiem lat temu, wszystko byłoby już z tobą w porządku.
Wyjrzał za okno, a Kakashi spojrzał za nim. Obserwowali ludzi na uliczkach; zarówno ninja jak i cywili. Hokage sięgnął po swoją fajkę i ją zapalił.
- Misje, które dostajecie, nie służą tylko dla dobra Wioski. Są też dla was, shinobi je wykonujących. Mają budować waszą odwagę, samodzielność, odpowiedzialność, zdolność improwizacji i szybkiego myślenia.
Zerknął na Kakashiego.
- Długo cię już obserwuję i widzę lepiej niż ty sam, że jesteś urodzonym liderem. Masz siłę i autorytet. Roztaczasz wokół siebie przywódczą aurę. Ludzie nie obawiają się ci zaufać. Potrafisz reagować natychmiastowo, nie brakuje ci też zdolności logicznego myślenia. Będąc kapitanem Drużyny Ro odniosłeś dzięki temu wiele sukcesów. Ale były też porażki. Wiesz dlaczego? Tym, co ci przeszkadzało i wciąż przeszkadza, jest fakt, że pogrążasz się w przeszłości. Pozwalasz czasem wspomnieniom wziąć nad tobą górę, co cię rozprasza i prowadzi do klęski. Musisz się w końcu otrząsnąć, Kakashi. Są ludzie, którzy cię potrzebują. Jest też pośród nich Naruto. Tylko zrozum, że najpierw musisz pomóc sobie, bo inaczej skończy się na tym, że tylko skrzywdzisz innych.
- ...Czyli uważa pan, że jeśli tam wrócę, będzie lepiej? - w odpowiedzi otrzymał kiwnięcie głową - Skąd ta pewność?
- Bycie kapitanem kładzie na jednostce odpowiedzialność za całą grupę. Trzeba potrafić, w przypadku zagrożenia, myśleć nie tylko za siebie, ale też za całą resztę. Zachować spokój, gdyż podwładni nie zaufają spanikowanemu przywódcy, który nie wie, co robić. Trzeba, przede wszystkim, potrafić dobrze panować nad emocjami. Zgodzisz się chyba, że tego ci na razie brakuje i właśnie teraz potrzebujesz. Co pozwoli ci nauczyć się tego lepiej, niż bycie postawionym w sytuacji, gdzie musisz się opamiętać i zachować samokontrolę?
To nie było pytanie, na które Hokage oczekiwał odpowiedzi. To było stwierdzenie i Kakashi o tym wiedział. Nie mógł zaprzeczyć, bo wiedział, że wszystko, co zostało wypowiedziane, było prawdą.
- Cieszę się, że się rozumiemy - milczenie Hatake Trzeci poprawnie uznał jako zgodę z jego wypowiedzią. Podał Kakashiemu jego podpisane już dokumenty jako członek ANBU. - Będziesz, na tą chwilę, kapitanem trzyosobowej drużyny. W jej składzie będzie Uzuki Yūgao, Tenzō oraz Uchiha Itachi.
Srebrnowłosy drgnął na wspomnienie dobrze mu znanych trzech członków Drużyny Ro. Zerknął zaskoczony na Hokage.
- Czy Itachi nie został niedawno mianowany kapitanem własnej drużyny?
Trzeci kiwnął głową.
- To prawda, jednakże do misji, którą otrzymacie, potrzebny jest starszy i wprawiony przywódca. Nie wątpię w umiejętności Itachiego, właśnie z ich powodu jest on członkiem twojej grupy, jednak jest kapitanem jeszcze bardzo krótko. Brakuje mu potrzebnego doświadczenia, a niektórym ANBU trudno jest zaufać zaledwie trzynastolatkowi. Potrzebuję kogoś, kogo nie zawahają się posłuchać, a ty się idealnie nadajesz. Poza tym, będzie to też dobra lekcja dla Itachiego, nie sądzisz?
- Chwila, misja? - Kakashi, zamiast odpowiedzieć na pytanie, skupił się na najbardziej zadziwiającej go wieści. - Od razu?
- Zgadza się. - Sarutobi sięgnął po jakieś dokumenty z biurka i przeglądał je, w końcu znajdując te, których szukał. Wręczył Hatake kolejny plik papierów - Udasz się teraz do Głównej Siedziby Sił ANBU i zbierzesz swój zespół. Potem skierujecie się wszyscy do Dowódcy ANBU i poprosicie go o szczegóły misji.
- Wyeliminować czterech nukeninów rangi A? - upewnił się srebrnowłosy, czytając wręczone mu informacje. Hokage potaknął. - Czy to na pewno... dobre zadanie? Tak na początek?
- Gdy odbiera się życie innym, zaczyna się bardziej cenić swoje. To dobre ćwiczenie dla ciebie. Wyruszycie już dzisiaj. Jakieś obiekcje?
Tak. Tak, Kakashi miał dużo zastrzeżeń. Ale co mógł w tym momencie zrobić? Po prostu odmówić? Gdyby tylko mógł. Wewnętrznie zaśmiał się gorzko, ale pokręcił głową.
- Dobrze. Daj jeszcze Itachiemu tą wiadomość. - podał mu kopertę z pieczęcią Hokage, widocznie napisaną wcześniej. - Jest tam wiadomość ode mnie, że na jakiś czas przydzielam go do twojej grupy.
'Wiedział, że nie będę mógł odmówić. Dlatego miał już gotową notkę dla Itachiego.' Jounin schował ją do kieszeni. Sarutobi był może i stary, ale to wcale nie sprawiało, że nie był już sprytny ani inteligentny. To tylko to potwierdzało. Nie bez powodu był Hokage.
Hiruzen uśmiechnął się lekko.
- Witaj z powrotem w szeregach, Kakashi.
Hatake tylko zasalutował, na co Trzeci machnął ręką.
- Możesz już iść. Powodzenia.
~~~
Rozmowa wciąż krążyła mu po głowie, gdy wchodził do Kwatery Głównej. Wiedział, że Hokage wysłał go tu nie tylko, żeby mu pomóc. Misje dawane członkom tutejszym oddziałom były najczęściej długoterminowe i zwykle poza Wioską. Kakashi podejrzewał, że Hiruzen chciał też po prostu zająć mu czymś czas, żeby nie mógł się widzieć z Naruto, jednocześnie mogąc go obserwować.
Przy wejściu zdążył nałożyć jeszcze na twarz maskę lisa i zaczął iść korytarzem. Starał się nie zwracać na siebie większej uwagi, jednak jego reputacja robiła swoje. Spojrzenia napotkanych ANBU były dyskretnie kierowane na niego. Pomimo ich masek, widział skryte zaskoczenie w ich oczach. Wszyscy znali tu ten wzór na masce oraz te włosy. Owiana złą sławą czerwona tęczówka skanowała ich najmniejsze ruchy, obserwując ich reakcje.
Większość ludzi pozostawała niewzruszona jego krytycznym wzrokiem, który jakby ich sprawdzał. Kilka znanych mu wcześniej ze służby osób skinęło mu głową z wyrazem szacunku, na co odpowiedział tym samym. Jednak byli też ANBU, którzy wydawali się niezadowoleni z jego powrotu, posyłając mu wrogie spojrzenia. Znalazł się też jakiś (prawdopodobnie nowicjusz), zerkający na niego z niepokojem. Możliwe, że było tak z powodu jego złej reputacji jako "Kompanobójca Kakashi". Wielu ninja wierzyło, że dla powodzenia misji nie wahałby się zabić kompana.
Kiedyś, rzeczywiście, zrobiłby tak. Ale nie teraz. Nie po tym, co przeżył.
- Kakashi-senpai?
Pytający głos znanej mu kobiety wyrwał go z zamyślenia. Spojrzał przed siebie i zobaczył fioletowowłosą dziewczynę. Nie nosiła maski, więc bez problemu widział nieskrywane zaskoczenie, ale i respekt w jej ciepłych, brązowych oczach.
- Yūgao - przywitał ją skinieniem głowy. - Dobrze, że cię spotkałem, właśnie miałem cię szukać.
- Co pan tu robi? Wrócił pan do służby? - skinął głową. Kobieta uśmiechnęła się lekko - To niespodziewane. Skąd ta nagła decyzja?
'Chciałbym to nazwać całkiem dobrowolną decyzją.' mruknął do siebie w myślach. Wzruszył ramionami.
- Prywatne powody. Poza tym, Hokage-sama potrzebował mnie tu z powrotem.
Kobieta kiwnęła głową, nie dopytując o szczegóły.
- Potrzebuje mnie pan do czegoś? Mówił pan, że mnie szukał?
- Tak, właśnie. Wyruszasz ze mną na misję.
- My razem, na misję? - zdziwiła się - Jaką?
Wręczył jej jakieś wybrane dokumenty z pliku papierów, które trzymał w ręce. Dziewczyna rzuciła na nie okiem.
- Szczegóły podam później. Musisz mi teraz pomóc znaleźć Itachiego i Tenzō. Wiesz, gdzie mogą być? - spytał, odbierając papiery.
- Wydaje mi się, że widziałam Itachiego chwilę temu jak wchodził do dzielnicy klanu Uchiha. A Tenzō niedawno skończył patrol, więc powinien być u Dowódcy.
Kakashi pokiwał głową.
- Dobrze, w takim razie mam prośbę. Pójdź po Itachiego i daj mu to. - wręczył jej list od Hokage do Uchihy - Czekajcie na mnie oboje na polu treningowym numer 5 za 20 minut, gotowi do drogi.
- A co z Tenzō i panem?
- Pójdę po niego sam. I tak muszę iść do Dowódcy, więc przy okazji go powiadomię. Zajmiesz się tym?
- Hai, senpai!
Kobieta zasalutowała. Odczepiła przypiętą do pasa maskę i założyła ją na twarz, po czym pobiegła w stronę wyjścia z budynku.
Kakashi bez oglądania się ruszył do biura szefa jednostki. W każdej Wiosce na czele ANBU stoi jeden dowódca, któremu podlegają wszystkie oddziały. To on, po wcześniejszej konsultacji z Kage, wydaje im rozkazy. ANBU było najczęściej zgrupowane w drużyny pięcioosobowe - kapitan, trzech wojowników i medyk. W jego przypadku było tylko dwóch walczących shinobi, ale za to jedni z tych najbardziej elitarnych. Jedyny w Wiosce użytkownik Uwolnienia Drewna oraz geniusz klanu Sharinganowców nie byli wybierani do byle jakich misji. Ale w końcu nukenini nie byli oznaczani rangą A bez powodu.
Po kilku minutach chodzenia korytarzami, dotarł do szukanego pokoju. Strażnicy stojący przy drzwiach nie zatrzymywali go, kiedy go zobaczyli. W końcu jako "jounin o specjalnych uprawnieniach" miał prawo w niektórych przypadkach rozkazywać ANBU. Cieszył się więc poważaniem, a jego akcje i decyzje w większości przypadków nie były kwestionowane. Nie dziw więc, że został przepuszczony bez problemów.
Zapukał, oznajmiając swoje wejście i wkroczył do pokoju po usłyszeniu zaproszenia. W środku, jak się spodziewał, był Dowódca oraz Tenzō. Oboje nie spodziewali się jego przyjścia.
- S-senpai? - srebrnowłosy machnął brunetowi ręką na powitanie i zwrócił się do drugiego mężczyzny.
- Hatake, co tu robisz?
- Wracam do służby. Decyzja Hokage - oznajmił swoim zwykłym, lekko znudzonym głosem, żeby zachować pozory. Pokazał mu swoje dokumenty. Dowódca zeskanował je wzrokiem. Spojrzał kątem oka na najmłodszego ANBU w pokoju.
- Tenzō, możesz już wyjść, twoje obowiązki na dziś się skończyły.
Zanim jednak dawny członek Korzenia cokolwiek zrobił, Kakashi się wtrącił.
- Niedokładnie - Podał szefowi resztę papierów z informacjami o jego zadaniu - Trzeci przydzielił go do mojej drużyny. Mamy wyruszyć dzisiaj na misję. Przyszedłem tu po jej szczegóły.
Dowódca przejrzał kartki. Widząc podpis i pieczęć Hokage, potaknął głową i schował je do biurka.
- Dobrze, rozumiem. Zaraz ci wszystko wyjaśnię.
Zaczął przeglądać papiery w innej szufladzie. Kakashi, w międzyczasie, obrócił się do zdezorientowanego tą niespodziewaną wiadomością bruneta.
- Tenzō, idź się przygotuj. Za 20 minut masz czekać na mnie na polu treningowym numer 5. Yūgao i Itachi też powinni tam za chwilę być, są z nami w drużynie. Wszystko wam potem wyjaśnię.
Uśmiechnąłby się do niego, ale przez maskę ANBU nie byłoby tego i tak widać. Zamiast tego po prostu patrzył, jak mężczyzna kiwa głową i, wpierw salutując obu wyższym rangą shinobi, opuszcza pokój.
Został sam z Dowódcą, który skończył poszukiwania odpowiednich dokumentów. Zwrócił się do niego po więcej szczegółów związanych z nukeninami, których mieli wyeliminować.
Nie byli to jacyś dobrze znani mu ninja. Dwóch jouninów i jeden tokubetsu jounin* specjalizujący się w technikach przywołania. Z raportów wynikało, że są bardzo uzdolnieni i dobrze współpracują. Opuścili Wioskę rok temu i dotychczas nie udało się ich "pozbyć".
- Ostatnio widziano ich w okolicy granicy z Krajem Dźwięku. Tam się macie udać. - zakończył wywód Dowódca.
Kakashi zamyślił się. Kraj Dźwięku nie był wcale tak daleko. Biegnąc szybkim tempem spokojnie można było dotrzeć tam w jedną lub dwie godziny. Jeśli misja pójdzie dobrze i uda im się szybko rozprawić z przeciwnikami, mogą wrócić już kolejnego dnia (biorąc pod uwagę, że było już popołudnie, a oni nie podróżowaliby w nocy). To oznaczałoby, że wcale nie byłoby go poza Wioską tak długo.
Może uda mu się jeszcze potajemnie spotkać z Naruto w najbliższym czasie?
Wtedy sobie przypomniał. Przecież był dzisiaj wieczorem umówiony na trening z Naruto! Jeśli nie przyjdzie, to chłopcu będzie smutno. Tym bardziej, że będzie to bez wcześniejszej uzasadnionej zapowiedzi. Jak ma w taki sposób zdobyć pełne zaufanie Uzumakiego?
Po omówieniu jeszcze kilku ważniejszych informacji, Kakashi udał się do swojego domu w celu przygotowania się do drogi. Gdy skończył przygotowania, spojrzał na zegarek. Za dwie minuty mieli się spotkać. Wszyscy już prawdopodobnie byli na miejscu i na niego czekali. Zastanowił się.
Rozważał, czy nie skorzystać ze swojej reputacji wiecznego spóźnialskiego. Mógłby wtedy pójść jeszcze na cmentarz. Może nawet zdążyłby napisać wiadomość dla Naruto, że go nie będzie. Większość ninja i tak wie, że prawie zawsze nie jest na czas. Jeden kolejny raz nie zrobiłby większej różnicy.
Pomimo tego, zdecydował przeciw temu. Skoro już umówił się na jakąś godzinę, w dodatku to on zadecydował, na którą dokładnie, wypadałoby się nie spóźnić. Poza tym, to miała być jego pierwsza misja w ANBU od dłuższego czasu. Jako kapitan powinien dawać dobry przykład. Szczególnie, że w drużynie był Itachi.
Zdał sobie sprawę, że dawno nie rozmawiał z Uchihą. Gdy chłopak jeszcze należał do jego drużyny, zdarzało im się od czasu do czasu pomówić o sprawach niezwiązanych z misją. Odkąd odszedł, prawie w ogóle nie utrzymywali kontaktu. Wiedział, że czarnowłosy był zajęty, w końcu był jednocześnie synem głowy klanu i członkiem ANBU, a teraz nawet jego kapitanem. Służył też jako szpieg swojej własnej rodziny, co absolutnie nie mogło pozostawać bez problemów dla nastolatka.
Lecz to nie tylko dlatego więcej nie rozmawiali. On sam też często unikał kontaktu ze znajomymi. To nie dotyczyło tylko Uchihy; tak samo było z Yūgao i Tenzō oraz jego przyjaciółmi z klasy w Akademii. Tylko z Gaiem utrzymywał znajomość, ale to było głównie zasługą Maito. Czarnowłosy po prostu nie pozwolił mu "wyrzucić" go ze swojego życia.
Może jednak warto było w końcu przestać tak wszystkich odrzucać? Zaakceptować wyciągnięte do niego ręce? Może nawet mu to pomoże?
I wtedy to on będzie mógł pomóc innym?
Z tymi myślami, Kakashi ruszył na spotkanie na polu treningowym numer 5. Nadszedł czas odświeżyć stare znajomości.
___________
*Tokubetsu jounin (jap. specjalny ninja wyższej rangi) to Shinobi, który zamiast pełnego treningu jounina, posiada wysokie kompetencje w jednym konkretnym polu, ale mimo to pozostałe jego zdolności nie kwalifikują go do rangi jounina.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top