🎄 Świąteczny Special 🎄
Wszystko było gotowe. Czwarty Hokage zerknął szybko na zegar na ścianie, wskazujący godzinę 6.56. Za niecałe 5 minut miał zadzwonić budzik jego pięcioletniego synka. Naruto, pomimo próśb rodziców, nie zgodził się ustawić alarmu na później niż 7.00, z jednej prostej przyczyny. Był Kurisumasu*, a w dodatku tego dnia miał przyjść Święty Mikołaj. Chłopiec chciał wstać jak najwcześniej, żeby przygotować wszystko, co trzeba, na czas.
Co roku małżeństwo Uzumaki-Namikaze robiło to samo - patrzyli jak rodzina Sarutobi razem z Naruto sprzątają dom, pieką ciastka, często śpiewali różne piosenki lub chodzili po przysypanej śniegiem i obwieszonej ozdobami Konosze. Pomagali też małemu blondynowi dekorować choinkę i dom (doradzali mu, gdzie zawiesić ozdoby), a pod koniec dnia szukali razem z nim prezentów.
Jednakże, Minato i Kushina postanowili tym razem spróbować czegoś nowego. Po przeczytaniu listu Naruto do Mikołaja, postanowili spróbować spełnić jedno z jego życzeń. Po kilku dniach planowania, udało im się wymyślić ciekawy i nietypowy sposób, na zrealizowanie tej prośby na miarę ich możliwości, zachowując jednocześnie ducha i atmosferę świąt.
Dawny Hokage zerknął na żonę, która wyjrzała za okno. Para ich dwóch klonów cienia stała niedaleko, czekając na sygnał od oryginałów. Czerwonowłosa pomachała im. Repliki skinęły głowami i złożyły pieczęć. Po kilku sekundach w kłębie dymu zamiast Żółtego Błysku Konohy i Czerwonokrwistej Habanero stały dwie zupełnie inne postaci. Skinęli głowami w stronę pokoju Naruto, a prawdziwa jego matka uśmiechnęła się. Czas zacząć ich małą grę.
W pokoju rozległ się głośny dźwięk, oznajmiający czas wstawania. Blondynek gwałtownie podniósł głowę i mrugnął kilka razy. Spojrzał na matkę i ojca trochę nieprzytomnie, ale zaraz przypomniał sobie, jaki jest dzień. Otworzył szeroko oczy i zrzucił z siebie kołdrę, wyskakując z łóżka z prędkością światła. Rozłożył ręce na boki, krzycząc:
- Wesołych Świąt, dattebayo!!
Para uśmiechnęła się na ten widok. Naruto miał zawsze tak dużo energii, ale na ten okres w roku miał chyba jakieś jej dodatkowe pokłady. Dziecko podbiegło do rodziców i przytuliło ich, podskakując z radości.
- Święta, święta, święta, święta!! - śpiewał radośnie. - Od czego tym razem zaczniemy? Dekorowanie domu? Ubieranie choinki? A może-
- A może najpierw zaczniemy od ubranka? - przerwała mu Kushina pstrykając go lekko w nos. - Pamiętasz, że masz na dzisiaj przygotowany specjalny strój, dattebane?
Oczy Naruto rozszerzyły się, gdy sobie o tym przypomniał. Podbiegł do szafy i wyjął z niej przygotowany właśnie na ten dzień czerwono-biały strój Mikołaja. Pobiegł do łazienki i dwie minuty później wybiegł z niej z okrzykiem:
- Ho, ho, ho! Czas na prezenty, dattebayo!!
- Hahaha! Brakuje ci tylko brody! - zaśmiała się Kushina, gdy trochę za duża czapka spadła chłopcu na oczy. - To co, idziesz rozdawać prezenty?
- Idę! - krzyknął Naruto, podbiegając do okna, żeby wpuścić do środka świeże powietrze.
Tego właśnie chcieli jego rodzice. Czekali z niecierpliwością na reakcję chłopca, gdy ten spojrzy na zewnątrz. Mały Uzumaki odsłonił firanki i uchylił okno, ogarniając radosnym spojrzeniem zaśnieżoną Wioskę Liścia.
Nagle, zastygł. Jego mimika twarzy zmieniła się diametralnie ze szczęśliwej na zaskoczoną. Wyglądał, jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Minato i Kushina mrugnęli do siebie wzajemnie i zaczęli swoje małe przedstawienie.
- Co się stało, Naru-chan, dattebane? - spytała czerwonowłosa z idealnie naśladowaną troską i zdziwieniem. - Co tam widzisz?
- M-mamo! - blondynek odwrócił gwałtownie głowę w ich stronę. Jego oczy się świeciły jakby miał w nich gwiazdy - On tam jest! On tam naprawdę jest! Widzę go, dattebayo!
- Kto jest? Gdzie? - dociekał starszy Namikaze.
- Święty Mikołaj! To naprawdę on! Tam! Patrz! - wskazał na dach jednego z pobliskich domów, przeskakując z niecierpliwością z nogi na nogę.
Para podeszła do dziecka i wyjrzała za okno. Oboje rodziców wydało okrzyk zdziwienia. Kushina przetarła oczy i zerknęła jeszcze raz.
- Nie wierzę! To rzeczywiście Święty Mikołaj, dattebane!
- To chyba raczej duch. Popatrz, nitki go nie widzi - zauważył Minato.
- A tam, obok niego? Co to za dziewczynka w czapce? - Naruto wskazał na niską postać, stającą obok i rozmawiającą z ubranym w czerwony płaszcz brodatym panem. Miała na sobie zielony, wełniany sweterek i takiego samego koloru czapkę. Na jej piegowatej, pyzatej twarzy widniały duże, czerwone rumieńce i okulary o kształtach półksiężycy.
- Hmm? To chyba jakaś elfka. Mikołaj ma ich dużo w swojej fabryce zabawek. - wywnioskowała Kushina.
- Mamooo, mogę iść się z nimi przywitaać? Zawsze chciałem spotkać Mikołaja, dattebayo!
- Jeszcze nie jadłeś śniadania, Naruto. - zauważył Minato. - Pójdziemy, jak zjesz, dobrze?
Jak na zawołanie w tamtym momencie dziecku zaburczało w brzuchu. Dwójka dorosłych wybuchnęła śmiechem.
- No ale... - niebieskooki wyjrzał niepewny za okno.
- Nie martw się, jestem pewna, że ci nie uciekną, dattebane. A jak pójdą, to ich znajdziemy, dobrze? Co ty na to?
Jej syn chciał jeszcze zaprzeczyć, ale jego żołądek znowu wydał odgłos niezadowolenia. Z niechęcią zgodził się i wybiegł z pokoju, udając się do salonu. Wpadł do środka z okrzykiem "Wesołych Świąt!" i podbiegł do siedzącego przy stole Trzeciego. Przytulił go i od razu skierował się do kuchni. Hokage spojrzał na niego zdziwiony.
- Oh, Naruto, już nie śpisz? Co tak wcześnie?
- Są święta, nie mogłem zaspać! Co jest na śniadanie?
Uzumaki chciał otworzyć lodówkę, ale Hiruzen podszedł do niego i mi w tym przeszkodził.
- Nie musisz niczego szukać. Specjalnie na dzisiaj przygotowaliśmy dla ciebie razem z wujkiem Asumą świąteczny ramen. Zaraz ci go podam.
- Naprawdę?! Dziękuję, dziadku! - ponownie przytulił staruszka i usiadł przy stole. - A gdzie jest wujek?
- Poszedł przynieść choinkę. Niedługo powinien wrócić - Hokage położył miskę z zupą przed chłopcem. Naruto zaczął jeść z zatrważającą prędkością. Trzeci patrzył na to zmartwiony i zdziwiony.
- Skąd ten pośpiech? Nie możesz zjeść spokojnie? Jeszcze się zadławisz. - próbował go ostrzec.
- Ale jak nie zrobię tego szybko, to mi uciekną, dattebayo!
Blondynek przechylił miskę i wypił resztki ramenu z dna.
- Kto ci ucieknie? - zaintrygował się Sarutobi.
Uzumaki postawił miskę na stole i spojrzał na opiekuna świecącymi się oczami.
- Święty Mikołaj, dattebayo!
- Co? - to stwierdzenie zbiło przywódcę Wioski z tropu. - Święty Mikołaj? Jesteś pewien?
Dziecko kiwnęło głową.
- Mhm! Widziałem go przez okno jak rozmawiał z elfką!! Muszę ich spotkać! Mogę iść, prawda?! Mogę, mogę, mogę, prooooszę?!
Hiruzen zmieszał się. Zastanawiał się, czy chłopiec naprawdę widział jakiegoś Mikołaja, a raczej kogoś za niego przebranego, czy może to były tylko jego dziecięce zabawy.
- Naruto, masz tylko 5 lat. Nie mogę cię puścić samego...
- Ale dziadku!! Proszę! Obiecuję, że będę uważał i nie rozmawiał z obcymi, dattebayo!
- Może lepiej poczekaj aż wujek Asuma wróci. Musi cię ktoś pilnować.
- Ale nie zdążę! Oni mogli już pójść! Proszę, dziadku, to Święty Mikołaj! Nie może mi nic zrobić!
Chłopiec miał trochę racji, ale Hiruzen i tak się obawiał. Wiedział, że mieszkańcy nie są w jego stosunku miło nastawieni, choć nigdy nie odważyliby się go otwarcie zaatakować. Byłby to w końcu atak na wychowanka samego Hokage. Ale zawsze mogli spróbować czegoś innego, a on martwił się o tego chłopca.
Ale... te jego oczy. Wszyscy dobrze wiedzą, jak trudno jest odmówić tym wielkim błagającym ślepiom dzieci, wpatrujących się w ciebie z niemą prośbą i nadzieją. Poza tym, Naruto miał zostać ninją. Musiał się nauczyć trochę samodzielności. W dodatku, były święta. Może mieszkańcy odpuszczą mu ten jeden dzień w roku... Chyba jednak nie zaszkodzi go puścić...
Poza tym...
- Niech ci będzie, ale masz wrócić na obiad. Jak nie zdążysz na 11.30 do domu, to żadnych więcej wyjść samemu do odwołania!
- Tak! Obiecuję, dziadku, dattebayo! Dzięki!
Pobiegł się ubrać w grubą, ciepłą kurtkę, szalik i rękawiczki - wszystko czerwone, żeby dopełnić jego strój Mikołaja. Otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz, rzucając jakieś pożegnanie. Sarutobi uśmiechnął się. To był taki uroczy chłopiec.
Ale trzeba było przejść do rzeczy. Nie był pewny co do tego, czy wypuszczanie pięciolatka samemu było dobrym pomysłem. Nie poszedł z nim sam, bo, jak się okazuje, w święta Hokage wciąż ma kilka spraw do załatwienia. Na szczęście mógł to zrobić w domu. W dodatku Asuma wyszedł, a ktoś musiał być w mieszkaniu i pilnować małego, rocznego Konohamaru. W takim wypadku zwykle robił to samo. Złożył pieczęć i przyzwał ANBU.
- Obserwuj Naruto Uzumakiego, dopóki nie wróci do domu - rozkazał mu - Nie interweniuj, chyba że znajdzie się w niebezpieczeństwie. I rób to z daleka, żeby cię nie zauważył - nie interesuje mnie, co będzie robił, tylko czy jest bezpieczny.
Mężczyzna skinął głową i zniknął w kłębie dymu. Sarutobi westchnął z przyjemnością.
Jak on uwielbiał ANBU.
***
- Mamo, tato, nie jest wam zimno? - spytał zmartwiony Naruto, patrząc na rodziców.
Para spojrzała po sobie i zdała sobie sprawę, że są w swoich codziennych strojach. Nie przeszkadzało im to, bo duchy nie odczuwały zmian temperatury, jednak byłoby zdecydowanie bardziej nastrojowo, gdyby ubrali się w coś bardziej stosownego do pogody. Używając Henge no Jutsu zmienili swoje stroje w zimowe kurtki, szaliki i czapki.
- Tak lepiej? - zapytał Minato syna. Chłopiec uśmiechnął się i kiwnął głową. Nagle Kushina wydała okrzyk podekscytowania.
- Patrz, Naru-chan, tam są, dattebane! - wskazała palcem na cele ich wyjścia. Stali niedaleko, przy wejściu do jakiejś małej uliczki.
Małemu Uzumakiemu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Popędził w tamtym kierunku i stanął przed dwoma duchami.
- P-panie święty Mikołaju?
Wspomniany spojrzał na niego zdziwiony, a potem uśmiechnął się dobrodusznie.
- Ho ho ho ho? A cóż to? Czyżbyś mnie widział, drogi chłopcze?
Blondynek pokiwał energicznie głową.
- Mhm! Widzę różne duchy. Czy to naprawdę pan, dattebayo?
- Oczywiście, że to ja! Któżby inny?
Minato i Kushina w tym momencie dołączyli do syna.
- Mamuś, tatuś, to naprawdę święty Mikołaj, dattebayo!
- Rzeczywiście, dattebane!
- To zaszczyt pana spotkać - rodzice chłopca ukłonili się, jednocześnie ledwo zauważalnie mrugając do postaci naprzeciwko nich. Te także puściły oczko.
Ich gra wydawała się działać. Choć trochę nieprzyjemnie czuli się kłamiąc, to robili to żeby ucieszyć ich syna. Czasem było warto.
- Ho Ho Ho! Kogo my tu mamy? Sam Czwarty i jego żona! To bardziej dla mnie zaszczyt w końcu porozmawiać z wami twarzą w twarz!
- Zna pan moich rodziców? - zdziwił się Naruto.
- Oczywiście, że tak! Znam tu wszystkich! Ciebie też, Naruto-kun! Prawda, Kaede?
Mała elfka obok niego kiwnęła głową i poprawiła okulary.
- Zgadza się, proszę pana, dat... - przerwała nagle i zakryła usta ręką. Patrzyła zmartwiona na Naruto.
- A ty kim jesteś? - mały Uzumaki przechylił głowę na bok. Wydawał się nie zauważyć dziwnego zachowania dziewczynki, na co ta wewnętrznie odetchnęła z ulgą.
- Ah, właśnie, nie przywitałam się jeszcze. Jestem Kaede, główna pomocnica świętego Mikołaja i przewodnicząca elfów. Miło mi was poznać.
- Jesteś taką urocza, dattebayo! - Naruto wyszczerzył do niej zęby, a ta się zarumieniła.
- Dziękuję!
- Elfy są takie ładne! Aha, jesteś mojego wzrostu! Ale fajnie, możemy się razem pobawić! Co ty na to, dattebayo?
Dziewczynka popatrzyła na swojego szefa pytająco. Ten zamyślił się. To o czymś przypomniało jinchuurikiemu.
- Panie Mikołaju, a co pan tu tak właściwie robi?
Wspomniany wyrwał się z zamyślenia.
- Ah, no właśnie się zastanawiamy. Chcieliśmy sobie zrobić przerwę zanim zaczniemy roznosić prezenty, ale nie wiem co tu można zrobić?
- A mogę panu pomóc?! Bardzo dobrze znam tą Wioskę! Wszystko wam pokażę! Mogę, prawda mamo?!
- Myślę, że nie ma problemu. Oczywiście jeśli Mikołaj chce, dattebane.
Brodaty mężczyzna z chęcią przyjął propozycję malca, śmiejąc się dobrodusznie. Cała piątka udała się więc za chłopcem w stronę centrum Wioski, gdzie znajdowała się wielka choinka. Po drodze pięcioletni Uzumaki próbował łapać spadające z nieba płatki śniegu, zadając jednocześnie swoim świątecznym gościom różne pytania.
- Czy roznoszenie prezentów jest trudne? W końcu musi pan to wszystko zrobić w jedną noc!
- Nie, absolutnie nie! - zaśmiał się białowłosy - Mam bardzo wielu pomocników, którzy razem ze mną je rozdają! Dzięki temu zwykle mam tylko jedną okolicę do oblecenia i co roku mogę zwiedzić inne miejsce. Na przykład w Konosze nie byłem już od dawna. Za to Kaede jest tu po raz pierwszy.
- I bardzo mi się tu podoba! - dopowiedziała elfka. Naruto uśmiechnął się.
- To super! A czemu inni was nie widzą?
- Cóż, w końcu jesteśmy duchami.
- To jak pan roznosi prezenty, dattebayo? - chłopiec przechylił głowę zdziwiony.
- Aa, to tajemnica! - starzec pstryknął Naruto w nos - Jakbym ci powiedział, to mógłbyś je znaleźć zanim ci je dam! A tego nie chcemy!
- Heee? A co dostanę w tym roku, dattebayo?
- Naru, to ma być niespodzianka - przypomniał mu Minato - Nie możesz się tak po prostu o to zapytać.
- No dobrze - wymamrotał zawiedziony błękitnooki. Nagle coś sobie przypomniał i spojrzał na świętego zaniepokojony - A byłem grzeczny?
- Hmmm... A jak myślisz? - odpowiedział Mikołaj pytaniem na pytanie. Uzumaki zacisnął wargę.
- Myślę, że zachowywałem się dobrze. A nie? Byłem grzeczny, tato?
- Byłeś bardzo grzeczny moim zdaniem, kochanie. Mam nadzieję, że Mikołaj też tak sądzi. - uśmiechnął się Czwarty.
Brodaty zaśmiał się cicho i zerknął na Kaede. Poprosił ją o listę najgrzeczniejszych dzieci, a elfka wyjęła z kieszeni jakiś zwój. Podała go swojemu szefowi. Mężczyzna rozwinął go i chwilę przeglądał. Po chwili zatrzymał swój palec na jednym słowie z okrzykiem "Aha!". Pokazał listę dziecku. Całą rodzinka chłopca nachyliła się, żeby zobaczyć, co tam jest. Palec Mikołaja znajdował się na napisanym pięknym, złotym druczkiem imieniu 'Naruto Uzumaki-Namikaze'. Chłopiec patrzył na to wniebowzięty. Uśmiechnął się szeroko i spojrzał wdzięczny na świętego.
- Jeej! Czyli będę miał dużo prezentów, dattebayo?!
- Ho Ho, spodziewaj się wielu!
Dziecko podskoczyło kilka razy, tańcząc wokół ubranego na czerwono pana. Potem wszyscy poszli dalej, nucąc sobie razem jakąś radosną, świąteczną piosenkę. W taki sposób dotarli do centrum i stanęli pod ogromną choinką w środku parku. Była oświetlona kolorowymi światełkami i różnymi ozdobami zrobionymi przez dzieci. Naruto, przypominając sobie o czymś, sięgnął do kieszeni kurtki. Po chwili wyjął z niej przygotowane poprzedniego dnia, narysowane przez siebie dwie zawieszki - jedną z Mikołajem, inną z reniferem. Podszedł do drzewka i zaczął szukać miejsca, żeby je gdzieś zawiesić.
- Co to jest? - spytała Kaede. - Sam to zrobiłeś?
- Mhm! - jinchuuriki przytaknął - Co roku w tym parku jest stawiana choinka, a dzieci własnoręcznie przygotowują na nią różne ozdoby. Słyszałem, że miał być organizowany konkurs na najładniejszą, ale każdego roku było ich zrobionych tak dużo i tak ładnie, że nie dało się wybrać!
Cała piątka zaśmiała się. Rzeczywiście, drzewo było pełne różnego rodzaju bombek, łańcuchów, zawieszek, a nawet ciasteczek i cukierków. Niedaleko stała drabina, dzięki której można było sięgnąć na wyższe konary i tam coś zaczepić. Blondynek w końcu znalazł wolną przestrzeń i umieścił tam swoje prace. Potem stali jakiś czas pod choinką, podziwiając ją i rozmyślając o różnych rzeczach.
Po chwili Naruto odbiegł na bok, wołając za sobą resztę. Podszedł do trawnika pokrytego grubą warstwą śniegu. Rozglądnął się, kiwając głową z zadowolonym wyrazem twarzy.
- O czym myślisz, Naruto? - zaciekawił się Minato.
- Pomożecie mi zbudować bałwanka? O, takiego jak inne dzieci - wskazał na gotowe już śnieżne stworki innych ludzi. Czwórka jego kompanów uśmiechnęła się.
- Pewnie, że ci pomożemy! - Kaede podeszła do niego. - Patrz, musisz najpierw ulepić taką śnieżkę, a potem toczyć ją, aż zrobi się większa. Jak będzie wystarczająco duża...
Kolejną godzinę Naruto spędził budując bałwana z "pomocą" towarzyszących mu duchów. Zjawy nie mogły same zgarniać śniegu ani z niego lepić, ani nawet zebrać kamyczków na oczy czy guziki, więc wspierali dziecko trochę inaczej. A to doradzali co jak ustawić, co jak zrobić, a to pomagali mu znaleźć najlepsze ozdoby, a to kibicowali mu, gdy pchał ciężkie już kule biegłego puchu.
W końcu, po długim budowaniu, szukaniu kamyków, patyków i szyszek oraz ozdabianiu, przed nimi stał piękny, śnieżny człowieczek. Nie był duży, bo Naruto nie potrafił postawić więcej niż jednej kuli na podstawie, co i tak było dużym wyzwaniem, ale wszyscy byli z niego dumni. Przed nimi stał teraz uśmiechnięty bałwanek z patykowymi rękami, oczami, ustami i guzikami z kamyczków oraz nosem z szyszki. Na głowie miał włosy z sopli lodu, a z tyłu - płaszcz z iglastych gałązek. Na koniec Naruto postanowił dodać mały akcent od siebie i dorysował palcem trzy wąsiki na policzkach swojego dzieła. W końcu odsunął się i podparł się pod boki, patrząc na pracę z uśmiechem.
- Co myślicie, dattebayo?
- Piękny! Postarałeś się! - pochwalił Minato.
- Przyznam, że dawno nie widziałem takiego ładnego bałwana zdobionego przez kogoś tak małego. Masz talent, mały!
- Dziękuję!
- To co teraz zrobimy? - spytała Kaede.
- Myślę, że może usiądziemy sobie teraz na chwilkę na ławce i odpoczniemy. - zaproponowała czerwonowłosa Uzumaki - W końcu Naruto nieźle się przed chwilą napracował.
- Dobry pomysł - zgodził się jej mąż. Chodźcie tutaj, żebyśmy mogli wciąż patrzeć na tego bałwanka.
Podeszli do wskazanej przez Czwartego, stojącej niedaleko ławki. Mały jinchuuriki usiadł sobie na niej jako pierwszy, obok niego Mikołaj i elfka. Minato i Kushina zdecydowali się stać. Chwilę trwali tak w ciszy, patrząc na ludzi chodzących uliczkami Wioski. Wszyscy było bardzo szczęśliwi, spędzali czas z rodziną i przyjaciółmi. Naruto zaglądał przez okna stojących nieopodal domów i obserwował jak rodziny razem się bawią. Czasem dekorowali choinki, gotowali lub śpiewali i robili różne inne wspólne czynności.
Patrząc tak na nich, chłopiec pomyślał o Trzecim i Asumie. Mieli jeszcze razem zrobić kilka rzeczy, ale na razie nie było go w domu. Może powinien już do nich wracać...
Spojrzał w górę, na niebo. Jednak zamiast chmur, jego uwagę przykuła lampa uliczna stojąca zaraz obok ławki, na której siedział. Na samej górze, przy żarówce coś wisiało... Naruto podążył wzrokiem w dół i zauważył, że pod słupem stoją jego rodzice. Oczy mu się zaświeciły.
- Mamoo~, tatoo~ - powiedział melodyjnym głosem z podstępnym uśmieszkiem, próbując powstrzymać śmiech. Wspomnieni spojrzeli na niego z zaciekawieniem, ale po zobaczeniu jego miny przerodziło się to raczej w obawę.
- O co chodzi, Naru-chan, dattebane? - Kushina podrapała się po karku.
- Popatrzcie w górę, dattebayo~
Pomimo podejrzanego tonu głosu chłopca, para spełniła jego prośbę i... zarumieniła się. Centralnie nad nimi, na lampie, zawieszona była jemioła, jakby tylko czekając, aż ktoś pod nią przypadkowo wejdzie. Oboje wiedzieli, co trzeba było zrobić, gdy się stanie we dwójkę pod tą rośliną. Spojrzeli na syna, który uśmiechał się przebiegle. W jego oczach było widać jednak dziecięcą ciekawość i podekscytowanie. Spojrzeli na siebie niepewnie.
- No dalej, nie wstydźcie się, nikt was oprócz nas nie widzi~ - zachęcali ich Kaede i święty Mikołaj.
Czwarty i jego żona spojrzeli na nich z wyrzutem i zarumienili się jeszcze bardziej. W końcu ulegli. Kushina zasłoniła jedną półprzezroczystą ręką oczy Naruto z przyzwyczajenia, co tak naprawdę niewiele jej dało. Nachyliła się i pocałowała męża w usta, co ten szybko oddał. Nie trwało to długo, bo prawie natychmiast się od siebie odsunęli, czerwoni na twarzy. Ich syn zachichotał delikatnie, też lekko czerwony na twarzy. Na to dorośli spojrzeli na niego z minami obrażonych małych dzieci.
- Chodź tu ty mały urwisie, ja ci dam naśmiewać się z rodziców, dattebane!
Kushina rzuciła się na jinchuurikiego, na co ten zaczął z radosnym piskiem uciekać. Gonili się chwilę, aż mały się nie zmęczył i usiadł z powrotem na ławce. Czerwonowłosa stanęła obok, tym razem uważając, żeby nie znajdować się pod lampą.
- Mamo... A możemy już wracać do domu, dattebayo? - spytał nagle Naruto. Zamiast kobiety odpowiedział mu jej mąż.
- Oczywiście, że możemy. A co? Już chcesz wracać do dziadka i wujka?
Dziecko pokiwało głową. Jego rodzice uśmiechnęli się delikatnie. Czerwonowłosa wzięła go za rękę.
- To chodź, pożegnamy się z panem Mikołajem i wracamy.
- A nie może pójść z nami? - chłopiec wydawał się zawiedziony.
- Ho, Ho! Chciałbym, uwierz mi Naruto-kun, ale muszę jeszcze rozdać wszystkim tutaj prezenty! - powiedział białowłosy.
- A... a przyjdziecie tu za rok, dattebayo?! Będziemy się mogli jeszcze spotkać?!
- Jestem pewna, że jeszcze się zobaczymy! Choć nie wiem, czy za rok - Kaede wyszczerzyła zęby do blondynka. Ten przez chwilę się wahał, ale zaraz zadał nurtujące go już od jakiegoś czasu pytanie.
- A... zostaniecie moimi przyjaciółmi?
Dwójka świątecznych gości wydawała się zdziwiona.
- A już nimi nie jesteśmy? - Święty Mikołaj pogłaskał Uzumakiego po włosach. - Oczywiście, że będziemy twoimi przyjaciółmi!
Chłopiec uśmiechnął się bardzo szeroko i mocno przytulił Kaede i białowłosego.
- Będę czekał w przyszłym roku, dattebayo!
- Jak tylko nadarzy się okazja, to chętnie cię odwiedzimy! - odpowiedziała Kaede.
W końcu odsunęli się od siebie i pożegnali, każdy idąc w swoją stronę. Naruto machał nowym przyjaciołom aż do czasu, gdy zniknęli z jego pola widzenia. Gdy jeszcze nie patrzył, Minato i Kushina złożyli pieczęć i odwołali swoje klony, zyskując dwa razy więcej wspaniałych wspomnień z tego dnia. Położyli rękę na obu ramionach chłopca.
- Chodź, Naru-chan, wracamy do domku.
Blondynek kiwnął głową. Z dużym już uśmiechem i jedną łzą spływającą po policzku bez jego wiedzy, skierował się w stronę domu.
***
- Naruto! Naruto, chodź tu szybko! Nie uwierzysz, co się stało!
Na głos Asumy prędko wybiegł ze swojego pokoju. Wpadł do salonu z poślizgiem.
- O co chodz, dattebayoi?!
- Popatrz!!
Czarnowłosy wskazał na ich choinkę. A tak właściwie na to, co się pod nią znajdowało. Uzumakiemu opadła szczęka, gdy zobaczył leżące pod drzewkiem prezenty. Jednym skokiem znalazł się przy nich i zaczął przeglądać napisane imiona. Uśmiechnął się szeroko, gdy ujrzał kilka zaadresowanych do niego. Jounin kucnął obok niego.
- Oh, widzę, że w tym roku Mikołaj nie próżnował! Musiałeś być bardzo grzeczny, skoro masz aż tyle paczek!
- Byłem nawet jednym z najgrzeczniejszych dzieci! - oznajmił dumnie blondynek.
- Oh? A skąd to wiesz? - zainteresował się wchodzący właśnie do pokoju Trzeci, niosący na rękach małego Konohamaru. Naruto spojrzał na nich, uśmiechając się z zamkniętymi oczami i wyszczerzonymi zębami.
- Pan Mikołaj mi tak powiedział, dattebayo!
Jego opiekunowie uśmiechnęli się, myśląc, że to jakaś kolejna zabawa chłopca. W końcu, ANBU powiedział im, że dziecko z nikim się tak naprawdę nie spotkało. Ale to pięciolatek, dobrze, że jeszcze się bawi. Już niedługo nie będzie miał na to czasu i będzie musiał skupić się na szkoleniu na ninja. Na misjach nie będzie mógł się tak wygłupiać. Dlatego im więcej się wyszaleje za dziecka, tym lepiej.
- Naprawdę? Wow, to gratulacje! - Asuma zaklaskał kilka razy.
- Mogę już otwierać, dattebayo?! - spytał zniecierpliwiony blondynek.
- A zaświeciła się już pierwsza gwiazdka?
Ma to pytanie Hiruzena Naruto wystrzelił jak z procy w stronę okna i patrzył na ciemne niebo. Niedawno śnieg przestał padać, więc teraz nie było dużo chmur, przez co miał szansę dojrzeć już kilka jasnych punktów oświetlających niebo. Podskoczył z radości.
- Jest już nawet kilka! Mogę otwierać?!
- Skoro już się świecą, to oczywiście!
- Hurra!!!
Zaczęło się wielkie rozpakowywanie. Z każdym kolejnym prezentem chłopiec uśmiechał się coraz szerzej. Dwójka Sarutobich patrzyła na to zadowolonych, a Konohamaru klaskał szczęśliwy w dłonie. W końcu wszystko zostało otworzone.
- I co, Naru-chan, dostałeś to co chciałeś?
- Tak, dziadku! Wszystko jest genialne!
- Cieszę się bardzo.
- Ale...
Opiekunowie spojrzeli zaniepokojeni na ich wychowanka.
- Ale co? Coś ci nie pasuje, coś się stało? - zmartwił się Asuma.
- Nie, wszystko jest idealne, dattebayo! Po prostu pomyślałem... - wyjrzał za okno, wspominając dwójkę osób, które tego dnia spotkał - ...że nic nie będzie lepsze, niż spełnienie ostatniego życzenia na mojej liście.
Uśmiechnął się lekko, patrząc na kilka chmur, które teraz przypominały mu kształtem czapkę Mikołaja i okularki elficy. Tak rozmyślając, wyrecytował treść ostatniego prezentu, który sobie zażyczył w tym roku.
'Znaleźć przyjaciela, z którym będę mógł się pobawić chociaż w ten jeden, wyjątkowy dzień'
_____________________
*Kurisumasu - tak w Japonii nazywa się okres bożonarodzeniowy, który jej mieszkańcy obchodzić zaczynają już w połowie listopada.
LUDZISKA!
ZDĄŻYŁAM! HAHA! Bałam się, że mi się nie uda, ale oto jest! Mam nadzieję, że wam się podobał!
A ponieważ to święta, chciałam wam złożyć jak najlepsze życzenia z tej okazji!
Przede wszystkim, tradycyjnie,
Zdrowia, szczęścia, pomyślności,
Bo to w życiu najważniejsze
I potrzebne do radości!
Potem byście mieli wiele
Przyjaciółek i przyjaciół,
Aby Was wspierali zawsze,
By Wasz dom był zawsze wesół!
I spokoju, i miłości
A także spełnienia marzeń,
Byście mało się smucili,
W życiu mieli dużo wrażeń!
Aby Gwiazdka, lub Mikołaj,
Czy Aniołek - co tam chcecie,
Dali Wam prezentów tyle,
Ile tylko zapragniecie!
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego i Wesołych Świąt! ❤️❤️🎄
Keri~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top