9

Przez kolejne dni siedziałam w domu. Jedyne towarzystwo jakie tolerowałam to Jungkooka i Demona. Nie chciałam rozmawiać nawet z mamą. Nie przeglądałam mediów społecznościowych, wyłączyłam swój 'publiczny' telefon. 

Teraz siedziałam oparta o tors Jungkooka. Na kolanach miałam blok rysunkowy i kreśliłam na nim jakieś mniej znaczące linie. Chłopak cały czas jeździł delikatnie ręką po moim ramieniu. 

-Wiesz... - zaczął, jednak nie kontynuował, póki nie odwróciłam do niego wzroku. - Jin chyba opuści BTS. Nie chce z nikim rozmawiać... - mówił, a ja wróciłam do rysunku. - W sumie nie był zbyt ważny w zespole. Może jako solista będzie lepszy - dodał. W jego głosie nie było ani cienia żalu. 

-Może? - wzruszyłam ramionami i poprawiłam kilka linii, które utworzyły kształt twarzy. Spojrzałam na Jeona na chwilę i zaczęłam kreślić oczy. - Narysuję cię.

-Jessi... - chłopak pomasował moje włosy, a następnie złożył na nich pocałunek. - Nie wyjeżdżaj.

-Kooki, nie zaczynaj. Wiesz gdzie jadę, na ile... Na prawdę, nie musisz się przejmować - odparłam i znów spojrzałam na jego twarz by wziąć się za rysowanie nosa.

-Ale mimo wszystko... - zaczął, ale zamknęłam mu usta pocałunkiem. 

-Kocham cię, Jungkook - powiedziałam i wróciłam do rysunku. Nagle zabrzmiała muzyka z telefonu mojego chłopaka. Jeon wziął urządzenie i spojrzał na wyświetlacz. 

-Namjoon hyung - wyjaśnił i odebrał połączenie. Przez chwilę słuchał tego, co miał mu do powiedzenia lider, a ja uważnie mu się przyglądałam. Cała rozmowa trwała może z trzy minuty, jednak Jungkook odpowiadał półsłówkami, dlatego mało z tego rozumiałam. W końcu rozłączył się.- Potwierdzone. Jin odchodzi - powiedział, a ja przygryzłam wargę. - Jutro będzie oficjalne oświadczenie - dodał i przetarł skronie opuszkami palców. 

-Jutro posypią się hejty - skomentowałam próbując brzmieć obojętnie. Mimo, że w środku miałam już dość i panikowałam. Chciałam po prostu odpocząć. Teraz już Jeon nie mógł mnie powstrzymać. Dwutygodniowy wypad do Los Angeles na pewno sprawi, że wrócę silniejsza. Tylko po to, by zmierzyć się z tym wszystkim. - Rozumiesz już dlaczego chcę jechać?

-Niech ci będzie - powiedział po chwili chłopak i wyszedł z mojego pokoju, a po chwili także z domu. Zamknęłam oczy. Znów wszystko się sypie. Chociaż od śmierci mojego ojca nic nie jest tak jak powinno.

Sięgnęłam po bluzę i smycz. Szybkim krokiem wyszłam na dwór i zawołałam mojego kochanego psa. Już dawno nie poświęciłam mu uwagi.

-Idziemy na spacer - zdecydowałam i wyszłam poza teren działki. Idąc przez chodnik rozglądałam się, czy ktoś mnie nie obserwuje, tylko pies dawał mi cichą nadzieję, że nikt nie odważy się do mnie podejść.

Po jakimś czasie stanęłam przed bramą na cmentarz. Miejsce, które wzbudzało we mnie lęk od małego. Ruszyłam jednak przed siebie, a pies zaraz za mną. Stanęłam przed grobem mojego taty i wpatrywałam się w litery wygrawerowane na płycie z kamienia. Nie myślałam o niczym konkretnym, po prostu patrzyłam na grób. W końcu usłyszałam jakiś szelest gdzieś w oddali. Z przerażeniem odwróciłam w tamtą stronę wzrok, jednak zobaczyłam księdza. Straszy mężczyzna pozwoli szedł w moją stronę.

-Niech będzie pochwalony - powiedział i stanął obok mnie. Nie odpowiedziałam na przywitanie, a z moich oczu popłynęły łzy. - jesteś jego córką - bardziej stwierdził niż zapytał, a potem zerknął na owczarka, który niczym posąg siedział przy mojej nodze. - Jessica. Pamiętam cię.

Dopiero wtedy odwróciłam wzrok w jego stronę. Jak to możliwe, żeby mógł mnie zapamiętać?

-Słucham? - zapytałam nieco zakłopotana.

-Po śmierci twojego ojca przyszłaś do mojego kościoła. Rozmawiałem z tobą - powoli zaczęłam przypominać sobie to, o czym wspominał. - Dalej czujesz pustkę?

-Teraz pozostaje żal do samej siebie. Po śmierci ojca popełniłam wiele błędów - wyjaśniłam i poprawiłam włosy.

-Wszystko da się naprawić.

-Ale ludzie mi tego nie zapomną. Świat, w który weszłam zupełnie odwrócił się do mnie plecami - powiedziałam ze smutkiem.

-Czy jest jakiś szczegół, którym chciałabyś się podzielić? - zapytał ksiądz, a ja zagryzłam dolną wargę. Czy na pewno chcę mówić o moich porażkach?

-Za dużo by mówić. Jutro jadę do Los Angeles, jednak jak już wrócę, na pewno będę musiała z kimś porozmawiać - zaczęłam i teraz przerwałam. Jak dokończyć tę wypowiedź?

-Jeżeli będziesz potrzebowała rozmowy, możesz przyjść do kościoła - starszy mężczyzna odszedł, a ja zerknęłam na Demona. Pies siedział przy mnie i patrzył blagalnym wzrokiem, jakby chciał powiedzieć 'chodźmy już stąd'.

-Dobra, idziemy - ruszyłam do bramy.

----------

Pakowałam ubrania do walizki. Czas wylotu zbliżał się nieubłaganie. Mimo, że miałam jeszcze cały dzień, miałam wrażenie, że z niczym nie zdążę. W końcu zapięłam walizkę i dołożyłam ją pod ścianę.

-Wszystko spakowane... - mruknęłam do siebie i przetarłam czoło. Mój look na dziś od kiedy wróciłam do domu to wygodne dresy, które wykopałam gdzieś z końca szafy. Nagle zadzwonił mój telefon.

-Halo?
-Jessi~~ jedziesz jutro? - usłyszałam głos NaoRin.
-Tak... - powiedziałam z ociąganiem.
-Spotkajmy się dzisiaj. Napijemy się wina, trochę się odprężysz - zasugerowała moja przyjaciółka, a ja spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę dziewiętnastą.
-Okej - odpowiedziałam. Dziewczyna pisnęła do słuchawki i rozłączyła się.

Pół godziny później siedziałyśmy w mojej sypialni i piłyśmy czerwone wino.

-Poszłabym do klubu - powiedziała dziewczyna oglądając kieliszek.

-Jutro po trzynastej wylatuje. Nie mam ochoty mieć kaca - odpowiedziałam i położyłam swoje wino na stolik.

-Pamiętasz jak imprezowałyśmy? To były czasy...

-A co z SooJi? - dziewczyna nieco się skrzywiła na wspomnienie naszej znajomej. - Dobra, nie komentuj - poprosiłam unosząc rękę do góry.

Kolejne godziny spędziłyśmy na plotkach i piciu wina, jak za dawnych lat...

--- --- --- ---

W końcu i tu się pojawiłam, nie jesteście bardzo źli? Wybaczcie za tak długą nieobecność.

Plus informacja na temat snapa, ostatnio tak się rzuciłam i nic z tego nie wyszło oprócz bałaganu (brawo ja). Teraz możecie dodawać mnie pod nazwą guucci_watt, tu już będę na bieżąco informować na temat mojej aktywności (co do pisania). 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top