08#
Ryan pov.
Od kąd Nick wyszedł czułem sie samotny.Jednak nie długo bo zaraz odwiedził mnie mój kochany ojczulek.
- Jak sie trzymasz synu?
- A to już nie "wydziedzicze cie"? Zapytałem z ironią patrząc na niego.
- Synu,zważaj na język.
- Ojcze zastosuj sie do swojej zasady. Powiedziałeś jedno zdanie za dużo. Odchodze z firmy.I nie obchodzi mnie twój majątek.- Zagotowało sie we mnie,a ojciec widocznie też był zły. Jego oczy świeciły gniewnie i z pogardą.
- Nie tak cie wychowałem zuchwały człowieku.
- Mam to po jednym z rodzicieli, na pewno nie po mamie.- Poprawiłem sie na łóżku patrząc na niego. Siwe włosy dodawały mu powagi a idealna sylwetka była lekko napięta.
- Ty niewdzięczniku.Jak sie odwdzieczasz za wychowanie i wykarmienie!?Czas i pieniądze włożone w twoją naukę!?- Podszedł do mnie zły i spoliczkował. Zawrzało we mnie,oderwałem sie szybciej i zwiększą mocą od łóżka niż zamierzałem przerwacajac stojak z kroplówką.Złapałem ojca za szyje i rzuciłem nim o ścianę.
- Nie waż sie tak do mnie odzywać! Spierdoliłeś mi życie. Przez jakieś twoje chore układy teraz MOJA OMEGA nie chce mnie widzieć. Dawno mógłbym mieć dzieci i szczęśliwą rodzinę! A wszystko co teraz mam to nic!- Do pokoju wpadła pielęgniarka razem z ochroniarzem który mnie oderwał od ojca.Tamten był czerwony a na szyi miał ślady po moich rekach.
- Zniszczyłeś sobie życie gówniarzu! Nie jesteś juz częścią mojej rodziny!- Wycharczał odtracajac pielęgniarkę i wychodząc z pokoju.Ochroniarz mnie puszcza,a pielęgniarka sprząta ten burdel który narobiłem.Zostaje ułożony do łóżka i zamykam oczy. Głowa mnie boli ale nie czuje żalu po tym co zrobiłem.Rozumiem,ze to rodzina.Nie dam sie jednak tak traktować.Matka zmarła w tamtym roku,a ten złamas nawet nie był na jej pogrzebie.Zaciskami zęby modląc sie o to zeby jak najszybciej z tąd wyjść. Jestem zmęczony psychicznie a fizycznie czuje sie świetnie. Mój telefon niestety był potłuczony więc musiałem go wyrzucić. Słyszę skrzypniecie drzwi i do środka ktoś wszedł.Otwieram oczy widząc mojego znajomego.
- Cześć Nathan.
- Nieźle wygladasz jak na wypadek samochodowy Ryan.- Siada na krześle obok mnie.Nathan jest Betą. Brazowowlosy mężczyzna o niebieskich oczach i przyjaznym nastawieniu średniej budowy. Lubie go jednak za szczerość i umiejętność słuchania.No i za tydzień sie żeni a ja mam być drużbą.
- Myślę że nadal cie olsniewam.- Śmieje sie - Co tam u Jacka? Ciąża przebiega dobrze?
- Tak.Jest jak w najlepszym porządku. Chociaż ostatnio dziecko daje mu w kość.Zaczyna go kopać i budzi sie w nocy.
- Na pewno nie lepiej zrobić ślub po narodzinach?
- Nie mamy z kim zostawić wtedy małego. Jack ma tylko matkę i chciał zeby była obecna.
- Yhmm...rozumiem.Cieszy mnie to ze jest dobrze.A jak praca ktorą ci zalatwiłem?- Brunet sie lekko peszy.
- Dobrze...ale dużo tam pań które mi sie przyglądają wiedząc że żenie sie.
- Jesteś jeszcze narzeczonym wiec może na coś liczą!
- Tak tak.- Zerka na komórke.Będę już leciał.Jack ma zachcianke na tort czekoladowy.
- Jasne chłopie.- Zbijam z nim zołwika a ten wychodzi prawie wpadając na Nicka w drzwiach.Obaj mierzą sie chwile wzrokiem.Po czym mój przyjaciel sie odwraca zaskoczony.
- To ten twój uciekinier z przed kilku lat?Ładny jest.Prawie tak samo jak na tapecie w twoim telefonie.- Śmieje sie i patrzy wymownie a ja czerwienieje. No tylko jeszcze mi tego brakowało.
Mój znajomy na szczęście po kompromitującym tekście wychodzi a w sali panuje cisza.Nick wchodzi i kładzie torbę na podłodze obok łóżka.
- Widzę ze moje zdjęcia są nie tylko w twoim domu ale także na telefonie. A tu masz nowy.- Wyjmuje nowy telefon z kieszeni.Jest idealnie taki sam nawet ta sama obudowa.
- Dziękuje.
- Nie ma za co.Kiedy cie wypisują?
- Chyba za dwa dni.
- Kłóciłeś sie z ojcem prawda?
- Skąd wiesz?-Patrzę na niego a ten wzrusza ramionami.
- Tylko zadzwonił i zwyzywał mnie od dziwek i kurw.- Zastanowił się chwile- To jednak nie wiem że dzwonił.
- Że co!?Skąd ma twój numer.
- Ugh... nie chce mi sie tego tłumaczyć. Muszę lecieć do pracy.Cześć.- Wychodzi szybko nie odwracając sie. I znowu nie powiedział mi prawdy. Jestem zły na siebie,na tate...i tesknie za Nickiem który jest nieosiągalny mimo ze jest tak blisko.A ja nawet nie wiem czemu.Zamykam oczy zmęczony i zasypiam mając nadzieje że wrócę do tych miłych chwil z przed kilku lat.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top