02#
Nick pov.
Mam przejebane. Wiedziałem, że nie odpuści jak tylko go zobaczyłem. Że też musiałem go spotkać akurat wtedy, kiedy powoli wszystko dobiega końca. Muszę skończyć to co zacząłem. Dopiero wtedy w planach miałem myślenie o nim. Nie teraz. Każdy inny moment, tylko kurwa nie teraz! Spojrzałem na dzieci i westchnąłem cicho, kiedy Tetsuya przyjął od Ryana bułeczki. Seijirou za to patrzył na to zaborczo. Możliwe, że był lekko urażony. No tak, jego duma… Podobna do mojej i…
- Nicchi o co tu chodzi? – Spojrzałem na znajomego.
- Też chciałbym to wiedzieć. – Mruknął Ryan
- Najpierw zajmę się dziećmi, a potem wami. – Stwierdziłem ostro, ucinając za nim któryś zdążył by jeszcze o coś zapytać. Dzieci jakby odczytując moje myśli ruszyły za mną. A na pozostałą dwójkę nie patrzyłem. Nie mogę teraz się zajmować głupotami. Złapałem dzieci za rączki i ruszyliśmy w stronę auta zaparkowanego niedaleko.
- Ryan wrócił!
- Zamknij się. Nie mam na ciebie czasu.
Uciszyłem swoją wewnętrzną omegę. Znowu wraca. A kazałem jej siedzieć cicho. Ech… pięć lat. W chuj zmarnowanego czasu… Otworzyłem drzwi do samochodu, a dzieci zajęły miejsca w swoich fotelikach. Odebrałem zakupy od Kise i mu podziękowałem. On sam skierował się do siebie obiecując, że pod koniec weekendu przyjedzie. Musiał już wracać do swojego męża. Ku mojemu zdziwieniu Ryan też wpakował swoje siatki do bagażnika i usiadł na miejscu pasażera z przodu. Chyba trochę się zmienił. Włączyłem silnik słysząc jego charakterystyczny dźwięk. Wyjechałem z parkingu. Musiało już być późno, bo ruch był mały. Przynajmniej mogłem sobie pozwolić na większą prędkość. Dotarliśmy w końcu na parking przy moim bloku.
Tetsuya zasnął na ramieniu Seijirou, a który trzymał go za rękę. Słodcy byli. Trochę oczywiści, ale słodcy. Spojrzałem na Ryana. Znowu mam pod górkę. Czy aby odnieść sukces zawsze muszę mieć pod górę?!
- Seijirou… - Chłopczyk jak by mnie rozumiejąc delikatnie potrząsnął Niebieskowłosy i go wybudził.
- Choć Tetsuya. Już jesteśmy. – Patrzyłem jak Kuroko tylko kiwa główką i posłusznie wysiada z auta idąc za czerwonowłosym trzymającym go za rękę. Ja tym czasem wyciągnąłem zakupy swoje i Ryana. Ten zabrał je ode mnie. Ukradkiem zerknąłem na niego, kiedy wchodził za mną po schodach. Pewnie kiedyś kolorowooki by się na nich potknął, ale najwyraźniej dużo rzeczy się zmieniło. Kiedy dotarłem pod wskazany numer drzwi, dzieci już czekały. Otworzyłem drzwi. Chłopcy kiedy tylko znaleźli się w środku udali się do swojego pokoju. Który był urządzony specjalnie dla nich.
Ja za to odniosłem zakupy do kuchni, gdzie wszystkie znalazły swoje miejsce. Ryan wciąż nie opuszczał mnie na krok. Jakby się bał, że ucieknę. No proszę was… Ze swojego mieszkania i jeszcze może dzieci gdzieś po nocy będę ciągnąć. Mowy nie ma.
- Herbaty czy kawy? – Zapytałem
- Herbaty.
- Yhmm. – Zalałem torebki z herbatą wrzącą wodą. – Chodź do salonu.- Skierowałem się z kubkami wypełnionymi herbatą w stronę wspomnianego pomieszczenia. Usiadłem w wygodnym czarnym fotelu. Mój gust wcale się nie zmienił. Ściany dalej były w odcieniu ciemnego błękitu, a meble ciemne.
Do tego wszędzie jak zwykle panował nieskazitelny porządek. Ryan usiadł naprzeciw mnie. Nie spuszczał ze mnie w dalszym ciągu wzroku. Dużo się zmienił. Widziałem, że trochę zmalała jego ciapowatość na rzecz śmiałości i pewności siebie. Stał się Alfą, ale nadal widziałem w nim coś z tamtego starego Ryana z przed pięciu laty. Westchnąłem cicho.
- Ryan jest teraz taki super! – Zaśmiałem się cicho słysząc moją wewnętrzną omegę.
- A pięć lat temu nie był super? – Moja omega najwyraźniej się speszyła i siedziała już cicho.
- To może powiesz coś – Spojrzałem znowu na Ryana.
- Zależy co chcesz wiedzieć.
- Czemu odszedłeś?
- Tego nie mogę ci teraz powiedzieć. Jeszcze nie teraz. Nie powiem też nic o swojej pracy. Nie musisz o tym nic wiedzieć.
Ale…
- Nie masz innych pytań? – Zirytowałem się jego dociekliwością.
- Dzieci.
- Śpią.
- Nie, chodziło mi o to czyje są.
- Nie są moje. Seijirou jest synem Erena i Levia. Kuroko zaś Kise i Daikiego.
- Kim jest dla ciebie Kise?
- Pracuje ze mną. Też jest omegą, a uprzedzając twoje następne pytanie. Eren i Levi byli przez rok w Japonii i tam poznali Kise i Ahomine. Ci zafascynowani opowieściami o USA, postanowili tutaj przyjechać, ale zostali na stałe. I tyle.
- Rozumiem. Czemu mają takie dziwne imiona?
- To są japońskie imiona. Eren był zafascynowany Japonią, a Kise to już nazwał dziecko jeszcze w kraju. Bo jakby nie patrzeć Kuroko jest starszy od Akashiego.
- Czyli są Akashi Seijirou Ackerman i Kuroko Tetsuya…
- Daiki.
- Dziwnie to brzmi.
- I co z tego? Ja też swoje dzieci nazwałbym nietypowo.
- Już myślisz o dzieciach? – Spojrzałem na niego, a był cały czerwony na twarzy.
- A czemu nie? Muszę o tym myśleć. W końcu jestem Omegą.
- Nick czy ty…?
- Daruj sobie. Nie mówię, że dzieci mają być na już. Po prostu to i tak się stanie wcześniej czy później…
- Ale Nick…
- Ach, zamknij się już. Co mam ci jeszcze powiedzieć?! Zniknąłem na pięć lat, bo musiałem i tyle. Tak chce mieć dzieci i tyle z tego tematu.
- Ale czy ty nadal…
- Tak, nadal coś do ciebie czuję. Jednak nie mam zamiaru się z tobą na razie spotykać. – Widziałem jak marszczy brwi, ale na razie muszę skończyć to co zacząłem…
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top