4
Harry siedział przy pięknym antycznym stole. Rysował postać mężczyzny z długim warkoczem do połowy torsu w pięknym fraku. Starał się nadać jak najwięcej dostojności postaci. Jednak co on tam potrafił? Proporcje trochę słabe, podstawy u niego leżały a o symetrii to lepiej nie wspominać. Wiedział jednak, że łatwiej będzie mu dojść do celu, gdy wszystko opisze i rozrysuje. Jednak co było przyczyną jego zachowania? Otóż chodzi o wydarzenie przed eliksirami.
Czarnowłosy spokojnie czekał pod klasą od eliksirów. Miał zamiar trochę poczytać przed lekcją.
- Zobaczcie! Taka miernota ma uratować czarodziejski świat? Zero mięśni i mózgu, niski chudy i ciamajda! To Longbottom by się lepiej nadawał! - Odpowiedział Malfoy, wszyscy ślizgoni wpadli w śmiech.
Harry nic nie powiedział, siedział cicho i tylko patrzył. Był zły! Zły to mało powiedziane, on był wściekły! Jednak to nie przez ślizgonów, to było przez gryfonów. Zaczęli szeptać i patrzyli, z każdej strony słyszał słowa niepewności. Zazdrościł jednej cechy ślizgonów. Każdy tam się trzymał razem, a wystarczyło kilka słów, by każdy gryfon zwątpił w swojego przyjaciela i zostawało się zdrajcą i wyrzutkiem. Głosy z chwili na chwilę stawały się coraz głośniejsze. Harry wstał, a następnie się odezwał.
- Ciekawe co by się stało, gdybyś to ty był wybrańcem Malfoy? Podejrzewam, że twój tatuś i mamusia zaraz po urodzeniu by cię zabili. Ciekawe czemu hmm? - Jego głos był tak przesiąknięty chłodem, że nawet Jo ukryta w jego torbie zadrżała. Oj kakao by się przydało. Zielonooki uśmiechnął się, a następnie odwrócił, zapanowała cisza. Harry naprawdę nie lubił być aż tak chłodny, ale to był chyba jedyny sposób na tą bandę. Lubił chłód i ten respekt, ale nie w takich ilościach. Czuł się tak, jakby kogoś niszczył i kontrolował.
- Co tu się dzieje?! Już do klasy! - Rozkazał Snape.
Zacisnął pięści, nie miał zamiaru dalej być popychadłem.
- Harry! Nie uwierzysz! Znalazłam Golistopca! Możemy go przygarnąć? Proszeee! - Uśmiechnięta Jo trzymała małą włochatą postać z długim fioletowym jęzorem na wierzchu i ostrymi zębami. Zielono fioletowy twór natury miał długie i duże stopy i tak jak Jo robił duże oczy.
- Gdzie my go będziemy trzymać? Jo przemyślałaś to? - Spojrzał sugestywnie na koleżankę, a następnie na stworka.
- Oczywiście! Zrobiłam domek w środku zakazanego lasu! - Uśmiechnęła się szeroko. - Jeśli chcesz, to też w nim możesz zamieszkać!
Harry spojrzał na nią zszokowany. Zakazany las był bardzo niebezpieczny, co jeśli coś zje Jolentę?!
-Jesteś pewna, że tam jest bezpiecznie? Co, jeśli ci się stanie krzywda? - Był szczerze przestraszony. Przez ten tydzień naprawdę polubił Jo.
- Oczywiście! Zwierzęta wiedzą, że jestem Legendą. Wiesz plus sto do respektu i te sprawy. - Uśmieszek. - Więc jak? Zamieszkasz z nami? - Ułożyła ręce jak do modlitwy.
Kogo innego miał Harry jak nie Jo? Stracił zaufanie do wszystkich. Nawet co do Syriusza nie był pewny.
- Z wielką przyjemnością z wami zamieszkam.
Jolenta wyściskała Harry'ego. Została jednak jedna sprawa do wyjaśnienia.
- Czemu zapytałaś mnie o pozwolenie co do tego stworka? Przecież to twoje mieszkanie. - To było zastanawiające.
- Hehe no widzisz Harry, jakoś go muszę pilnować ... A skoro większość czasu spędzam z tobą, to muszę go brać ze sobą, więc wiesz, musiałby skończyć w torbie. - Zakłopotany uśmiech pojawił się na twarzy Jo.
Harry tylko westchnął. Jo wiedziała już, że wygrała, zapiszczała ze szczęścia i wyściskała Harry'ego.
-Dzięki dzięki dzięki! Muszę zrobić tyle rzeczy! Zrobić ci pokój, podrasować twoją torbę i zrobić ci świstoklik do mojego domku! Wiesz, żeby cię nic nie zjadło. To pa! - wybiegła z pomieszczenia. Jednak po chwili się nawróciła. - Pomogę Ci osiągnąć twój cel. - Spokojny uśmiech pojawił się na twarzy Jo.
Uśmiech zagościł na twarzy Harry'ego. I jak tu jej nie kochać?
Dzień później Harry znowu biegł przez las, lecz tym razem goniły go Centaury. Przez te kilka tygodni prawie codziennych treningów, biegnie, skakanie i wspinanie stało się dla niego łatwiejsze. Nadal miał kłopot z ukrywaniem się, ale pracował nad tym. W końcu niespodziewanie za nim wyskoczył Centaur i wystrzelił strzałę. Las i Centaury rozpłynęły się w powietrzu.
- No całkiem nieźle, aczkolwiek popracowałabym nad hmm wszystkim. - Jo zrobiła dzióbek z ust.
Czarnowłosy drgnął przestraszony, Jo uwielbiała wyskakiwać znikąd i straszyć go.
- Nie narzekaj Jo. - Przewrócił z uśmiechem oczami. - Sama chciałaś pomóc, więc teraz pomagaj. - Wystawił jej język.
- Pff więc zaczynajmy. - Pojawiła się za nim, następie złapała go za rękę, podniosła i wyprostowała. - Hmm zero mięśni, zero tłuszczu, same kości i skóra. - Potrząsnęła głową Harry'ego. - Tak tak, tak, jak myślałam. Przykro mi... masz niedojebanie mózgowe. - Zaśmiali się. - A teraz tak na poważnie. Cóż masz niedowagę i zniszczony organizm. Nie wiem kto ci to zrobił, ale musimy to zmienić, zanim będzie za późno. Masz młody organizm, szybko się przystosuje. - Powiedziała z zagadkowym spojrzeniem. - Wiem z twojej rozpiski, że chciałbyś mieć mięśnie, urosnąć i o dziwo długi warkocz. - Harry uśmiechnął się zakłopotany. Facet, który chce mieć długi warkocz, jest dość niespotykany. - Chciałbyś zmądrzeć i posiąść wiedzę, powiem ci, długo to zajmuje. Na ostatnim miejscu masz pozbycie się wady wzroku. Ja preferuje samodzielne zmiany, ale nie da się tych wszystkich uszkodzeń załatwić samemu. Widzisz osoba, która osiąga swój cel pracą, buduje mocny charakter a ta, która dostaje to, czego chce, nie potrafi doceniać tego, co ma, choć i ci, co mają wszystko, mogą doceniać. Kwestia doświadczeń i psychiki.
Nie winiła Harry'ego za brak podstawowych informacji na temat budowy tkanki mięśniowej. W tych czasach ludzie wiedzieli jak schudnąć, a i to dlatego, że jedyna opcja to głodówka. Mało kto wiedział, że można to robić inaczej. Nikt się za bardzo tym nie interesował. Ona sama zaobserwowała wiele rzeczy po wielu latach na Legendach w jej plemieniu.
- Więc tak, zrobię ci rozpiskę dań, ostrzegam, niektóre nie będą za dobre. Następnie zrobię plan treningowy. Będziesz ćwiczył ze mną, więc cię przypilnuje. - Puściła mu oczko. - Będziesz też musiał warzyć ze mną eliksiry. Ja będę robić te, które ci pomogą, a ty będziesz trenował ich robienie. Ogólnie to będę prawie cały czas przy tobie, więc kto wie, może się zaprzyjaźnimy.- Zachichotała.
- Jak tak o tym wszystkim słyszę, to już mnie zaczyna wszystko boleć, a co dopiero po pierwszym treningu! - Zaśmiał się. - Bardzo, ale to bardzo ci dziękuje za pomoc. Zapewne, gdybym nie zaczął teraz z tym wszystkim, pewnie nadal byłbym ciapciakiem i na ostatecznej walce z Voldemortem rzuciłbym w niego expelliarmus. W sumie nadal nim jestem, ale chciałbym to zmienić! - Podniósł rękę jak ci wszyscy super bohaterowie, ze śmiechem.
Siedzieli jeszcze przez dużo czasu razem, żartując i śmiejąc się. Dowiedzieli się o sobie całkiem sporo. Na przykład, że Jo od zawsze nienawidziła fasoli, a Harry nie znosił kawy, ale ją piłby mieć energię.
Jo na chwile się zamyśliła, po chwili leniwy uśmiech pojawił się na jej twarzy. Miała świetny pomysł. - Chodź! Coś ci pokażę! - Pociągnęła Harry'ego za ubrania i wyszła z nim z pokoju życzeń.
Przeszła trzy razy przed drzwiami magicznego pokoju. Po chwili drzwi zmieniły się na kamienne. Jo weszła z Harrym do środka. Był to długi korytarz z setkami drzwi. Weszła do pierwszego pokoju. Okazała się to być piękna polana. Była noc tak jak w Hogwarcie. Harry zdał sobie sprawę, ile czasu spędził w pokoju życzeń i na rozmowach z Jo. Naglę, usłyszał szelest. Odwrócił się przestraszony, przed nim pokazało się stworzenie przypominające trochę kota Hermiony. Ten okaz jednak był biały w cętki i wyglądał bardziej dziko.
Odkryłam ten korytarz jakiś czas temu. Mogłam otworzyć tylko te drzwi. Było tu tyle tych słodkich kiciusiów! Uwielbiam Kuguchary! - Zapiszczała, a następnie pokazała kota Harry'emu centralnie przed twarzą. Czarnowłosy pogłaskał Kuguchara. - Jest taki śliczny! Zatrzymamy go? Proszeee! - Kot zamruczał.
- No dobrze, ale musisz mi zrobić jeszcze większą torbę. - Zaśmiał się.
- Już to zrobiłam. W twojej torbie są dwa domy i zagroda. - Powiedziała dumna z siebie.
Harry spojrzał na nią zszokowany. Ona jest szalona! Uśmiechnął się, następnie pokręcił głową i wrócił do głaskania kiciusiów.
****************************************************
Soreczka :< szlaban na telefon daje siwe znaki ;-; z tego właśnie powodu pojawiło się opóźnienie i może pojawić się więcej błędów :v mam jednak nadzieje, że nie będzie ich tyle, co w pierwszym rozdziale xD Zwykle odsłuchuję jeszcze zanim opublikuję ale na komputrze nie mogę bo rodzinka ;-;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top