NIC DO POWIEDZENIA
Przypadek IV
Tan sam czas...
Mam 37 lat. Moje dzieci siedzą w swoich pokojach. Za niedługo Wigilia. Ach... tylko szkoda, że mojej mamy z nami nie będzie.
Aktualnie lepię pierogi z mięsem. Mój mąż odśnieża chodnik zasypany metrem śniegu. Wciąż myśle ile czasu zostało do pożegnania mojej mamy. Teraz ona leży w szpitalu z ciężkim zapaleniem płuc.
-Mamo, kiedy babcia wróci?-zapytała Asia, moja najmłodsza córka.
-Nie wiem skarbie-uśmiechnęłam się smutno i wróciłam do roboty.
Przypomniałam sobie jak kiedyś pomagałam mamie przy pierogach. Po moim policzku spłynęła pojedyńcza struga wody.
Kiedy skończyłam lepić pierogi poszłam się zdrzemnąć. Całą noc nie spałam gdyż myślałam o mojej mamie.
[][][]
Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Niechętnie wstałam i poszłam w kierunku dźwięku.
Idąc bałam się, że to ze szpitala. Jednak to tylko moja stara znajoma ze studiów. Dzwoniła na numer domowej cegiełki.Gdy skończyłam z nią rozmawiać, usłyszałam kolejny telefon. Tym razem był to mój samsung.
Odebrałam i usłyszałam głos lekarza. Mam nadzieję że ma dobre wieści.
-Halo? Dzień dobry. Czy rozmawiam z panią Haliną Dąbek?-usłyszałam niski męski głos.
-Tak to ja.-powiedziałam trochę zaniepokojona- o co chodzi?
-Pani tato miał zawał. Ale prosze się o niego nie martwić jego stan jest stabilny.
-A co z mamą?-zapytałam nerwowo chodząc po pokoju.
-No właśnie tu mam przykrą wiadomość. Ustaliliśmy, że limit jej życia nastąpi zaraz po świętach.
Do mych oczy nazbierało się tysiące kropel, które następnie zamieniły się w wodospady. Nie miałam nic do powiedzenia lekarzowi. Po prostu się rozłączyłam.
Moja matka umiera. Nawet nie zobaczy wnuczki, która urodzi się za sześć miesięcy. Dlaczego ona?! Odpowiedz Ty który piszesz o nas księgi...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top