1
Wiedziała już co znowu się stało...
Perspektywa Wiktorii
Rzeczą oczywistą, było to że ojciec znowu wrócił do domu schlany w trzy dupy, a na wet w cztery, dla tego zaczęła się kłótnia. Usłyszałam krzyk mamy, nie mogłam nic zrobić. Bałam się. Cholernie się bałam. Nie tylko o siebie, ale też o mamę. Gdy nie było Tomka, mojego brata w tym domu działy się różne rzeczy, od krzyków do rękoczynów. No ale co zrobić? Nie ma Tomka, a ja sama ojcu się nie przeciw stawie, bo za bardzo się go boję. Zresztą mama zawsze mówi, żeby nie podchodzić bo jeszcze mi się oberwie. Czasami zastanawiam się jak by to było gdyby ojca nie było. Postanowiłam, że nie będę wychodzić z pokoju, w którym spędzam większą część mojego czasu. Odłożyłam żyletkę, bo przypomniała mi się obietnica, którą złożyłam bratu. "nie tnij się bo to nic nie da, a zaszkodzi". Opatuliłam się jeszcze bardziej kocem puściłam smutną muzykę i próbowałam usunąć.
Następnego dnia
Obudziłam się wkurwiona na 100% jak zawsze z rana. Wszystko przez ten jebany budzik, który nigdy nie dawała mi spokoju. Nie miałam ochoty iść do szkoły. Nie miałam nawet siły zwlec się z łóżka i ogarnąć chociaż trochę, ale wiedziałam że nie mam innego wyjścia. Musiałam ruszyć dupe i wstać. Zrobiłam śniadanie, wypiłam kawę, umyłam twarz, włosy upiełam w koka. Nie miałam już czasu na malowanie się, dla tego ubrałam się tylko
Zarzuciłam kurtkę i wyszłam.
Mimo iż moja rodzina była biedna, miałam ubrania na dobre cichy. Pewnie zastanawiacie się dlaczego? Otóż dlatego, że pracuję jako kelnerka. Musiałam iść do pracy, bo inaczej mama nie dała by rady utrzymać mieszkania i nas wszystkich. Praca jak praca, nic nadzwyczajnego. Pensja dość wysoka jak na kawiarnie. No ale niby z drugiej strony do niska, biorąc pod uwagę to, że kawiarnia ta jest jedną z lepszych w Warszawie (Czytelnia).
Nie dość że dostawałam pieniądze, za pracę tam to jeszcze miałam wszystko za pół ceny. Droga do szkoły zajęła mi nad rozmyślaniem o pracy. Już przy samym budynku złapała mnie moja przyjaciółka. Jak zawsze zaczęła gadać jak najęta. Nie mogłam dojść do słowa. Szczerze mówiąc wcale a wcale mi to nie przeszkadzało. Kochałam to, że mam taką wspaniałą, zawsze uśmiechającą się przyjaciółkę. Co jak coś, ale humor zawsze umiała poprawić. Mimo tego, że pochodziła z takiej samej rodziny jak ja zawsze była optymistycznie nastawiona do życia. Kochała sport, tak jak ja. Rozbili nas to, że ona kochała siatkówkę, a ja skoki. Jej marzeniem było spotkać Jakuba Popiwczaka, a moim Piotra Żyłe. Dużo nas łączyło, ale też i różniło. Mówienie, że przeciwieństwa się przyciągają działało, przynajmniej w naszym przypadku. Reszta dnia jak nigdy była spokojna zdziwiło mnie to bardzo, ale wiedziałam że gdzieś jest haczyk i zaraz coś się wydarzy. Niestety miałam rację, stało się coś co całkowicie mnie rozbiło psychicznie i fizycznie. Nie wiedziałam co zrobić, byłam bezradna. Już nawet nie krzyczałam... Wiedziałam że i tak nikt mnie nie usłyszy.
Po długim czasie wahania się,czy pisać czy nie. Zdecydowałam że napiszę. Przepraszam najmocniej że tak długo to trwało, ale miałam taki chwilowy zanik weny.
Teraz wróciła i mam już pomysł na kolejny rozdział. Nie chcę wam nic zdradzać! Ale będzie się działo... Haha
😈😇❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top