Relaks

/**
Witajcie! Wiem, wiem, dawno nie było rozdziału😖 Przepraszam i mam nadzieję, że nowy rok będzie lepszy, jeśli chodzi o wene do pisania i dodawanie rozdziałów. Ale nic nie obiecuje 😝 W każdym razie życzę wszystkim moim czytelnikom szczęśliwego Nowego Roku i oby był  lepszy niż ten ostatni, bez względu na to jak dobry był ostatni (Bo zawsze może być lepiej, nie ważne jak dobrze jest). Miłego czytania. Pozdrawiam cierpliwych 😉
**/

Niedziela była jednym z najlepszych dni, jakie do tej pory spędziłam z Ryanem. Miałam nadzieję, że nie ostatnim takim, a jednym z wielu. Przez cały dzień nie wychodziliśmy z domu. Ba! Nawet można pokusić się o stwierdzenie, że nie opuszczaliśmy łóżka. Większość czasu spędziliśmy w sypialni, a koło południa przenieśliśmy się na kanapę. Ale po kolei. Kiedy się obudziłam, Ryan miał zamknięte oczy. Leżał na brzuchu, z twarzą skierowaną w moją stronę, a jego lewe ramię oplatało mnie w pasie. Nie chciałam go budzić, ale pragnienie żeby go dotknąć było silniejsze. Zaczęłam kreślić palcem wzorki na jego bicepsie, wtedy błyskawicznie otworzył oczy i spojrzał na mnie z uśmiechem. 

- Wyspałaś się? - Zapytał troskliwie.

- Zdecydowanie, a ty?

- W sumie... może być, ale mogło być lepiej. - Zrobił krótką przerwę, jakby analizował co ma odpowiedzieć, po czym skrzywił się w grymasie niezadowolenia. 

- Śpioch! - Była prawie dziesiąta, a my wczoraj nie poszliśmy późno spać, więc nie wiem, jak mógł być niewyspany. Ja czułam się świetnie.

- No co? Lubię spać.

- To nie pasuje do żołnierza.

- Dlaczego?

- Bo oni wstają skoro świt.

- To nie znaczy, że nie mogą lubić spać. 

- Ale znaczy, że będą ciągle nieszczęśliwi, bo będą ciągle niewyspani. Jesteś nieszczęśliwy? 

- Nie, raczej nie. Ale, jak tylko mogę, to lubię bardziej się uszczęśliwić dodatkowymi godzinami snu.

- Czyli zamierzasz przespać dwa tygodnie mojego urlopu? - Spytałam podchwytliwie, chcąc wybadać jego zamiary na najbliższe dni.

- Niekoniecznie. Są też inne drobiazgi, które uszczęśliwiają mnie bardziej.

- Na przykład?

- Na przykład spanie z tobą. - Wyszczerzył się, po czym złożył delikatny pocałunek na moim gołym ramieniu. Od razu z tego miejsca rozeszły się ciarki po moim ciele. Dlaczego moje ciało ciągle tak intensywnie reagowało na jego dotyk? Nie miałam pojęcia, ale w sumie podobało mi się to i ciągle było mi mało.

- Coś jeszcze? - Chciałam usłyszeć więcej, dużo więcej, tak dużo, jak tylko się dało. Lubiłam go poznawać. 

- Oczywiście. Bardzo dużo rzeczy... - Uniósł się na łokciu i zbliżył usta do moich.

- Związanych ze mną? - Widziałam, że zaczyna ze mną pogrywać, raczej w flirciarski sposób. 

- Część tak… - Uśmiechnął się zawadiacko, po czym złączył nasze usta w pocałunku, który z każdą sekundą nabierał intensywności.

Ryan nie wiadomo kiedy, znalazł się nade mną. Rozpychając się kolanami między moimi nogami, robił sobie miejsce. Kiedy udało mu się tam wepchnąć, zakończył pocałunek i położył się w moim rozkroku, klatką piersiową napierając na moją miednicę. Łokcie oparł po obydwu stronach moich bioder, a na dłoniach położył brodę. Leżąc tak, wpatrywał się we mnie, co jakiś czas całując mnie po brzuchu. Przyglądałam mu się, szczęśliwa, że jest przy mnie. Wpatrywałam się w jego twarz i oczy, w których dało się zobaczyć miłość, jaką mnie obdarowywał. A może tylko mi się tak wydawało. W każdym razie był czuły i skupiony na mnie. 

- O czym myślisz? - W końcu się odezwał i wyrwał mnie z zamyślenia.

- O niczym. - Nie chciałam się przyznać, że analizuje jego oczy i to, co w nich widzę, więc skłamałam.

- Takie to "nic" ciekawe, że tak cię pochłonęło?

- Nie pochłonęło mnie.

- Byłaś zamyślona.

- Raczej... wpatrzona… w ciebie.

- Jesteś wpatrzona we mnie? - Wiedziałam, że jego pytanie było dwuznaczne i chciał, żeby takie było. Niemniej, moja odpowiedź pasowała do obydwu znaczeń jego pytania, ale o tym nie musiałam wprost mówić. Jeśli wie to super, jeśli przypnie moją odpowiedź do jednego znaczenia to trudno. Nie zamierzałam wykładać wszystkiego jasno na ławę. Ta dwuznaczność była fajna.

- Tak. 

- Jak bardzo?

- Bardzo…

- Czyli powinienem się cieszyć…?

- To zależy, czy ci to odpowiada.

- Odpowiada.

- Jak bardzo?

- Bardzo.

- Ciesze się. 

- Ja też. - Wyszczerzył się i wczołgał się wyżej, żeby mnie pocałować. Oczywiście podczas tej czynności, otarł się całą długością swojego tułowia o moje wrażliwe miejsce. Kiedy już złączył nasze usta w pocałunku, mocniej naparł na mnie biodrami. Czułam jak jego męskość wbija się i drażni moje intymne miejsce. Wiedziałam, że było to celowe, żeby mnie pobudzić i udało mu się to. Bardzo szybko osiągnął pożądany efekt. Jednak ku mojemu zaskoczeniu nie zrobił kolejnego kroku, tylko się wycofał. Szybko zakończył pocałunek i zajął niedawną pozycję między moimi udami. Oparł głowę na dłoniach i wpatrywał się we mnie z dziwnie podejrzanym uśmiechem na ustach.

- Co to było? - Spytałam zdziwiona i lekko poirytowana, że rozpalił mnie i uciekł. 

- Dałem ci buziaczka, a co miało być? - Spytał niby nie wiedząc o co mi chodzi, ale ja wiedziałam, że doskonale wie i tylko się zgrywa. 

- Niewinny buziak to, to nie był. 

- Nie? A co niby? - Wiedziałam, że się ciągle zgrywa, nie wiedziałam tylko co planuje.

- Doskonale wiesz, co to było i co chciałeś tym osiągnąć. 

- Tak? - Nadal udawał niewiniatko. - Nie mam pojęcia o co ci chodzi… - W tym momencie dłońmi odsunął koszulkę od piżamy z mojego brzucha i zaczął składać na nim delikatne, wilgotne pocałunki. 

- Ryan… - Wydusiłam z siebie, chcąc go powstrzymać od kolejnego pobudzania moich zmysłów, ale w tej samej sekundzie zamilkłam, czując jego ciepły język przemierzający po moim podbrzuszu, od lewego biodra, aż po prawe. 

- Słucham kochanie - Z wielkim uśmiechem spojrzał na mnie triumfalnie, kiedy skończył.

Dokładnie znałam jego cel, pomimo, że się go wypierał. Próbowałam pozbierać myśli i mu odpowiedzieć, ale nim zdążyłam to zrobić, on wrócił do przerwanej czynności, co mnie do końca rozproszyło. Składał pocałunki na całej powierzchni mojego brzucha i powoli kierował się ku górze, jednocześnie podwiając mi coraz bardziej koszulkę. Kiedy doszedł do momentu, w którym bardziej podwinąć się jej nie dało, po prostu wsadził głowę pod nią, pomagając sobie przy tym dłońmi. Szczerze mówiąc nie pomagałam mu w rozbieraniu mnie i z koszulką doszedł tylko do moich piersi. Każdy jego pocałunek zostawiał po sobie przyjemny dreszczyk. Krążył językiem wokół moich piersi, a potem sutków, zwiększając moje rozpalenie. Coraz bardziej pragnęłam go. A on powoli doprowadzał mnie do granicy wytrzymałości. Jego palce błądziły po mojej nagiej skórze, raz za razem muskając moich piersi, szyi czy podbrzusza. Pchał się z głową coraz wyżej i wyżej, a przeszkadzającą koszulkę zaczął mi po prostu zdejmować. Wpychał ręce pod moje plecy, z zamiarem uniesienia ich, aby móc zdjąć ze mnie garderobę, co mnie gilgotało. Nie wiem czy robił to specjalnie, czy przypadkowo, jednak przez to zaczęłam się wyginać, tak, aby uciec od jego rąk, jednocześnie nieumyślnie ułatwiając mu zadanie. Po chwili byłam bez górnej części piżamy, a on swobodnie i nie odrywając ust od mojej skóry, dostał się do moich warg, do których się przykleił. Po drodze zafundował mi na szyi wilgotną ścieżkę pokrytą dreszczami, pozostawioną przez jego język. Całując mnie coraz namiętniej, przygniatał mnie swoim ciałem. Był to przyjemny ciężar, który tylko wzmagał moje pożądanie. Czując go niedaleko moich bioder, mimowolnie zaczęłam nimi poruszać, aby poczuć go mocniej, co go tylko bardziej zachęciło. Zaczął delikatnie poruszać biodrami, rytmiczne się o mnie ocierając. Podobało mi się to i nie chciałam żeby przestawał, ale niestety długo nie zabawił w tej pozycji, bo dosłownie po kilku minutach rozpoczął wędrówkę w dół mojego ciała. Od razu zaczęłam tęsknić za niedawną pozycją i próbowałam go powstrzymać przed ucieczką, ale się nie dało. Był nieugięty. Przez całą drogę w dół, dosłownie co centymetr składał wilgotny pocałunek na mojej skórze. To też bardzo mi się podobało. Kiedy był przy gumce od spodni piżamy, zatrzymał się i spojrzał na mnie. 

- Nie przerywaj... - Wydusiłam błagając go, spragniona przyjemności.

Na dźwięk moich słów wyszczerzył się od ucha do ucha i po sekundzie wrócił do błądzenia ustami po mojej skórze, tym razem w dolnej części mojego ciała. Dłońmi masował moje uda, przy okazji powoli pozbywając się moich spodni. Za każdym razem, kiedy jego język przemierzał moje zagłębienia w pachwinach, wszystkie mięśnie napinały mi się z przyjemności, a ja byłam coraz bardziej rozpalona i pragnęłam, aby przeszedł wreszcie do konkretów. Widział to, ale jak na złość bawił się mną. Byłam w niebie przyjemności. Ale chciałam więcej, chciałam jego, znów połączonego ze mną w jedność. Mój umysł krzyczał, aby wreszcie we mnie wszedł i dał mi tą przyjemność, jednak on miał inny plan. Wolał się mną bawić i torturować mnie. Kiedy zaczął przez materiał pieścić językiem moje wrażliwe miejsce, wplotłam palce w jego włosy i mimowolnie starałam się kierować jego głową i przyciągać go, żeby dostać więcej przyjemności. Spodobało mu się to, bo po mojej reakcji na jego ustach zagościł przelotny uśmiech.

Ryan skupił się w stu procentach na mnie, na podniecaniu mnie i sprawianiu mi przyjemności. Swoje potrzeby odsunął całkowicie na bok. Widziałam, jak mu było ciężko, ale twardo powstrzymywał się od zaspokojenia ich. Najpierw doprowadził mnie do finału używając języka i dłoni. Dopiero potem pozwolił sobie na upuszczenie seksualnego napięcia. Bardzo szybko pozbył się swoich bokserek i po kilku sekundach zawisł nade mną. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku i poruszając się powoli, dozował mi kolejną dawkę przyjemności. 

Z łóżka, wyszliśmy dopiero o piętnastej. Po nieco przedłużonym poranku, pełnym wrażeń, emocji i przyjemności, obojgu nam burczało w brzuchu. Właściwie to mi pierwszej zaburczało, a Ryan uparł się, że musimy wstać i coś zjeść. Po krótkim przekomarzaniu się, ostatecznie wygrał Ryan i postawił na swoim - idziemy zjeść. Nadal byliśmy na tyle spragnieni siebie, że nie zamierzaliśmy tracić czasu na gotowanie czegokolwiek i idąc na łatwiznę zamówiliśmy pizzę. Bardzo szybko i zgodnie wybraliśmy składniki i po chwili zamówienie było złożone. O dziwo lubiliśmy te same rzeczy, albo Ryan ściemniał, że lubi to samo co ja, bo zgadzaliśmy się we wszystkim, co było delikatnie podejrzane. No może zanegował z jeden, czy dwa składniki względem tego co lubię ja. Ale mniejsza o to. Po dość krótkiej dyskusji na temat pizzy i zamówieniu jej, przenieśliśmy się z leżeniem do salonu. Wzięłam poduszkę i koc, bo szliśmy z zamiarem obejrzenia jakiegoś filmu. Niestety na zamiarze się skończyło. Moja kanapa się nie rozkładała, więc mieliśmy tylko jedna część do leżenia. Ryan położył się wzdłuż kanapy zabierając mi poduszkę, a ja położyłam się między jego nogami,  opierając się plecami o jego klatkę piersiową i przykryłam nas kocem. Włączyliśmy komedię romantyczną, którą chciałam już od jakiegoś czasu obejrzeć. Zdziwiłam się, że bez zająknięcia zgodził się na ten tytuł, ale nie zamierzałam się odzywać, żeby nie zmienił zdania. Nie minęło pięć minut, a Ryan zaczął jeździć opuszkami palców po moim ramieniu i bawić się moimi włosami. Kiedy nie reagowałam (co było mega ciężkie) zjechał palcami na mój brzuch i niczym małe robaczki wsunął je pod moją koszulkę, gdzie zaczął nimi błądzić.
 
- Oglądasz? - Spytałam, wątpiąc w to, że jest zainteresowany filmem.

- Oglądam. - Szybko i bez wahania odparł. 

Jednak jego ręce nie przestawały wędrować po mojej skórze, a na dodatek raz za razem muskały piersi, karku, czy podbrzusza, czyli miejsc szczególnie wrażliwych na jego dotyk. To wystarczyło, żeby odwrócić moja uwagę od filmu. Odwróciłam się na brzuch, żeby być zwrócona do niego przodem i wpatrywałam się w jego twarz bez słowa. On też przerwał oglądanie filmu i zaczął mi się przyglądać. Albo w ogóle nie oglądał, tylko ściemniał, że ogląda. 

- Co tam kochanie? - Pierwszy pękł i przerwał tą niemą wymianę spojrzeń.

- Chyba nie uda nam się dzisiaj nic obejrzeć.

- Dlaczego tak twierdzisz? 

- Bo wszystko co robisz, odciąga mnie od oglądania. 

- To super. - Wyszczerzył się. 

- Nie super! Przecież chciałeś oglądać film!

- Chciałem… - Przerwał, ukrywając pozostałą część zdania pod zadziornym uśmiechem. 

- Robisz to specjalnie!

- Może…

- Ty niedobry!!! - Krzyknęłam przekomarzając się z nim i delikatnie klepiąc go w ramię. 

W odpowiedzi tylko się uśmiechnął i cmoknął mnie w usta. Leżałam na jego podbrzuszu więc, aby to zrobić, musiał wykonać skłon, ale nie był to problem dla niego. Po jego geście miałam stuprocentowe potwierdzenie, że miałam rację. Nie musiał nic mówić, wystarczyło mi to, co zrobił, ale absolutnie nie przeszkadzało mi to. Film zostawimy na jakiś inny wieczór.

Zaczęłam błądzić palcami po jego gołym torsie, kontynuując jego grę. Ryan spał w samych bokserkach, a po wyjściu z łóżka nie zamierzał się ubierać, dlatego teraz miałam tak łatwy dostęp do niego. Palcami lewej ręki przyjechałam przez jego brzuch, aż na prawy biceps. Tam gładząc krawędzie jego tatuaż, zaczęłam rozmowę. 

- Skąd pomysł na tatuaż. - zmieniłam temat, chcąc go nieco ochłodzić, nie mogliśmy non stop uprawiać sexu, tym bardziej, że za niedługo miał być dostawca z pizzą. 

- Nie wiem, jakoś tak samo wyszło. To chyba był taki mój młodzieńczy znak buntu. 

- Buntu? Przeciw czemu się buntowałeś? 

- Nie wiem. Może tak chciałem wyrazić swoje emocje. 

- A jakie emocje? 

- Wściekłość, bezradność, wolność, radość, to że sam decyduje o sobie i nie potrzebuje nikogo, żeby było mi dobrze. 

- Nie bardzo rozumiem to zestawienie. To są sprzeczne emocje. 

- Zrobiłem go po ukończeniu szkoły, tuż po zaciągnięciu się do woja. Byłem wściekły, że straciłem rodzinę, ale też dumny, że potrafię pokierować swoim życiem i jest mi dobrze bez nich. Czułem się wolny, bez nakazów rodzicielskich nad głową. Czułem, że mogę wszystko. I tak jakoś padło na tatuaż, bo skoro mogę wszystko, to czemu nie coś, czego moi rodzice nienawidzili. 

- Nienawidzili tatuażów? 

- Nie. Zawsze powtarzali, że to szpeci ciało i tylko idioci i przestępcy znaczą się tuszem. 

- Czyli jesteś idiotą. - Zażartowałam nawiązując do tego co powiedział i  posłałam mu uśmiech. 

- Na to wychodzi. - Odwzajemnił uśmiech.

- Tęsknisz za nimi? - Wyrwało mi się i od razu ugryzłam się w język, modląc się, żeby się nie wściekł, że wracam do tego tematu. Miałam więcej nie podejmować z nim rozmowy na temat rodziny. Nie moja wina, że to takie naturalne pytania. 

- Nie wiem. Czasami mi ich brakuje, ale chyba już się przyzwyczaiłem. - Ku mojemu zdziwieniu bardzo spokojnie odpowiedział. A leci jego wyraz twarzy zmienił się w poważny i lekko zamyślony, jakby przywoływać wspomnienia.

- Nie masz czasami chwili że chciałbyś, żeby byli przy tobie? 

- Czasami miałem. Najczęściej, jak wracałem, z misji i patrzyłem, jak innych witają rodziny. Jakaś część mnie chciałaby, żeby i na mnie ktoś tak czekał. Ale teraz mam już kogoś takiego. - Nagle zmienił wyraz twarzy z zamyślonego na wesoły i pocałował mnie w czoło.

- Jacy oni byli? - Odruchowo wypalilam.

- Kto? 

- Twoi rodzice, rodzeństwo… 

- Nie… - Zajęczał niechętnie - Błagam, tylko nie to, nie rozmawiajmy już o nich. 

- Czemu? Jakie miałeś z nimi relacje? Bo po twojej niechęci do rozmowy o nich, można wywnioskować, że wasze relacje nie były najlepsze. 

- Nie, no co ty. Nie było tak źle. Po prostu jakoś nie chce o nich rozmawiać i przywoływać wspomnień. Wolę żeby to zostało głęboko we mnie. 

- Dlaczego? Czasem dobrze jest porozmawiać. 

- Tak, ale już się z tym pogodziłem i nie chce, żeby to się zmieniło. Niech zostanie tak jak jest. 

- No dobrze, jak wolisz. 

- Tak, wolę. 

Nagle rozległ się dzwonek domofonu, przerywając nam rozmowę. Ryan się zerwał z uśmiechem i wyczołgując się spode mnie, zadowolony krzyczał, że to pizza i że on otworzy. Byłam w piżamie i jakoś nie miałam ochoty tak pokazywać się dostawcy, a tym bardziej iść się na biegu ubierać, więc pozwoliłam mu iść. 

- Nie ubierasz się? - Spytałam patrząc na Ryana idącego w samych bokserkach w stronę drzwi, po drodze zgarniającego swój portfel z komody pod ścianą.
 
- Przecież na nago nie jestem. - Odburknął obojętnie. 

- Ale w samych bokserkach, o godzinie szesnastej. 

- No to co. - Wzruszył ramionami, a mi chciało się śmiać z niego. Położyłam się i przykryłam kocem, wystawiając tylko głowę zza oparcia kanapy. Czując się niewidoczna na pierwszy rzut oka, obserwowałam, jak otwiera drzwi. Chciałam zobaczyć zdziwienie dostawcy. Dostawcą okazała się być kobieta, co mnie z jednej strony trochę rozbawiło. Zastanawiałam się jak Ryan zareaguje stojąc przed nią w samych bokserkach i jak ona się zachowa. 

- Dzień dobry. Pańska pizza. - Spojrzała na Ryana wręczając mu płaskie, kwadratowe pudełko. Nie była jakoś mocno przejęta półnagim facetem, który jej otworzył drzwi. - Czterdzieści dwa pięćdziesiąt. 

- Nie wiedziałem, że takie ładne kobiety jeżdżą jako dostawcy pizzy. - Ryan zagadał, wyjmując pieniądze z portfela.

- Ładne kobiety też muszą jakoś zarabiać. - Odburknęła, chyba nieco poirytowana. 

- Ale żeby tak rowerem. - Spojrzał na kask na jej głowie. 

- To dla sportu. - Obojętnie odpowiedziała, rozglądając się po korytarzu i cierpliwie czekając na pieniądze. 

- Też lubię sport. Ale żeby tak zarobkowo to nie bardzo. - Prychnął żartobliwie podając jej pieniądze i odbierając zamówione jedzenie.

- Chodzenie sportowo jako nudysta. - Uzupełniając jego wypowiedź nawiązała sarkastycznie do jego wyglądu i zaczęła szukać reszty w portfelu.

- Do nudysty jeszcze mi sporo brakuje. - Tonem skrzywdzonego dziecka, próbował się bronić.

- Tak, mały cienki skrawek materiału na tyłku. - Uśmiechnęłą się do niego zwycięsko. - Pańska reszta. - Wyciągnęła rękę z monetami, nadal się uśmiechając w ten sam sposób.  

- Reszta dla Pani. A w tym stroju paraduję tylko w domu, więc do nudysty brakuje mi więcej niż się Pani wydaje. A co onieśmielam Panią w tym stroju?

- Nie, jakoś nie bardzo. - Stwierdziła obojętnie i chowają pieniądze szybko dodała. - Dziękuję za napiwek.

- Jako dostawca powinna Pani być do tego przyzwyczajona.

- Jestem, dlatego nie robi Pan na mnie wrażenia. - Zaczęłą się wycofywać sądząc, że zakończyła już rozmowę. - Do widzenia.

- Do zobaczenia. - Ryan zaakcentował te słowa, wyrażając swoją nadzieję. 

- Oby w innym stroju. - Powiedziała już odchodząc od drzwi i posyłając mu żartobliwy uśmiech.

- Czyli jednak onieśmielam. - Stwierdził jeszcze na odchodne, przed zamknięciem drzwi i wyszczerzył się zadowolony. 

Nie słyszałam już odpowiedzi dziewczyny, ale widok radosnego, jak dziecko Ryana, rozbawił mnie na całego. 

- Fajnie się rozmawiało? 

- No pewnie! Ale teraz czas, żeby moje słońce w końcu coś zjadło! - Położył pudełko na stoliku kawowym przed kanapą i je otworzył. Zapach pysznej pizzy szybko do mnie dotarł i od razu zrobiłam się sto razy bardziej głodna. 

- Super. Jestem głodna. - Usiadłam na kanapie, czekając aż urwie mi trójkąt pizzy.

- A nie mówiłem?! - Męcząc się z niedokładnie pokrojonym plackiem, przywołał nasze przekomarzanie się na temat posiłku w sypialni. W odpowiedzi tylko mu popyskowałam robiąc miny ustami. Akurat wtedy spojrzał na mnie i zobaczył to, co go ruszyło. Zostawił pizzę i siadając mi na kolanach i mnie zniewalając, zaczął mnie gilgotać. 

- Nie! Ryan! Przestań! Miałam zjeść! Podobno o mnie dbasz! - Próbowałam go powstrzymać słowami, bo fizycznie nie miałam z nim szansy. 

- Oczywiście, ale kara musi być! - Nie przestawał bezlitośnie mnie maltretować gilgotkami. 

- Przez ciebie umrę z głodu! 

- To przeproś ładnie. - Przestał mnie gilgotać, ale nadal trzymał mnie tak, żebym mu nie uciekła. 

- Przepraszam. - Wydusiłam z siebie, łapiąc oddech. Wtedy nadstawił policzek, pokazując, że czeka na coś innego. Dałam mu szybkiego buziaczka licząc, że to pomoże i mnie uwolni, jednak nim zdążyłam się odsunąć on przekręcił głowę, tak, że nasze usta się złączyły. Pocałował mnie ssąc moją dolną wargę. Po chwili wstał puszczając mnie wolno i z zadziornym uśmiechem dodał:

- Żeby mi to było ostatni raz.
 
- Z takim finałem to ja mogę częściej. - Wymamrotałam pod nosem tak, żeby nie zrozumiał. 

- Co tam mamroczesz? 

- Nic, nic… Jestem głodna, jedzmy już. - Puściłam mu triumfalne spojrzenie. Na szczęście odpuścił. 

- Jasne, jasne. 
 
Osiem kawałków pizzy później, oboje przejedzeni, oparliśmy się o kanapę bez sił. Wyciągnęliśmy nogi przed siebie, żeby trochę rozciągnąć ciało, w nadziei, że to pomoże i złagodzi skutki przejedzenia. 

- Za dużo zjadłam. - Stwierdziłam ciężko wzdychając. Czułam, jak zaczyna mnie boleć brzuch z przejedzenia.

- Zjadłaś tylko trzy kawałki. - Prychnął.

- Aż trzy kawałki. - Poprawiłam go.

- I to bez brzegów!

- Dla mnie to za dużo.

- Ja się przejadłem, bo musiałem zjeść ostatni kawałek, którego ty nie chciałaś. 

- Nie musiałeś. Poza tym mogłeś nie jeść brzegów.

- Lubię brzegi. 

- Ja też, ale bez nich jest się mniej pełnym. 

- Bez ostatniego kawałka byłoby ok. 

- Mogłeś go nie jeść! 

- To byśmy go wyrzucili, a szkoda bo dobra była.

- To mogłeś nie pić tyle soku.

- Jak mi się pić chciało! - Sprzeczał się ze mną z miną dziecka, które wie, że nie ma racji, ale mimo wszystko chce wygrać i walczy o swoje. 

- To teraz musisz ten ostatni kawałek, brzegi i hektolitry soku odcierpieć! - Śmiałam się z niego. 

- Gdybym miał siłę, to bym cię wygilgotał, za karę. 

- Ale nie masz, bo jesteś przejedzony. Nie wysilaj się, bo się jeszcze zrzygasz! 

- Jesteś okropna!

- Przyzwyczaj się! 

Nie odpowiedział mi już nic, ale jego złowrogie spojrzenie ze zmarszczonymi brwiami i skupioną miną mówiło samo za siebie. Chociaż wiedziałam, że to tylko takie przekomarzanie się, to nie chciałam go dłużej denerwować, więc pierwsza odpuściłam.

- No już dobrze. Spokojnie. Nie denerwuj się kochanie. Kocham cię. - Zmusiłam się do podniesienia do pionu, zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam go w policzek przytulając się do niego. 

- Teraz możemy obejrzeć ten twój film, bo na nic innego nie mam siły. - Zaśmiał się, a ja razem z nim, bo miał stuprocentową rację. Ja też nie miałam siły na nic innego. 

Ułożyliśmy się wygodnie na kanapie. To znaczy Ryan ułożył się na kanapie, a ja na nim i włączyliśmy film od początku. Po nim obejrzeliśmy kolejny film i poszliśmy się kąpać. Przez cały czas wylegiwania się na kanapie, dłonie Ryana miały kontakt z moją skórą. A to mnie gładził po ramieniu, a to splótł nasze palce i kciukiem gładził mnie po dłoni, albo najzwyczajniej trzymał rękę tak, aby czuć pod opuszkami palców kawałek mojego ciała. Bardzo mi się to podobało, bo każdy taki ruch zawsze wychodził od niego, nie musiałam się o to prosić, a taki kontakt bardzo lubiłam. Po prostu wtedy jeszcze bardziej czułam jego obecność, bliskość, opiekuńczość, czułość i miłość jaką do mnie czuł. 

Po obejrzeniu drugiego filmu wstając z kanapy stwierdziłam, że idę się myć, bo jak wcześniej się wykąpiemy to jeszcze poleżymy w łóżku, bez zarywania nocy. Ryan od razu po moich słowach zerwał się na równe nogi, mówiąc że idziemy razem się kąpać. Nie chciałam mu pozwolić iść za mną do łazienki i odpychając go, kazałam mu zostać. Na nic to się zdało. Szedł za mną i uparcie mi tłumaczył, że nie musimy uprawiać seksu pod prysznicem, ale kąpiąc się razem będzie szybciej i jednocześnie położymy się do łóżka. Wtedy żadne z nas nie zaśnie, zanim drugie do niego nie dojdzie. Miał rację, a ja sprzeciwiałam się mu tylko dla zasady i żeby się z nim podroczyć. Lubiłam się z nim droczyć. Tak więc, poszliśmy się kąpać razem. 
Pod prysznicem temperatura naszych ciał wzrosła do granic wytrzymałości. Ta gorąca woda i dotyk ciała partnera... Oczywiście mówiliśmy jedno, a zrobiliśmy drugie...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top