11.
No, kochani, wróciłam! Dosłownie, bo niedawno byłam w górach, odpoczęłam z przyjaciółmi, zdobyłam szczyt Śnieżki i teraz wreszcie mogę zacząć pisać z czystą głową. Mam także nadzieję, że ten rozdział sprawi wam radość w ten deszczowy dzień! (Nie wiem jak u was, ale u mnie strasznie leje :P).
Dostosowuje się do sugestii matki odnośnie korektora, aczkolwiek dopiero w poniedziałek rano, kiedy to musi odwiedzić Liceum Konoha. Zdaje się jednak, że nie wyszło mu to za dobrze, ponieważ Hinata od samego rana posyła mu speszone spojrzenia. Kiedy tylko Naruto nawiązuje z nią kontakt wzrokowy, unosząc prawą brew, ta natychmiast spuszcza głowę, przerywając spojrzenie. Zwykle Naruto uznałby to nawet za urocze, ale dzisiaj wyjątkowo go to irytuje. Szczególnie, że ma świadomość, iż na pewno spartaczył sprawę — choć właściwie to nie jego wina, ponieważ znaki na szyi, jak i na całym ciele, przybrały nieprzyjemny żółtawy odcień. Gdyby nie więc ich umieszczenie, ktoś mógłby uznać blondyna za ofiarę przemocy domowej.
Niepokoi go również sam Shikamaru, ponieważ on jako drugi nie spuszcza z niego oczu. I nie jest w tym ani subtelny, ani nie wydaje się zadowolony. Cokolwiek chodzi mu po głowie, nie jest to nic dobrego dla Uzumakiego.
Naruto stara się o tym nie myśleć zbyt intensywnie, niemniej jednak trudno mu to przychodzi z każdą kolejną przerwą. Na lunchu zaś to się eskaluje, bowiem jest zmuszony usiąść obok Nary, ponieważ tylko obok niego znajduje wolne miejsce. Jest tak zdenerwowany tym faktem, że nie rozgląda się na boki, aby zobaczyć parę czarnych, demonicznych oczu, co zwykle na pewno by uczynił. Teraz siedzi jak na szpilkach, widelcem obracając surówkę na talerzu. Stracił całkowicie apetyt.
To nie tak, że Nara cokolwiek robi. Po prostu siedzi, mając zmrużone powieki gotowe do snu, jednakże jego obecność jest przytłaczająca. Milczy, choć nikt oprócz Naruto nie zdaje się tego zauważać. Wszyscy są naturalnie obojętni na to, ponieważ Shikamaru nie należy do rozmownych ludzi. Zwykle jednak coś mruknie twierdząco albo prychnie pod nosem, a dziś nie robi żadnej z tych rzeczy. Hinata, Choi czy Kiba nie zwracają na to uwagi, ale Naruto owszem.
— Słyszeliście, podobno w raju są problemy — ożywiony informuje Sai, który nagle się pojawia przed nimi. Jest delikatnie spóźniony, być może z powodu rozmowy z którymś z nauczycieli, czy czegokolwiek innego, ale wcale nie wyjaśnia tej kwestii, po prostu z trzaskiem kładąc tace i nakazując samym gestem przesunąć się Kibie, który prawie przez to spada z ławki. Naruto karci się w duchu, że on na to nie wpadł, by uratować się przed Shikamaru. Z drugiej strony, myśli, to mogłoby wyglądać jeszcze dziwnej, gdy jednak miał wolne miejsce.
— O czym mówisz? — pyta Choi, który właśnie ma wypchane policzki puree ziemniaczanym. Wypowiedziane słowa oczywiście przez to są zniekształcone. Hinata wielokrotnie upominała Choiego (swoim jednak uprzejmym tonem), że nie powinien mówić z pełną buzią. Kibę także zwykła zwyzywać za to, ale to było na początku znajomości z Naruto. Teraz to ignoruje, wiedząc, że blondynowi wcale nie przeszkadzają tego typu rzeczy. Przywykł do tego, albo raczej nie bardzo go to obchodziło.
— No właśnie? — dodaje z podnieceniem Kiba, który wyraźnie przechyla się w stronę Saia, czekając na wyjaśnienia.
Sai, Naruto już wie, lubi być w centrum uwagi, w odróżnieniu od niego. Naruto zwykle jest w cieniu, a przynajmniej stara się być. Udaje oczywiście zadowolonego, pełnego entuzjazmu, jakoby miał wspaniałe życie. Idealne relacje z matką. Nie mówi o faktycznych swoich problemach, uczuciach, strachu, który w nim kiełkuje. Woli kłamstwo od prawdy, bo tak jest bezpieczniej. Sądzi zresztą, że wielu ludzi ma od niego gorzej, więc nic mu nie da zbyteczne użalanie się nad sobą.
— Sasuke zmył się z urodzin Sakury, nawet chyba przed północą — szepcze konspiracyjnie Sai. Jego oczy wtenczas błyszczą, jakby nie mógł się nacieszyć, tym, co usłyszał. Plotki są jego żywiołem. — Zrobiło się przez to bagno. Księżniczka uchlała się wkurwiona jak świnia, a potem tańczyła z jakimś randomowym gościem.
— No i? Dała mu dupy czy co? — podejmuje Kiba.
— O nie — zaprzecza brunet. — Raczej zaczęła szlochać i wydzierać się na cały dom, jak to nienawidzi Uchihy. Dodała do tego również inne, niecenzurowane słowa o nim. Dziewczyny próbowały ją uspokoić, ale i tak połowa szkoły już wie o problemach z erekcją Sasuke — śmieje się Sai. — No i... patrzcie, Sasuke nawet dzisiaj nie przyszedł do szkoły. Sądzę, że jest wkurwiony na maksa. Nie wierzę, że to do niego nie trafiło. Nawet na Twitterze opublikowano jakieś tam fragmenty.
— Może jest zawstydzony? — szepnęła Hinata, wtrącając się nieoczekiwanie do rozmowy. — Albo mu przykro?
— To nie ten typ — prycha Sai, a Kiba również przytakuje. Naruto nie może się z nimi nie zgodzić, Sasuke raczej nie szlocha teraz w poduszkę z tego powodu. Chociaż może się myli? Skoro go nie ma w szkole... Cóż, sam Naruto zdecydowanie nie zareagowałby na to złością, a raczej przerażeniem. Nie chciałby, żeby jego dziewczyna opowiadała jakieś intymne rzeczy o ich związku choćby po pijaku.
— Nie sądzę, żeby dlatego nie przyszedł — wtrąca Shikamaru. Jego znudzony ton szokuje wszystkich. Szczególnie, że w odróżnieniu od nich nie brzmi na rozbawionego, raczej nieprzyjemnie poważnie. Zaraz potem także dodaje: — Nejiego też nie ma.
Przez oblicze wszystkich nagle pojawia się zrozumienie. Naruto jest zdumiony tym, jak nagle atmosfera z wesołej staje się tak nienaturalnie chłodna. Uśmiechy na ustach zamierają. A sam Naruto ze zmarszczonym czołem zerka na środkowy stolik, żeby zweryfikować, że faktycznie nie widzi ani Sasuke, ani Nejiego, właściwie nie ma przy nim także kilkoro innych członków paczki piłkarza. Czy coś się stało?
Chciałby zapytać, ale jakoś słowa nie wydobywają się z jego krtani. Być może to przez to, że nie chce przyciągać zbytniej uwagi. Nie może dać przecież znać, że się nadmiernie interesuje Sasuke. Już Shikamaru ma tego świadomość i jakość nie kibicuje mu w tym temacie. Raczej wygląda, że ma mu to za złe. Może nawet nim pogardza.
— O? A ciebie coś pożarło? — zmienia temat Sai, znowu racząc wszystkich szerokim uśmiechem. Naruto zamiera, niespodziewanie zauważając, że oczy pozostałych są zwrócone na niego. Po sekundzie odruchowo dotyka dłonią szyi, ponieważ ma wrażenie, że jedno z ugryzień Sasuke, te największe, teraz płonie. — Myślałem, że miałeś nudny weekend przy ślęczeniu nad podręcznikami, a tu proszę... Kto by pomyślał, że taki z ciebie niegrzeczny chłopczyk!
— Sai! — upomina go cichym sykiem Hinata, a Naruto, co by nie mówić, jest jej za to nadmiernie wdzięczny. Czuje, że jego poliki w tym momencie przybierają odcień szkarłatu. Ma ochotę schować się pod blat stołu, jak najdalej od zainteresowania swoich znajomych. Szczególnie, że teraz Nara może otwarcie mu się przyglądać, tak, jakby wiedział, co się wydarzyło.
Zresztą, na pewno wie. Nie jest głupi i domyśla się powiązania Sasuke z Naruto, skoro raz już miał przyjemność zobaczyć ich w tak kompromitującej sytuacji.
— No co? To już nie można nic powiedzieć? — obronnie mówi Sai, ręce splatając na piersi. Marszczy przy tym nos wyraźnie urażony.
— To sprawa Naruto — oznajmia dziewczyna, prostując się. Naruto poniekąd nie może uwierzyć, że jest tak stanowcza, zwykle bywa po prostu spłoszoną owieczką, która nie ma swojego zdania i nie odzywa się zbyt często, jeśli w ogóle.
— A ty, Kiba? Nic nie powiesz? — Sai szuka wsparcia u kolegi, ale ten po prostu wzrusza ramionami.
— Sorry — mruczy, nie chcąc narażać się przyjaciółce. A może — myśli Naruto — także słuchać o moich podbojach. Mimo że jest świadomy, że Uzumakiego nie pociągają dziewczyny, tak samo jak Saia, to wyraźnie nie jest to dla niego przyjemny, bezpieczny temat. Jako heteroseksualny facet woli trzymać się wyobrażania, że jest kwiatek i jest pszczółka. Naruto to w pewien sposób rozumie, ponadto również nie pragnie dzielić się swoimi doświadczeniami w łóżku. To dla kogoś takiego może być zgoła wstrząsające. No i właściwie na pewno nie przypuszczają, jak bardzo Naruto lubi seks i do czego jest zdolny podczas intymnych zbliżeń. Choć w duchu nie wstydzi się tego, że kocha ssać kutasy, to jednak mówić o tym jest ciężko na forum publicznym.
Kończą lunch w ciszy. Potem dzwoni dzwonek, a oni w pośpiechu biorą swoje torby i lecą na kolejne zajęcia.
— Naruto. — Głos powstrzymuje Naruto przed przekroczeniem progu stołówki. Zmieszany zatrzymuje się i staje twarzą w twarz z Narą. To nie tak, że nie wiedział, iż do tego dojdzie. Raczej czuje ulgę, iż Shikamaru w końcu podejmuje temat. W stołówce jest tylko garstka ludzi. Nikt nie zwraca na nich uwagi, więc Naruto jest za to wdzięczny. Nawet reszta ich znajomych w pośpiechu się zmyła.
— Ja wiem, co myślisz... Ale ja... — zaczyna niepewnie Uzumaki. Cóż, ćwiczył tę przemowę w głowie, ale wygląda na to, że nie przygotował się dostatecznie. Nerwy go zżerają. Czuje, że dłonie mu się pocą, tak jak serce bije w popłochu. Choćby chciał, nic nie może na to poradzi. — To tylko seks.
— Dla ciebie? — prycha Shikamaru, przechylając uważnie głowę. — Czy dla niego?
Odpowiedź na to pytanie go mrozi. Bo w duchu wie, jaka jest prawda. Gdyby mógł, chciałby więcej od Sasuke. Liczyłby na coś, choć nie potrafi dokładnie stwierdzić, czym jest to coś. A może wie, aczkolwiek boi się otworzyć ten zakazany kufer z napisem Pragnienia w swojej głowie. Więc tak, na chwilę obecną bierze co tylko może od Sasuke. Co tylko on mu da.
Z Gaarą też tak było. I skończyło się okrutnie. Powinien się nauczyć już na błędach, niemniej jednak powiedzieć a zrobić to dwie różne rzeczy. Można udzielać rad, ale się do nich nie stosować.
— Może masz błędne pojęcia o tym, dlaczego w ogóle to poruszam — zaczyna ostro Shikamaru. Naruto widzi, że zaciska pięści i jest w szoku. Przyjaciel wyraźnie próbuje się uspokoić. — To nie dlatego, że nie chce, aby złamano ci pieprzone serduszko. Tu chodzi o coś więcej. Nie miałem ci mówić, ale teraz chyba powinienem. Wiesz, dlaczego nie ma dzisiaj Nejiego i Sasuke?
Naruto kręci głową na nie.
— Ponieważ ich przyjacielowi się pogorszyło. Hozuki. Suigetsu Hozuki, tak ma na imię. Był uzależniony od heroiny i pewnego dnia przedawkował. A teraz jest pieprzoną rośliną. I wierz mi lub nie, ale nie chce, abyś skończył jak on. Sasuke Uchiha to toksyczny dupek i nie ma sobą nic do zaoferowania oprócz bólu i cierpienia. Chwila przyjemności nie jest tego warta.
***
Naruto kończy szybciej niż pozostali. W sumie powinien jeszcze udać się na zajęcia na kółko artystyczne, ale nie ma na to ochoty. Hinata może będzie miała mu za złe, że się nie zjawił, aczkolwiek nie ma głowy do tego, aby się tym przejmować.
W uszach echem rozbrzmiewa ochrypły głos Shikamaru. Przez jego ciało przechodzą zimne ciarki. Być może przyjaciel ma rację? To nie sprawi, że świat Naruto stanie się lepszym miejsce. Sasuke niesie z sobą tylko więcej problemów. Zresztą ma dziewczynę, przyjaciół, perspektywę na życie. Jest nawet cholernym kapitanem drużyny piłki nożnej Konohy. A Naruto? Jest właściwie nikim. Nikim istotnym.
Nagle czerwone BMW zatrzymuje się przed nim. Naruto niemal dostaje zawału serca, ponieważ po prostu szedł sobie środkiem dziedzińca szkoły i nie spodziewał się, że ktokolwiek mógłby chcieć zaparkować przed nim, skoro sam parking znajduje się kilka metrów po prawej stronie.
Nie ma czasu jednak na dalsze spekulacje po tym, jak okno się osuwa, a znajome, chłodne lico wyrasta tuż przed nim.
— Twoja mama jest w bibliotece, prawda? — pyta bez żadnego powitania. Jego słowa są ostre jak brzytwa, choć same pytanie jest neutralne. Naruto tylko nie rozumie, skąd Sasuke to wie, a potem przypomina sobie, że Kushina jest nową przyjaciółką Mikoto, więc na pewno matka Sasuke coś powiedziała mu mimochodem na temat pracy pani Uzumaki.
— Yhm — potakuje niemrawo, nie wiedząc co ma powiedzieć i co się właściwie dzieje.
— Nie chcesz podwózki?
Sasuke innego dnia zapewne wygiąłby przy tym pytaniu arogancko kącik ust, zmrużyłby oczy i spojrzał tym magnetycznym spojrzeniem. Ale teraz twarz ma pusty wyraz. Jego knykcie — zauważa Naruto — są niemal białe na kierownicy. Oczy rozproszone oraz zimne.
Wie, że Sasuke nie pyta tylko o podwózkę, a o seks. I tak, jeszcze do niedawna sądził, że nie da się znowu w to wciągnąć. Głos Shikamaru w głowie mu na to nie pozwalał, ale teraz wyciszył się, odszedł. Bo Nara nie ma racji. Faktycznie Sasuke to dupek, ale Naruto potrafi zauważyć, gdy ktoś się sypie, bo sam to robi najlepiej. Po cichu tak, by nikt nie zauważył.
A Sasuke teraz nie wygląda dobrze. Zdaje się być wrakiem człowieka, obłąkanym, szukającym niemo pomocy. I jeśli Naruto miał mu udzielić jej choćby swoim ciałem, mógł to zrobić.
Już bez wahania chwyta za klamkę, po czym wsiada do środka.
— Pewnie — w końcu odpowiada równie suchym tonem.
***
Naruto jest pod wrażeniem tego, jak Sasuke prowadzi. Robi to niemal bezwolnie, tylko jedną rękę obracając kierownicą, gdy drugą, od czasu do czasu, chwyta podłączony telefon, aby móc przełączyć piosenki, które niosą głośniki samochodu.
Blondyn nie może pozbierać myśli. Właściwie liczy na to, że Sasuke sam się odezwie, ale ten nie zdaje się mieć na to ochotę. To trochę go drażni, a także onieśmiela. Wolałby, żeby jakiekolwiek słowa padały pomiędzy nimi. Chciałby też poznać bardziej bruneta. Nie tylko jego ciało, ale też myśli, czy pragnienia. Chciałby wiedzieć, co je rano na śniadanie, czy woli filmy od książek albo książki od filmów. W jego głowie krąży wiele pytań, które jednak na ten moment wydają się być głupotą.
— Zatrzymam się tutaj — informuje go Sasuke, przywracając do rzeczywistości. Naruto zdumiony rozgląda się po okolicy, rozumując, że zaparkowali spory kawałek od ich domów. — Nie chcę by matka albo brat wiedzieli, że wróciłem. Mogą nabrać podejrzeń.
Słowa Sasuke kłują, choć nie powinny. Z tymże w sumie Naruto nie wie, co ma sądzić. Mogą nabrać podejrzeń jest bowiem nie dość jasnym określeniem, ponieważ nie wie czy piłkarz ma na myśli ich intymne stosunki, czy po prostu to, że się z nim zadaje. Druga z tych możliwości pozostaje bardziej raniąca, ale jest również najbardziej dla Naruto przypuszczalna. Przecież ktoś taki jak Sasuke nie chciałby mieć renomy zadawania się z okolicznym pedałem, racja?
Żółć podchodzi mu do gardła, nic jednak nie mówi. Ani wtedy, ani — kiedy wychodzą na zewnątrz.
Sasuke o dziwo nie rozgląda się na boki, a po prostu kroczy świadomie do przodu. Naruto pospiesznie dogania go, mając naprawdę nieprzyjemne uczucia w środku. Dopadają go również wątpliwości. Być może mógł posłuchać Shikamaru? Teraz jest jednak na to zgoła za późno.
Przechodzą przez bramkę, a potem ścieżką prosto do drzwi Uzumakich. Naruto zaczyna szukać kluczy w plecaku i ma nadzieję, że Sasuke nie dostrzega jego drżących palców. To trochę krepujące, ponieważ najbardziej się wstydzi tego, że mógłby zauważyć. Mimo wszystko w końcu jakimś sposobem udaje mu się znaleźć grzechoczący pęk, a potem wyciąga go i odblokowuje zamek. Sasuke bez słów podąża za nim do środka.
Wcześniej przypuszczał, że Sasuke po prostu przygwoździ go do ściany i zrobi swoje, aczkolwiek ten najwyraźniej ma inne plany; przechodzi przez korytarz do salonu z niemałym zainteresowaniem. Jest ciekawy pomieszczenia, co widać po jego błyszczących czernią oczach. Odkąd go dzisiaj zobaczył to pierwszy raz, gdy Uchiha przejawia coś innego od zwyczajowej zimnej maski.
— Sądziłem, że macie kasę — mówi, a Naruto czuje kwas w ustach.
Marszczy brwi i staje twardo przed nim. Są oddzieleni od siebie o dwa metry, ale Naruto nie ma ochoty teraz je pokonywać. Szczególnie, że Sasuke bacznie przygląda się sufitowi, który jeszcze nie zdążyli pomalować oraz meblom, które już swoje przeżyły. Jest zły, bo myślał, że Sasuke jest chociaż trochę lepszy od innych. Że nie będzie się łapał na wszystko, co usłyszał... mimo że to absurdalne. Jeszcze do niedawna uważałby właśnie Sasuke za najgorszego z najgorszych. Być może to właśnie ten moment, gdy przejrzy na oczy i w końcu zrozumie to, co Nara?
— Ty też nic o mnie nie wiesz — mruczy odważnie Naruto, bowiem złość całkowicie się z niego nie ulotniła. — Mój tata ma pieniądze, nie my. Jeśli cię odraża widok mojego domu to możesz...
— Nie to miałem na myśli — przerywa mu Sasuke. Potem przesuwa się, zmniejszając dystans pomiędzy nimi. — Nie ma dla mnie znaczenia, ile masz pieniędzy ty, czy twoja matka. Chyba po prostu... faktycznie cię źle oceniłem.
Źrenice Naruto rozszerzają się w zaskoczeniu. Nie spodziewał się tego po Sasuke. Nie sądził, że ten kiedykolwiek może przyznać się do błędu. Nie ma jednak jak zareagować, bo Sasuke już muska spierzchniętymi ustami skrawek jego szyi. Naruto w oniemieniu instynktownie delikatnie przechyla głowę, aby brunet miał większe pole manewru.
Blondyn mruży powieki i jęczy, gdy zęby mocniej naciskają na wrażliwą skórę. Jeśli więc wcześniej nie mógł zakryć przebarwień, wie, że teraz będzie miał z tym jeszcze większy problem. Ale nie obchodzi go to. Woli babrać się w korektorze niż przerywać Sasuke. Uwielbia jego usta na swoim ciele w każdej odmianie — w tej mniej agresywnej, czy nawet w zwierzęcej, gdy tylko brutalnie go gryzą i napastują.
Naruto wolno osuwa się na kolana, już rozpinając rozporek w jeansach Sasuke. Jest ciekawy jakie dzisiaj ubrał bokserki. Czarne, szare? Są granatowe i znowu widzi seksowny pasek z napisem Calvin Klein. To sprawia, że sam czuje ciasność w dole własnych spodni. Boże, płonie na całym ciele. Ignoruje ból kolan, chociaż mógłby przesunąć się o cal, aby temu zapobiec, ponieważ na podłodze leży miękki dywan, który już zdążyli z mamą rozłożyć na porysowanych panelach. Niemniej nie robi tego, już odurzony męskim zapachem Sasuke. Te wybrzuszenie go wzywa.
Gładzi go ręką, a penis pod materiałem obiecująco podryguje. Naruto czuje jak ślina napływa mu do ust. Nie może się doczekać, aby go wyssać. Gdy jednak już ma wyciągnąć kutasa spod bielizny, nagle słyszy zgrzyt otwieranych drzwi.
W oka mgnieniu podrywa się na nogi.
— Naruto? Naruto, jesteś już? — Matka pojawia się w korytarzu, a Naruto dziękuję niebiosom, że przed nimi stoi kanapa i mama nie widzi, jak Sasuke ze znudzeniem na twarzy zapina rozporek spodni.
— Och. — Kushina przystaje, patrząc na bruneta. Na jej ustach wolno maluje się niemal czuły uśmiech. — A ty jesteś... Sasuke, mam rację?
— Tak — odpowiada niewzruszony brunet. — Miło mi.
— Nie miałaś być w bibliotece? — pyta sfrustrowany Naruto, czując, że nadal pot spływa mu po plecach. Cóż, ledwo zdążył wstać z podłogi. Gdyby tylko matka wiedziała, co przed chwilą robił...
— Dzieciaki się rozchorowały, jakaś grypa żołądkowa i odwołano przedstawienie — wyznaje. Kushina jeszcze w tamtym tygodniu entuzjazmowała się teatrzykiem, który miał przybyć, by zabawić najmłodsze dzieci z przedszkola. Niestety, widoczne jej plany, a także ich spełzły na niczym.
— Ale przynajmniej będę mogła zrobić nam porządny obiad! — obwieszcza, wskazując na zakupy, które trzyma w obu dłoniach. Jej uśmiech staje się o wiele bardziej szeroki. Naruto może się założyć, że przed wejściem do domu była jeszcze przygnębiona odwołanym spektaklem, widząc jednak z nim chłopca w oka mgnieniu humor jej się poprawił. — Co powiecie na lasagne? Bo, mam nadzieję, Sasuke, zostaniesz z nami?
Sasuke nie zdąża odpowiedzieć.
— Tak, na pewno zostanie — natychmiast odpowiada Naruto. Oczywiście, że zdawje sobie sprawę, iż igra z ogniem, ale naprawdę nie chce, aby Sasuke wychodził. Czuje się spanikowany swoją odpowiedzią, ale też tym, że przez krótką chwilę udaje, że ta relacja jest normalna. Że właśnie przedstawia matce swojego prawdziwego chłopaka, a nie mężczyznę z doskoku. Nie mówiąc nic o tym, że w istocie jest tym trzecim.
— I tak nie mam nic ciekawego do roboty — przyznaje Sasuke, zdumiewając ich oboje. Kushina widocznie też spodziewała się odmowy z jego strony, sądząc po dziwnej reakcji syna. Teraz jej ramiona z ulgą opadają. Radość wita ponownie w niebieskich tęczówkach. — A lasagne brzmi nieźle.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top