Rozdział 51

  - Dlaczego akurat on? - spytałam zdenerwowana.

  - Ponieważ jako jedyny z waszej grupy potrafi czytać w myślach. Ja niestety nie mogę poświęcać uwagi tylko jednemu z uczniów. Przyjdę za jakiś czas, zobaczyć jak ci idzie - powiedział, klepiąc mnie po ramieniu i uśmiechając się pokrzepiająco.

  - Widać, jesteśmy na siebie skazani - usłyszałam głos czarnowłosego za plecami.

  Świetnie.
Odwróciłam się do chłopaka. Zaczęliśmy mierzyć się wzrokiem. Po chwili stwierdziłam, że jednak może powinnam zacząć ćwiczyć.

  - Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy - powiedziałam po chwili.

   Usiadłam na ziemi, żeby móc się całkowicie skupić na blokowaniu moich myśli. Zamknęłam oczy. Słyszałam jak chłopak siada tuż obok. Jego dłoń położyła się na moim ramieniu.

- Co ty robisz? - spytałam, gwałtownie otwierając oczy.

- Nie jestem aż tak dobry w czytaniu w myślach, aby robić to bezdotykowo - powiedział, tak jakby to było oczywiste.

Wzruszyłam ramionami, dając mu znać, że nie za wiele mnie to obchodzi. Ponownie pozwoliłam, aby moje powieki opadły. Automatycznie złączyłam ze sobą dwie ręce zaciśnięte w pięści, a nogi ułożyłam w kwiecie lotosu*.
Poczułam delikatne ukłucie na granicy umysłu. Już wiedziałam co ono oznacza.

- Dlaczego próbujesz się włamać do moich wspomnień? - spytałam Nalosona, nawet na niego nie patrząc.

- Lubię wiedzieć coś o osobach, z którymi współpracuję - powiedział. - Próbujesz zablokować swoje myśli czy nie, bo póki co nawet nie przeszło ci to przez głowę.

Łatwo ci mówić, podczas gdy ja nie wiem nawet jak się do tego zabrać- pomyślałam, zapominając, że on wszystko słyszy.

- To twój dar, więc powinnaś sama instynktownie poczuć, co masz robić - powiedział, o dziwo całkiem spokojnie.

Wypuściłam powietrze i skupiłam się na zadaniu. Dźwięki z zewnątrz zniknęły, a pozostała cisza zmieszana z biciem mojego serca i odgłosem wydawanym przez mój oddech.
Całą moją uwagę przyciągnął mój mózg w którym był intruz. Chłopak czytający w myślach.
Czułam grubą tarczę, która otaczała moje wszystkie wspomnienia. Niektóre miejsca były kiedyś pęknięte, ale teraz już się zrosły, jednak nadal były wyczuwalne. Trochę tak jak blizny. To zostawił po sobie Ununchii.
Zacisnęłam zęby, próbując naciągnąć tarczę na cały mój umysł. Powoli mi się to udawało, jednak po chwili dotarłam do granicy moich możliwości i poziomu skupienia.

- Nadal słyszę twoje myśli, jednak są już zakłócone - usłyszałam głos i przez to straciłam skupienie.

Tarcza opadła, a chłopak ponownie był w stanie czytać moje myśli. Westchnęłam cicho i otwarłam oczy.

- Całkiem nieźle - powiedział mój partner, uśmiechając się do mnie i zdejmując rękę z mojego ramienia.

Przyjrzałam się mu. Chyba nie był aż taki zły jak na początku mi się wydawało.

- Dzięki - uśmiechnęłam się do niego.

- Chcesz spróbować jeszcze raz? - spytał.

- Jasne - odpowiedziałam i zamknęłam oczy.

Jego dłoń znowu wylądowała na moim ramieniu. Po raz kolejny skupiłam się na swoim umyśle. Zmarszczyłam brwi, czując, że ktoś oprócz Nalosona czyta w moich myślach.
Otworzyłam oczy i odwróciłam się za siebie. Napotkałam spojrzenie mistrza.

- Całkiem dobrze ci szło - powiedział mężczyzna uśmiechając się do mnie.- Kontynuuj.

Zamknęłam oczy i wykonałam polecenie mistrza. Naciągnęłam tarczę, tym razem nieco dalej niż przedtem. Jednak po chwili znowu opadła na swoje myśli.
Rozwarłam powieki i spojrzałam pytająco na mistrza.

- Ćwicz, a może w końcu to opanujesz- powiedział uśmiechając się do mnie.

Po chwili odszedł do innych, a ja ćwiczyłam dalej z Nalosonem. W końcu zapadł już zmrok, a ja byłam wykończona ciągłym treningiem. Nadal nie potrafiłam całkowicie ukryć swojego umysłu, jednak z każdym razem szło mi coraz lepiej.

- Pamiętajcie o jutrzejszym Treningu Księżyca. W związku z nim jutro nie będzie lekcji. Do widzenia - powiedział na koniec mistrz.

Ruszyłam z Nalosonem w kierunku mieszkań, prowadząc z nim rozmowę.

- Co to właściwie jest Trening Księżyca? - spytałam w pewnym momencie.

- Naprawdę nie wiesz?

- Przypominam, że nie jestem stąd - odpowiedziałam.

- Co pełnię mamy trening przy blasku księżyca. Nasza moc jest wtedy najsilniejsza, a mistrzowie uczą nas nad nią panować - odparł, posyłając mi uśmiech.

Byliśmy już pod drzwiami od mojego mieszkanka. Pożegnaliśmy się szybko, a Naloson poszedł do siebie.
Uśmiechnęłam się do siebie i otworzyłam drzwi. Weszłam do środka, a ciemność rozjaśnił blask pierścienia. Wracałam na bal.

*kwiat lotosu

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top