Rozdział 49
Stałam przy drzwiach, czekając na Areta. Potem razem wyszliśmy w ciszy. Doszliśmy na miejsce przed czasem. Tak w sumie to została jeszcze godzina.
Usiadłam na murku, mając podświadomie nadzieję, że Aret dołączy do mnie obok. Tak też się stało.
Rozejrzałam się po placu, patrząc wszędzie, byle nie na Areta. Poczułam, że się do mnie przysuwa, a po chwili jego ręka oparła się o moja ramię, przysuwając mnie do chłopaka. Moje policzki po raz kolejny tego dnia stały się czerwone.
- Co dzisiaj ćwiczyliście? - zapytał po chwili.
- To samo, co kiedyś razem z tobą - odpowiedziałam cicho.
- I jak?
- Nie wiem, ale chyba dobrze mi poszło.
- Aha - mruknął w odpowiedzi. Nastąpiła chwila ciszy.
- A jak ci idzie magia ziemi? - spytałam.
- Nie najlepiej. Próbowałem kilka razy zrobić dół, ale kompletnie mi to nie wychodzi. Robiłem to samo co wcześniej, ale mimo to nic - powiedział smutno. Musiałam mu jakoś pomóc.
- Pokaż mi, jak to robisz- powiedziałam szybko.
Aret spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, ale mimo to wstał i przyjął postawę. Uważnie obserwowałam jego ruchy. Niby były takie same jak wcześniej, a jednak inne. Ziemia delikatnie zadrżała.
Podeszłam powoli do Areta i stanęłam za nim.
- Przyjmij postawę - powiedziałam cicho, a on wykonał polecenie. Zmarszczyłam brwi, szukając jakiegoś błędu. - Rozluźnij mięśnie karku i się wyprostuj- powiedziałam po chwili.
- Od kiedy znasz się na magii ziemi? - zaśmiał się, jednak zrobił tak, jak mu kazałam.
- Spróbuj teraz- powiedziałam, odsuwając się od niego.
Chłopak po raz kolejny wykonał te same ruchy. Tym razem w ziemi pojawiło się drobne pęknięcie, jednak to nadal nie było to, co miało być. Aret westchnął.
- Nie wiem, czy dobrze mi radziłaś - powiedział cicho.
- Twoja ukochana ma rację, jednak musisz jeszcze ugiąć nogi - usłyszeliśmy głos za plecami i jak na komendę się odwróciliśmy.
Za nami stał chłopak w wieku dwudziestu lat. Nie był ubrany, tak jak wszyscy. Miał na sobie zieloną tunikę z brązowymi obszyciami. W tym samym odcieniu brązu miał spodnie. Chodził boso.
- Ja nie jestem... -zaczęłam, chcąc powiedzieć, że Aret i ja nie jesteśmy parą, jednak Aret mi przerwał.
- Jesteś magiem ziemi? - spytał.
- Tak. Nazywam się Groy - powiedział, wyciągając w naszą stronę rękę.
- Ja jestem Aret, a to Silea - odparł, przyciągając mnie do siebie, tak abym wtulała się w jego tors. - Tak właściwie, to co tutaj robisz? Tu zazwyczaj przebywają tylko magowie wody.
- Owszem, ale ktoś musi sprzątać po pojedynkach. Dosyć często powstają dziury i nierówności. Ja się zajmuję łataniem ich. A ty co tutaj robisz? Też władasz nad ziemią, a przydałby ci się prawdziwy mistrz.
- Jestem tutaj z nią - powiedział, jeszcze mocniej przytulając mnie do siebie.
Kątem oka zauważyłam, że zaraz zacznie się lekcja. Delikatnie wyplątałam się z objęć niebieskookiego i ruszyłam w stronę placu. W pewnej chwili odwróciłam się do chłopaków i zobaczyłam jak ściskają sobie dłonie.
Coś mi się wydaje, że Aret znalazł sobie swojego pierwszego mistrza - przemknęło mi przez głowę.
Spojrzałam na pozostałych uczniów i stanęłam obok nich. Usłyszałam rąbek ich rozmowy.
- ... a ty?
- Ja jeszcze nie wiem, ale mój ojciec potrafi tworzyć iluzje. Też bym tak chciał.
- Ciekawe, jaki dar ma mistrz...
- Witam ponownie, drodzy uczniowie! - przerwał rozmowę głos nauczyciela. Rozpoczynała się lekcja.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top