Rozdział 2

Wieczorem, około dwudziestej trzeciej, chciałam dać rzeczy do prania, ale moja ręka natrafiła na coś twardego w kieszeni. Dopiero wtedy przypomniałam sobie o pierścionku znalezionym w lesie. Wyjęłam go z kieszeni, a blask księżyca padł na biżuterię. Zauważyłam delikatnie wyżłobione litery, ledwie odcinające się od tła. Niestety, nie potrafiłam ich rozczytać w tak słabym świetle. Byłam zmęczona, więc stwierdziłam, że przyjrzę się temu następnego dnia.
Odłożyłam pierścionek na biurko i położyłam się do łóżka. Wyjątkowo szybko zasnęłam.

***

Tej nocy miałam kolejny koszmar. Śniło mi się, że dryfowałam w kosmosie, a wokół mnie lśniły gwiazdy. Nagle świecące punkty zaczęły zbliżać się do siebie na jednej płaszczyźnie, tak że utworzyły dookoła mnie lśniący pierścień. Posuwały się szybko. Serce biło mi w galopującym tempie. Chciałam uciec, ale coś krępowało mi ruchy.

Im bardziej lśniące punkty się zbliżały, tym mniej przypominały gwiazdy. Stopniowo przestawały świecić, a ja zobaczyłam postacie, które trzymały się za ręce i leciały w moją stronę. Z przerażeniem patrzyłam, jak zbliżają się coraz bardziej. Każda była podobna, a jednocześnie czymś się różniła. Śmiertelnie przerażona wisiałam w pustce. Zamknęłam oczy, gdy wszystkie uderzyły we mnie w tej samej chwili.

***

Obudziłam się z krzykiem na ustach. Leżałam z bijącym sercem na łóżku, patrząc się w biały sufit.

Znowu miałam koszmar.

Przetarłam oczy. Coś podrapało mój policzek. Spojrzałam na swoją dłoń i wydałam z siebie kolejny okrzyk.
Na palcu lśnił pierścionek.

- Coś się stało? - usłyszałam szept mamy zza ściany.

- Miałam zły sen. To nic. Śpij - odpowiedziałam, chcąc ją uspokoić. Po chwili usłyszałam jej cichy, równomierny oddech. Spała.

Natomiast ja nie mogłam zasnąć przez całą noc. Na początku próbowałam zdjąć pierścionek z palca, ale nawet nie drgnął. Jedynie pod dotykiem mojej dłoni zaświecił nieco jaśniej, delikatnie rozpraszając mrok.
Zaskoczona zamrugałam oczami. Zmarszczyłam brwi, po czym wzruszyłam ramionami.
Westchnęłam cicho i spróbowałam ułożyć się w miarę wygodnie na łóżku, w nadziei, że jeszcze zasnę.

***

Cały następny dzień minął normalnym tempem. Rano poszliśmy z rodziną do kościoła, a resztę dnia przesiedziałam u siebie, czytając książkę. Jak na złość, bolała mnie głowa, ale się nie dziwiłam. W końcu nie spałam pół nocy. Najbardziej martwił mnie pierścionek, ponieważ w dalszym ciągu nie mogłam go zdjąć z palca.
Zdesperowana próbowałam smarować go masłem, mydłem, a raz nawet olejem. To i tak nic nie dało. Zupełnie, jakby zrosnął się ze mną, chociaż to nie było możliwe.
Postanowiłam spróbować jeszcze raz zdjąć pierścionek wieczorem. Rozsmarowałam na palcu masło i pociągnęłam za biżuterię. Ona jednak ani drgnęła.

- Co robisz? - spytała mama, zaglądając mi przez ramię.

- Próbuję zdjąć ten pierścionek - mruknęłam, dalej się z nim siłując.

- Jaki pierścionek? To jakiś nowy żart nastolatków? - spytała zdziwiona.

- Eee - w czasie tej krótkiej chwili tysiąc myśli przelatywało mi przez głowę. - Tak to taki żarcik - powiedziałam uśmiechając się krzywo.

- Jak tak, to dobrze. Ale proszę cię, zmyj to masło z rąk, bo wszystko pobrudzisz.

- Dobra- mruknęłam, nawet nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć.

Weszłam do łazienki i umyłam ręce. Przejrzałam się sobie w lustrze i uniosłam rękę. Nie było na niej pierścionka. Przeniosłam wzrok z odbicia na moją dłoń. Tutaj był.
Westchnęłam. Nie miałam ochoty się teraz nad tym zastanawiać. Ból głowy się nasilił, więc postanowiłam od razu iść spać.

***

- Obudź się! Już czas! - usłyszałam w ciemności i otworzyłam oczy. Leżałam w pokoju, a głowa nadal nie przestawała boleć. Mogłabym nawet stwierdzić, że ból się nasilił jeszcze bardziej.

Przetarłam powieki wierzchem dłoni i zobaczyłam światło w moim pokoju. Wszystkie lampy były wyłączone, więc nie miało co się świecić. Westchnęłam. Naprawdę nie miałam ochoty o tym myśleć. Chciałam spać.
Obtuliłam się znowu, tak że spod kołdry wystawała mi tylko głowa. W chwili, gdy schowałam ręce pod pościel, światło zniknęło. Zdziwiona wpakowałam głowę pod moje okrycie. To pierścionek. Świecił o wiele jaśniej niż poprzedniej nocy.
Zamrugałam oczami, upewniając się, czy nie mam halucynacji.
Przybliżyłam go do twarzy. Był... zimniejszy? Tym razem litery odcinały się wyraźnie. Nie były w naszym języku. W sumie, to nie był nawet nasz alfabet. Takiego nigdy na oczy nie widziałam, a jednak wiedziałam co tam jest napisane.

- Moc się przebudziła - przeczytałam szeptem, marszcząc brwi.

Pierścionek powoli gasł. Już miałam iść spać, gdy poczułam jak kręci mi się w głowie. Zapadłam się w ciemność.

***

Pierwsze co poczułam, to okropny ból głowy i dzwonienie w uszach. Zdawało mi się, że tysiąc dzwonnic kościelnych ulokowało się w mojej głowie i rozpoczęło konkurs na donośniejsze brzmienie.
Z moich ust wydobył się cichy jęk. Coś wbijało mi się w plecy. Nie otwierając oczu przewróciłam się na bok. Jednak i tu znalazło się coś innego, co wbiło się w udo. Poczułam kłucie na policzku. Powoli otwarłam oczy, mrużąc je, bo światło raziło. Zamrugałam powtórnie, a moje źrenice w końcu ustawiły dobrą ostrość.
Leżałam na brzegu polany, której jedna połowa była spalona, a drugą porastały wielobarwne kwiaty. Pośrodku stał ogromny, osmolony dymem głaz. W oczy rzucały się ślady zwierząt, które w popłochu uciekały przed szalejącym żywiołem.
Uszczypnęłam się w ramię, sprawdzając, czy to nie sen. Skrzywiłam się, czując ból na skórze.
Wstałam, ale mimo że zrobiłam to powoli, przez chwilę nogi miałam jak z waty i widziałam latające mroczki przed oczami. Powoli osłabienie zniknęło, więc podeszłam do kamienia i delikatnie dotknęłam jego brudnej powierzchni. Była zimna, co oznaczało, że pożar już jakiś czas temu wygasł. Delikatnie pogłaskałam kamień.
Poczułam delikatne mrowienie na karku. Ktoś tam był Odwróciłam się na pięcie, przeczesując las wzrokiem. Nagle moje oczy zatrzymały się na czymś nieoczekiwanym. Poczułam, jak ogarnia mnie panika.
Ja jeszcze chcę żyć.

-------

To moja pierwsza książka i widzę że nikt na razie nie wie o jej istnieniu. Więc robię bunt i nic nie wstawiam do czasu aż nie będzie chociaż jednej gwiazdki -_-

Silea

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top