Rozdział 32 ( 8 cz.2) Konsekwencje i Epilog

Zaczynamy kolejny rozdział ;)

■■■■■■●●♡●●■■■■■●●♡●●■■■■■■

Poprzednio

Szczelina między wymiarowa.

Zdolna oddzielić część dziesięcio-ogoniastego od swego pojemnika. Właśnie taki był mój cel. I właśnie do tego zmierzałam. A walka z Króliczą Boginką należy do drużyny siódmej.

- Akuma no jigen! Namida!* - Wypowiedziałam nazwę techniki, którą mogłam stworzyć za pomocą mojego własnego klanowego kekkei genkai.

Teraz

Czarny portal zdołał dotknąć skrawka dłoni Matki Otsutsuki.

I tylko tyle wystarczyło, aby oddzielić tą kobietę od podróby Jubiego.

Wyczułam jak sztuczny dziesięcio-ogoniasty pojawił się w całej swej okazałości po drugiej stronie mojej techniki czaso-przestrzennej.

Uruchomiłam swe Kekei Genkai. Gdy się upewniłam że demon znajduje się w moim wymiarze, rozszerzyłam swe lewe oko z którego zaczęła kapać czarna ciecz najpierw na moje policzki i szyję, a następnie zaczęła spadać na ziemię.

- Naruto! Sasuke! Zostawiam to wam! - Zwróciłam się bezpośrednio do dwójki chłopaków, którzy byli oddalenii ode mnie o kilka metrów.

- Jasne San-chan! Możesz na nas liczyć! - Odpowiedział pewnie blondyn.
Czarno-włosy jedynie przytaknął głową w odpowiedzi.

Uśmiechnęłam się delikatnie, czując jak robi mi się ciepło na sercu móc znów ich razem zobaczyć po tej samej stronie. A nie po przeciwnych stronach barykady.

Wskoczyłam w zrobiony przez mojego sharinagana technikę czaso-przestrzenną. Niczym Kamui Kakashi'ego i Obito.

Po drugiej stronie...

Był zupełnie inny świat...

Świat z najgorszych koszmarów jakie mogłaby mieć ludzkość...

Świat skąpany w czerwieni, czerni i szarości...

Nazywałam go kiedyś Nicością...

Ale teraz z tym szalejącym demonem w tle mogę śmiało stwierdzić że od dziś, ten świat będzie się zwał Piekłem...

Zamknęłam przejście, tak samo jak je otworzyłam.

Spojrzałam swymi oczami w stronę bestii.

- Dobra... To zaczynamy, naszą własną wojnę Jubi... - Wypowiedziałam groźnie, zdejmując z siebie wszystkie ciężarki i zbędny ekwipunek jakim były czarne buty na obcasie i czarna zapinana bluza z kapturem. Opaskę ninja którą zwykle nosiłam na szyji, tym razem zawiązałam na głowie.
Moje także długie włosy w odcieniu brązu, które były nieudolnie związane, poprawiłam pośpiesznie związując je o wiele mocniej.

Odetchnęłam, mentalnie się przygotowując na tę niebezpieczną misję samobojczą.

Ale nie miałam innego wyboru, niż stawić czoła swemu przeznaczeniu.

Tak samo oni musieli postąpić. Musieli stoczyć bój, aby się przekonać na własnej skórze czy dobrze wybrali swe drogi.

Swą ścieżkę Ninja.

- "Naruto, Sasuke... Wierzę w was." - Z takimi właśnie słowami utakanymi w mej głowie, ruszyłam ku bestii o diesięciu ogonach.

Wielki Sharringan zalśnił złowieszczo swym krwawym blaskiem w świetle jedynego białego elementu jakim był księżyc. Księżyc który zmieniał powoli swą barwę, na swą ciemną stronę.

W tym jednym momencie to właśnie księżyc był mym neutralnym towarzyszem i także świadkiem tej ciężkej bitwy.

Ogony Drewnianej Bestii ruszyły z zawrotną prędkością w mym kierunku. Były one niczym śmiercionośne pociski.

Zrobiłam unik z małą pomocą Haruki'ego.

Przydziałam Tryb Mędrca i jednocześnie moje ciało zostało pokryte chakrą Dziesięcio-ogoniastego mieszkającego we mnie.

Piękna krwisto-karmazynowa chakra otulała me drobne kobiece ciało niczym delikatny , ale także wykwintny materiał.

Haruki: "Użyj mej chakry, Hime!" - Jego aksamitny męski głos rozszedł się echem w mej głowie.

- Możesz na mnie liczyć! - Odpowiedziałam mu z najwyższą powagą na jaką było mnie stać.

Stworzyłam w okół sego ciała zbroję, która bardziej przypominała pomniejszoną wersję biju.

Dodałam do tego swą ciemną stronę.

Swą mroczną chakrę, której nigdy za żadne skarby nie chciałam używać. Ale w tym jakże beznadziejnym momencie nie miałam zbytniego wyboru.

Zaczęłam jeszcze szbciej biec w stronę ciała demona z boskeigo drzewa. A moim konkretnym celem było to olbrzymie kekei genkai.

Ponieważ to właśnie tam znajdowała się pieczęć.

Biegłam, po brudnej mrocznej ziemi...

Skoczyłam, na jednen z gigantycznych ogonów Podróbki.

Biegłam, dalej...

Do swego celu...

Haruki: "Wiem co chcesz zrobić, Sandra. To zbyt nie bezpieczne dla ciebie w szczególności."

- "Wiem. Ale zrobię wszystko aby oni mogli normalnie żyć!" - Uskoczyłam robiąc kolejny unik przed demonem.

Haruki: "Wiesz czym to groźi?! Możesz umrzeć! Albo jeszcze gorzej! Możesz przestać być człowiekiem!! Przemyśl to jeszcze! Błagam cię Hime!!!"

- "Dobrze wiesz co wybrałam, Haruki. I tego zdania nie zmienię. Mam gdzieś co się ze mną stanie. I tak jestem przeklęta. Dziękuję ci za wszystko Haru. Dziękuję ci że mnie od samego początku zaakceptowałeś." - Podziękowałam swemu współlokatorowi za wszystko. Byłam mu wdzięczna za to wszystko co dla mnie zrobił, więc wolałam należycie mu podziękować teraz, bo czas jest jedną wielką jedną nie wiadomą. W szczególności mój czas w obliczu śmierci z powodu tej podróbki Biju.

Haruki: "Proszę! Nie żegnaj się jeszcze! Sandra! Hej! Mówię do ciebie!!!" - Słyszałam jego ryk pełen rozpaczy aż na samą myśl chciało mi się płakać. Ryk bólu i nadchodzącej straty najbliższej osoby to jak wyrwane serce.

- "Jeżeli śmierć mnie nie zechce, to stanę się taka jak ty..." - Powiedziałam do wilczego demona z delikatną mieszaniną smutku i goryczy. Wypowiadając te słowa już wiedziałam co nastąpi później.

Haruki: "Ale ty... wtedy... będziesz..." - Słyszałam jak jego głos stał się łamliwy z nutką szoku na wieść co chcę zrobić.

- Stanę się nawet demonem, aby już nikogo więcej nie stracić. - Oznajmiłam poważnie, przygotowując swą energię do wykonania jutsu.

Haruki: "To szaleństwo... Ale pomogę ci Hime."  - Jego męski stanowczy głos wraz z delikatnym i cichym warkotem rozległ się w odmętach mej głowy.

- Arigato Haruki. - Jeszcze szybciej przyśpieszyłam swe tempo.
Aż zniknęłam sztucznemu Jubiemu sprzed jego oka.

Widziałam jak się rozglądał w poszukiwaniu mnie.
Ale nie mógł mnie nigdzie znaleść.

Wywołałam u niego potworny szał.

Na każdym z jego ogonów pojawiła się olbrzymia Bijudama, a następnie każda z nich została wyrzucona w zupełnie innym kierunku niż poprzednia.

Można było zobaczyć tylko olbrzymie wybuchy i usłyszeć odgłosy wielu eksplozjii.

Użyłam techniki latającego Boga piorunów, jednakże moje jutsu różniło się od stworzonej przez Minato techniki.

U mnie zamiast piorónów były jasne płomienie.

Płomienie białe jak śnieg. W tych ogniach tańczyły sobie błękitne elementy. Były piękne. Wręcz cudowne dla mych oczu. Oczu które widziały zbyt wiele.

Moje ciało było rozszczepione na mniejsze płomyczki o kolorze białego puchu. Dzięki temu jutsu uniknęłam wykrycia przez jedno-okiego demona.

Pojawiłam się tuż, przy miejscu pieczęci. Jego miejscem zapięczętowania była głowa, a nie jak w przypadku innych Biju, brzuch czy klatka piersiowa.

Urochomiłam swe klanowe dojutsu, czyli Element Kontroli Krwi.
Kiedyś ludzie nazywali to kekkei genkai, jednakże z tych wszystkich zapisków, które przetrwały masakrę mego klanu i rodziny, dowiedziałam się że to nie jest wcale zwykłe kekkei genkai tylko coś znacznie silniejszego i potwornego.

Potęga na wysoką skalę.

Kekkei Mora.

Limit Krwi obejmujący wszystkie typy natury i uwolnienie Ying i Yang.

A przedewszystkim Limit Krwi, który jako jedyny obejmuje moje klanowe dojutsu.

Chigan i Shi no Me.
Byakugan i Sharringan.

Za ich pomocą, jakoś udało mi się przemknąć przed wzrokiem demona i jego furią.

Wyszłam z trybu Haruki'ego.
Jego chakra, która robiła za powłokę w okół mego ciała, wróciła na swoje prawowite miejsce czyli do mojego ukochanego lokatora, wilczura.

Złożyłam odpowiednie znaki, palcami u rąk.

Najpierw był Wąż, potem Dzik, Baran , Królik, Pies, Szczur, Ptak, Koń, Znowu Wąż, i ostatni znak...

- SHISHO FUIN! SHIKI FUIN! HAKKE NO FUIN SHIKI! - Klasnęłam dłońmi. Zakańczając jednocześnie te trzy różne Kinjutsu.

Wyczułam jak za moimi plcami pojawia się ogramna postać.
Niebyłam pewna co to takiego jest.
Jedynie co zdołałam ujrzeć kątem byakugana to...

Piękne, olbrzymie i majestatyczne skrzydła.
Skrzydła w kolorze szarości.
Niczym upadły anioł albo demon.
Ostatnie co musiałam zrobić.
To tylko wykonać ostatnią część planu i ułożyć odpowiednio dłonie.

Wykaszlałam odrobinę czarnej krwi.
Wzięłam głęboki wdech na oststnie chwilę, jakby mi się nie udało.
I jakbym poległa na zawsze.

Moje dłonie same z siebie ułożyły odpowiedni znak do wykonania tej pieczęci. Odwrócony Baran.

- Rikudo Jubi Kyuin... - Wypowiedziałam zledwością czując jak moje małe ludzkie ciałko jest miażdzone przez ogrom chakry wchłoniętego demona.

Potem była tylko ciemność i ten okropny ból, który z każdym krokiem powodował w moim ciele spazm niekończącego się cierpienia.

Poczułam jedynie jak moje ciało gruchnęło z olbrzymią siłą o zięmię. I nastąpiła kolejna ciemność.

Kilkanaście minut później.

Cała osłabiona po długo-trwałej walce z demonem stworzonym z boskiego drzewa. Z ledwością udało mi się podnieść na równe nogi i zrobić pare kroków. Nie miałam sił ale i tak udało mi się nie przewrócić.

Prawie całą swą energię wykorzystałam na wykonanie zakazanej techniki zapięczętowania Biju w sobie. Tak. Po raz kolejny stałam się jinchuuruki. Chociaż nigdy nie chciałam nim być, to nie było innego wyjścia. Mam tylko nadzieję że kiedyś Haruki mi wybaczy to co zrobiłam. Wypełniłam swe przeznaczenie stając się potworem.

Przez ten jeden niebezpieczny ruch, straciłam bezpowrotnie moje własne człowieczeństwo. Straciłam coś co było moim marzeniem od dziecka. Ale nie żałuję tego. Oddałam swe ludzkie aspekty aby uratować tych których kocham. Kocham ponad wszystko.

Nie było mi łatwo tego zaakceptować.
Tak samo jak jemu kiedyś.
Ale Haruki musiał się z tym pogodzić.
Nie miałam wyjścia.
To był mój wybór.
Nie jego.
Mój i nikogo innego.
A on musiał to zaakceptować.

Jednakże z jednym musieliśmy się zgodzić wspólnie.
Obydwoje musieliśmy podjąć szybką decyzję.
Która była nieodwracalna w swych skutkach.

Haruki jako pierwotny dziesięcio-ogoniasty, wchłonął swą podróbkę. Stając się z nim jednością.

A ja jako jego pojemnik, przystosowałam się do tego. Przez co moje ciało także zaakceptowało te zmiany. Wyrosły mi rogi. Znamiona i pieczęcie pokryły mi ramiona. Utaciłam swe jestestwo, o które tak zaciekle walczyłam.

Stałam się prawdziwym Demonem.
Z krwi i kości.

Przestałam być człowiekiem.
To o co tak walczyłam w przeszłości, już nigdy nie będzie miało miejsca w przyszłości.

I to wszystko za sprawą wojny.

Czwarta Wielka Wojna Shinobi.

Zmieniła wszystko.
Zmieniła całkowicie bieg wydarzeń.
Zmieniła ona wszytkich...
Odciskując na każdym z osobna swoje piętno.

A mnie zamieniła w przeklęty byt.
Byt który nie miał prawa istnieć.

Cała obolała, zrobiłam jeszcze kilka kroków z wielkim trudem.
Moje ciało wewnątrz krzyczało z bólu. Natomiast na zewnątrz pozostała cisza, przerywana jedynie moimi ciężkimi i łapczywymi oddechami. Z ust jak i oczu lała mi się krew.

Zaprawdę ciężki był to bój.
Zaciekła walka o lepszą pryszłość.
Ale dałam radę.
Wygrałam to.

Zatrzymałam się. Przygotowałam odpowiednią ilość chakry do wykonania ostatniej techniki, tego dnia.

Haruki: Wykorzystaj moje pokłady chakry. Hime. - Usłyszałam w swej podśwaidomości, dość spokojny ton Jubigo no Ookami.

- "Dziękuję Haru..." - Podziękowałam i energię Haruki'ego  skupiłam w oku z Brinnganem.
Rozszerzyłam oko z kekkei genkai, powodując otwarcie portalu przedemną. Technika czaso-przestrzenna w takich chwilach się przydaje niezawodnie.
Weszłam w portal, zostawiając za mną wszelkie zniszczenia wykonane przez moją walkę z demonem.

Po drugiej stronie portalu.
Kilkanaście minut później.

Dzięki technice czaso-przestrzeni pojawiłam się w prawdziwym świecie.
Ale co tutaj zastałam to istna masakra.
Brud.
Gruzy.
Krew.
I martwe ciała.

Jedno słowo...
Koszmar...

Za pomocą Byakugana, widziałam w oddali moich przyjaciół.
Ale nigdzie nie mogałam ujrzeć ich.

Tych dwóch mężczyzn, którzy skradli moje serce.

- Naruto. Sasuke. Gdzie jesteście?...  - Te słowa szeptałam w kółko, skanując swym przeszczepionym okiem otoczenie w poszukiwaniu Uzumakiego i Uchihy.

Czułam strach i niepokój o nich. W końcu mogłam ich już nigdy nie zobaczyć. A tej myśli że mogłam ich stracić bezpowrotnie, nie chciałam do siebie dopuszczać. Chciałam aby oni żyli dalej. Normalnie i bez poświęceń.

Nie chciałam aby popełniali te same błędy co ja.
Nie chciałam aby żałowali swych decyzji.
Nie chciałabym patrzeć na ich ból.

Nie wytrzymałabym cierpienia najbliższych mi osób, w dodatku w mojej obecności.

Chciałam aby oni żyli.
Skoro ja nie mogę.
To jedyne co mi zostało to, pokładać w nich tę nadzieję.

Nadzieję na lepszą przyszłość.

Nagle wyczułam rosnącą energię Kuramy. I poczułam pod stopami wibracje ziemi.

- Naruto... - Wyszeptałam pełna strachu o mojego przyszywanego brata. Nie przedłużając udałam się w stronę skąd wyczułam czerwoną chakrę. Cała obolała i wykończona, przesłałam resztki swej chakry do nóg.  Po paru sekundach byłam bardzo blisko miejsca z skąd widziałam dwie męskie sylwetki. Obie leżały na gruzach jednego z dwóch posągów z Doliny Końca. Po chwili pojawiły się przy nich jeszcze dwie.

Mężczyzna i Kobieta.
Kakashi-sensei i Sakura.

Nie rozpoznałam jaki to był posąg i nawet, nie obchodziło mnie to.

Urochomiłam ponownie se kekkei genkai klanu Hyuuga.
Obraz przed przeszczepionym okiem odrazu zalała fala krwi.
To był już znak że przedobrzyłam z Brinnganem.
Ale niepoddawałam się. Nawet jak bolało, to nic.

- NARUTO!!! SASUKE!!! - Zawołałam na ile pozwalało mi moje i tak zdarte gardło.

Zauważyłam jak blondyn podniósł powoli lewe ramie do góry, dając mi znak że tam są.

- Cholera! Moje ciało, przestaje mnie słuchać! - Zaczęłam klnąć na moje zmasakrowane kończyny. Jakimś cudem udało mi się przyciągnąć je do mojego celu. Do czwórki ludzi. Do mojej drużyny. Team Siódmy znów w komplecie.

- Sakura-chan już dobrze. Zajmij się ręką Sasuke. - Powiedział niebiesko-oki chłopak, podnosząc się do siadu.

- Za kogo ty mnie masz Naruto. Wyleczę was obu. - Odpowiedziała różowo-włosa medyczka ze zmarszczonym czołem na wyczyn Uzumaki'ego.

- Sakura... - Wypowiedział Uchiha ze zmieszanym tonem. Prawdopodobnie nie spodziewał się że to właśnie dziewczyna, którą prawie zabił będzie go leczyć.

- To także będzie dla ciebie za dużo, Sakura. - Dopowiedział szaro-włosy jonin.

- Dam radę Kakashi-sensei. - Odpowiedziała pewna swoich umięjętności różowo-włosa uczennica Tsunade.

Podziwiałam jej starania. Naprawdę. Jednakże widziałam jak zaczyna jej brakować chakry.

- Pomogę ci Sakura. - Zaproponowałam swą pomocną dłoń, chociaż mój stan pozostawiał wiele do życzenia.

Każdy, jakby dopiero teraz wyczuł moją obecność.

- Mów jak będzie w sam raz. Inaczej moja chakra może spowodować ból w twoim ciele przez jej gwałtowny przypływ. - Położyłam prawą dłoń na plecach dziewczyny, przesyłając jej swoją energię. Zielono-oka tylko przytaknęła głową na moje słowa, całkowicie rozumiejąc ich sens.

Przez to że przesłałam jej swoją chakrę, mogła dokończyć leczenie lewego ramienia czarno-włosego i prawego ramienia niebiesko-okiego.

- Dzięki Sakura-chan. San-chan. - Naruto, posłał nam obu swój typowy uśmiech żartowniśia.

- Dzięki. - Wyszeptał Uchiha, odwracając głowę w zupełnie inną stronę. Tylko abyśmy nie zauważyli jego zażenowanej twarzy.

- "Nie jest przyzwyczajony do dziękowania komuś."- Stwierdziłam patrząc na jego napięte ciało. Puściłam szybko Sakurę, czując jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa i stają się jak z waty. Zachwiałam się kilka razy. Nie mając więcej już siły na stanie, upadłam na kolona w zastraszającym tępie. Położyłam dłonie na podłożu, aby mieć jakąś podporę aby nie upaść na centralnie na twarz. Już i tak byłam wystarczająco pokaleczona przez walkę z Dziesięcio-ogoniastym.

- Sandra!

- Hej! Wszystko wporządku!?

- Ookami!

- Nic mi nie jest... To tylko zmęczenie... - Wyszeptałam z trudem łapiąc głębokie wdechy i robiąc głębokie wydechy.

Poczułam jak pewna męska ręka odziana w rękawiczkę chwyta mnie za ramiona, powodując tym samym że usuadłam automatycznie na dupie. A rany na brzuchu się otworzyły, przez co pozostałości bluzki nasiąknęły moją skażoną, czarną krwią.

Automatycznie moje pierwotne oko, to bez przeszczepionego limitu krwi innych klanów, spojrzało na postać która mnie trzymała.

- Kakashi... Dzięki... Potrzebuję tylko chw..i...li... - Poczułam jak świat wiruje. A dalej była ciemność.

Jakieś 3 tygodnie później.

Otworzyłam delikatnie oczy.
Ból był niedozniesienia.
Napierdalała mnie głowa jakbym miała porządnego kaca, a okazuje się że budzę się w białej sali, która tak bardzo przypomina znaną salę szpitalną w Ukrtym Liściu.

Czułam się nad wyraz dobrze.
Akurat w tym momencie przypomniałam sobie o tych wszystkich ranach zadanych podczas walki.
Pośpiesznie odsłoniłam szpitalne ubrania które jakimś cudem się na mnie znalazły.

- Nie ma... - Wyszeptałam z lekkim szokiem, oglądając swój brzuch. Wkońcu była tam jedna wielka dziura. Powinnam praktycznie wąchać kwiatki od spodu.
Do głowy w tej chwili powróciło to wspomnienie.
To co musiałam poświęcić.
Moje człowieczeństwo przepadło na zawsze.
Dotknęła dłonią czoła. Pod grzywką wyczułam delikatne uwypuklenia. Miałam rogi.
Małe ale rogi.

Odczepiłam wszystkie kabelki, monitorujące moje funkcje życiowe. Położyłam stopy na zimnej podłodze. Jakoś udało mi się wstać. Bez żadnych trudności, wyszłam ze szpitalnej sali w której leżałam.

Na korytarzach było cicho i pusto.
Bez żywej duszy.
Zeszłam na niższe piętro. Na sam widok jaki zastałam w głównym holu, uśmiech sam wpełzał mi na usta.

Przed oczami miałam cudowny widok.

Niebiesko-oki blondyn z użytkownikiem Sharingana siedzieli na ławeczce w korytarzu i rozmawiali wesoło z pozostałymi rówieśnikami.
Naruto, Sasuke, Hinata, Kiba, Sakura, Shino, Tenten, Lee, Shikamaru, Chouji, Ino, Sai, Gaara, Temari, Kankuro.
Do tego Tsunade, Kakashi, Yamato, Shizune, Gai, Kurenai z małą Mirai, Konohamaru z Moegi i Udonem, oraz Raikage A z Killerem Bee, Mizukage Mei ze swoim następcą, oraz wiele innych znanych mi twarzy. W tym tłumie mogłam nawet wychaczyć Hanabi z Hiashim.

Właśnie o taką przyszłość zaciekle walczyłam.

Poczułam jak pod moimi oczami gromadzą się łzy.
Łzy szczęścia.

Zaczęły mi one wypływać na sam widok uśmiechniętych twarzy moich bliskich.
Cieszyłam się ich szczęściem.
Natomiast gdzieś w głębki siebie...
Zazdrościłam im tego...

- Sandra-nee-sama! - Pierwsza zauważyła mnie Hanabi.
A za jej przykładem, następni.

Mój wzrok zrównał się ze wzrokiem trójki ludzi, których najbardziej pragnęłam ujrzeć.

- San-chan... - Wyszeptał z niedowierzeniem Naruto.

- Sandra... - Sasuke poszedł za przykładem blondyna.

- Sandra-nee-sama... - Hinata tak samo jak jej ukochany, przyjęła niedowierzający ton głosu. Następnie widziałam jak jej lawendowe piękne oczy szklą sie, a następnie wypływają z nich takie same słone krople jak moje.

- Przyjaciele... - Łzy nadal mi spływały po twarzy. Nim się obejrzałam, poczułam jak moje ciało zostaje zgniecione w żelaznym uścisku dwóch mężczyzn.

- Tęskniłem...  - Wyszeptali mi do uszu Naruto i Sasuke.

- Ja także... - Na moją twarz znowu wstąpił uśmiech, ale tym razem towarzyszył mu delikatny rumieniec.

Chłopacy odsuneli się ode mnie. Dając również możliwość granatowłosej Hyuuga.

- Siostro! - Wypowiedziała najstarsza pierworodna Hiashiego, dosłownie rzucając mi się w ramiona. - Tak bardzo! Tak bardzo tęskniłam! Proszę nie rób tak więcej! - Niegdyś cicha szara myszka, teraz piękność i pewna siebie młoda kobieta, prawie udusiła mnie swymi ramionami i piersiami.

- Nie bój się Hinata. Już nigdzie się nie wybieram. - Odpowiedziałam oddając uścisk.

- Witaj z powrotem San-chan! - Wykrzyczał Naruto swoim entuzjastycznym tonem. Dzięki któremu na twarzy każdego witał promienny uśmiech.

- Wróciłam do domu...

-----------------------------

Kilka lat później.

Naruto spełnił swoje marzenie o zostaniu Hokage.
No cóż Siódmym. Ale najważniejsze że Hokage.

Szóstym był Kakashi-sensei.

Naruto wyznał wkońcu swoje uczucia Hinacie.
I teraz mają razem dwójkę dzieci.
Syna Boruto, któremu dali imię na pamięć Neji'ego, oraz córkę Himawari.

Tak samo stało się z Sasuke i Sakurą.
Sasuke odbudował klan Uchiha i został ojcem Sarady.
Natomiast Sakura spełniła swoje marzenie zostając żoną Sasuke i panią Uchiha.

Shikamaru związał się z Temari  i mają syna Shikadai'a. Totalny z niego leń, jaki ojciec taki syn.

Ino przejęła rodzinny interes, zakochała się w Sai'u i mają razem syna Inojin'a. Mieszanka rodziców.

Chouji także znalazł swoją miłość. I nie były to chipsy czy inne jedzenie. A dziewczyna z Wioski ukrytej w Chmurach. Karui.
Mają razem córkę o imieniu Chouchou.

Shino został nauczycielem w Akademii.

Kiba z Akamaru ciągle szukają swych królowych.

Lee zdobył na tyle odwagę i poprosił Tenten o rękę. Mają syna w wieku Boruto, Metal'a.

Natomist ze mną było cięzko. Przez moją utratę człowieczeństwa przestałam być człowiekiem.
Jednakże znalazła się osoba która zakceptowała moją odmienność.

Tą osobą był nie kto inny jak Haruki.
Tak zakochałam się w demonie.
Wkońcu wypełniłam swe przeznaczenie jako kochanki i potomkini demona.

Dzięki Tsunade i jej badaniom które nadal trwają. Więc nie jestem pewna czy będę mogła mieć dziecko w tej chwili.

Ale jestem dobrej myśli.

Wkońcu mam na to wieczność.
A ona jest bardzo długa.
Nikt nie wiem jaka będzie przyszłość.
Ale to my ją budujemy.

****************************************

KONIEC!

JAK WAM SIĘ PODOBA TAKA PERSPEKTYWA?
NIE SPAŁAM PRZEZ 3 DNI ABY TO NAPISAĆ XD

PROSZĘ O KOMENTOWANIE I GWAIZKOWANIE JAK SIĘ PODOBAŁO W MOIM WYKONANIU HISTORIA OSTATNIEJ Z PRZEKLETEGO KLANU URIE.

TAKIM ASPEKTEM KOŃCZYMY "ŚWIAT NINJA MOIMI OCZAMI"
DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ I KOMENTARZE CZYTELNIKÓW..

JEST AŻ

3166 SŁÓW!
































Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top