4. O co chodzi?

Jest niedziela, ze względu na słoneczną i przyjemną pogodę, Zuzia i Elena postanowiły sobie pospacerować. Zuza nie przepada za chodzeniem, zdecydowanie wolałaby latać, jest do tego bardziej przyzwyczajona, przez co jej mięśnie nóg nie są zbyt sprawne, ale chyba pora to zmienić. Teraz żyje w tym świecie i tu się chodzi, a nie lata.

-Ciekawe co robi teraz Diablo? - spytała skrzydlata.

-I Syrmia... - dodała Elena.

-W ogóle nawet nie wiemy gdzie on mieszka.

-Ani w jakiej rzece jest ona.

-Co jest z nami nie tak, że o to nie zapytałyśmy?

-Dobre pytanie.

Zuzia zobaczyła jakąś dziwną postać, ze skrzydłami takimi jak jej i nagle stała się spięta i przestraszona.

-Eee... może skręcimy tu... -mówiąc to, szybko zwróciła w prawo.

-Ale czemu? Lodziarnia jest tam. - Elena wskazała miejsce w którym owa postać stała. - Ej patrz! Ten ktoś ma takie same skrzydła jak twoje!

-Nieźle, nie? Teraz chodźmy. -Szybko przyciągnęła do sobie koleżankę.

-Ale o co ci chodzi?

-Bo jakoś tak, nie mam już ochoty na te lody, chodźmy do domu. - Gdy to mówiła, to cały czas ciągnęła Elene, która stawiała opór.

-No to nie idźmy tędy, tylko drogą którą przyszłyśmy. - Próbowała się uwolnić z uścisku skrzydlatej.

-Ale chciałabym pozwiedzać miasto, chodźmy tędy.

-Puść mnie! - do Zuzi dotarło, że zadała trochę bólu przyjaciółce i szybko ją puściła.

-Wybacz, nie... nie chciałam.

-Masz naprawdę dużo siły, mogłaś mi złamać rękę, ale niech będzie, że ci wybaczę.

-Dobra, to chodźmy proszę...

-Co cię napadło?

-Ja... muszę iść do łazienki, właśnie, zaraz się zesikam.

-Trzeba było tak od razu, nie wiedziałam, że się wstydzisz o tym mówić.

-No... już wiesz. Ale teraz szybko plis.

-To może polecimy? Będzie szybciej.

-Nie, bo mnie zauważy.

-???

-Znaczy... mam zbyt pełny pęcherz aby lecieć.

-Mhmm, niech ci będzie.

Większość drogi powrotnej, dziewczyny przemilczały. Zuzia cały czas wydawała się jakoś dziwnie przerażona, co niepokoiło Elene. Gdy wreszcie były w domu, skrzydlata szybko dobiegła do pokoju i zaczęła grzebać w swojej szkolnej torbie.

-A ty nie chciałaś iść do łazienki?

-Co? Nie... znaczy tak, czekaj.

-Czego szukasz? - Dziewczyna popatrzyła przez ramie koleżanki, wtedy ona chwyciła coś, co przypominało diament i błyskawicznie włożyła go do kieszeni. - Co to?

-Nic..., a teraz pozwól, że skoczę do łazienki. - W mgnieniu oka znalazła się przy drzwiach i weszła zatrzaskując z hukiem za sobą drzwi.

Mama Eleny, zaciekawiona tym co się stało, postanowiła porozmawiać z córką.

-Aż tak pilnie musiała iść do łazienki?

-Ta...

Mama coś przeczuwała, instynkt macierzyński podpowiadał jej, że w powietrzu wisi śmierć.

-A jak, się dogadujesz z Zuzią? Zaprzyjaźniłyście się?

-Tak mamo, jest teraz moją najlepszą przyjaciółką.

-To całe szczęście. A jak wyszłyście dziś, to nie spotkało was nic dziwnego?

-Co? Nie.... skąd że.

-Pamiętaj tylko, jak coś się stanie, cokolwiek, nie ważne jak dziwnego i pranormalnego, możesz mi o wszystkim powiedzieć. Odkąd zawitały do nas fanstasyczni, jestem skłonna uwierzyć we wszystko i będę mogła ciebie i zuzię wspomóc.

-Będę pamiętać.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top