Pamiętasz?

Pogodny, czerwcowy wieczór,

oliwkowy dywan w moim pokoju

i Ty obok mnie.

Śmieję się z dawno zapomnianego dowcipu,

szczęście odbija się od ścian dźwięcznym echem;

wpatruję się w Twoje czarne jak sadza oczy

i widzę w nich radość.

Delikatnie chwytasz moje dłonie,

przyglądasz się im,

potem odgarniasz mi z twarzy zabłąkany kosmyk;

milczenie.



Przypominają mi się wszystkie piękne chwile -

kiedy rozlałam sok borówkowy

na Twój ulubiony sweter;

kiedy pożyczyłam od Ciebie komórkę,

a ona wypadła i roztrzaskała się w drobny mak;

kiedy stłukłam Twój ukochany kubek;

kiedy oblałeś semestralny sprawdzian,

bo uczyłeś mnie grać na gitarze;

kiedy mój pies pożarł Ci zeszyt do historii...



Od początku kochałeś mnie najmocniej na świecie,

byłeś cierpliwy i wyrozumiały.

A ja mam na sumieniu tyle win wobec Ciebie.

Usilnie chciałam Ci to wynagrodzić

i wezwałam Cię wtedy do siebie.

Lecz Ty już nie przyszedłeś.

Zginąłeś w tragicznym wypadku

na przejściu dla pieszych

tuż pod moim domem.



Pozostała pustka i niedokończone: ''Przepraszam''.









OlciaGosiaP
















Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top